Albo ja mam czas, albo czas ma mnie. Oto alternatywa w życiu
najważniejsza. Większość mieszkańców globu, a przynajmniej
przeważająca większość osób zanurzonych w cywilizacji Zachodu,
z jej rynkiem, popytem, podażą, konkurencją i tak dalej, wybrała
z owej alternatywy człon drugi. Nawet nie musiała i nie chciała
wybierać - to człon ich wybrał.
Więc większość nie ma czasu: goni, pędzi, bo wszak czas to
pieniądz, trzeba działać natychmiast, szybko, bardzo szybko, bez
zwłoki, doraźnie, trzeba pozostawać w ostrym pogotowiu, czynności
stają się pilne, najpilniejsze, codziennie stan wyjątkowy, co noc
wojna nerwów.
A ja mam czas. Co wcale nie znaczy, że się lenię, o nie! - żyję
najmocniej, jak potrafię żyć, i każdą chwilę miłośnie
smakuję. To wielkie szczęście, które obaj potrafimy docenić.
[...]
*
W czasie wiecznego "teraz" osobę, która się nie
spieszy, nie krzyczy, nie awanturuje, nie jęczy, niczego od innych
nie żąda i raczej nie narzeka - powszechnie uznaje się za wariata.
Za głupca i naiwniaka skazanego nieuchronnie na przegraną.
Albo
ja mam czas, albo czas mnie ma. Już dawno wybrałem. Inni patrzą na
mnie pobłażliwie. Ze zgrozą. I z zazdrością.
Śmierć w wodzie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.