Przygoda intelektualna jest prawdziwie
ekscytująca gdy ma swe odzwierciedlenie na poziomie egzystencjalnym;
nie tylko znajdujemy przyjemność w mówieniu, dyskutowaniu i
zachwalaniu wyrzeczenia, jak to czynił Schopenhauer, ale realizujemy
w praktyce wyznawane przez nas idee, czego Schopenhauer nie robił.
Do tego jednak nasza wizja teoretyczna tego jak się rzeczy mają,
musi być przejrzysta i jasna na tyle by oświetlić otaczający nas
mrok ignorancji, zachęcając czy wręcz wzywając do odpowiedniego
działania. Inaczej grozi nam pozostanie na planie jałowych
spekulacji, dostarczających w gruncie rzeczy tylko bezproduktywnej
rozrywki, podobnej do gry w szachy. Może to być sposób na życie i
może on być miłym spędzeniem czasu, ale nie doprowadzi nas do
rzeczywistego poznania tego czym jest życie i czym jest czas.
Z pewnością następujące tu
rozważania mają charakter metafizycznej spekulacji, niespotykanej
normalnie na portalach buddyjskich, przynajmniej tych związanych z
tradycją therawady. Jednak nie należy zapominać, że nawet jeżeli
są to spekulacje jakie nie występują w Suttach, to mają one tylko
jeden cel – zachęcenie do podjęcia odpowiedniego działania jasno
sugerowanego przez Sutty, mianowicie widzenia wszystkich rzeczy tak:
„To nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”. W
terminologii Nauki Jezusa byłoby to podjęcie działań zgodnych z
przekazem: „Gdziekolwiek się znajdziesz, zaprzyj się siebie, to
najlepsze co możesz zrobić”.
Pomijając smutnym milczeniem całkowity
brak zrozumienia współczesnych buddystów tego czym jest Nauka
Buddy, musimy przyznać, że Jezusowi także udało się stać
zrozumiałym jedynie dla nielicznych chrześcijan. Fundamentalnym
problemem zwykłego człowieka jest zrozumienie relacji między nim a
elementem nie-determinowanym, czy między nim a Bogiem, w zależności
czy uważa się z buddystę czy chrześcijanina.
Kim jestem, czym jestem, i co oznacza
dla mnie realizacja nibbany tutaj i teraz? Czym faktycznie ta nibbana
jest? Czym jest Bóg? Dla zaniepokojonych takim mieszaniem pojęć,
proponuję tutaj ograniczenie się do opisu Boga jako czegoś co nie
ma początku, końca, i trwa niezmienne tutaj i teraz – taki opis
Boga jest w pełni dopuszczalny przez Sutty i takiego Boga Budda nie
neguje, przeciwnie jednoznacznie twierdzi, że taki Bóg istnieje.
I tu musimy sobie zdać sprawę, że o
ile ani święty chrześcijański nie mówi o sobie: „Jestem
Bogiem”, ani też arahat nie mówi: „Jestem nibbaną” to jednak
w Suttach arahat i nibbana to synonimy. Sugestia Pessoi wydaje się
zatem słuszna:
Może okazać się, że to co nazywamy Bogiem i co w tak oczywisty sposób sytuuje się w innym planie, który nie podlega ani logice ani czasowej i przestrzennej rzeczywistości, jest jednym z naszych sposobów istnienia, naszym odczuwaniem samych siebie w innym wymiarze bycia.
Ta
wizja gdy ograniczona do czystej spekulacji, może zadowolić
przeciętnego wyznawcę New Age – bo cóż przyjemniejszego niż
chodzenie dookoła i ogłaszanie: Jestem Bogiem? Pewno tylko idea że
jest się Nadbogiem; tu bynajmniej nie żartuję, faktycznie
spotkałem się w swym życiu z wyznającym tą ideę. Jednak, dla nas
tutaj, jest to tylko punktem wyjścia do uświadomienia sobie naszego
rzeczywistego położenia, a położenie nieskończonego Boga
zafascynowanego skończonością, daje nam to co konstytuuje
samsaryczne zniewolenie. Dobrze będzie jeżeli zaadoptujemy
odpowiednią terminologię, gdzie to co niezmienne nazwiemy
Rzeczywistym, natomiast wszystkie rzeczy nietrwałe uznamy za
nierzeczywiste. Oczywiście można całkiem śmiało użyć innej
terminologii gdzie wszystko co jest obiektem świadomości jest na
swój sposób rzeczywiste, nawet halucynacja czy marzenie senne;
dobór odpowiedniej terminologii jest sprawą wyboru, trzeba tylko go
jasno określić przed podjęciem dyskusji, by uniknąć
nieporozumień, gdzie dwóch ludzi używa tego samego słowa w
zupełnie innym znaczeniu.
Trzymając
się naszej dopiero co wybranej terminologii – zadaniem ucznia
Buddy jest realizacja nibbany, bezpośrednie poznanie rzeczywistości.
I tu problem leży w tym, że to co zwykle poznajemy, poznajemy za
pomocą świadomości, która powstaje na bazie sześciorakiej bazy
zmysłowej (umysł jako szósty zmysł). Jednak wszelkie takie
poznanie jest temporalne, a zatem nierzeczywiste. Cóż więc
możemy zrobić?
Możemy
zaadoptować jako hipotezę roboczą fakt naszej boskości – tu
możemy mówić o swoistej wierze, która będzie naszym narzędziem
do przedostania się z obszaru ignorancji na teren bezpośredniego
poznania rzeczywistości. Formuła współzależnego powstawania,
zaczynająca się od frazy, z ignorancją jako warunek,
determinacje, w tym wypadku
może zostać odczytana przez nas przy pomocy innej formuły,
pochodzącej od Spinozy – omnis determinatio est
negatio.
„Determinacja jest negacją” jako twierdzenie o nierzeczywistości skończonego.Według tego odczytania, formuła twierdzi, że 1) Bóg, czy nieskończoność, są absolutnie nie determinowane, podczas gdy skończone rzeczy są po prostu determinacjami, limitacjami, czy negacjami absolutnie nieskończonego (czy absolutnie nie-determinowanego)1 W dodatku, to czytanie akceptuje, że 2) to co jest ledwie negacją czy determinacją nieskończonego, nie jest w pełni realne. Takie czytani formuły występuje u Maimona, Jacobi, i Hegela i u każdego z nich, ta interpretacja formuły „determinacja jest negacją” odgrywa kluczową rolę w ich generalnej rekonstrukcji filozofii Spinozy. W jego Streifereien im Gebiete der Philosophie (1793) Maimonides pisze: Spinoza twierdzi wraz z Parmenidesem: istnieje tylko rzeczywiste [das Reelle], które jest pojmowane przez zrozumienie. To co jest połączone z rzeczywistym w skończonym bycie jest niczym jak tylko limitacją [Einschränkung] rzeczywistego, negacją do której żadne egzystencja [Existenz] nie może być przypisana....Zgodnie z Heglem, Spinoza uważa skończone rzeczy jako ledwie determinacje, czy negacje, Jednego, i rzeczy które są ledwie negacjami innych, nie mogą być określane jako posiadające prawdziwe i niezależną istnienie. Jako rezultat tego, Hegel adoptuje twierdzenia Maimonidesa, że właściwym opisem filozofii Spinozy powinien być raczej akosmizm niż ateizm. 16
1. Ten pogląd mógł pojawić się u Kartezjusza. Patrz Piąty Zestaw Odpowiedzi: „Wszelka limitacja oznacza negację nieskończoności”. (AT vii:365; CSM ii:252). Ten punkt jest esencjonalny dla argumentu Kartezjusza w Trzeciej Medytacji, iż nasze pojmowanie nieskończoności jest pierwotne wobec skończonego i tak nie może być skonstruowane ze skończonego.
Fragmenty artykułu: “Omnis
determinatio est negatio”: determination, negation, and
self-negation in Spinoza, Kant, and Hegel . Autor:
Yitzhak Y. Melamed
Zatem
ja jako osoba,
jestem
i poszukuję rzeczywistości.
Ale jako osoba,
nigdy jej nie znajdę, gdyż to właśnie moje bycie osobą tworzy i
wspiera strukturę ignorancji przesłaniającą to co rzeczywiste.
Poznanie prawdy leży raczej w stopniowym usuwaniu tej zaciemniającej
wizję struktury. Gdy nierzeczywiste determinacje zostaną usunięte,
pozostanie to co rzeczywiste. Oczywiście to co rzeczywiste jest już
tak czy tak obecne, nie zostaje jednak ono rozpoznane jako takie.
Taka
wizja wyjaśnia to w co tak trudno uwierzyć – nieskończoność
naszego samsarycznego zniewolenia. Skoro to co rzeczywiste jest
nieskończone, ignorancja o tym również musi przybierać wartości
nieskończone, przynajmniej jeżeli chodzi o regres, gdyż oczywiście
ignorancja sama będąca determinacją, nie jest czymś absolutnym i
choć nie ma początku, może zostać zakończona.
Myślę,
że nie ma się co powtarzać i ponownie pisać o omawianych już
gdzie indziej sprawach, z wyjątkiem fundamentalnego zagadnienia,
relacji pomiędzy ignorancją na poziomie refleksyjnym a ignorancją
pre-refleksyjną. O ile postawa „jestem”
nie jest do usunięcia przez same intelektualne zrozumienie, to co
możemy zrobić to uniknięcie determinowania
siebie jako coś określonego, przez identyfikację z pięcioma
agregatami utrzymywania. Nie, nie
jestem ciałem, nigdy się nie urodziłem i nigdy nie umrę*.
Takie słowa w
innych tradycjach religijnych są wypowiadane przez największych
mistrzów duchowych**, jednak w Nauce Buddy takim zrozumieniem
dysponuje każdy uczeń Buddy, który pojął czym jest przesłanie
Nauczyciela ciało to nie ja, oraz jakie są jego praktyczne
konsekwencje; np. skoro ciało to nie ja a tylko obserwowany
obiek, gdzie zlokalizowany jest obserwator?
Oczywiście takie
intelektualne zrozumienie, jest jeszcze dalekie od pełnej
realizacji, nie mniej od czegoś trzeba zacząć, i jeżeli
zastosujemy w praktyce to co rozumiemy w teorii, Sutta M 140 może
się okazać mówiącą o naszym bezpośrednim doświadczeniu.
Mnichu "jestem" jest wyobrażeniem, „ jestem tym", jest wyobrażeniem, „będę”, jest wyobrażeniem, „nie będę”, jest wyobrażeniem, „będę posiadał materialną formę”, jest wyobrażeniem, „będę niematerialny", jest wyobrażeniem, „będę postrzegający”, jest wyobrażeniem, „będę nie-postrzegający”, jest wyobrażeniem, „będę ani-postrzegający-ani-nie-postrzegający”, jest wyobrażeniem. Wyobrażenie jest chorobą, wyobrażenie jest nowotworem, wyobrażenie jest drzazgą. Przez przekroczenie wszelkich wyobrażeń mnichu, jest on nazwany spokojnym mędrcem. A spokojny mędrzec jest niezrodzony, nie starzeje się i nie umiera, jest nieporuszony, niezaniepokojony. Bo nie ma w nim nic obecnego przez co mógłby się urodzić. Nie będąc narodzonym, jak mógłby się starzeć? Nie starzejąc się jak mógłby umrzeć? Nie umierając jak mógłby być poruszony? Nie będąc poruszonym jak mógłby być zaniepokojony?* Na pre-logicznym poziomie ignorancja jest wszechobecna, tj jako transcendencja i jako zmiana (=zapominanie); ale na logicznym poziomie może ona być częściowo wyparta z uwagi na możliwość właściwego poglądu, pojawiającego się częściowo i intelektualnie i prowizorycznie, choć to czym jest realizacja wstrzymania - to kataklizm. Nanamoli Thera**Nie ma nikogo kto by się urodził ani nikogo kto umrze. Ci którzy mówią o śmierci, mówią językiem niewiedzących dzieci. W języku serca, języku Dhammy, nie ma takiej rzeczy. Kiedy niesiemy brzemię, jest ono ciężkie. Gdy nie ma nikogo, kto by je niósł, nie ma problemu w świecie. Nie szukaj dobra czy zła lub czegokolwiek w świecie. Nie bądź czymkolwiek. Ajahn ChahAlbowiem tam, w owym byciu Boga, w którym Bóg znajduje ponad wszelkim bytem i ponad wszelkim zróżnicowaniem, byłem ja sam, chciałem siebie samego i poznałem siebie samego, by stworzyć tego oto człowieka (siebie). I dlatego jestem przyczyną siebie samego, zgodnie ze swym byciem, które jest wieczne, nie zaś zgodnie ze swym stawaniem się, które jest doczesne. I dlatego jestem niezrodzony i zgodnie ze sposobem (bycia) niezrodzonego, nie mogę nigdy umrzeć. Zgodnie ze sposobem (bycia) niezrodzonego, byłem wieczny, jestem teraz, i będę na wieki. To zaś, czym jestem z racji moich narodzin, umrze i obróci się w niwecz, albowiem jest śmiertelne; dlatego musi ono z czasem zginąć.Mistrz Eckhart
Podchodząc do
omawianej kwestii od strony świadomości, możemy zauważyć, że o
świadomości jako takiej możemy mówić tylko w przypadku
determinacji, tak jak ogień pali się zależnie od określonego
opału, tak świadomość jest zawsze świadomością czegoś,
prowadzi to do dość absurdalnej sytuacji – nie da się zanegować
istnienia świadomości, ale też nie da się powiedzieć czym
świadomość jest sama w sobie. Innymi słowy, świadomość
nie poznaje sama siebie, nie możemy mówić o świadomości
świadomości, a tylko świadomości poznającej imię-i-materię.
Robiąc krok w tył na drodze refleksji też nie zobaczymy czym
świadomość jest a jedynie uzyskamy świadomość świadomości
imienia-i-materii.
Ale jest sposób
poznania świadomości, nie jako obiektu świadomości, ale raczej
bycia świadomością:
Inne podobieństwo pomiędzy nauczaniem dzogczen a Ajahn Cah wychodzi z ostrzeżenia: nie szukaj nieuwarunkowanego, czy rigpy, za pomocą uwarunkowanego umysłu. W wersach III patriarchy zen czytamy: Szukanie Umysłu dyskryminującym umysłem jest największym ze wszystkich błędów”. Ajahn Cah wyrażał daremność i absurdalność tej tendencji przez przykład galopowania na koniu i w tym samym czasie szukania konia. Jedziemy i pytamy się: „Czy ktoś nie widział mojego konia?” Wszyscy patrzą na nas jakbyśmy byli szaleni. I tak dojeżdżamy do następnej wioski i pytamy się o to samo: „Czy ktoś nie widział mojego konia?” Ajahn Sumdho przedstawiał podobny przykład. Zamiast szukania konia, używał metafory rozglądania się za swymi oczami. Ten organ, dzięki któremu widzimy a my szukamy: „Czy ktoś nie widział moich oczu?” Nie możemy zobaczyć naszych oczu, ale możemy widzieć. To oznacza, że przytomność nie może być obiektem. Ale może być przytomność. Ajahn Chah i inni leśni mistrzowie używali wyrażenia „bycie poznawaniem”. To jak bycie rigpa. W tym stanie, jest umysł znający swą własną naturę, Dhamma znająca swą własną naturę. To wszystko. Jak tylko próbujemy uczynić z tego obiekt, to tworzy się dualistyczna struktura, podmiot tutaj, szukający obiektu tam. Rozwiązanie tego leży w puszczeniu tej dualności i uwolnieniu się od „szukania”. Wtedy serce po prostu przebywa w poznawaniu. Ale nawykowe jest myślenie: „Nie szukam wystarczająco mocno. Jeszcze nie znalazłem. Moje oczy muszą być gdzieś tutaj. W końcu przecież, mogę widzieć. Muszą starć się bardziej by je znaleźć". Ajahn Amaro
Taka świadomość,
która nie powstaje na bazie imienia-i-materii, nie podlega opisowi
fenomenologicznemu, nie da się już nic o niej powiedzieć, innymi
słowami, jest to wstrzymanie świadomości. I tu trzeba zrozumieć
podstawową kwestię, wstrzymanie oznacza iż zarówno jest
jak i nie jest, nie oddają stanu faktycznego. Niestety
większość ludzi w swej ignorancji jest tak przywiązana do
rzeczywistości imienia-i-materii, i zakłada, że skoro to co jest
podlega opisowi, to to czego nie można opisać po prostu nie
istnieje. Innymi słowy znajdują się oni w obrębie zamkniętego
kręgu ignorancji, opartego na dualizmie istnienie –
nie-istnienie.
Zatem celem tego
artykułu nie jest danie komuś intelektualnego podkładu pod
identyfikację: jestem świadomością, a raczej do
intelektualnej przygody bycia obserwatorem, który przez pełną
przytomność i uważność, oraz nie-identyfikowanie się z
poznawanymi obiektami [imieniem-i-materią] może rozpoznać swój
fundamentalny błąd – założenie (upadana) o swoim
istnieniu w czasie i przestrzeni. I tu wracamy do początku
przekazu ciało-to-nie-ja. Istnienia ciała nie da się
zanegować, ale całkiem śmiało można porzucić identyfikowanie
się z ciałem; oczywiście tu nie mam na myśli wyrecytowanie
formuły ciało-to-nie-ja, a raczej jej praktyczne zastosowanie, gdy
rzeczywiście ciało stanie się jasno widziane jako obiekt, jeden z
wielu obiektów świadomości.
I tak sprawa
nieśmiertelności jest w naszych rękach, śmierć okazuje się być
tylko pewną determinacją, i jest rzeczywista na tyle na ile daliśmy
się wciągnąć w królestwo imienia-i-materii. Niektórzy dali się
tak omamić ignorancji, że mowa o nieśmiertelności tutaj i teraz
jest dla nich pełną abstrakcją, nie widzą oni, że śmierć jest
nietrwała, determinowana i powstała współzależnie:
Zatem Anando, to jest powód, to jest przyczyna, to jest powstanie, to jest warunek dla świadomości, mianowicie imię-i-materia. Dotąd Anando człowiek może się rodzić czy starzeć czy umierać czy upadać czy powstawać dotąd jest sposób desygnacji, dotąd jest sposób języka, dotąd jest sposób opisu, dotąd jest sfera zrozumienia, dotąd jest kontynuacja samsary jako pojawienie się w sytuacji, dotąd mianowicie jak jest imię-i-materia ze świadomością. M 15
Większość
współczesnych ludzi jest skażona brudem obecnej epoki, z jej
ateizmem i materializmem, i tym samym patrzy na Naukę Buddy przez
pryzmat swych złudzeń, zakładając, iż to że Budda nie mówił o
Absolucie, oznacza iż żaden Absolut nie istnieje, a nibbana to jest
dokładnie to co ateiści wyobrażają sobie jako swoją śmierć.
Także na zakończenie nie zaszkodzi przypomnieć słów czcigodnego
Nanamoli:
Jakakolwiek koncepcja czystego Istnienia jest zawsze narażona na obiekcje, że jeżeli ogłaszamy jej absolutność to nie może ona być poznana, gdyż jeżeli jest poznawana, jest dostępna dla świadomości i już dłużej nie czysta; w konsekwencji Czyste Istnienie i nie-istnienie nie mogą być rozróżnione. Jeżeli absolutność jest ogłaszana dla jakiejkolwiek koncepcji Czystej Świadomości, podobna obiekcja powstaje, gdyż jeżeli świadomość jest czysta, to musi nie być lub będzie zanieczyszczona przez istnienie. Konsekwentnie czysta świadomość nie może mieć istnienia co równoznaczne jest z powiedzeniem, że jej nie ma.
Czyniąc świadomość jak i istnienie w jakiejkolwiek formie podmiotem w/p Budda zarówno zamyka wejście do tego logicznego labiryntu, jak i oferuje nam obraz, który jeżeli się tylko mu uważnie przyjrzymy to dostrzeżemy, że koresponduje on z naszym doświadczeniem, tak jak je przeżywamy. Tylko my wciąż zapominamy tego czego się nauczyliśmy. A zapominanie jest ignorancją. A ignorancja najbardziej reprezentacyjnym ze wszystkich ogniw w/p. To jedna ze skaz (asava) i tak jest istnienie.
Nie jest więc tak, że buddyzm nie ma ontologii, ale raczej tak, że Budda przejrzał przez to co współczesny pisarz nazwał „ontologicznym mirażem”i ustawił istnienie na jego odpowiednim miejscu. Nibbana jest wstrzymaniem ontologii - bhava-nirodho-nibbanam. Nie jest to jednakże „otchłań nie-istnienia” gdyż to wymaga świadomości do poznania tego jako takie. To absolutne wstrzymanie, które włącza nie-przypisywanie ani istnienia ani nie-istnienia.
I teraz podczas gdy w/p jawi się i jest kompletnym opisem świata, to jednakże gdy nibbana jest opisywana w terminach pozytywnych, nie jako wstrzymanie, pojawia się paradoks. Atthi...abhutam lub sabbato pabham opisuje jako poznawane bycie (przez świadomość) w terminach istnienia. Czym nibbana jest poznawana w terminach świadomości, to anidassanam: akt poznawania bez „ukazania”, „uczynienia widocznym” jakiegokolwiek determinowanego obiektu. To jest w opozycji do istnienia i wydaje się możliwe i nienonsensowne (paradoks), również wskazuje na „niekompletność” opisu.
Warto
także zauważyć wśród ignorantów tendencję do przypisywania
eternalizmu ludziom o dużym zrozumieniu Dhammy, płynącym nie z
książek a z własnego doświadczenia. Z takim zarzutem spotkał się
między innymi Ajahan Sumedho. O ile w pewnym sensie jest racją
nazwanie kogoś eternalistą, skoro mówi o czymś wiecznym, o tyle
głupcy mówiąc eternalizm mają na myśli błędny pogląd
sassatavadę. To pomieszanie pojęć, sassatavada jest afirmowaniem
wiecznego „ja” i jest zawsze związana z sakkaya-ditthi poglądem
ucieleśniającym i tak się składa, że Ajahan Sumedho jest jednym
z nielicznych współczesnych nauczycieli który w dość przejrzysty
sposób wykłada drogę do uwolnienia się od sakkaya-ditthi.
Nie
jest błędem mówienie o rzeczywistym
jako o wiecznym, o ile
podajemy jego opis nie jako ciągłość jakiejś rzeczy w czasie, co
byłoby eternalizmem – sassatavadą, a ograniczymy się w
następujący sposób do opisu tego co wieczne, mianowicie, wiecznym
jest:
Tylko
nie powstawanie, nie przemijanie, niezmienność tego co obecne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.