niedziela, 7 września 2014

Zeszyty Ciorana


To bardzo ważna książka dla praktykujących Dhammę, dająca możliwość zapoznania się z tym jak myśli i czuje człowiek mający wgląd w Cztery Szlachetne Prawdy. Sekha, widzący cierpienie i jego wstrzymanie, nie ma jeszcze pełnej realizacji, ale jego doświadczenie jest tego typu, że nie może już zawrócić z drogi do pełnego przebudzenia, choć może się na niej na jakiś czas zatrzymać, czy nawet popaść w pewien regres – choć nigdy do punktu w którym traci się wiedzę o Czterech Szlachetnych Prawdach.

Oczywiście, że Cioran był ariya to jest moje zdanie. Każdy wybiera sobie nauczycieli i przyjaciół stosownie do stanu swego zrozumienia i sam też doświadczy rezultatów swych wyborów. I tak jedni widzą Ajahana Buddhadasę jako nauczyciela dla zaawansowanych inni się z tym zgadzają, ale dodają, że raczej chodzi o tych, cierpiących na zaawansowaną demencję intelektualną. Cóż za piękny egzystencjalny dramat, przypominający grę w pokera o najwyższe stawki, kto przegra straci wszystko, zaczynając od ludzkiego statusu, gdyż jeżeli Ajahn Buddhadasa jest rzeczywiście ariya, obrażanie go w ten sposób będzie miało tragiczne skutki. No chyba, że ktoś rozumie Cztery Szlachetne Prawdy i widzi on, że Ajahan Buddhadasa był ariya, taki ktoś nie gra nawet w otwarte karty, a po prostu widzi oponenta jako już przegranego, a raczej stojącego na przegranej pozycji, bo w samsarze, często mamy czas na korektę naszych poglądów. Faktycznie na tym polega buddyjska praktyka, tj na stopniowym wycofywaniu się z błędnych pozycji, i eliminowaniu złudzeń z własnego doświadczenia.

Przypominam Sutty:

Przy pewnej okazji Zrealizowany mieszkał w Natika w Ceglanym Holu. Tam Zrealizowany odezwał się do mnichów tak: „Mnisi!” „Czcigodny panie!”, odpowiedzieli. Zrealizowany rzekł to: „Mnisi, w zależności od elementu powstaje percepcja, powstaje pogląd, powstaje myśl”.

Kiedy to zostało powiedziane, czcigodny Saddha Kaccayana powiedział do Zrealizowanego: „Czcigodny panie, kiedy, odnośnie do tych którzy nie są doskonale oświeceni, powstaje pogląd: 'Ci są Doskonale Oświeconymi', w zależności od czego pogląd ten się pojawia?”

„Potężny, Kaccayano, jest ten element, element ignorancji. W zależności od podrzędnego elementu, Kaccayano, powstaje podrzędna percepcja, podrzędny pogląd, podrzędna myśl, podrzędna wola, podrzędne dążenie, podrzędna chęć, podrzędna osoba, podrzędna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla podrzędne. Jego odrodziny, powiadam, są podrzędne.

W zależności od przeciętnego elementu, Kaccayano, powstaje przeciętna percepcja, przeciętny pogląd, przeciętna myśl, przeciętna wola, przeciętne dążenie, przeciętna chęć, przeciętna osoba, przeciętna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla przeciętne. Jego odrodziny, powiadam, są przeciętne.

W zależności od nadrzędnego elementu, Kaccayano, powstaje nadrzędna percepcja, nadrzędny pogląd, nadrzędna myśl, nadrzędna wola, nadrzędne dążenie, nadrzędna chęć, nadrzędna osoba, nadrzędna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla nadrzędne. Jego odrodziny, powiadam, są nadrzędne".

SN 14: 13

Mnisi, był raz w Magadhan pasterz, z natury nierozumny i w ostatnim miesiącu deszczowym, jesienią, bez przeegzaminowania bliskiego brzegu rzeki Ganges ani jej drugiego brzegu, poprowadził swe stado tam gdzie nie było brodu do przejścia na drugi brzeg, tu w kraju Videhan. Wtedy stado zgromadzone razem po środku rzeki Ganges spotkała klęska i nieszczęście. Dlaczego tak się stało? Ponieważ pasterz Magadhan, z natury nierozumny w ostatnim miesiącu deszczowym, jesienią, bez przeegzaminowania bliskiego brzegu rzeki Ganges ani jego drugiego brzegu poprowadził swe stado tam gdzie nie było brodu do przejścia na drugi brzeg, tu w kraju Videhan.

Tak też pustelnicy i bramini nieobeznani z tym światem i innym światem, nieobeznani z tym co należy do Mary i z tym co do niego nie należy, nieobeznani z tym co należy do Śmierci i z tym co do niej nie należy - długo będzie na krzywdę i cierpienie tych co uznają ich za odpowiednich przewodników i odpowiednich do pokładania w nich wiary. M 34 


Do jakiego elementu zatem należy Cioran? Czy był ariya? A może  był li tylko znerwicowanym, wyalienowanym emigrantem z obsesją myśli samobójczych i awersją do narodzin, zupełnie z resztą nie zrozumiałą, bo jak nas przekonują współczesności buddyści, życie nie jest znowu takim cierpieniem i można się w nim całkiem nieźle urządzić, na przykład nauczając Dhammy?

Trochę cytatów:


Jeśli tyle czytam, to dlatego, że liczę na spotkanie kiedyś samotności większej niż moja.

Obojętność świadoma, postawa najwyższa jaką można przyjąć na tym padole.

Ćwiczenie się w niepozostawianiu śladów to wojowanie ze sobą w każdej chwili – tylko po to, by uświadomić sobie, że mogłoby się zostać mędrcem, ba, że już się nim jest.

Wszelako już dawno nabyłam (zgubnego) przekonania, że jestem jedynym, który zrozumiał wszystko, że wszyscy inni skazani są na złudzenia. Oprócz Buddy i Pirrona wszędzie widzę tylko naiwniaków, biednych, błyskotliwych naiwniaków.

Czytam gdzieś: Neron był uosobieniem okrucieństwa.
Błąd: Był uosobieniem strachu, a to zupełnie co innego.

Gdyby można stać się nieupokarzalnym, rozwiązany byłby główny problem – stalibyśmy powyżej bogów.

Prawdziwe piekło? - Gdyby niczego nie było można zapomnieć.

Główne moje doświadczenie na tym świecie, to doświadczenie Pustki, pustki wszystkich dni, pustki wieczności.
A jednak to w jego następstwie zamajaczyły przede mną stany które o bladą zazdrość przyprawiłyby najczystszego bądź najbardziej szalonego mistyka.

Normalny jest ten, kto przejrzał tajemnicę swych awersji. Do takiego poznania, do takiej operacji niewielu jest zdolnych.

Spotykam się z tym lub owym spośród moich przyjaciół, zżeranym przez ambicję, trwoniącym życie, zatruwającym sobie egzystencję, harującym ponad siły, popełniającym wszelkie możliwe nikczemności – po co? Aby o nim mówiono.

Jeśli słowo szlachetność coś jeszcze znaczy, to chyba tylko zgodę na śmierć za przegraną sprawę.

Piekło to być może tylko świadomość czasu.

„Bóg nie jest bez winy, skoro stworzył świat” (przysłowie bułgarskie).
Z pewnością wymyślili je katarzy.

Widząc kto jest znany, zdumiewam się, że kiedykolwiek sam mogłem mieć na to nadzieję.

Szczytem życia duchowego jest wyrzeczenie.
Posiadać dobra to rzecz poważna; ale tysiąc razy gorsze jest przywiązanie do nich. Przywiązanie jest bowiem źródłem wszelkiego zła, oderwanie zaś – przyczyną wszelkich prawdziwych dóbr.

Wszystko co mnie skłóca ze światem, jest ze mną konsubstancjalne, to mój bagaż od narodzin, moje dziedzictwo. Bardzo niewiele nauczyłem się drogą doświadczenia. Moje rozczarowania zawsze mnie poprzedzały.

Od dawna, od wczesnej młodości wiem, że do niczego się na tym świecie nie nadaję. Tylko dzięki temu, wyłącznie dzięki temu, uzyskałem jakiś wymiar religijny. Tak, jestem kimś bez zajęcia „ziemskiego”, na zewnątrz wszystkiego, co robią inni. Moim powołaniem jest niespełnienie.

W miarę naszych postępów „wewnętrznych” maleje liczba tych, z którymi naprawdę możemy się porozumieć. W końcu tracimy ich wszystkich i pozostaje nam już tylko całość.

Tym co pociąga mnie u mistyków, nie jest ich miłość Boga, lecz wstręt do tego świata; za jego to sprawą wybaczam im wszystkie te błogie westchnienia, którymi tak szczodrze szafują.

Zachód pociąga już tylko bluźnierstwo.

Tej nocy myślałem o rumuńskim słowie „nimicnicie” pochodzącym od „nimic”, „nic” i wyrażającym odczucie czczości, frustracji, daremności. Uczucie znicestwienia.

Ludzie idą tylko za tym, który nie szczędzi im złudzeń. Nigdy nie widziano tłumów wokół kogoś wyzbytego iluzji.

Dramat ciekawości (Adam), pożądania (Ewa), zawiści (Kain) – tak zaczęła się historia, tak się toczy i tak się skończy.

… być na płaszczyźnie duchowej, to być niczym na płaszczyźnie świata.

Normalnie powinienem przestać pisać i pokazywać się. Tak, gdybym żył w innej epoce. W naszej trzeba zdobyć się na jakieś minimum działań, żeby nie zdechnąć z głodu. Brak mi moralnej siły do bycia kloszardem, toteż muszę produkować (albo się produkować) od czasu do czasu.

To nie tęsknota za innym światem, to tylko znużenie tym tutaj sprawia, że interesują mnie religie.

Lepiej zerwać ze wszystkimi niż łykać jedno upokorzenie za drugim.

Wszelka mądrość polega na umiejętności przegrywania.

Bogactwo rodzi zgniliznę.
Najgorsze: czas wolny. Człowiek mu się nie oprze.

Należałoby się oswoić z myślą, że nic nie mamy do zyskania żyjąc, ani zresztą umierając. Wychodząc od tej pewności, można by odpowiednio zorganizować sobie życie.

Oderwanie to niestety triumf nad językiem. Tym co nas wiąże z żywymi, jest umiłowanie słowa.

Przechodząc obok cmentarza, mówię sobie: Oto miejsce w którym ambicja, rozczarowanie, ściśnięcie serca, ani … zupełnie się nie liczą.
Ktoś zreplikuje: ani szczęście, ani radość itd. Dobrze, ale czymże w końcu są te ślady raju obok tak wyraźnego, tak widomego, a też palącego pytania, jakie pozostawia wszelka forma nieszczęścia?

...w klęsce objawia się człowieka. Właśnie tu jest on naprawdę sobą, a nie w iluzji i arogancji powodzenia. Dlatego bohater jest prawdziwie bohaterem tylko w swym załamaniu, będącym jego pełnym chwały pokaraniem.
Oznacza to, że prawda jest w cierpieniu, albo raczej, że cierpienie jest prawdą.

Szczęście umierania bez potomności.

Pustka jest metafizycznym wymiarem milczenia.
(lub: pustka to skrajny odcień milczenia)

W recenzji Pokusy istnienia, amerykański krytyk nazywa mnie „beduinem myśli”.

Mam coś znacznie więcej niż zmysł metafizyczny, mam chorobliwe poczucie Verganglichkeit [przemijalności]. Literalnie jestem chory na powszechną znikomość, nie potrafię się bez niej obyć, jestem nią intoksykowany. Wszystko jest -zniszczone – do cna, absolutnie. Tak dogłębnie jestem o tym przeświadczony, że wyciągam stąd konkluzje sprzeczne: bezmierną pociechę i bezgraniczne przygnębienie.

Nie tylko wolę egzystencję marginalną; sam jestem marginalny jako istota. Żyję na peryferiach gatunku i nie wiem, z kim bądź czym miałbym się stowarzyszyć.

Nie można by żyć, gdyby nie przywiązywało się wagi do tego co jej nie ma.

Największy stopień wolności osiągamy w ekstazie pustki. Przy niej wszystko jest kajdanem, zniewoleniem, zaprzedaniem się.

Czegoś dobrego można dokonać tylko będąc nieznanym. Czuję się sobą tylko wówczas, gdy nie istnieję dla nikogo.
To samo mogę powiedzieć: myślę o Bogu jedynie wówczas, gdy zrobiłem wokół siebie próżnię, tak, że nie istnieje już nic oprócz Niego.

Teolog Guardini stwierdził bardzo trafnie, że „melancholia to coś zbyt bolesnego, zbyt głębokiego, aż do korzeni wciskającego się w ludzkie życie, abyśmy mogli pozostawić ją psychiatrom.

Moją misją jest wytrącenie ludzi z odwiecznego snu, choć wiem, że dopuszczam się w ten sposób zbrodni i że byłoby tysiąc razy lepiej, gdyby w nim sobie dalej trwali, skoro po przebudzeniu i tak nie mam im nic do zaproponowania.

W pewnych krajach Ameryki Łacińskiej powiada się o człowieku, który właśnie umarł: „Stał się obojętny”.

Nie robię nic, to oczywiste. Za to widzę, jak mijają godziny – co może jest lepsze od ich zapełniania.

„Gdyż dążę do poznania własnej nicości”. (Pascal)

Zawsze płaciłem za wszystkie moje błędy – a już z pewnością za ten, że żyję.

Już od dwudziestu – co ja mówię? - od trzydziestu lat oczerniają mnie, uchodzę za wyrzutka. Mocny smak niesprawiedliwości. W pewnym sensie wolałbym nawet, by nie traktowano mnie sprawiedliwie. Sytuacja odrzuconego, nawet zapomnianego, jest o wiele płodniejsza, niż sytuacja akceptowanego. Nie zależy mi na życzliwym spojrzeniu bliźnich.

Pod koniec życia Wolter, zastanawiając się, na czym polega szczęście, odpowiada: Żyć i umrzeć nieznanym. Ze swej strony widzę, że odkąd mniej cierpię z powodu tego, że jestem lekceważony, zapomniany, „nieznany”, czuję się o wiele szczęśliwszy niż przedtem.

tłumaczenie: Ireneusz Kania

sobota, 6 września 2014

Asceza myśli

  Teolog z Pontu zaleca, aby każdą myśl sądzić przed trybunałem serca. Trzeba być pasterzem własnych myśli. Istotnym zadaniem każdego mnicha, który do takiej walki został szczególnie powołany, jest uwolnienie umysłu z wszelkiej nieczystej myśli i przed­stawienie go Chrystusowi. Tymczasem walka z grze­chem myślowym jest trudniejsza niż z uczynkowym. Praca nad myślami stanowi więc pierwszy front chrze­ścijańskich zmagań. W nauce Ewagriusza można wy­różnić kilka elementów strategii tej walki.

  Praktike. Ten podstawowy etap ascezy Ewagriusz nazywa duchową metodą, która oczyszcza namiętną część duszy. Mąż praktyczny zabiera się stanowczo do zaprowadzenia ładu przede wszystkim we własnych myślach. Dokonuje tego przez praktyko­wanie przykazań i zdobywanie cnót przeciwnych na­miętnościom, przez modlitwę, lekturę Pisma Święte­go, czuwania, post, jałmużnę i pracę fizyczną. Korzy­sta także z kierownictwa duchowego. Na drugim etapie, podczas tak zwanej kontemplacji naturalnej, fisike, wniknięcie w ostateczne racje stworzonych bytów pomaga mu oddalić złe myśli. Praca nad my­ślami zostaje zatem wpisana w szeroki kontekst asce­tycznego trybu życia.

  Diakresis. Ewagriusz zachęca do tego, żeby być „odźwiernym serca", przepytującym każdą myśl, „od kogo pochodzi". Rozeznawanie myśli wchodzi w zakres wspomnianej kontemplacji naturalnej, a za­tem elementarnej formy teoria. Przedmiotem owego rozeznawania jest ludzka natura oraz jej psychiczna i duchowa aktywność. Jednak źródło owego rozezna­wania pozostaje ponadnaturalne. Diakrisis - w sensie ścisłym - to dar nadprzyrodzony, łaska dana umysło­wi oczyszczonemu przez modlitwę, lekturę Pisma Świętego i ascezę. Człowiek posiadający taki chary­zmat, czyli prawdziwy gnostyk, staje się mistrzem życia duchowego. Zakres owego rozeznawania pozostaje szeroki - rozpoznawanie źródeł pochodzenia po­szczególnych myśli, sposobu i okoliczności ich działa­nia, odgadywanie strategii demonicznych podstępów i wgląd w wiele innych tajników życia duchowego. Ewagriusz niewiele mówi wprost o naturze tego daru, jednak cała jego twórczość jest jego praktyczną ilu­stracją.

   Antirresis. Oryginalnym wkładem pontyjskiego mnicha w naukę ascetyczną jest proponowana przez niego metoda sporu z myślami za pomocą Biblii. Antirresis, dosłownie oznacza „słowo zaprzeczają­ce". Jest to słowo, które zbija argumenty podsuwane przez podszepty zła. Gdy zorientujemy się, że jakaś myśl nie pochodzi od Boga czy z innego szlachetnego źródła, należy odrzucić ją od siebie tak szybko, jak to tylko możliwe. Proponowaną strategię Ewagriusz najobszerniej wykłada w Prologu do pisma Antirrheticus. Ten kategoryczny sposób prowadzenia sporu z ku­szącymi myślami, jego zdaniem, jest głęboko zakorze­niony w tradycji biblijnej. Praktykował go Mojżesz, Dawid, Kohelet, a nawet sam Jezus, kuszony potrój­nie przez diabła, jak również pierwsi mnisi, na przy­kład Antoni Pustelnik. Wykorzystuje się tu pewne za­sady rządzące ludzką psychiką, a przede wszystkim prawo zmienności myśli. Spór zostaje ujęty w słowa. Szeptanymi, bądź powtarzanymi w myślach frazami Pisma Świętego, asceta zbija sugestię zła, podpowia­daną przez ludzką naturę albo złe duchy. Następuje werbalizacja pokusy,  a zatem również jej uświadomienie. Podważa   się   wiarygodność   podpowiadanej myśli a wobec jej irracjonalnej natarczywości stosuje mechanizm dziecięcej ucieczki pod opiekę Bożą. Gdy niebezpieczeństwo nie jest zbyt wielkie i zachodzi możliwość pewnego dialogu  z myślami, poleca się ich sublimację. Korzyść płynąca z poddania się rzekomo słusznej sugestii jest niczym w perspektywie wiecznego dobra obiecanego przez Słowo Boże. Walczący mnich staje w obecności Bożej i słowem natchnionym przywołuje moc jego Autora. Mobilizuje wszystkie swoje siły. Odpierając pokusę angażuje się nie tylko umysłowo, ale także wolitywnie i emocjonalnie. W istocie antirresis jest modlitewną praktyką, która ma ogromny walor terapeutyczny. Sposób, w jaki usuwa się myśl w samym jej zarodku, świadczy o roztropności profilaktycznego działania, zapobiegającego grzechowi myślą, a tym bardziej czynem.

  Mnich z Pontu, tworząc pewien system, doktrynę był teologiem ex professo. Schematyzm jego niekiedy działa zniechęcająco na tych, których fascynuje niepowtarzalność drogi każdego człowieka do świętości. Znajdujemy tu z pewnością ślady greckiego, intelektualnego spojrzenia na świat i ludzką naturę. Fascynacja doktryną Ewagriusza jeszcze dzisiaj może być wyrazem pewnego snobizmu. Jednak był on bodajże pierwszym, który ujął w spójny system całą dziedzinę życia duchowego i ascezy. Chociaż jego program ukształtowały konkretne potrzeby środowiska pustelniczego, to jednak w jego nauce, choćby w temacie ascezy myśli, wszyscy możemy znaleźć wiele dla siebie”.
 
Leon Nieściór
 (Ze wstępu do II tomu Pism ascetycznych Ewagriusza z Pontu)

Achmatowa, podobnie jak Gogol, nie lubiła nic mieć


Achmatowa, podobnie jak Gogol, nie lubiła nic mieć. Wszystko co jej dawano – podarki itd. - rozdawała na prawo i lewo. Na przykład już po paru dniach szal, który jej podarowano, można było widzieć u kogoś innego.

Niebywale lubię tą cechę, przypominająca mi zwyczaje nomadów, nie mających ani nie chcących (nie bez powodu) niczego magazynować. Wszystko u nich jest tymczasowe, z konieczności i z filozoficznej zasady. Joseph de Maistre mówi o jakimś rosyjskim księciu, który spał byle gdzie w swym pałacu, nie mając w nim by tak rzec, stałego łoża, bo miał przeczucie, że gości w nim jedynie przejazdem.

Wszyscy ci ludzie czuli, że wpadli w życie jak po ogień.

Cioran, Zeszyty
tłumaczenie: Ireneusz Kania

Odsunąć myśli, ograniczyć się do postrzegania ...


Lekarstwo na zmęczenie. Odsunąć myśli, ograniczyć się do postrzegania. Odkryć na nowo spojrzenie i przedmioty, jak przed Poznaniem. Cioran

***

Opowiadanie Mieszkaniec Wenus zaczyna się tym, że kobietę stojącą z boku drogi, jak się wydaje prostytutkę zaczepiają kierowcy, jeden zatrzymuje się koło niej, rozmawia z nią. Kobieta kręci głową na „nie” w ogóle mu nie odpowiadając, z innym rozmawia dość długo przez szybę samochodu, ale wraca na chodnik i w końcu wchodzi do trzeciego samochodu, siada przy kierowcy i odjeżdża z nim.

Wszystko to wywołuje u narratora niezwykłą reakcję:

Patrzyłem na to wszystko z bolesnym natężeniem, tak, że zaczęło mi się mienić w oczach; ale mimo to nie miałem zielonego pojęcia, o co chodzi. Scirocco: między mną a wszystkim dookoła stanęła szklana tafla, przejrzysta, lecz nieprzenikalna. *s. 366

Narrator jedzie odwiedzić swoją przyjaciółkę Alice i opowiada jej co widział. Następuje krótka rozmowa:

-Czego tu można nie rozumieć? Wszystko jest jasne. To jedna z tych kobiet wyłapujących klientów na ulicy.
-Skąd wiesz?
-Każdy to wie, ja, ty.
-Ja nie. Widziałem jedynie kobietę wykonującą pewne ruchy, cała reszta to domysły, to dowolna interpretacja, moja, twoja, innych przechodniów. Słowem, widziałem coś, co samo przez się nie miało żadnego znaczenia, i opatrzyłem to etykietą, która ma dużo wspólnego z moim spojrzeniem na świat, czyli ze mną, a mało albo nic, z samą rzeczą. Na tej etykiecie jest napis: „prostytutka czekająca na klienta”, ale równie dobrze mógłby to być napis: „matka rodziny pytająca o godzinę”. Mieszkaniec Wenus, który spadłby tam w owej chwili, może napisałby po prostu: „nic, na niczym, czeka na nic” … chcę powiedzieć, że są najrozmaitsze rzeczy, ale wszystkie po prostu tylko są. My arbitralnie i zarozumiale przypisujemy im znaczenie. A tymczasem powinniśmy przywyknąć do tego, żeby nie tylko ich nie osądzać, ale nawet nie wyjaśniać czy interpretować. Pozwólmy rzeczom być tym czym są, nie doszukujmy się w nich znaczenia! *s. 377

*Moravia, Rzecz jest tylko rzeczą
tłumaczenie: Zofia Ernestowa


Nie jest to najlepszy komentarz do cytatu z Ciorana; rzeczy są tym czym są, ponieważ mają dla nas znaczenie, i to znaczenie w kontakcie ze znajomą rzeczą, jest u nas obecne już na poziomie przedwerbalnym, widząc krzesło, wiem że to krzesło i wiem do czego służy, nie muszę nazywać krzesła krzesłem. Ale faktycznie opisane przez Moravię zdarzenie, zgodnie z ideą Ciorana, powinno pozostać niezinterpretowane. Oczywiście są zdarzenia istotne, egzystencjalnie dla nas ważne na tyle, że jakość naszego życia zależy od ich poprawnej interpretacji, jednak znaczną część życia całkiem śmiało moglibyśmy spędzić w sugerowany przez Ciorana sposób.

Terapia pustką


Na tym polega terapia pustką: unieobecnić się względem wszystkiego, zanurkować w największą głębię tej nieobecności, i oczyścić się tam ze wszystkich brudów które mącą i zagracają ducha. Otrząsnąć się z siebie i nad sobą zatriumfować, udawać trupa ze świadomością absolutną, tzn. wyzerowaną z wszelkiej treści, zlikwidować całe dziedzictwo mentalne – na kwadrans lub minutę.

Cioran, Zeszyty
tłumaczenie: Ireneusz Kania

Tajemna bezsłowna wymiana


W książce Ma vie chez les Brahmanes [Moje życie u braminów] autorka opowiada o wizycie u wykształconego sannjasina, udającego się właśnie w góry na czas pory deszczowej. Kobieta idzie do niego w towarzystwie swego guru. We troje siedzą na werandzie w domu sannjasina. Przez trzy godziny nie wymieniają ani słowa i tak też się rozstają.

Cóż za lekcja!

Powyższą historię przeczytałem dziś rano i nie może mi ona wyjść z umysłu. Nęka mnie i głęboko wzburza – i wiem czemu. Otóż wszystko, co robimy, wszystko, co ja robię, jest dokładną jej odwrotnością: wierzę w zalety milczenia, trochę rzeczywistości przysądzam sobie jedynie, gdy milczę, i mówię, mówię, mówimy wszyscy. Prawdziwy kontakt między dwoma ludźmi, między ludźmi w ogóle, nawiązuje się tylko drogą niemej obecności, pozornej nie-komunikacji, którą jest każda prawdziwa komunia; poprzez tajemną bezsłowną wymianę, podobną do wewnętrznej modlitwy.

Cioran, Zeszyty
tłumaczenie: Ireneusz Kania

TV = Broń Masowego Oszustwa

Telewizja jest bronią masowego oszustwa. Powiedzcie to przyjaciołom, rodzinie i sąsiadom. Amerykanie średnio oglądają ją ponad 4 godziny dziennie. 98% amerykańskich domostw ma co najmniej 1 telewizor, a 49% otwarcie przyznaje iż ogląda zbyt dużo TV.

a

TV ma głęboko negatywny wpływ na amerykańskie życie kulturalne i społeczne. Utrudnia edukację i naukę, promuje nadmierny materializm i komercjalizm, i zachęca do zdegenerowanego, narcystycznego i hedonistycznego stylu życia. TV promuje przemoc i nierealistyczne oczekiwania życiowe. Prowadzi do powolnego, nieczynnego istnienia i bardzo osłabia.

Obsesja na punkcie TV ma głęboko szkodliwy wpływ na nasz ogólny stan zdrowia, zarówno fizyczny jak i psychiczny. Zamiast przebywać na zewnątrz i utrzymywać relacje z przyjaciółmi i sąsiadami, dzieci są stłoczone w pomieszczeniu, przyklejone do telewizora. Zamiast pozytywnych, owocnych dyskusji i interakcji społecznych z rodziną, przyjaciółmi i sąsiadami, wielu dorosłych decyduje się włączyć telewizor. Bardzo niewielu ludzi jeszcze czyta, woli oglądać telewizję lub filmy.

Ale ilu Amerykanów uznaje TV za to, czym naprawdę jest? Większość naiwnie zakłada, że TV jest po prostu formą rozrywki i informacji, choć w rzeczywistości jest bronią masowego oszustwa, zniekształcaniem społecznym i kulturowym, i masową kontrolą umysłu.

Żydowski psycholog społeczny Stanley Milgram napisał kiedyś: „Kontroluj sposób w jaki człowiek interpretuje świat, i już przyczyniasz się do kontrolowania jego zachowania„. I właśnie dokładnie to robi TV. Kontroluje i kształtuje nasze pojmowanie i interpretację otaczającego nas świata.

a

Cały program „Nowego Porządku Świata”, który w rzeczywistości nie jest niczym więcej niż żydowskim imperializmem i globalnym przewrotem i zniewoleniem, jest w dużym stopniu utrwalany i realizowany przez kontrolowany przez Żydów „kompleks” mediów i rozrywki, skupionych wokół Hollywood i korporacyjnych firm telewizyjnych. TV jest rzeczywiście bronią masowego oszustwa i wykorzystywania psychologicznego i emocjonalnego. Jest głównym narzędziem wykorzystywanym do realizacji programu międzynarodowego żydostwa – światowej dominacji i podporządkowania.

Żydowski propagandzista i specjalista od PR, Edward Bernays, w roku 1928 napisał w książce Propaganda:

Świadoma i inteligentna manipulacja zorganizowanych przyzwyczajeń i opinii mas jest ważnym elementem społeczeństwa demokratycznego. Ci którzy manipulują tym niewidzialnym mechanizmem społeczeństwa stanowią niewidzialny rząd, który jest prawdziwą siłą rządzącą w naszym kraju.

Jesteśmy rządzeni, nasze umysły są formowane, nasze gusta formowane, nasze idee sugerowane, w dużej mierze przez osoby o których nigdy nie słyszeliśmy. [...]

Bernays dalej pisze, że „prawdą jest, że w prawie każdym akcie naszego codziennego życia, czy to w sferze polityki czy biznesu, w naszym współżyciu społecznym albo naszym etycznym myśleniu, że jesteśmy zdominowani przez stosunkowo małą liczbę osób. . . które rozumieją procesy psychiczne i wzorce społeczne mas. To one pociągają za sznurki kontrolujące publiczne myślenie, które opanowały stare siły społeczne i wymyślają nowe sposoby wiązania i kierowania światem„.

Propagandę Bernays zdefiniował jako „spójne, trwałe wysiłki w celu kreowania lub kształtowania wydarzeń wpływających na relacje społeczeństwa z przedsiębiorczością, ideą lub grupą„, i stwierdził – moim zdaniem prawidłowo – że „propaganda jest organem wykonawczym niewidzialnego rządu„. A jak rozpowszechnia się dzisiaj propagandę w Ameryce i na całym świecie? Głównie przez TV.
W pigułce, TV, masmedia i Hollywood:
  • Regularnie pokazują zmienione, zniekształcone, zmanipulowane i / lub nawet otwarcie sfabrykowane obrazy fotograficzne i video, w połączeniu z fałszywie pisanymi wiadomościami, w celu realizacji pewnych programów geopolitycznych i kulturowych
  • Produkują i utrwalają sztuczną rzeczywistość, w której mamy funkcjonować
  • Promują wywrotowe idee i wartości, łącznie z homoseksualizmem, pornografią, rozwiązłością seksualną i degeneracją, transgenderyzmem i innymi rozpustnymi stylami życia
  • Systematycznie atakują, osłabiają i deprecjonują tradycyjną zachodnią kulturę, styl życia i historię
  • Kreują popyt na niepotrzebne i często bezużyteczne produkty i usługi
  • Trywializują charakter świata w którym żyjemy poprzez promowanie bezmyślnego konsumeryzmu, materializmu i kultu celebrytów
  • Zniekształcają i fabrykują wydarzenia historyczne i współczesne w sposób który promuje żydowskie interesy, poglądy i narracje, oraz
  • Wykorzystują strach i pogłoski do traumatyzowania i kontrolowania populacji.
TV, masmedia i Hollywood nie są już życzliwymi, pouczającymi siłami – jeśli kiedykolwiek naprawdę nimi były – które starają się bawić i uczciwie informować społeczeństwo o ważnych sprawach politycznych, gospodarczych, społecznych i historycznych, poza posiadaniem potężnych sił odpowiedzialnie działających w społeczeństwie.

Nie, z TV, masmedia i Hollywood zrobiono broń, i były i nadal są wykorzystywane do oszukiwania i eksploatacji psychologicznej i emocjonalnej amerykańskiego społeczeństwa, w celu realizacji pewnych programów geopolitycznych i kulturowych, razem z fałszywymi narracjami o wydarzeniach historycznych i współczesnych.

Jeśli nadal oglądasz TV, to wiedz iż jesteś oszukiwany, programowany i uzależniany. Zrozum, TV to broń masowego oszustwa, i mów o tym.

TV = Weapon of Mass Deception
Źródło: http://www.therealistreport.com/2014/09/tv-weapon-of-mass-deception.html
John Friend – 5.09.2014, tłum. Ola Gordon.

Źródło →

piątek, 5 września 2014

Haniebny akt drobnego sklepikarza


Przeczytawszy o regułach obowiązujących mnicha buddyjskiego (zakaz posiadania czegokolwiek oprócz opończy i miseczki), udałem się do banku po pieniądze. Przy okazji chciałem sprawdzić stan mego konta, skromniutkiego wprawdzie, ale jednak. Gdy go odczytywałem, kontrast między mymi lekturami i rozmyślaniami z jednej strony oraz tym haniebnym aktem drobnego sklepikarza, wydał mi się tak nieznośny, że poczerwieniałem ze wstydu. Nawet dokonawszy profanacji nie byłbym tak obrzydzony samym sobą. W istocie jednak właśnie profanacji stałem się winny przed chwilą.

Cioran, Zeszyty
tłumaczenie: Ireneusz Kania
s. 463

środa, 3 września 2014

Pytanie o kobiety

Przy pewnej okazji Zrealizowany mieszkał w Kosambi w Parku Ghosita. Wtedy czcigodny Ananda podszedł do Zrealizowanego, złożył mu hołd, usiadł z boku i powiedział: „Czcigodny panie, dlaczego tak jest, że kobiety nie zasiadają w radzie, nie prowadzą interesu, ani nie udają się do Kamboji?”

"Anando, kobiety są skłonne do gniewu; kobiety są zazdrosne; kobiety są skąpe, kobiety są niemądre. Oto dlaczego kobiety nie zasiadają w radzie, nie prowadzą interesu, ani nie udają się do Kamboji". AN IV, 80

Absurd vipakacetana

Budda powiedział, że kamma jest cetana (działanie jest intencją) i pojęcie vipakacetana w konsekwencji jest czystej wody sprzecznością. (Potrzeba, poza wszystkim, tylko chwili refleksji by dostrzec, że jeżeli np przyjemne uczucie którego doświadczam, gdy oddaję się pożądliwym myślom jest rezultatem jakiegoś przeszłego działania, to nie jestem obecnie odpowiedzialny za to i nic z tym nie mogę zrobić. Ale wiem z mojego własnego doświadczenia, że tak nie jest; jeśli decyduję się cieszyć przyjemnością przez myślenie pożądliwych myśli, to mogę tak czynić i mogę również wybrać - jeśli widzę ku temu dobry powód - powstrzymanie się od myślenia takich myśli).

Nanavira Thera →

Antologia głupoty Flauberta


Pożegnalne dni wakacji siedziałem nad ostatnią książką Flauberta oniemiały z zachwytu; i oczywiście uśmiechnięty. Pomysł genialny: antologia głupoty i komunałów epoki (epoki scjentyzmu w stylu aptekarza Homais), zapalonych 1 skromnych „pracowników na niwie”. Flaubert pisał w jednym z listów, że rozkwit głupoty dławi go, dusi, odbiera mu ochotę do życia. Nie skończył tej książki. Luizę Colet wtajemniczył w swój zamiar: chciał doprowadzić komizm szerzącej się jak dżuma głupoty do punktu, w którym nie budzi on już śmiechu. Końcowe zdanie (Bouvard i Pecuchet znowu do pracy) urwała śmierć. Gdyby książka ciągnęła się dalej, ad infinitum, zrobiłaby (jak słusznie zauważono) wrażenie napisanej przez kretyna.

Następne epoki, aż po obecną, postarały się zastąpić Flauberta. Szerząca się głupota nie budzi już śmiechu, zdaje się czymś równie naturalnym jak niepowstrzymane zatrucie środowiska i atmosfery. Gazety, telewizja i inne media wciąż więcej i więcej miejsca poświęcają głupstwom ze wszystkich dziedzin życia, w otoczce naukowej oczywiście, otępiając stopniowo wrażliwość i zdrowy rozsądek czytelnika czy telewidza. Proces odbywa się w aurze wszechwiedzy, pełno mamy socjologów, politologów, sowietologów, seksuologów, którzy potrafią nam na przykład względnie przystępnie (jakkolwiek z użyciem języka „fachowego”) wytłumaczyć, dlaczego na przykład świat należy do postkomunizmu (bo taka jest „historyczna linia rozwoju” - Linia, Linia! upragniona zabawka strategów politycznych); albo dlaczego dwa stosunki seksualne w ciągu nocy są lepsze dla zdrowia od jednego. I słucha się tych mistrzów głupoty, których mądrości „scjentyczne” czytelnik lub telewidz łyka jak tuczna gęś kluski, otumaniony nie na tyle, by nie pamiętać ich nazwisk, głównych przecież „guru”. Wszystko idzie w tym kierunku. Kiedyś, by sięgnąć do domowego podwórka, w „Kulturze” Mieroszewski z głową na karku jasno i logicznie wyjaśniał, w czym rzecz, co jest grane i jakich szukać dróg wyjścia, dziś komentarze polityczne sławnego miesięcznika paryskiego lubują się w mętniactwie, krętactwie i zawiłości. Są „politologiczne”, czyli nie przeznaczone dla „prostaczków”. Oprócz takich czy innych „logów” rozmnożyli się renomowani, wszechświatowi wróżbici z fusów, którzy na pytanie, co szykuje się jutro, odpowiadają zwykle „tak albo na odwrót, zależy od licznych scenariuszy, ale w każdym razie trzeba zachować cierpliwość i zimną krew”. I oni też uchodzą za „guru”. Inni „guru”, juryści w mundurach wojskowych, popisują się swoją głupotą w dziedzinie prawa. Przed wielu laty angielski minister John Profumo sypiał ze śliczną dziewczyną, która - jak się okazało - sypiała równocześnie z attache wojskowym ambasady sowieckiej w Londynie. Kiedy współóżkowanie wyszło na jaw, Profunio podał się natychmiast do dymisji, zajął się działalnością filantropijną (i nie stanął, dla otarcia łez, na czele rodzimej partii konserwatywnej). Nie było w ogóle mowy o innym rozwiązaniu, ministerialny dziwkarz nie otoczył się mędrcami w perukach, jak ostatnio Oleksy chmarą pułkowników (skąd tyle pułkowników w Polsce? próbujemy, jak zawsze wierni tradycji narodowej, nawiązać do sanacyjnego reżymu pułkownikowskiego w wersji postkomunistycznej?). Po prostu przeprosił, uderzył się w piersi i wyniósł się z rządu. Ale wtedy fala głupoty nie rozlała się jeszcze tak szeroko. O, Gustawie, Wielki Gustawie Flaubert, może lepiej, że śmierć wytrąciła ci pióro z ręki i odesłała na przedwczesną, lecz zasłużoną emeryturę panów Bouvarda i Pecucheta, zanim zdołali zarazić głupotą swego stwórcę!

Herling-Grudziński
Dziennik pisany nocą 1993-1996
s. 352

poniedziałek, 1 września 2014

Ateizm neguje święte życie

„Tu Sandako, pewien nauczyciel utrzymuje taką doktrynę i pogląd jak ten: 'Nie ma nic danego, nic ofiarowanego, nic poświęconego; nie ma owocu czy rezultatów dobrych i złych działań, ani ojca ani matki, ani istot które rodzą się spontanicznie, nie ma dobrych i cnotliwych pustelników i braminów w świecie którzy sami zrealizowali przez bezpośrednią wiedzę i deklarują ten świat i inny świat. Osoba składa się z czterech wielkich elementów, kiedy umiera ziemia wraca do ciała ziemi, woda wraca do ciała wody, ogień wraca do ciała ognia, powietrze wraca do ciała powietrza, organy transformują się w przestrzeń. Czterech mężczyzn, z karawanem za piątego wiozą trupa. Pogrzebowe oracje trwają tylko na terenie cmentarnym, kości bieleją, spalone ofiarunki kończą jako popiół. Dawanie jest doktryną głupców. Kiedy ktoś twierdzi, że jest (dawanie itp.) to jest to pustym fałszywym ględzeniem. Mądrzy i głupcy jednako są odcięci i anihilowani wraz z rozpadem ciała; po śmierci nie istnieją'.

O tym mądry człowiek rozważa tak: 'Ten dobry nauczyciel utrzymuje tą doktryną i pogląd: 'Nie ma nic danego ... nie istnieją'. Jeżeli słowa tego dobrego nauczyciela są prawdziwe, wtedy tutaj (w tym nauczaniu) wykonałem (mój obowiązek) nie robiąc nic, tutaj przeżyłem (święte życie) nie prowadząc go. Obaj jesteśmy tutaj doskonale równi (w tym nauczaniu), obaj osiągnęliśmy równość, ale nie mówię, że obaj zostaniemy odcięci i anihilowani z rozpadem ciała, że po śmierci nie będziemy istnieć. Ale to zbędne ze strony tego dobrego nauczyciela chodzić nago, golić się, ćwiczyć pozycję kucniętą i wyrywać włosy i brodę, skoro ja, który używam drzewa sandałowego z Benares i który noszę girlandy, pachnidła i używam balsamów i akceptuję złoto i srebro, uzyskam dokładnie taką samą destynację, ten sam przyszły los jak ten dobry nauczyciel. Cóż wiem, i widzę, że powinienem prowadzić święte życie pod wodzą takiego nauczyciela?' I kiedy tak znajduje, że ta droga neguje święte życie, odwraca się od niej i ją opuszcza.

To jest pierwsza droga co neguje prowadzenie świętego życia, która została zadeklarowana przez Zrealizowanego który widzi i wie, spełnionego i całkowicie przebudzonego, gdzie mądry człowiek z pewnością nie będzie prowadził świętego życia lub jeżeli będzie, nie osiągnie prawdziwej drogi, Dhammy która jest korzystna.

M 76

Nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem, aby dojść do wniosku, że liczne poglądy otaczających nas ludzi są niewątpliwie złudzeniami ...


Nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem, aby dojść(do wniosku, że liczne poglądy otaczających nas ludzi są niewątpliwie złudzeniami, nawet jeżeli przyjąć bardziej rygorystyczną definicje złudzenia niż określenie: „Złudzenie jest to pogląd odmienny od mojej własnej opinii". Piszącemu te słowa zawsze wydawało się np., iż ludzie uważają, że są w stanie wyczuć cudzy wzrok, kiedy ktoś na nich z tyłu patrzy. Dopóki nie przyjmiemy, że człowiek ma z tyłu głowy, na plecach bądź jeszcze niżej trzecie oko albo „coś w tym rodzaju", dopóty trzeba uznać, że przekonanie to jest złudzeniem. Ponieważ nic nie wskazuje na istnienie takiego oka, przekonanie to jest złudzeniem. Aby stwierdzić, czy złudzenie to rzeczywiście jest powszechne, zadałem 170 osobom (studentom różnych kierunków i licealistom) pytanie: „Czy jesteś w stanie wyczuć, że ktoś na Ciebie patrzy, nawet jeżeli nie widzisz tego kogoś?" Spośród dostarczonych możliwości odpowiedzi 15 osób wybrało odpowiedź „zdecydowanie tak", 62 - „tak", 73 - „raczej tak", a tylko 15 - „raczej nie " i 5 - „nie". Mamy tu zatem przypadek złudzenia niezbyt ważnego, co prawda, ale niezwykle powszechnego: aż 88 % zapytanych w mniejszym lub większym stopniu twierdzi, że wyczuwa cudzy wzrok na własnych plecach, choć nikt nie potrafi powiedzieć, jak to robi!


Bohdan Wojcieszke, Dane i pseudodane w procesie spostrzegania ludzi
w: Złudzenia, które pozwalają żyć
s. 84


Autor najwyraźniej zakłada, że zjawisko, którego nie da się wyjaśnić w oparciu o obecny stan wiedzy na temat tego czym jest percepcja, musi być złudzeniem. Takie przekonanie, samo w sobie jak najbardziej możemy sklasyfikować jako złudzenie. Najwyraźniej też nie jest on zaznajomiony z ideą filozoficzną, iż oko jako narząd „dotyka” postrzeganych obiektów.


It might seem that shape is rūpa and not nāma since it is present in both eye-consciousness and body-consciousness (e.g. touching with the fingers). This, however, is a mistake. Vision is a double faculty: it cognizes both colour and shape (see FUNDAMENTAL STRUCTURE §§I/4 & II/8). The eye touches what it sees (it is only necessary to run the eye first across and then down some vertical lines or bars to discover this), and the result is coloured shapes. The eye is capable of intentional movement more delicate even than the fingers, and the corresponding perception of shapes is even more subtle.*

* Strictly, the shapes are there before the eyeball is moved, just as the hand perceives the shape of an object merely by resting on it; movement of the eyeball, as of the fingers, only confirms the perception and makes it explicit. This does not matter: we are concerned only to point out the similarity of the eye and the hand as both yielding perceptions of shape, not to give an account of such perceptions.