niedziela, 12 stycznia 2014

Jeżozwierze Schopenhauera


Pewna matka dała do czytania swym dzieciom - dla ich edukacji i ulepszenia - bajki Ezopa. Wkrótce jednak zwróciły one książkę, przy czym najstarsze odezwało się przemądrzale: „To nie książka dla nas! Jest o wiele za głupia i dziecinna. Nie damy się już nabrać, jakoby lisy, wilki i kruki umiały mówić; już dawno wyrośliśmy z takich żarcików!" Któż nie rozpozna w tych obiecujących chłopcach przyszłych oświeconych racjonalistów? Stado jeżozwierzy stoczyło się pewnego mroźnego dnia zimowego w zbitą gromadkę, aby przez wzajemne ogrzanie ustrzec się przed przemarznięciem. Wkrótce jednak odczuły nawzajem swe kolce, co kazało im się znowu od siebie oddalić. Gdy potrzeba ogrzania znowu je ku sobie przywiodła, to drugie zło się powtórzyło, tak że miotały się między oboma cierpieniami, aż odkryły w końcu pośrednia odległość, w jakiej mogły najlepiej znosić swą obecność. - Tak też potrzeba towarzyskości, wynikła z pustki i monotonii własnego wnętrza, popycha ludzi do wzajemnych kontaktów; ale cała wielość odrażających cech i nieznośnych wad odpycha ich znowu od siebie.

Pośrednią odległością, jaką w końcu odkrywają, i przy której możliwe jest współżycie, jest uprzejmość oraz dobre obyczaje. Kogoś, kto nic trzyma się w tej odległości, napomina się w Anglii słowami: keep your distance - Na mocy tej odległości potrzeba wzajemnego ogrzania znajduje wprawdzie tylko niepełne zaspokojenie, w zamian jednak nic odczuwa się ukłucia kolców. Ten wszakże, kto ma dużo własnego, wewnętrznego ciepła, woli się trzymać z dala od towarzystwa, by nie sprawiać sobą ani też nie doświadczać samemu uciążliwości.

Schopenhauer, Metafizyka życia i śmierci,
tłumaczenie Józef Marzęcki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.