czwartek, 27 lutego 2014

O doskonałości mędrca


«Kto jest roztropny, jest też wstrzemięźliwy. Kto wstrzemięźliwy, ten również stateczny. Kto stateczny, ten również się nie trwoży. Kto się nie trwoży, ten nie zna smutku. Kto zaś nie zna smutku, ten jest szczęśliwy. A więc człowiek roztropny jest szczęśliwy, czyli roztropność wystarcza do szczęśliwego życia».

Na to rozumowanie niektórzy perypatetycy odpowiadają w ten sposób, iż nietrwożliwego, statecznego i nie znającego smutku rozumieją tak, jakby na przykład nietrwożliwym nazywano człowieka, który trwoży się rzadko i nieznacznie, a nie człowieka, który nie trwoży się nigdy. Podobnie mówią, że nie znającym smutku nazywa się takiego, który nie całkiem poddaje się smutkowi, który nie często i nie zanadto ulega tej złej skłonności. Albowiem nie zgadzałoby się to z naturą ludzką, iżby czyjeś usposobienie było całkowicie wolne od smutku. Mędrzec nie daje się zmartwieniom pokonać, lecz bywa przez nie nawiedzany. Tymże sposobem wysuwają i inne jeszcze twierdzenia, odpowiadające swej szkole. Nie odrzucają złych skłonności, a tylko je miarkują. Jakąż wartość jednak przyznajemy mędrcowi, jeśli jest on nieco silniejszy od najsłabszych, nieco pogodniejszy od najsmutniejszych, nieco powściągliwszy od najbardziej rozwiązłych i nieco wyżej stoi od najniższych? Cóż byś powiedział, gdyby Ladas dziwił się swej chyżości oglądając się na chromych i ułomnych? Tamta przez łany zbóż pędziłaby nic nie tykając I nawet kłosów młodych w biegu swym nie potrącając. Albo przez środek morza, co wszędzie falami jest wzdęte, Gnałaby chyżo bez zanurzania stóp swoich w wodę .

Oto mi szybkość oceniona sama ze siebie, a nie taka, którą się chwali w porównaniu z kimś najpowolniejszym. Czy lekko gorączkującego mógłbyś nazwać zupełnie zdrowym? Nieznaczna choroba nie jest wszak jeszcze dobrym stanem zdrowia. «O mędrcu nietrwożliwym — powiada — mówi się tak, jak o gruszkach, gdzie chodzi nie o to, by pestki ich wcale nie były twarde, lecz o to, by były mniej twarde». Fałsz to jest! Bo wedle mego rozumienia u prawego męża chodzi nie o złagodzenie wad, lecz o ich wyzbycie się całkowite. Nie powinno być ich wcale; nie wystarcza, że będą nieznaczne. Bo jeśli pozostaną jakiekolwiek, wzmogą się i niekiedy będą zawadzały. Jak większa i całkowita zaćma oślepia wzrok, tak mała zakłóca możność widzenia. Jeśli przyznajesz mędrcowi choćby jakieś nieznaczne skłonności do zła, to rozum im nie podoła i zostanie porwany niby przez jakiś dziki górski potok, zwłaszcza że przypisujesz mędrcowi nie jedną skłonność, którą ma zwalczać, ale wszystkie. Większą moc ma całe ich mnóstwo, choćby nawet były umiarkowane, niż gwałtowność jednej potężnej namiętności. Oto odznacza się na przykład pożądaniem pieniędzy, lecz nie bardzo silnym. Odznacza się próżnością, lecz niezbyt podniecającą. Odznacza się gniewliwością, ale łagodną. Odznacza się niestałością, lecz mniej płochą i zmienną. Odznacza się rozwiązłością, lecz nie wiodącą do szaleństwa. Zaprawdę, lepiej powodziłoby się temu, kto miałby jedną wadę przejawiającą się z całą siłą, niźli temu, kto ma słabsze wprawdzie, lecz wszystkie.

Zresztą wcale nie zależy na tym, jak silna jest zła skłonność. Choćby była nie wiem jak słaba, nie zna uległości, nie przyjmuje rad. Podobnie jak żadne zwierzę, ani dzikie, ani domowe i oswojone, nie słucha rozumu, natura ich bowiem jest głucha na wszelkie rady, tak też i namiętności, które — choćby były zupełnie słabe — nie stosują się do niczego oraz nic nie chcą słyszeć. Tygrysy i lwy nigdy nie pozbywają się dzikości; niekiedy ulegają, ale gdy najmniej się tego spodziewasz, poskromiona rzekomo srogość ich nagle wybucha. Złe skłonności nigdy szczerze nie łagodnieją. Dalej, jeśli rozum przemaga, to namiętności wprawdzie się nie odzywają, lecz gdy zaczną podnosić głowę wbrew rozumowi, będą wbrew rozumowi trwały dalej. Łatwiej bowiem okiełznać je w początkach niż opanować gwałtowne ich natarcia. Opaczna więc jest i zgoła nieprzydatna owa mierność. Trzeba oceniać ją tak samo, jak gdyby ktoś nam powiedział, że powinno się miernie szaleć lub miernie chorować. Tylko w cnocie zawiera się umiar; wady zaś, tkwiące w czyimś charakterze, nie dopuszczają miarkowania. Snadniej wykorzenisz je całkiem, niźli będziesz im rozkazywał.

Czyż można wątpić, że zadawnione i otwardziałe przywary ducha ludzkiego, które zwiemy chorobami ducha, jak skąpstwo, okrucieństwo, porywczość i niegodziwość, są nieumiarkowane? Toć nieumiarkowane są i złe skłonności, bo wszak od tych przechodzi się zwykle do tamtych. Idźmy jeszcze dalej. Jeśli przyznajesz jakieś uprawnienia smutkowi, obawie, chciwości i innym złym namiętnościom, to nie zostaną one w naszej mocy. Dlaczego? Dlatego, że wszystko, co je pobudza, jest poza nami. Będą się tedy wzmagały stosownie do tego, czy ważne lub mniej ważne okażą się przyczyny, które je wzniecają. Obawa więc będzie tym większa, im lepiej albo bliżej dostrzeże się to, co nas straszy. Chciwość wystąpi tym ostrzej, im świetniejszej rzeczy widok ją wzbudzi. Jeżeli nie jest w naszej mocy całkowite zapobieżenie złym skłonnościom, to nie zależy od nas też ich nasilenie. Jeśliś pozwolił im zjawić się, wzmogą się odpowiednio do swych przyczyn i staną się takie, jakimi uczynią je owe przyczyny.

Dodaj jeszcze, iż jakkolwiek będą one nieznaczne, zawsze przemienia się w większe. Nigdy bowiem rzeczy zgubne nie zachowują początkowej miary. Chociaż początki choroby przechodzą lekko, czasami najmniejsze wzmożenie się jej niszczy ostatecznie chory organizm. A jakże bezrozumna jest wiara, że od uznania naszego zależy ograniczenie tych rzeczy, których zaczątki nie podlegają naszej woli. Jak się to może stać, że miałbym dosyć siły do położenia kresu czemuś takiemu, do zapobieżenia czemu siły mi brakowało, skoro przecież łatwiej jest do czegoś nie dopuścić niż. dopuściwszy powstrzymać? Niektórzy przeprowadzili tu rozróżnienie ujmując rzecz w taki oto sposób: «Człowiek wstrzemięźliwy i roztropny jest co prawda z usposobienia swego i postawy myślowej spokojny, lecz inaczej zachowuje się wobec zdarzeń zewnętrznych. Bo co się tyczy stanu jego myśli, to nie trwoży się on, nie smuci się i nie boi, ale na zewnątrz spotyka go wiele takich okoliczności, które przynoszą mu niepokój».

Znaczy to tyle, jakby chcieli powiedzieć: wprawdzie nie jest on skłonny do gniewu, czasami gniewa się jednakże; wprawdzie nie jest bojaźliwy, czasami obawia się jednak; czyli od wady bojaźliwości jest wolny, lecz od uczucia bojaźni nie jest wolny. Jeśli się na to zezwoli, to przez częste pojawianie się bojaźliwość przemieni się w wadę, a gniew, raz uzyskawszy wstęp do duszy, zniweczy ową postawę umysłu wolną od gniewliwości. Poza tym, jeśli człowiek nie odrzuci pobudek przychodzących z zewnątrz i będzie się pewnych rzeczy obawiał, to kiedy w obronie ojczyzny, prawa i wolności trzeba będzie mężnie wystawić się na pociski nieprzyjacielskie i na ogień, wyjdzie on ociągając się oraz z zamiarem cofnięcia się. Tego rodzaju sprzeczności w poglądach nie są wszelako stosowne dla mędrca.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie: Wiktor Kornatowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.