Niektórzy przyjęli tylko tę część
filozofii, która nie kształtuje człowieka w ogóle, lecz udziela
wskazówek każdej osobie w szczególności, a więc mężowi radzi,
jak ma postępować wobec swej żony, ojcu, jak ma wychować dzieci,
panu, jak ma rządzić niewolnikami; inne części, jako nie
przynoszące nam pożytku, odrzucili, jak gdyby ktoś mógł udzielać
skutecznej rady odnośnie do jakiejś dziedziny życia bez
uprzedniego zapoznania się z podstawami, na których opiera się
jego całość. Lecz stoik Aryston przeciwnie: tę właśnie część
uważa za mało ważną, wcale nie przenikającą do duszy i wciąż
tylko mającą w pogotowiu babskie zalecenia. Twierdzi, iż najwięcej
pożytku dają podstawowe zasady filozofii i ustalenie najwyższego
dobra.
Kto to dobrze zrozumiał i poznał,
potrafi sam się domyślić, co powinien uczynić w każdej sprawie.
Podobnie jak ten, kto uczy się miotać pociski, wybiera sobie
odpowiednie miejsce i stara się rękę zaprawić do rzucania i
ciskania, a gdy tej zdolności w drodze uczenia się i ćwiczeń już
nabył, może jej używać gdzie tylko zechce, nauczył się bowiem
trafiać nie tylko w to lub owo, lecz w co mu się podoba — tak też
i ten, kto się przygotował na całe życie, nie potrzebuje upomnień
częściowych, jak ma współżyć z żoną lub synem, został bowiem
pouczony, jak ma żyć dobrze w ogólności; a w tym zawiera się
także nauka, jak powinien współżyć z żoną i z dziećmi.
Kleantes ma wprawdzie za pożyteczną i tę część, lecz uważa ją
za bezsilną, jeśli nie wypływa z całości, jeśli nie zbadała
podstawowych zasad filozofii i głównych jej założeń. Temat
niniejszy więc dzieli się na dwa zagadnienia: czy [omawiana część
filozofii] jest pożyteczna lub niepożyteczna oraz czy sama tylko
może uczynić człowieka cnotliwym, to jest czy jest niepotrzebna,
czy też czyni niepotrzebnymi wszystkie inne części. Ci, którzy
pragną widzieć w tej części coś niepotrzebnego, prawią tak:
Jeśli coś zasłaniającego oczy uniemożliwia widzenie, trzeba tę
zasłonę usunąć. I próżno traci czas, gdy ktoś nie odrzuciwszy
jej poucza niewidzącego: tak oto będziesz chodził, wyciągniesz
rękę w tamtą stronę.
Podobnie jeśli coś oślepia duszę i
przeszkadza w dostrzeganiu kolejno następujących po sobie
powinności, to nie osiąga nic, kto poucza takiego człowieka: tak
oto będziesz współżył z ojcem, a tak z żoną. Niczego bowiem
nie dokażą same wskazania, jak długo urojenia przyćmiewają komuś
rozum. Dopiero gdy się je rozproszy, stanie się jasne, jakie
obowiązki ciążą na poszczególnych ludziach. W przeciwnym razie
będziesz go pouczał, jak winien postępować człek rozumny, lecz
nie uczynisz go rozumnym. Zalecasz nędzarzowi, aby prowadził się
jak bogacz. Lecz w jakiż sposób może on to zrobić, zostając w
nędzy? Tłumaczysz łaknącemu, co musiałby czynić, jeśliby był
syt. Odejm mu raczej doskwierający aż do szpiku głód. To samo
mówię ci również o wszystkich wadach: należy je usunąć, a nie
zalecać to, co przy ich istnieniu stać się nie może. Jeśli nie
wypłoszysz fałszywych mniemań, które są naszym utrapieniem, ani
chciwiec nie usłucha twych wskazań, jak powinien użyć pieniędzy,
ani tchórz, jak ma lekceważyć niebezpieczeństwa. Musisz sprawić,
by pojął, że pieniądze nie są ani dobrem, ani złem. Winieneś
mu wykazać, że bogacze są ostatnimi nędzarzami; dopiąć, aby
zrozumiał, że niczego, co budzi powszechną obawę, nie trzeba
lękać się tak bardzo, jak to przedstawia rozpowszechnione
mniemanie — nawet boleści, nawet śmierci. Często przy śmierci,
której musimy ulegać z mocy rządzących nami praw, wielką
pociechę stanowi to, że do nikogo już ona nie wraca.
W boleści pomocą nam będzie
wytrzymałość duszy, która czyni sobie lżejszym to wszystko, co
zdołała przecierpieć nie załamując się. Istota boleści jest
bardzo dobra z tego względu, że ból przedłużający się nie może
być nazbyt srogi, a ból srogi nie może się przedłużać.
Wszystko tedy, czym nas obarcza konieczność wynikająca z układu
rzeczy we wszechświecie, powinniśmy przyjmować z mężnym sercem.
Kiedy takimi zasadami przywiedziesz go do rozpoznania swego
położenia, gdy zrozumie, że szczęśliwe życie — to nie życie
stosujące się do wymogów rozkoszy, lecz życie przebiegające
zgodnie z naturą, gdy cnotę pokocha jako jedyne dobro ludzkie, a
postępków haniebnych unikać będzie jako jedynego zła, gdy
pojmie, że wszystko inne, jak bogactwa, zaszczyty, dobry stan
zdrowia, znaczenie, władza, stanowi część środkową, której nie
można zaliczać ani do dobra, ani do zła, wtedy nie będzie
potrzebował upominającego, który by mu wskazywał: tak oto chodź;
tak oto zjadaj obiad; to przystoi mężczyźnie, a to kobiecie; to
żonatemu, a to samotnemu. Często bowiem nie mogą wykonać tego i
sami ci, którzy najpilniej pouczają innych. I tak wychowawca poucza
chłopca, babka napomina wnuczkę, a najgniewliwszy nauczyciel
przekonywa, że nie trzeba wpadać w gniew... Jeśli wejdziesz do
podstawowej szkoły, dowiesz się, że to, nad czym z ogromną powagą
rozwodzą się filozofowie, wchodzi już w skład nauk dziecięcych.
Czy wreszcie masz udzielać wskazówek oczywistych, czy wątpliwych?
Lecz oczywiste nie potrzebują doradcy, a występującemu z
pouczeniami wątpliwymi nie daje się wiary. Zatem pouczanie jest
całkiem zbędne. Rozumiej to w sposób następujący. Jeśli dajesz
zalecenia niejasne albo budzące wątpliwości, trzeba je poprzeć
dowodami. Jeżeli użyjesz dowodów, to wtedy większe znaczenie mają
właśnie owe dowody, które wystarczają już same przez się. Tak
oto obchodź się z przyjacielem, tak z obywatelem, a tak ze
współtowarzyszem. Dlaczego? Bo jest to słuszne. Wszystkiego tego
nauczą mnie więc rozważania o słuszności. W nich to znajdę, że
słuszność godna jest pożądania sama przez się, że ani strach
nas do niej nie zniewala, ani nie nakłania zapłata, że nie jest
sprawiedliwy taki człowiek, któremu w cnocie tej podoba się coś
innego niż ona sama. A gdy już przekonam się oraz wrażę w siebie
to wszystko, na co przydadzą mi się owe zalecenia, które uczą
nauczonego? Udzielanie wskazówek wiedzącemu jest zbędne, a dawanie
ich niewiedzącemu nie wystarcza. Winien on bowiem słyszeć nie
tylko to, co mu się przepisuje, ale i powody, dla których się to
przepisuje. Czy więc zalecenia — pytany raz jeszcze — potrzebne
są komuś takiemu, kto ma już właściwe poglądy na dobro i zło,
czy też komuś takiemu, kto ich nie ma? Ten, kto nie ma, nie uzyska
od ciebie żadnej zgoła pomocy. Uszy jego opanowane są przez
odgłosy mniemań przeciwnych twoim pouczeniom. Ten zaś, kto ma już
wyrobiony sąd o rzeczach, których należy unikać lub pragnąć,
sam wie, co ma czynić, chociażbyś nawet milczał. Całą więc
niniejszą część filozofii można uchylić.
Seneka,
Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie:
Wiktor Kornatowski
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.