W ostatnim czasie
wybuchło wiele dyskusji na temat zdebilenia narodu, dzięki czemu
przypomniała mi się pewna bardzo prosta myśl, która z pewnością
nie jest szerzej znana, a to dlatego, że jest to myśl mojego
autorstwa. Jednak jako nienależący do wielce szanownego cechu
opiniotwórczego – ludzi nagrywających sex taśmy czy choćby
blogerów (tu pogardliwe splunięcie) – nie miałem okazji do
zaprezentowania jej szerszej publiczności. Pewnie na wstępie
powinienem dyplomatycznie zaznaczyć, że w mojej intencji nie leży
obrażanie nikogo – niestety straszliwie bym skłamał. Nie
poprzestając na biernym wysłuchiwaniu innych, postanowiłem
dorzucić swoje trzy grosze do tego śmietnikowego dyskursu o upadku
inteligencji, wiedzy i innych ważnych rzeczy.
Zapowiadana myśl jest dość prosta i niech wybrzmi
wyraziście w tym felietonie: przyrost debili[1],
bezkrytycznych (pop)kulturowych jamochłonów jest nieunikniony ze
względu na wzrastającą komplikację kultury. Jeśli nie przestałeś
czytać w tym miejscu, to znaczy, że jesteś gotowy przyjrzeć się
argumentom przemawiającym za tą tezą.
Debil jest kimś, kto nie potrafi selekcjonować
informacji, a spośród nich wybiera tylko te łatwe, lekkie i
przyjemnie, które służą mu za znieczulacz, pozwalający dotrwać
w jak najmniej bolesny sposób do końca dnia. O chęci wyłączenia
świadomości, a więc skali społecznego cierpienia, świadczy ilość
odbiorników telewizyjnych w polskich domach, a także popularność
serwisów typu Kwejk czy innych „czasoumilaczy” (skrzydlate słowa
za siecią komórkową Plus).
Teraz najważniejsze: przyrost debili jest wprost
proporcjonalny do stopnia komplikacji kultury. Tłumacząc sens tego
„równania” powiem, że o ile twory popkultury stają się coraz
łatwiejsze i przyjemniejsze w odbiorze, o tyle genezę ich
„łatwości” coraz trudniej rozwikłać. Można powiedzieć, że
ewolucyjna droga, którą doszliśmy do tej idealnej papki, jest
coraz trudniejsza do prześledzenia, a związki pomiędzy kolejnymi
wytworami kultury – coraz bardziej zawikłane. Oznacza to, że
gdyby ktoś zechciał analizować humor How I Met Your Mother,
mógłby się cofnąć aż do początków komedii greckiej i z
pewnością by nie zbłądził, wywodząc genezę tego popularnego
serialu już ze starożytności. Jednak odbiór tak skomplikowanej
narośli kulturowej nie wymaga żadnego przygotowania. Do śmiechu
nie potrzebna jest świadomość, że typ humoru, który radośnie
wykrzywia nam gębę, pojawił się już w starożytnej Grecji. Bo i
po co?
A jednak bezzasadność pytań i odpowiedzi nie
powinna ograniczać nas w wiwisekcyjnej pasji poznawczej. Oderwanie
nazw od obiektów oznaczanych, rozpłynięcie się wszystkiego, co
stałe, w powietrzu daje tym większą swobodę do produkowania steku
bzdur, któremu musi być przyznane należne miejsce wśród rzeczy
wartościowych[2]
Tym samym wzrost debili jest nieunikniony. Dlaczego?
Otóż w kulturze, w której wszystkiemu przypisuje się znaczenie, a
hierarchiczność została zachwiana (czy zniesiona), niezwykle
trudno jest być świadomym odbiorcą. Prowadzi to często do
błędnego przypisania wartości rzeczom jej pozbawionych, jak na
przykład w tej dyskusji zatytułowanej „Różowe Złoto”[3],
gdzie jedna z rozmawiających (Dorota Kowalkowska) przypisuje
problemom technicznym, pojawiającym się w czasie spektaklu,
znaczenie sensotwórcze[4].
Wynika to z tego, że nasz odbiór często opiera się jedynie na
sile autorytetu, któremu zagubieni zawierzamy pełni ufności, że
wszystko, co tworzy, ma znaczenie. W ten sposób nawet
najnieznośniejszemu przypadkowi można przypisać znaczenie zgodne z
intencją autorską. To słuszne, płodne, lecz, jak widzimy,
także niezwykle niebezpieczne podejście. Jeśli przypisujemy takie
samo znaczenie wytworom przypadkowym, jak tym, które powstały
intencjonalnie, to dlaczego nie moglibyśmy analizować „dzieł
sztuki” wytwarzanych przez maszyny, tak jakby powstały w wyniku
eksplozji szczerych uczuć, czy po prostu pod wpływem zamierzonego
ludzkiego działania? Pragnę powiedzieć, że nie powinniśmy dziwić
się wzrostowi liczby debili, jeśli najbardziej „wysublimowana”
forma obcowania z kulturą opiera się na bezmyślnym zawierzeniu
jednostkom „wybitnym”, „wybranym”. Twórcy popularnych
seriali przynajmniej nie kryją, że chodzi im jedynie o rozrywkę i
zarabianie pieniędzy. Jakie są więc powody do ufania autorytetom?
Ja ich nie dostrzegam. Szczególnie w czasach, w których na
piedestał wynieśliśmy krytyczne myślenie, brak zaufania i
bankructwo bankructwa wartości.
Gdybym więc miał odpowiedzieć na pytanie:
„Dlaczego debil?”, powiedziałbym pewnie coś w rodzaju:
„Dlatego, że do całkowicie satysfakcjonującego życia nie jest
potrzebna dziś znajomość sześciogodzinnych sztuk Warlikowskiego
ani dialogów Platona, ani greckiej mitologii, ułamków, psychologii
głębi, fizyki kwantowej czy nazw kontynentów. Wymieniać można w
nieskończoność, proszę mnie w tym wyręczyć…” W praktyce
oznacza to, że osoby zainteresowane czymś innym poza partycypacją
w cudownej, fetyszystycznej „młodości”, bydlęcej radości i
tym podobnych uśmierzaczy, odczuwając bezbrzeżną samotność,
schodzić będą do coraz liczniejszych, zatomizowanych gett[5],
w których prowadzi się dyskusje tak oderwane od masowych wyobrażeń,
że gdyby podjąć próbę wyjaśnienia ich sensu, należałoby
utworzyć nową gałąź w nauce: komplikacjologię. Jako dyletant w
tej dziedzinie chętnie stanąłbym na czele katedry.
Z wyżej wymienionych powodów najbliższa jest mi
dystopijna wizja z Nowego wspaniałego świata Aldousa
Huxleya. Intuicja twórcza podpowiedziała pisarzowi chyba
najbardziej prawdopodobny koniec czasów – rozpłynięcie się w
bydlęcej przyjemności. Nasze zbliżanie się do rzeczywistości
przedstawionej w powieści przypomina przewrotną realizację ideałów
buddyjskich o wyzbyciu się „ja” i jego roztopieniu w stanie
roślinnej kontemplacji. Masowa śmierć indywidualności zafundowana
zostaje nie przez heroiczną medytację, lecz przez zadziwiająco
ujednoliconą, dostępną dla wszystkich rozrywkę, co samo wydaje
się dość ironiczne.
Jak starałem się wykazać, zwiększanie wiedzy, a
wraz z nią samoświadomości, może być nieznośnym ciężarem,
którego wielu nie jest w stanie udźwignąć. Tym samym za przyrost
„debili”, tak pogardzanymi przez publicystykę, nie możemy
obwiniać jedynie niewydolnego systemu szkolnictwa. Problem leży jak
zwykle dużo głębiej (patrz wyżej).
Autor: Mateusz
Pytko
[1]
Proszę się nie obruszać, „debil” to po prostu zgrabne pojęcie,
wywołujące odpowiednie konotacje intelektualno-emocjonalne, pod
którym na dodatek może się skrywać każda wroga nam
intelektualnie osoba.
[2]Cokolwiek
by się miało skrywać za tym tajemniczym terminem, przejrzystym
prawdopodobnie jedynie dla tych obdarzonych „silnym kręgosłupem
moralnym”, o których Leon Chwistek w „Zagadnieniu
rzeczywistości” pisze tak: „Historia obyczajów wszystkich
czasów i wszystkich krajów uczy, że absolutne kryteria bywają
stosowane prawie zawsze do innych, a tylko bardzo rzadko do siebie
samego. Myślę jednak, że właśnie ci ludzie, którzy stosują je
konsekwentnie do samych siebie, są najniebezpieczniejsi, sądzą
bowiem, że będąc bez grzechu, mają prawo ciskać na drugich
kamieniem”
[4]
To przykład „pierwszy z brzegu”. Chciałem jedynie
zegzemplifikować siłę autorytetu i ufność jednostki w jego
nieomylność. „Miasto Snu” znosi zbyt wiele granic (także tego,
co wysokie i niskie; przypadkowe i intencjonalne), by mogło nie
dojść do pomyłek tego typu.
[5]
„Normalny człowiek może żyć w zgodzie z ogólnym kierunkiem,
nie ponosząc z tego powodu szkody, natomiast człowiek chodzący
własnymi ścieżkami, po bezdrożach, człowiek, który – w
przeciwieństwie do normalnego indywiduum – nie potrafi iść
szerokim gościńcem, ma największe szanse na odkrycie tego, co
znajduje się na uboczu, czekając na możliwość uwzględnienia w
przeżyciu. Względne nieprzystosowanie artysty jest dlań prawdziwym
przywilejem, umożliwia mu to bowiem powstrzymywanie się z dala od
wielkich ulic, podążanie za własną tęsknotą i znalezienie tego,
czego brakuje też innym, choć nie zdają oni sobie z tego sprawy”
– pisze Jung. Potraktujmy „artystę” szerzej, jako jednostkę o
krytycznym nastawieniu do kultury, a cytat ten posłuży jako
właściwe dopełnienie powyższych rozważań.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.