Sejlan jest wielką wyspą, jak powiedziałem wam w tej książce powyżej. Trzeba wiedzieć, że na wyspie tej jest bardzo wysoka góra o tak poszarpanych skałach, że nikt na nią wejść nie może, chyba w ten sposób, jak powiem. Na górze tej wiszą liczne łańcuchy żelazne, tak umieszczone, że człowiek może tymi łańcuchami wspiąć się na sam szczyt. Otóż oni utrzymują, że na górze owej jest pomnik Adama, naszego praojca*. Saraceni twierdzą, że jest to grób Adama, zaś poganie, że jest to grobowiec Sogomoni Borkana.
Ów Sogomoni był pierwszym
człowiekiem, od którego wziął nazwę bożek. Gdyż był to
człowiek najlepszy, jaki kiedykolwiek żył wśród nich wedle ich
praw. Jego pierwszego wynieśli do godności świętego i jego
imieniem nazwali pierwszego bożka. Był to syn pewnego wielkiego,
bogatego i potężnego króla. I ów królewicz takie życie święte
wiódł, że odrzekł się wszelkich ziemskich rzeczy i nie chciał
zostać królem. Ojciec jego widząc, że syn jego nie chce być
królem ani słyszeć nie chce o żadnej rzeczy tego świata, wpadł
w wielką rozpacz. I czynił mu wspaniałe obietnice, gdyż mówił,
że chce go koronować na króla całego królestwa i uczynić z
niego absolutnego władcę. Chciał zrzec się korony i wszelakiej
władzy, aby on tylko był jedynym panem.
Syn jego odpowiedział, że nie chce
nic z tego. Gdy ojciec widział, że syn nie chce za nic w świecie
wziąć władzy, rozpaczał tak, że mało nie pomarł z boleści.
Nie było to nic dziwnego, gdyż nie miał żadnego syna krom tego i
nie miał komu pozostawić państwa. Więc wziął się do rzeczy w
ten sposób: Powiedział sobie, że dokona tego, aby syn jego z
chęcią powrócił do spraw tego świata i wziął po nim koronę i
królestwo.
Umieścił go w przepięknym pałacu,
dał mu do usługi trzydzieści panien bardzo pięknych i miłych.
Żaden mężczyzna nie miał tam przystępu, tylko owe panny; gdyż
panny kładły go do łoża, usługiwały mu przy stole d ciągle
dotrzymywały mu towarzystwa. Śpiewały i tańczyły przed nim i
dostarczały mu wszelkich możliwych rozrywek i przyjemności, jak
król im nakazał. Lecz mówię wam, cokolwiek czyniły, na nic się
nie zdało, nie przywiodły królewicza do rozpusty, lecz utwierdził
się jeszcze w stałości i czystości. I żył bardzo świątobliwie
wedle ich praw. Trzeba zaś wiedzieć, był on tak delikatnym
młodzieńcem, że nigdy jeszcze nie wyszedł z pałacu, nie widział
nigdy nieżywego człowieka ani też człowieka, który by nie był
zdrów na całym ciele. Ojciec jego bowiem nie dopuszczał doń
żadnego starca ani też kaleki. Zdarzyło się raz, że młodzieniec
ten, jadąc konno drogą, ujrzał umarłego, |którego niesiono w
licznym orszaku na grzebanie|. Osłupiał jak ten, który nigdy
takiego nie widział. Zapytywał tych, którzy mu towarzyszyli, co by
to miało znaczyć; ci odpowiedzieli, że to człek umarły. „Jak
to — zawołał syn królewski — więc ludzie umierają?"
„Tak, zaprawdę" — odpowiedzieli oni. Na to nic nie rzekł
młodzieniec i jechał dalej w zamyśleniu. Skoro ujechali dobry
kawał drogi, spotkali bardzo starego człowieka, który iść nie
mógł, nie miał zupełnie zębów, wszystkie bowiem z powodu
wielkiej starości utracił. Skoro królewicz tego starca zoczył,
zapytał, kto by to był i dlaczego iść nie może. I towarzysze
jego rzekli, iż iść nie może dla wielkiej starości i że ze
starości utracił wszystkie zęby. |I zapytał: „Czy każdy
człowiek staje się starcem i pochylonym jak ów człek?"
Słudzy odpowiedzieli: „Panie, każdy, kto długo żyje na tym
świecie, musi być stary jak ten człowiek i musi umrzeć."|
Kiedy to królewicz usłyszał o umarłym owym i o starcu, zawrócił
do pałacu i powiedział sobie, że nie pozostanie dłużej na tym
złym świecie, |gdzie musi postarzeć się tak, aby obcej
potrzebował pomocy, i umrzeć|, lecz pójdzie szukać tego, który
nie umiera i który świat stworzył. I opuścił pałac i ojca
swego. Udał się w bardzo wysokie, niedostępne góry; i tam spędził
całe życie w wielkiej świętości i czystości, czyniąc wielką
pokutę, |żywiąc się korzonkami, ziołami i jagodami, i| żyjąc
bardzo wstrzemięźliwie. I zaiste, gdyby był chrześcijaninem,
byłby bardzo wielkim świętym przy Panu naszym Jezusie Chrystusie.
Kiedy ów syn królewski pomarł,
zaniesiono go do jego ojca. Ten ujrzawszy nieżywym tego, którego
bardziej od siebie miłował, łatwo wyobrazić sobie, jak rozpaczał
i jak był nieszczęśliwy. Wielka była jego boleść. Potem kazał
zrobić posąg na podobieństwo jego, cały ze złota i drogich
kamieni, i kazał wszystkim mieszkańcom oddawać mu cześć jako
bogu. I mówili o nim, że umierał on osiemdziesiąt cztery razy.
Kiedy bowiem umarł po raz pierwszy, stał się wołem, kiedy umarł
po raz wtóry — koniem, i tak mówią, umierał on osiemdziesiąt
cztery razy; twierdzą, że coraz innym zwierzęciem się stawał —
albo psem, albo jakimś innym, lecz kiedy umarł osiemdziesiąty
czwarty raz, stał się bogiem. I jego to mają poganie za
najwyższego i najlepszego bożka ze wszystkich, jakie znają. I
wiedzcie, że był on pierwszym bożkiem, jakiego czcili poganie, i
od niego wszystkie inne pochodzą. A działo się to na wyspie
Sejlanie w Indiach.
Dowiedzieliście się, jak powstał
pierwszy bożek. I mówię wam zaprawdę, poganie z bardzo dalekich
krain przybywają tutaj z pielgrzymkami; tak jak chrześcijanie udają
się z pielgrzymką do pana świętego Jakuba |w Galicji. Przypomina
to życie świętego Jozefata, syna króla Awenira z indyjskiej
krainy, który nawrócił się na chrześcijańską wiarę za
pośrednictwem Barlama, jak to czytamy w żywotach i legendach
świętych ojców.| Poganie twierdzą, że ów pomnik na górze jest
pomnikiem owego syna królewskiego, o którym opowiadałem; oraz że
zęby, włosy i miseczka tam się znajdujące należały do owego
królewicza, imieniem Sogomoni Borkan, co wykłada się święty
Sogomoni.
Marco Polo Opisanie świata
tłumaczenie: Anna-Ludwika Czerny
(z pominięciem przypisów)
(z pominięciem przypisów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.