„Opuszczać rząd, porzucać w takich
okolicznościach swoich politycznych przyjaciół — powiadają —
to niesłychana nikczemność". Inni wykrzykują, że należy
udać się razem do Tuilerii i zmusić króla, aby odwołał tak
zgubne postanowienie. Owa rozpacz nie zaskoczy nikogo, jeśli
pomyśleć, że większość tych ludzi poczuła się dotknięta nie
tylko w swych politycznych przekonaniach, lecz w najczulszych
punktach prywatnego interesu. Zdarzenie obalające gabinet wystawiało
na szwank to fortunę jednego, to posag córki drugiego, to znów
karierę syna jeszcze innemu. Dzięki temu trzymano ich w garści
prawie wszystkich. Większość z nich nie tylko poszła w górę
dzięki sprzedajności, ale rzec można wręcz z niej żyła, żyła
z niej ciągle jeszcze i spodziewała się żyć z niej nadal, skoro
bowiem gabinet przetrwał osiem lat, przywyknięto do myśli, że
trwać będzie zawsze, przywiązano się do niego tym poczciwym i
niezachwianym przywiązaniem, jakie chłop żywi do swego pola. Z
mojej ławy patrzyłem na ten falujący tłum. Dostrzegałem, jak na
tych wystraszonych obliczach malowały się pomieszane przebłyski
zaskoczenia, złości, lęku i pożądliwości zmąconych zanim
zdążyły się nasycić. W duchu porównywałem tych wszystkich
ustawodawców do sfory ogarów oderwanych od zdobyczy z na wpół
pełnymi pyskami.
Trzeba zresztą zauważyć, że aby
spora ilość członków opozycji zrobiła z siebie podobne
widowisko, wystarczyłoby wystawić ją na podobną próbę. Jeśli
wielu konserwatystów broniło rządu tylko dla zachowania różnych
gratyfikacji i stanowisk, to muszę powiedzieć, że wielu
opozycjonistów zdawało się go atakować wyłącznie po to, by się
ich dochrapać. Faktem jest bowiem, faktem godnym pożałowania, że
upodobanie do funkcji publicznych i pragnienie życia z podatków nie
są u nas wcale chorobą właściwą jakiejś jednej partii, jest to
wielka i stała ułomność całego narodu, jest to łączny produkt
demokratycznej konstytucji naszego społeczeństwa obywatelskiego i
nadmiernej centralizacji naszego aparatu władzy, jest to ukryta
choroba, która trawiła wszystkie dawne rządy i która tak samo
trawić będzie wszystkie nowe.
Alexis de Tocqueville, Wspomnienia
Aleksander Wit Labuda
Ossolineum
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.