Natura człowieka jest
naturą cierpienia – jego życie jest brakiem swobody,
jego umysł oscyluje bez spoczynku pomiędzy dyskomfortem
bólu i “tym brakiem równowagi, którzy
głupcy błędnie nazywają radością”.
Sabbam tam vedayitam dukkhasmimiti,
rzekł Budda –
cokolwiek się czuje, liczy się jako cierpienie, i to jest
stanowisko wielu naszych współczesnych myślicieli -
“Ludzka rzeczywistość jest z natury nieszczęśliwą
świadomością bez możliwości przekroczenia
jej nieszczęśliwego stanu”. To rzeczywistość,
którą wielu stara się nie dostrzegać, lecz my
przyjrzyjmy się temu bliżej: Samo fizyczne przetrwanie
człowieka to smutek niekończącego się wysiłku.
Żydowski poeta trzy tysiące lat temu znał tą
żałość ludzkiego wysiłku “Gdyż
wszystkie jego dni są nieszczęśliwe i jego ciemiężny
smutek, zaprawdę serce jego nie doznaje spokoju nocą”.
Współczesny
człowiek czasami ma inne wybory ale cynik niewielką
dostrzeże w tym ulgę - “Los człowieka jest
niekończącym się wysiłkiem czy też
niekończącą się bezproduktywnością,
która jest jeszcze trudniejsza. Lub nieregularnym wysiłkiem,
który nie jest przyjemny”. A jednak jego wysiłek,
kończy się w próżni, gdyż jaką
korzyść ma człowiek ze wszystkich jego wysiłków?
Nieliczni posiadają prawdziwą radość
pozostawiając owoce swej pracy przyszłym pokoleniom,
których my nie zobaczymy - “Cóż przyszłe
pokolenia uczyniły dla nas?” - to myśl większości.
I tak jego wysiłek jest zabarwiony daremnością -
“Pomiędzy ideą i rzeczywistością, pomiędzy
ruchem i czynem, upadają cienie”. Dostrzega on jakąś
część prawdy o nietrwałości, “gdzie
wszystko zblednie i nie pozostawi za sobą śladu”,
“gdyż wszystkie nasze wczorajsze dni oświetliły
drogę głupcom do dusznej śmierci”. I tak
tragiczna opowieść kończy się śmiercią,
finałowym absurdem dla materialisty i prześladującym
go lękiem - “Pokażę ci twój lęk w
garści pyłu” - ciało, które wymaga tak
wiele wysiłku i trosk musi skończyć jako pył co
pozostał niczym czaszka Yorika “niemym świadectwem
dla głupców, którzy uchwycili się życia”.
- Historia życia czymkolwiek ono może być, jest
historią jego niepowodzenia.
A co z królestwem
umysłu? Jest to królestwo braku swobody. Niekończąca
się potrzeba, negacja, poszukiwanie spełnienia: to
charakteryzuje mentalną strukturę człowieka. Jej
pokarmem są kontakt, wola i świadomość, nic tak
dobrze nie oddaje człowieczego istnienia jak ten opis
niespokojnego mentalnego systemu pokarmowego. Niekończące
się pragnienie jest środkiem stymulującym, który
motywuje człowieka i skłania go do agitacji, palącego
lecz zarazem i subtelnego “bólu przyjemności”
prowadzącego tylko do chłodnego smutku wraz z jego
zanikiem, czy też jeżeli ten żar jest utrzymywany,
wiedzie on do jeszcze gorszego stanu bezbrzeżnej nudy, ennui,
tego subtelnego przekleństwa, które coraz bardziej i
bardziej dominuje nasze codzienne życie.
Czym
bardziej wrażliwa i wyrafinowana jest estetyczna natura
człowieka, tym bardziej popychana jest tymi wiatrami sargasowego
morza smętnej senności, “białej melancholii”
Greya i straszliwej mocy accide, którą
chrześcijańscy asceci znają jako towarzyszkę w ich
osamotnieniu. “Życie oscyluje jak wahadło tam i z
powrotem pomiędzy bólem a nudą” - i wygodna
pustka obecnej cywilizacji skłania się coraz bardziej i
bardziej ku tej drugiej odmianie cierpienia. Większość
ludzi żyje w małych światkach, ciasnych i dusznych z
powodu wąskich granic ich uwarunkowań, zbyt często
uchwyconych w błędne sprzężenie zwrotne
bezsensownej powtarzalności. Ich sytuacja daje nam subiektywną
re-definicję fizycznego prawa entropii: “Każdy dany
zamknięty system staje się coraz bardziej nudny”.
Fenomen
cierpienia został określony przez redukcję Buddy: -”W
skrócie pięć agregatów doświadczenia objętych zakładaniem jest
cierpieniem”. Z tego
widzimy, że cierpienie nie zależy od zewnętrznego
środowiska ale jest wbudowane w strukturę naszego istnienia
– faktycznie jest podstawowym sposobem egzystencji... “Żałość
jest esencjonalną częścią ludzkiego krajobrazu a
lęk fundamentalnym nastrojem egzystencji, jedyną emocją
nieskalaną przez skierowanie się ku zewnętrznym
obiektom”. Ten fundamentalny lęk czy niepokój
manifestuje się na liczne sposoby, najbardziej podstawowy z nich
jest określany jako “mdłości”. “Powolne
i nieuniknione mdłości stale nawiedzają moje ciało
i moją świadomość. Czasami szukamy przyjemności
czy nawet fizycznego bólu by uwolnić się od tych
mdłości, ale jak tylko ból i przyjemność
dochodzą do istnienia przez świadomość, to z
kolei manifestują one jej faktyczność i zależność”.
Przez introspekcję nieuniknienie stykamy się z tym
nastrojem jako stałym tłem na którym prezentują
się inne nastroje, uczucie samo w sobie jest mdłością
– cierpieniem – niezależnie czy pojawia się na
sposoby przyjemności, nieprzyjemności czy neutralne –
neutralny sposób faktycznie ma mdłości czy nudę
jako esencję.
Cierpienie
jest fundamentem egzystencji ponieważ jest dokładnie
świadomością braku czy niekompletności
egzystencji samej w sobie: “Ludzka rzeczywistość
przez którą brak pojawia się w świecie musi
sama w sobie być brakiem... Egzystencja pragnienia jako ludzki
fakt jest wystarczająca by udowodnić, że ludzka
egzystencja jest brakiem”. Pragnienie zatem jest ciągłym
poszukiwaniem na próżno samospełnienia czy zdobycia
kompletności, próbą afirmacji istnienia gdy
istnienie z samej swej natury jest brakiem. Nasz niepokój
wobec wyboru jest tą samą świadomością braku
– wybór sugeruje brak i wraz z nierozłącznym
brakiem jesteśmy skazani na wybór. Ten wybór,
również zakłada inną stronę naszego
istnienia – jako zależnego. Absurd istnienia polega na
tym, że nie jest ono konieczne i jesteśmy w frazie Sartre'a
“zbytnio” (de trop) nadgorliwi, gdyż egzystujemy
ku nieosiągalnemu celowi wypełnienia braku. Słynna
konkluzja Sartre'a mogłaby być wypowiedziana przez Buddę;
“Człowiek jest bezużyteczną namiętnością”.
Zwykle
próbujemy unikać niepokoju naszej wolności przez
samo-oszukiwanie się “złej wiary” czy ducha
“poważności”- w obu przypadkach to ucieczka w
rolę, próba założenia stateczności i tak
“kompletności” istnienia, lub w mit przeznaczenia
lub inny unik przed wolnym wyborem. To odgrywanie ról daje nam
wyobcowaną jednostkę, wyobcowaną z rzeczywistości,
z autentycznego istnienia. Wyobcowanie jednostki nie jest nowym
konceptem, zostało wypowiedziane w szóstym wieku Przed
Chrystusem: “Człowiek jest wyobcowany z tego z czym jest
najbardziej zaznajomiony”. Ale dzisiaj to nasza norma.
Jednostki są zbyt izolowane, jest tu zawsze ta głębia
nad którą nie da się przeprowadzić mostu.
“Serce zna swą własną zgorzkniałość
i obcy nie zakłóca jej swą radością”.
I nie ma lepszego obrazu izolacji, pustki i bezsensowności niż
ta linia: “Człowiek i kawałki papieru wirują
przy chłodnym wietrze”.
Współczesna literatura
jasno wyraża niepokój wyalienowanej egzystencji:
“Wędrując przez miasto - spacerując często
całkiem samotnie, wzdłuż ciemnych alei, przez
nieuczęszczane dystrykty i wkraczając nagle na główne
trasy, gdzie jakiś czas podąża się głównym
nurtem i jest się zaadaptowanym przez grupę 'on przychodzi
skąd i my przychodzimy, i chce iść tam gdzie my
idziemy'. Przez chwilę to prawda, ale są tam boczne ulice,
zatrzymaj się na jednej z nich przez moment i strumień się
przemieści. I tak gdy nie ma uchwycenia się grupy, nie ma
więcej powodów by wracać na główną
ulicę niż by się od niej oddalić....Więcej
alej... więcej dróg... Gdzie będziemy spali tej
nocy?... I te dziwne spojrzenia oczu w samotnych alejach”.
Ta
choroba nie tylko pożera życie ale staje się
patologiczną jaką wydaje się być z obserwacji
G.Junga: “Około jedna trzecia moich pacjentów
cierpi nie z powodu klinicznie definiowalnych nerwoz, ale z powodu
bezsensowności i pustki ich życia”... To w tej
bezsensowności kryje się nasza tragedia – płytkość
kręgu, który nieskończenie zataczamy, powtarzając
te same niemądre zdania, ponieważ widzimy je jako
konieczne. Wielkie cierpienie może być wytrzymane, ma ono
znaczenie, tragedia ma “morał”, powód, nasze
cierpienie nie ma takiego i niczego nas nie uczy. Wielcy ludzie mają
wielkie cierpienie, pisał Nietzsche, ich cierpienie ma
znaczenie, było znakiem ich wielkości. Dlatego Nietzsche
także dostrzegał powtarzalność koła
wiecznego odnawiania się i gloryfikował w niej nadczłowieka
radośnie uchwyconego majestatycznego cierpienia powtarzanego na
zawsze, tak określając swą egzystencję. My
wszyscy jesteśmy uchwyceni w wieczną powtarzalność
ale z bagażem znacznie cięższym niż bohaterowie
Nietzschego – nasze cierpienie nie jest konieczne i nie ma
celu. Nie jesteśmy prometejskimi bohaterami zdruzgotanymi przez
cierpienie ciągle rzucającymi wezwanie niebu i
przeznaczeniu – cierpienie jest negowane przez taką
postawę, taką pogardę, “Nie ma przeznaczenia,
które nie mogłoby być przezwyciężone przez
pogardę”. My jesteśmy raczej “ludźmi
podziemia” Dostojewskiego, słabymi, nieznacznymi - nie
jesteśmy walecznymi bohaterami ale nadwornymi błaznami. Nie
jesteśmy zdruzgotani przeciwnościami ale stłamszeni
beznadziejnością i frywolnością naszej
egzystencji. Nie jesteśmy niszczeni w świetle chwały
ale bledniemy w zwyczajnej lichości. Nie mamy straszliwego
przeznaczenia by nad nim lamentować, ani okrutnego losu by
stawić mu czoła, mamy tylko naszą własną
wolność by wziąć udział w dotkliwej i
nieśmiesznej komedii życia, gdzie nasze stare dowcipy
powtarzane są od zawsze. Jesteśmy zgodnie z frazą
Kierkegaarda “wyszydzani przez egzystencję”.
Człowiek
na wiele sposobów usiłuje uciec przed sobą samym,
T.S.Eliot mówi o bólu życia i lekarstwie snów,
ale sny i fantazje są tylko czasowym środkiem uśmierzającym
ból, chyba że wraz z chorobą umysłu stają
się narkotycznym uzależnieniem, a wtedy sny stają się
nocnymi koszmarami. Ale jest wyjście, droga zrozumienia i
świadomość głębi cierpienia jest początkiem
jego przezwyciężenia. “Każdy człowiek,
który nie posmakował gorzkiego smaku rozpaczy, rozminął
się ze znaczeniem życia”. Jak powstaje cierpienie?
Odpowiedź Buddy zawarta jest w słowach Kiriłowa:
“Człowiek jest bólem, życie jest lękiem i
człowiek jest nieszczęśliwy. I człowiek kocha
życie. I tak do tego dochodzi”. Ta miłość
życia to bhavatanha – wola
życia, płonący
płomień nie znający zaspokojenia, gdyż “oko
nie zaspakaja się widzeniem, ani ucho spełnia przez
słyszenie” i nie ma końca pragnieniu i nie ma końca
cierpieniu jeżeli zaspokojenie pragnienia jest tym co
wybraliśmy. Bo mamy wybór, Budda wskazał drogę
wyjścia, drogę zrozumienia egzystencji taką jaką
ona jest, jako cierpienie i rozwój wyobcowania i wiedzę o
tym co prowadzi do wygaszenia (Nibbany). “Kiedy człowiek
widzi ze zrozumieniem, że wszystkie determinacje są
bolesne, wtedy staje się zdegustowany wobec bólu, i to
jest droga do czystości”.
Bhikkhu
Saddhajiva
W artykule wykorzystano
cytaty:
- Jean-Paul Sartre, L’Existentialisme est un humanisme, 1946.
- Shelley: Adonis.
- SN 35:11.
- J.P. Sartre: “L’Etre et le Neant” p.66 (this and further refs. to the English translation of Hazel Barnes: Citadel Press).
- “Human kind cannot bear very much reality”, T. S. Eliot: Burnt Norton.
- Ecclesiastes II, v. 23.
- T. S. Eliot: Choruses from the Rock.
- Ecclesiastes I, v. 3.
- T. S. Eliot: The Hollow Men.
- Shakespeare: The Tempest, 1, iv, 156.
- Shakespeare: Macbeth, 5, v, 20.
- T. S. Eliot: The Waste Land.
- Sartre: op. cit., p. 457.
- Nutriment or sustaining factors of life (ahara) were defined by the Buddha as material food (kabalinkarahara) and the mental needs sense-contact (phassa), volition (manosañcetana) and consciousness (viññana).
- cf. ”For the most part the stimulus awakens in the organism merely a want, which the reaction of the organism endeavours to supply. Hence it appears that want or lack alone is able to bring about such reactions.”—Nageli: Theory of Organic Evolution.
- Schopenhauer.
- Ñanavira Thera: Letters 1955–60; the process of samsara is itself such a closed system manifesting as repetitiveness (vatta).
- Dhammacakkappavattana Sutta—Sam. N. (Sacca Samyutta).
- These five factors which manifest as “living being,” in all but the arahat, exist through the mode of attachment (affirmation) to life (upadana). The arahat is just these five (purified) factors minus attachment, and such being has no basis for dukkha which is the product of upadana not the factors in themselves.
- J.T. Fraser: “The concept of Time in Western Thought”—Main Currents in Modern Thought vol. 28 No. 4 (the italics are mine)—written in reference to the Philosophy of Martin Heidegger. The various aspects of “dread” (Angst) are the most central features revealed by Heidegger’s ontology: “Heidegger considers the human condition coldly and announces that existence is humiliated. The only reality is “anxiety” in the whole chain of beings. To the man lost in the world and its diversions this anxiety is a brief, fleeting fear. But if that fear becomes conscious of itself, it becomes anguish, the perpetual climate of the lucid man “in whom existence is concentrated”… He enumerates its aspects: boredom when the ordinary man strives to quash it in him and benumb it; terror when the mind contemplates death.”—Albert Camus: Myth de Sisyphe, p. 40.
- Sartre: op. cit., p. 314.
- Sartre: ibid., p. 63.
- Sartre. ibid., p. 440.
- Sartre: Nausee.
- Heraclitus: Fragment.
- Proverbs.
- T. S Eliot: Burnt Norton.
- Theodore Roethke: Dolour.
- C.G. Jung: Memories, Dreams, Reflections.
- Camus: Myth de Sisyphe.
- Kierkegaard: Either/Or vol. II.
- Dostoevsky: The Possessed.
- Ecclesiastes: I. v. 8.
- Dhp 278.
Viveka
„Zmysłowe obiekty są przyczyną klęski, zwyrodnienia, niebezpieczeństwa, choroby, są drzazgą i lękiem dla mnie. Zauważając te niebezpieczeństwo wynikające ze zmysłowych obiektów, żyj samotnie jak róg nosorożca”. (Sn 51).
Odosobnienie, samotność, separacja, izolacja, oddalenie – viveka ma dwa podstawowe działy: Kayaviveka jest inicjującym środowiskowym i fizycznym warunkiem, fizyczną cielesną separacją od zmysłowych obiektów; to przebywanie w swobodzie w warunkach odpowiednich dla wzrostu w Dhammie - „Jeżeli nikogo nie znajduję z przodu ni z tyłu, to bardzo przyjemne dla mnie mieszkającego samotnie w lesie” (Theragata 537). Cittaviveka jest właśnie tym wzrostem w Dhammie, wewnętrznym mentalnym odosobnieniem od zmysłowego doświadczenia.
„Zatem Starszy, co jest przeszłością, to jest porzucone, co jeszcze nie nadeszło, to jest uwolnione i chęć i pożądnie za teraźniejszą jaźnią są wzięte pod kontrolę. To w taki sposób, Starszy, samotne przebywanie staje się doskonałe ze wszystkimi jego szczegółami”. (S.2.228).
Osamotnienie nie jest samotnością braku (tanha), pragnieniem bycia w tłumie, to przebywanie w sile i ze swobodą, niezależne i oddalone. Ta samotność staje się ścieżką i celem dla tego z czystą wizją, który obawia się samsary i swego bytu jako istoty samsarycznej, który w taki sposób rozwija wyobcowanie (nibbida) wobec samsary. - „...doprowadzone do ekstremum te uczucie (wyobcowania) staje się czasami nawet, nie tylko resortem ale również celem filozofii: wygnanie” (Grenier).
Szukamy samotności ponieważ szukamy prawdy, a tłum jest nieprawdą: „Ale rzecz jest wystarczająco prosta: ta sprawa kochania własnego sąsiada jest samo-negacją; to kochanie tłumu, czy udawanie, że się go kocha, czynienie go autorytetem w sprawach prawdy, jest drogą do materialnej władzy, drogą do temporalnych i ziemskich korzyści wszelakiego rodzaju – w tym samym czasie jest to nieprawdą, bo tłum nie jest prawdą”. (Kierkegaard). I to bardzo ważne, gdyż droga tłumu jest drogą samsary, i kulturalne, polityczne, socjalne konstrukcje społeczne nigdy nie wyprowadzą nas z samsary, gdyż samsara jest ich twórcą, ich sensem i celem. Kultury są szczególne dla czasu i przestrzeni, są kultury buddyjskie ale te nie są Dhammą, choć są one nią inspirowane; gdyż kultura jest w obrębie czasu – pozostałością procesu historycznego – Dhamma jest akaliko, nie pociąga za sobą czasu. Nie posiądziemy sila (etyki), tym bardziej zrozumienia Dhammy, rozważając proces historyczny, opinii większości. Dhamma jest do zrozumienia przez mądrych (pandita) i dla każdego osobiście (paccatam: w separacji, indywidualnie, a to jest w samotności). Dlatego Dhamma nie jest „postępowa” w obrębie procesu historycznego, w obrębie mas ludzkich. Rzeczywisty progres (jednostki) jest linearny, ale samsara jest kołowaniem, powtórzeniem, kołem życia i śmierci, które ledwie odzwierciedla wewnętrzne obroty (vatta) – dośrodkowego wiru imienia-i-materii (namarupa) wokół świadomości (vińńana). Dhamma nie jest zaangażowana w iluzoryczny „postęp” samsary – polityczno-ekonomiczne ideały linearnego progresu w obrębie samsary; nie ma linearnego postępu w obrębie samsary, ta linia prosta „progresu” jest rezultatem krótkowzroczności, patrzenia ze zbyt bliska na poszczególną sekcję krzywej historycznego koła. Rzeczywisty postęp jest przeciwko dośrodkowej atrakcji samsary – pod prąd strumienia, to wyjście z obejmującego nas wiru ku spokojowi i to jest kayaviveka. Cittaviveka jest stopniową podróżą od samsarycznego zawirowania pomiędzy świadomością i imieniem-i-materią przez nibbida (wyobcowanie) ku nibbanie.
Swiadomość i imię-i-materia to zagmatwania wewnętrzne i zewnętrzne (antojata bahijata S.1.13) rozplątaniem i rozwikłaniem których zajmuje się Nauka Buddy i dwa narzędzia temu pomocne to kaya i cittaviveka. Ten progres jest tylko dla jednostki w jej subiektywnej samotności odciętej od tłumu i procesu historycznego – gdyż pomiędzy procesem historycznym i ideałem socjalnego postępu, jednostka rozprasza się i ulega pomieszaniu. Tylko przez samotność, odcinanie się, odosobnienie, możemy prawdziwie pojąć Dhammę w jej bezpośredniości jako mającą znaczenie dla jednostki - tylko takiej która stała się subiektywna i tak świadoma niepokoju (dukkha) jako osobistego i egzystencjalnego i problemu egzystencji jako indywidualizacji procesu tanha (braku/potrzeby). Tylko w tej subiektywnej samotności można zdać sobie sprawę z problemu i wyjść ku ostatecznej samotności - nibbanie: odcięciu wszystkich czynników egzystencji. Uciekaj od społeczności jak od ciężkiego brzemienia, ponad wszystko szukaj samotności.
Malcolm Hudson (Bhikkhu Saddhajiva)