środa, 30 listopada 2022

O mentalności czarnego człowieka - obserwacje filozoficzne


„Dlaczego potrzebujesz słownika?” Języki pisane a języki mówione

Mój pierwszy wgląd w natuę języków afrykańskich zrodził się podczas rozmowy ze studentami w Nigerii na temat kokosa na drzewie. Jak powiesz, gdzie jest kokos – np. że jest mniej więcej w połowie wysokości drzewa? Nie możesz tego powiedzieć; wszystko, co można powiedzieć, to to, że „jest u góry!”. Tuż na górze? Nie; po prostu „u góry!”. Innymi słowy, brak stopniowania.

Kilka lat później w Nairobi dwie kobiety wyraziły zdziwienie, że mam słownik języka angielskiego. Czy angielski nie jest twoim językiem? Tak, powiedziałem; to mój jedyny język. Więc po co ci słownik? Były zdziwione, że potrzebuję słownika języka angielskiego, a ja byłem zdziwiony ich zdziwieniem. Powiedziałem, że zawsze są chwile, kiedy natrafisz na słowo, którego nie jesteś pewien, więc je sprawdzasz. Ale jeśli twoim językiem jest angielski, odpowiedzialyy, jak mogą istnieć słowa, których nie znasz? Co? Nikt nie zna wszystkich słów w swoim języku!

Ale znamy wszystkie słowa Kikuju; każdy Kikuju zna! Co? (jeszcze bardziej zaskoczony). W końcu do mnie dotarło: będąc całkowicie ustnym, ich język istniał tylko w umysłach jego użytkowników. Ale biorąc pod uwagę brak intelektualnej dociekliwości u czarnych i brak jakiegokolwiek zewnętrznego wkładu, ogólny rozmiar takiego języka pozostanie mniej więcej stały – i raczej w stagnacji. A ponieważ taki język istnieje tylko w umysłach jego użytkowników, muszą znać wszystkie jego słowa, bo jeśli ich nie znają, to gdzie indziej miałyby być? Z drugiej strony język pisany, istniejący częściowo w słowie pisanym, może wyrosnąć poza zdolność kogokolwiek do poznania go w całości.

Ważne konsekwencje

Ale jeśli rozmiar języka jest ograniczony, oznacza to, że liczba pojęć również będzie ograniczona, a zatem zarówno język, jak i myślenie ulegną zubożeniu. Języki afrykańskie były z konieczności wystarczające w swoim kontekście przedkolonialnym i są zubożone tylko w przeciwieństwie do języków zachodnich i w Afryce, która chce żyć jak Zachód – do czego, na dobre i na złe, z pewnością ona dąży. Chociaż opracowano wiele słowników między językami europejskimi i afrykańskimi, niewiele jest słowników wewnątrzafrykańskich, właśnie dlatego, że tubylcy ich nie potrzebują. (Kiedyś miałem słownik zulusko-zuluski – bardziej przypominający leksykon; był to mały format w miękkiej oprawie, liczący 252 strony).

Pojęcie precyzji

Moje zapytania o Zulu zaczęły się, gdy zadzwoniłem do Wydziału Języka Afrykańskiego na Uniwersytecie Witwatersrand i rozmawiałem z białym facetem. Zapytałem go, czy „precyzja” istniała w języku Zulusów przed kontaktem z Europą. „Och”, powiedział, „to bardzo eurocentryczne pytanie!” i odmówił odpowiedzi. Zadzwoniłem ponownie, rozmawiałem z innym białym, z identycznym skutkiem.

Zadzwoniłem więc do University of South Africa (UNISA), dużego uniwersytetu korespondencyjnego w Pretorii, i rozmawiałem z młodym czarnoskórym mężczyzną. Jaki był wpis Zulu dla „precyzji”. „Zrobić jakby linię prostą”, powiedział. Czy była to część rdzennego języka? Nie; to zostało dodane.

Podobnie jak z wieloma moimi doświadczeniami w Afryce, porozumieliśmy się bez problemów. Wyjaśniłem moje zainteresowanie językiem Zulu. Rozumiał to i uznał moje pytania za bardzo interesujące.

Natura bytów abstrakcyjnych

Zanim przejdziemy dalej, rozważmy naturę bytów abstrakcyjnych. Po pierwsze, są zazwyczaj niematerialne i nie mogą być postrzegane przez zmysły. Liczba siedem jest liczbą pierwszą; tej pierwszości jednak nie można zobaczyć, poczuć ani usłyszeć; można to dostrzec tylko umysłem. Ponadto byty abstrakcyjne to często rzeczy, które nie istnieją. „Co by się stało, gdyby wszyscy wszędzie wyrzucali śmieci?” odnosi się do czegoś, co może się wydarzyć, ale miejmy nadzieję, że się nie wydarzy. Niemniej jednak możemy o tym pomyśleć.

Wszystko, co obserwujemy, dzieje się w czasie i wszystko, co widzimy, istnieje w przestrzeni; jednak nie postrzegamy czasu zmysłami, lecz tylko umysłem. Precyzja jest również czymś abstrakcyjnym; chociaż możemy zobaczyć i dotknąć rzeczy wykonanych z precyzją, sama precyzja może być uchwycona tylko przez umysł.

Nabywanie abstrakcyjnych pojęć wymaga samoświadomości

Jak przyswajamy abstrakcyjne pojęcia? Czy wystarczy np. zrobić coś z precyzją, żeby mieć o tym pojęcie? Afrykanie wykonują doskonałe rzeźby, wykonane z precyzją. Dlaczego więc to słowo nie występuje w ich języku? Cóż, aby mieć pojęcie precyzji, musimy nie tylko zajmować się precyzją, ale musimy uświadomić sobie, że coś takiego istnieje, a następnie nadać mu nazwę.

Jak np. przyswajamy sobie takie pojęcia, jak wiara i wątpliwość? Wszyscy mamy przekonania; mają je nawet zwierzęta. Kiedy pies macha ogonem, słysząc kroki swojego pana, wierzy, że nadchodzi. Ale nie ma pojęcia wiary, ponieważ nie ma świadomości, że ma to przekonanie, a więc nie ma świadomości przekonania per se; krótko mówiąc, nie ma samoświadomości.

Szczur przyzwyczajony do oczekiwania na jedzenie po naciśnięciu przycisku, który potem stwierdzi, że czasem to nie działa, zacznie wątpić, czy naciśnięcie przycisku przyniesie jedzenie; ale nie ma koncepcji "wątpliwość", ponieważ brakuje mu samoświadomości potrzebnej do uświadomienia sobie stanu umysłu, który nazywamy wątpliwością.

Koncepcja obiecywania w Zulu: „Spróbuję”

Po przedyskutowaniu „precyzji” (z czarnym facetem z UNISA) zapewnił mnie, że inaczej jest w przypadku „obietnicy”. Hmmm? A „zobowiazanie”? Sprawdziliśmy to. Odpowiadające hasło Zulu oznacza „jakby związać sobie nogi”. Nie, powiedział; to zostało dodane. Ale jeśli Zulu nie zawierało pojęcia zobowiązania, jak mogło zawierać pojęcie obietnicy, skoro obietnica jest po prostu ustnym zobowiązaniem? Dla niego było to doświadczenie „zajarzenia”. Zainteresowałem się tym, powiedziałem, ponieważ Afrykanie tak często nie dotrzymują obietnic i nigdy nie przepraszają – jakby to nie było takiej potrzeby.

Tak, powiedział; w rzeczywistości zuluskie słowo oznaczające obietnicę – isithembiso – nie jest właściwym słowem. Kiedy czarnoskóry „obiecuje”, ma na myśli „może to zrobię, a może nie”. Powiedziałem jednak, że takie obiecywanie jest bezsensowne, ponieważ raison d'être polega na tym, by obietnica wiązała się z działaniem. Kiedy ktoś nie jest pewien, czy może coś zrobić, powie: „Spróbuję, ale nie mogę obiecać”. Powiedział, że słyszał, jak biali tak mówili, i do tej pory nigdy tego nie rozumiał. Innymi słowy, jak trafnie podsumował to młody rumuński przyjaciel, kiedy czarnoskóry „obiecuje”, ma na myśli „spróbuję”!

Problem tutaj wyraźnie nie jest językowy. Gdyby tak było, czarni już dawno nauczyliby się właściwego znaczenia; nie może też być przypadkiem, że dokładnie ten sam „problem” występuje w Nigerii, Kenii i Papui-Nowej Gwinei. O wiele bardziej prawdopodobne jest to, że brakuje im samego pojęcia, a zatem nie mogą nadać temu słowu jego właściwego znaczenia. A to prawie na pewno odzwierciedla niezdolność intelektualną.

FW de Klerk odnosi się do tego właśnie problemu

W swojej książce The Last Trek (1998) ostatni biały prezydent Republiki Południowej Afryki, FW de Klerk, dobitnie wspomina o konsekwentnym niedotrzymywaniu przez AKN uroczystych zobowiązań i porozumień. Odnosząc się do przemówienia wygłoszonego podczas negocjacji przed 1994 r., mówi:

… Mandela był zimno wściekły z powodu mojego ostrego ataku na AKN za nieprzestrzeganie przez niego umów, i nalegał na drugą turę, aby zabrać głos. Jego przemówienie, nazwane przez prasę tyradą, było jednym z najbardziej zaciekłych osobistych ataków na przeciwnika politycznego, jakie większość obecnych … kiedykolwiek słyszała. Oskarżył mnie o to, że jestem szefem nielegalnego, zdyskredytowanego reżimu mniejszościowego i że nie jestem w stanie utrzymać norm moralnych… podkreślenie dodane].

Mandela odpowiada w typowy afrykański sposób: BDO i arogancja

Zauważmy, jak powyższe ilustruje jawny brak zrozumienia samej koncepcji zobowiązania i towarzyszących mu zobowiązań. Mandela zachowuje się tak, jakby nie zdawał sobie sprawy, że w ogóle zawarł jakieś umowy i nie wykazuje żadnych oznak zrozumienia ich znaczenia. Nigdy jednak nie zaprzecza, że ​​takie umowy zostały zawarte, ani nie twierdzi, że były (w jakiś sposób) dotrzymywane; wszystko to jest nieważne. Ani też – oczywiście – nie przyznaje się, że ich nie zachował. Zamiast tego atakuje, pokazując, że najlepszą obroną jest atak (BDO -the best defense is an offence)

Nieumiarkowany wybuch Mandeli ilustruje arogancję czarnej elity: Jestem ważną osobą i nie wolno mnie krytykować! Jeśli taka jest postawa akademickich tyranów w zaściankowych afrykańskich uniwersytetach, to czego można się spodziewać po człowieku, o którym mówi się, że pochodzi z królewskiego rodu, który ma zostać prezydentem najpotężniejszego kraju w Afryce? Wreszcie – i zgodnie z formą (i jako następstwo BDO) – Mandela oskarża De Klerka właśnie o to, czego on sam wydaje się winny, a mianowicie o „niezdolność do przestrzegania norm moralnych”!

„Dobry-policjant-zły-gliniarz”: psychologiczna przebiegłość czarnych

Następnego dnia Mandela zachowuje się tak, jakby to wszystko nigdy się nie wydarzyło. Zamiast tego, jak dzieci ze swoim zmiennym temperamentem i krótką pamięcią, Mandela [zaczął] ponownie przyjmować pojednawczy ton. Przedstawił swój atak na mnie jako coś, co trzeba było powiedzieć, ale w końcu już było po wszystkim. Następnego ranka on i Ramaphosa w szczególny sposób przeszli przez korytarz, aby uścisnąć mi dłoń (s. 224), ilustrując, jak sądzę, nie wielkoduszność, ale przede wszystkim brak prawdziwego gniewu, a zamiast tego typowo przebiegłą czarną manipulację psychologiczną przez udawany gniew. Podejrzewam, że ta rutyna „ciepła i zimna” ma (instynktownie) na celu zmylić przeciwnika, trochę jak technika dobry glina-zły glina, sprawiając, że „ofiara” jest żałośnie wdzięczna za każde zachowanie, nawet choć trochę rozsądne.

Tworzenie abstrakcyjnego betonu

Zwróć uwagę na ogromne znaczenie Zulusowskiej definicji „obowiązku” — jak gdyby krępowanie sobie nóg. Zobowiązanie cię wiąże, ale robi to moralnie, a nie fizycznie. Jest abstrakcyjne: nie można go zobaczyć, usłyszeć ani dotknąć – i oczywiście właśnie dlatego nie ma takiego słowa w języku zuluskim. Co więc zrobili autorzy słownika? Wzięli abstrakcyjną koncepcję i uczynili ją konkretną: stopy, lina i wiązanie są namacalne i obserwowalne – a zatem rzeczy, które (wszyscy) czarni (w pełni) zrozumieją, dokładnie tak, jak nie (wszyscy) zrozumieją, czym jest obowiązek. Fakt, że musieli to zdefiniować w ten sposób, jest zatem sam w sobie przekonującym dowodem na moją tezę, że w myśleniu Zulusów brakuje abstrakcyjnych pojęć, a pośrednio na moje twierdzenie, że czarni nie mają zdolności do abstrakcyjnego myślenia.

Kobieta pracująca z dziećmi upośledzonymi w stopniu głębokim wspomniała bez żadnej zachęty, że myślenie tych dzieci jest niezwykle „namacalne”: aby coś zrozumieć, trzeba to zobaczyć i dotknąć – innymi słowy, to musi być obecne dla ich zmysłów – czyli że nie są w stanie myśleć o rzeczach, które nie istnieją.

Ale jeśli te dzieci z ilorazem inteligencji równym 50 są mniej zdolne do abstrakcyjnego myślenia niż dzieci z ilorazem inteligencji równym (powiedzmy) 70, to wynika z tego, że te drugie byłyby mniej zdolne niż dzieci z ilorazem inteligencji równym 100; itd. A ponieważ koncepcje czasu i przyszłości należą do najbardziej abstrakcyjnych, ludzie o niższym IQ będą mieli mniejsze pojęcie o przyszłości niż ci o wyższym IQ, i że musi istnieć znacząca korelacja między IQ a zdolnością do zrozumienia natury czasu i przyszłości. Stąd, jeśli czarni mają niższe średnie IQ niż biali, wynikałoby z tego, że mają mniejsze zrozumienie czasu i przyszłości.

Czarni i czas

Moje myślenie o tym zaczęło się w 1998 roku. Kiedy wjeżdżałem do garażu (za moim budynkiem mieszkalnym), kilku frankofońskich Afrykanów podjechało i zatrzymało się tuż przed moim garażem. „Hej”, powiedziałem, „nie możesz tu zaparkować!” W pełni po przyjacielsku i z szacunkiem zapytali: „Och, czy wyjeżdżasz [teraz]?” „Nie”, powiedziałem, „ale” (stwierdzając to, co można by pomyśleć, że jest całkowicie oczywiste) „Mogę później”. „Zaparkujcie tam” – i tak zrobili.

Chodzi o to, że ich myślenie wydawało się obejmować tylko tu i teraz: jeśli wyjeżdżasz [teraz], rozumiemy; ale poza tym, w czym problem? Miałem kolejne takie spotkania i zawsze kluczowe pytanie brzmiało: „Wyjeżdżasz [teraz]?”

Przyszłość, czas i przestrzeń to samo słowo w języku zuluskim

Przyszłość nie istnieje; będzie istnieć, ale teraz nie istnieje. Ludzie, którzy mają trudności z myśleniem o rzeczach, które nie istnieją, będą ipso facto mieli trudności z myśleniem o przyszłości.

Wygląda na to, że zuluskie hasło oznaczające przyszłość – isikhati – jest tym samym słowem, co słowo oznaczające czas, a także słowo oznaczające przestrzeń. Innymi słowy, żadna z tych koncepcji nie istnieje w myśli Zulusów, koniec kropka. Wydaje się również, że nie ma słowa na określenie przeszłości – czyli czasu poprzedzającego teraźniejszość. Nie powinno to dziwić, skoro przeszłość już nie istnieje, tak jak nie ma jeszcze przyszłości. Dlatego ludzie, którzy mają trudności z myśleniem o rzeczach, które nie istnieją, będą mieli trudności z myśleniem zarówno o przeszłości, jak i przyszłości. Ma to oczywisty wpływ na takie rzeczy, jak wdzięczność i lojalność – które są zauważalnie rzadkie u czarnych.

Czytelnik może się zastanawiać, dlaczego zauważenie tych rzeczy zajęło mi ponad dwadzieścia lat. Krótko mówiąc, myślę, że dzieje się tak dlatego, że nasze założenia dotyczące czasu są tak ugruntowane, że nawet nie jesteśmy świadomi ich posiadania, a więc równie nieświadomi tego, że ktoś może ich nie mieć. W związku z tym ta możliwość po prostu nie jest na naszym radarze – i oczywiście nie widzimy jej nawet wtedy, gdy patrzy nam w twarz.

Metafizyczny argument dotyczący czasu

Wyobraźmy sobie wszechświat jako absolutną pustkę nie zawierającą ani jednej cząstki materii, w której zatem nic się nigdy nie wydarzyło i w której nie byłoby żadnych zmian (ponieważ nie było nic do zmiany). W takim wszechświecie (to oczywiste) nie byłoby czasu, ponieważ czas wymaga zmiany.

Rozważmy teraz tradycyjne społeczeństwo afrykańskie, jakie istniało przez tysiąclecia przed jakimkolwiek kontaktem z zewnątrz. Zasadniczo było ono statyczne: na poziomie makro niewiele się wydarzyło, jeśli w ogóle, i było niewiele, jeśli w ogóle, zmian. Gość powracający po setkach lat prawie nie zauważyłby różnicy: nawyki, zwyczaje, jedzenie, ubiór, lekarstwa, język, (brak) technologii, nauka i literatura byłyby takie same. Jeśli chodzi o rozwój człowieka, byłaby pustka.

Ale jeśli brak zmian oznacza brak upływu czasu, to w takim stopniu, w jakim społeczeństwo afrykańskie pozostawało statyczne, można by uczciwie powiedzieć, że w rzeczywistości nie było ani przeszłości, ani przyszłości. Bez prawdziwej historii i bez powodu, by przewidywać przyszłość, takie koncepcje miałyby niewielkie lub żadne poparcie, a zatem byłoby mało prawdopodobne, aby pojawiły się w ich umysłowym repertuarze. Jak to jest nadal w większości przypadków, byłoby tylko tu i teraz.

Gdzie czarni zwracają uwagę na czas

Co ciekawe, są obszary, w których czarni zauważają czas. Widzą uprawę, sadzenie, rośnięcie a następnie zbieranie; widzą rodzące się dzieci, ktore starzeją się i umierają; i planują swoje pogrzeby, ponieważ śmierć jest pewna, a zły stan zdrowia to tylko ryzyko. (Hasła zuluskie oznaczające „ryzyko” oznaczają „niebezpieczeństwo” i „śliską powierzchnię”). Ponadto śmierć jest konkretna i obserwowalna. Krótko mówiąc, czarni mają tendencję do bycia świadomymi czasu, kiedy przejawia się on w konkretnych, obserwowalnych obiektach i zdarzeniach.

Matematyka i geometria: problem dla Murzynów z RPA i Ameryki

Cytat z artykułu opisującego problemy, jakie czarnoskórzy z RPA mają z matematyką („Finding New Languages ​​for Maths and Science”, The Star [Johannesburg]; 24 lipca 2002, s. 8): 

 [Xhosa] to język, w którym wielokąt i płaszczyzna mają tę samą definicję; … gdzie pojęcia takie jak trójkąt, czworokąt, pięciokąt, sześciokąt są zdefiniowane tylko jednym słowem.

Innymi słowy, jest to język, w którym te pojęcia po prostu nie istnieją. W Ameryce mówi się, że czarni mają „tendencję do przybliżania przestrzeni, liczb i czasu, zamiast dążyć do całkowitej dokładności”. Innymi słowy, są też słabi z matematyki. Zwróć uwagę na identyczny triumwirat abstrakcyjnych pojęć – przestrzeni, liczb i czasu – z których żadnego nie można zobaczyć, usłyszeć ani dotknąć. Czy to przypadek, że właśnie z tymi pojęciami czarni – wszędzie – wydają się mieć takie trudności?

Nawiasem mówiąc, zuluskie hasło „liczba” – ningi – oznacza liczne, co nie jest tożsame z pojęciem liczby. Jest zatem jasne, że w Zulu nie ma pojęcia liczby.

Konserwacja

Białe rządy w RPA skończyły się w 1994 roku. Mniej więcej dziesięć lat później zaczęły się przerwy w dostawie prądu, które obecnie (2007) osiągnęły rozmiary kryzysu. Część problemu polega na tym, że rząd nie zbudował więcej elektrowni, mimo że został o konieczności tego wyraźnie poinformowany w 1999 roku. Mówiąc bardziej ogólnie, jest to awaria istniejących elektrowni z powodu braku konserwacji. Konserwacja jest zorientowana na przyszłość, a hasło Zulusów to ondla, co oznacza: „1. Odżywiają, tylne; wychować; 2. Miej oko na; obserwuj (swoje plony)”.

Krótko mówiąc, w myśli Zulusów nie ma czegoś takiego jak konserwacja i trudno byłoby argumentować, że brak tego pojęcia nie ma nic wspólnego z faktem, że w całej Afryce wyrażenie „nic nie działa” jest tylko przesadą.

Motywacja i ambicja

Artykuł w The New York Times („Schools Plan to Pay Cash for Marks”, Jennifer Medina, 19 czerwca 2007) ujawnia, że ​​Nowy Jork rozważa plan (już wdrożony) mający na celu skłonienie czarnych do „dobrych wyników w standardowych testach i stawiania się na zajęcia”, dzięki któremu mogliby „zarobić nawet 500 dolarów rocznie”. Dorośli byliby nagradzani za „utrzymywanie pracy na pełny etat… posiadanie ubezpieczenia zdrowotnego… i uczestnictwo w konferencjach rodziców i nauczycieli”. Studenci otrzymywaliby wynagrodzenie za dobre wyniki na testach, a czasem tylko za ich zdawanie, a także za regularne uczęszczanie na zajęcia i każdą przeczytaną książkę.

Wyraźna implikacja jest taka, że ​​czarni nie są zbytnio zmotywowani. Motywacja polega na myśleniu o przyszłości, a więc o rzeczach, które nie istnieją. Biorąc pod uwagę braki Czarnych w tym względzie, nie jest zaskakujące, że ich tak brakuje, a konieczność ich motywowania jest kolejnym dowodem na to.

Wpis Zulu dla „motywować” to banga, pod którym znajduję „1. Sprawiać, powodować, wytwarzać coś nieprzyjemnego; …sprawiać kłopoty…. 2. Spór o roszczenie; … walka o spadek; … 3. Udaj się, celuj, podróżuj w kierunku …:”. Ale kiedy pytam czarnych, co oznacza banga, nie mają pojęcia, co mówi mi, że cokolwiek to znaczy, nie oznacza motywacji. Najwyraźniej jest to definicja zastępcza – wybór „najbliższego” słowa zuluskiego – w przeciwieństwie do definicji skonstruowanej („jakby skrępować sobie stopy”).

W rzeczywistości żadne słowo w języku zuluskim nie może odnosić się do motywacji z tego prostego powodu, że w języku zuluskim nie ma takiego pojęcia; a jeśli nie ma takiego pojęcia, nie może istnieć słowo określające „to” – właśnie dlatego, że w Zulu nie ma „tego”. Stąd potrzeba nakłaniania czarnych do zachowywania się tak, jakby byli zmotywowani.

Wpis dla „ambicji” to langazela, co oznacza po prostu „pragnienie” lub „tęsknotę”. Porównaj to ze słownikiem Encarta: „pragnienie sukcesu: silne poczucie chęci odniesienia sukcesu w życiu i osiągnięcia wielkich rzeczy” [w przyszłości], co jest dobrym opisem tego, czego dokładnie brakuje czarnym.

Ewolucyjne wyjaśnienie

Jednym z wyjaśnień tego braku abstrakcyjnego myślenia, w tym zmniejszonego rozumienia czasu, jest to, że czarni ewoluowali w klimacie, w którym mogli żyć z dnia na dzień bez konieczności myślenia z wyprzedzeniem; nigdy nie rozwinęli zdolności myślenia o rzeczach, które nie istniały, bo nie było takiej potrzeby. Z drugiej strony biali ewoluowali w warunkach, w których musieli rozwinąć tę umiejętność – na przykład zastanawiając się, co by się stało, gdyby nie zbudowali mocnych domów i nie zgromadzili wystarczającej ilości paliwa i żywności na zimę – bo inaczej po prostu by nie przeżyli.

Moralny bezwstyd

Ten sam artykuł w New York Times wspomina Darwina Davisa z „Ligi Miejskiej” jako „przestrogę, że… oferowane pieniądze [pamiętaj, to jest za uczęszczanie na zajęcia] były stosunkowo marne… zastanawiałem się… ile testów uczniowie będą musieli zrobić by mieć na zakup najnowszej gry wideo!

Zamiast zawstydzić się potrzebą takiego planu, narzeka, że ​​to za mało! Jeśli nie zdaje sobie sprawy z tego, jak obrzydliwa jest jego uwaga, jest moralnie otępiały. Mimo to nadal spodziewałbyś się, że będzie wiedział, że większość ludzi uzna to za obraźliwe. W rzeczywistości jednak właśnie w ten sposób czarni często „rozumieją” moralność – jako to, co inni im mówią lub czego od nich oczekują. Jednak dla wielu czarnych nawet ta zewnętrzna moralność nie przyjęła się – co ma sens, ponieważ ta „moralność” jest zależna od egzekutorów, a ponieważ ci zniknęli, nie pozostało nic, ani zinternalizowana moralność („prawdziwa” ) ani przymus z zewnętrz. Jednym z rezultatów jest moralna ślepota.

MAKSYMALNE Okrucieństwo DOWÓD CZARNEJ MORALNEJ ŚLEPOTY

Drwiny, kpiny i śmiechy z agonii i śmierci

W recenzji książki Driving South (David Robbins [Johannesburg: Southern Books], 1993) „Pracownik socjalny z Cape widzi tendencję do upajania się przemocą…

„To jak kult, który objął wielu ludzi, którzy poza tym wydawali się normalni. Młodzi ludzie w szczególności. Przy najmniejszej prowokacji [uwaga: zmienność czarnych emocji] budzi się w nich żądza krwi. A potem chcą zobaczyć śmierć, szydzą i drwią z cierpienia, które się z tym wiąże, zwłaszcza z cierpienia powolnej i bolesnej śmierci”. [Recenzja znajduje się w The Citizen, 12 lipca 1993, s. 6.]

Autor listu opisuje ‘necklacing’ (The Citizen; „SA's New Nazis”, 10 sierpnia 1993, s. 18):

„Opona napełniona benzyną zakleszczyła się na twoich ramionach, a zapalniczka znajduje się w zasięgu ręki. Masz połamane palce, igły wbite w nos i jesteś torturowany, dopóki sam nie włożysz zapalniczki do benzyny.

W maju 2008 r. w czarnych miasteczkach Johannesburga wybuchł chaos i morderstwa. Nagłówek brzmiał: „PŁOMIENIE NIENAWIŚCI: Miejscowy Reiger Park śmieje się po „necklacingu”:

Jedna pulchna kobieta w robionej na drutach czapeczce i w kombinezonie nie mogła powstrzymać śmiechu, wskazując na barbarzyńską scenę i relacjonując wydarzenia miejscowym. [The Star, 19 maja 2008, s. 1.]

To wszystko jest tak niewymownie podłe i odrażające, że ludzki mózg wzdraga się przed taką deprawacją. To nie tylko brak ludzkiej empatii, ale pozytywne czerpanie przyjemności z ludzkiego cierpienia, tym bardziej, gdy jest ono „powolne i bolesne”. Czy możesz uwierzyć – drwić, kpić i śmiać się z tego?

Rwanda: „Ekstaza zabijania poza moim zasięgiem”

Z Chicago Tribune („Zabójcy Hutu tańczyli we krwi ofiar, pokaz kaset wideo”, 14 września 1995, s. 8, sek. 1) to od śledczego ONZ Alaina Siggsa dotyczącego masakry Tutsi w Rwandzie w 1994 r.: „Ekstaza zabijania, żądza krwi; to jest najstraszniejsza myśl. To jest poza moją możliwością pojmowania” (podkreślenie dodane); i nie ma powodu sądzić, że byli to „nienormalni” Afrykanie. Jako kolejny dowód ich braku świadomości moralnej, mordercy nagrali swoje zbrodnie na wideo, „najwyraźniej chcąc utrwalić swoje czyny dla potomności”. To naprawdę aż trudno uwierzyć. W przeciwieństwie do (np.) nazistowskich zbrodniarzy wojennych, którzy starali się ukryć swoje czyny, wskazując, że przynajmniej zdawali sobie sprawę z tego, co pomyślą inni, nawet tego murzynom brakowało.

Przypadek Amy Biehl: „Śmianie się z kobiety jęczącej z bólu, coś czego racjonalny umysł nie potrafi wytłumaczyć”

Poniższy fragment, zaczerpnięty z książki emerytowanego prawnika z RPA, Rexa van Schalkwyk, opisuje niezwykle zgodne zachowanie (One Miracle Is Not Enough [Johannesburg: Bellwether Publishers], 1998 (s. 188-89):

… Amy Biehl, amerykańska stypendystka Fulbrighta brutalnie zamordowana w Guguletu [niedaleko Kapsztadu] – za to, że była biała, kiedy chciała tylko pomóc w przejściu do demokracji – zostanie zapamiętana z powodu tragicznej ironii swojej śmierci. …niemożliwe jest wyjaśnienie w sposób przystępny dla racjonalnego umysłu tego fragmentu protokołu z procesu…: „Zwolennicy trzech mężczyzn oskarżonych o zabójstwo… [jej] wybuchnęli śmiechem na sali publicznej Sądu Najwyższego dzisiaj, kiedy świadek opowiedział, jak maltretowana kobieta jęknęła z bólu” [The Star, 25.11.1993; moje podkreślenie].

Te incydenty – i wywołane przez nie reakcje, .. dodatkowo potwierdzają moje twierdzenie, że czarnym brakuje świadomości moralnej.

z książki RACISM, GUILT, SELF-HATRED AND SELF-DECEIT
Gedaliah Braun

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.