A jako znamienity jeszcze przykład ludzkiego szaleństwa przytaczają starożytni, iż Diodor dialektyk umarł na miejscu, przejęty najgwałtowniejszym wstydem, dlatego iż w szkole swej i wobec publiczności nie umiał rozwiązać argumentu, który mu zadano.
Nie przebywamy nigdy w sobie: zawżdy
jesteśmy poza sobą: obawa, pragnienie, nadzieja popychają nas ku
przyszłości i odejmują świadomość i oceny tego co jest, aby nas
zabawić tym, co będzie, ba, wtedy zgoła kiedy już nas nie będzie.
[Nieszczęśliwy jest wszelki umysł troskający się o przyszłość. Seneka Epist.98]
Epikur zwalnia mędrca od przewidywania
i od troski o przyszłość.
Przekraczają bowiem wszelkie granice
szaleństwa ci (zwłaszcza że łączy się tu i bezbożność)
którzy porywają się na Boga samego albo na fortunę, tak jak
gdyby
miała uszy zdolne usłyszeć nasze wyzwiska; podobnie jak Trakowie,
którzy kiedy grzmi i łyska się, zaczynają szyć ku niebu z
łuków
w jakowejś niby tytanicznej zemście, aby Boga strzałami przywieść
do opamiętania. Owo jak powiada ów starożytny poeta:
Głupi co losu przypadki
łają
O nasze gniewy one nie dbają.
O nasze gniewy one nie dbają.
Ale nigdy nie zdołamy do pełnej miary
naurągać szaleństwom naszego rozumu!
Nie możemy brać się zobowiązań
ponad siły i środki; a to dlatego iż skutki i wykonanie bynajmniej
nie są w naszej mocy, i że po prawdzie, nic nie jest w naszej mocy,
jeno sama tylko wola; na niej z konieczności gruntują się i w niej
mieszczą wszystkie obowiązki człowieka.
Widziałem w życiu wielu takich,
którzy świadomi w sumieniu, iż przywłaszczyli sobie cudze dobro,
gotowali się nagrodzić tą krzywdę testamentem, po śmierci. W
czym nie poczynają sobie poczciwie: ani że dopuszczają się zwłoki
w rzeczy tak pilnej, ani że chcą naprawić krzywdę tak małym
własnym uszczerbkiem, tym słuszniejsze i sumienniejsze jest
zadośćuczynienie: wszelka pokuta wymaga ciężaru.
Jeżeli nie zatrudnić ducha pewnym
przedmiotem, który go spęta i okiełza, wówczas rzuca się
bezładnie to tu, to ówdzie, w szerokie pole urojeń i nie ma
szaleństwa i niedorzeczności, której by nie spłodził w czasie
tego wzruszenia.
Tworząc sobie urojenia
podobne do snów chorego człowieka. Hor. Ars poet 7
Dusza, która nie ma ustalonego
celu,
gubi się: jak bowiem powiadają; być wszędzie znaczy nie być
nigdzie.
… widzi się bowiem z doświadczenia,
iż doskonała pamięć chytrze się jednoczy ze słabym pojęciem.
Zwłaszcza niebezpieczni są starzy,
którym została pamięć rzeczy dawnych, stracili zaś pamięć
stukrotnego ich powtarzania.
W istocie łgarstwo jest to szkaradna
przywara. Toć jesteśmy ludźmi i stykamy się jedni z drugimi jeno
za pomocą słowa. Gdybyśmy znali całą ohydę i wagę kłamstwa,
ścigalibyśmy je ogniem, z większą słusznością niż inne
zbrodnie.
Starożytna sentencja grecka powiada,
iż ludzi dręczy mniemanie, jakie mają o rzeczach, a nie rzeczy
same. Byłoby to wielką zdobyczą dla ulżenia nędznej ludzkiej
kondycji, gdyby kto mógł ustalić i rozpowszechnić prawdę tego
twierdzenia. Jeśli zło ma przystęp jedynie drogą naszego sądu,
zdaje się, że jest w naszej mocy gardzić nim albo przekształcić
na dobre. Jeśli rzeczy zdane są na naszą łaskę, czemuż nie
mielibyśmy ich zażywać lub też przysposabiać wedle naszej
korzyści? Jeśli to co nazywamy złem albo cierpieniem nie jest ani
złem ani cierpieniem samo w sobie, jeno tylko wyobraźnia nasza daje
mu tą własność, w naszej mocy jest ją odmienić; i skoro możemy
w tym wybierać, jeśli nie niewoli nas tu żaden przymus, zaiste
osobliwi z nas szaleńcy, aby się upierać przy zapatrywaniach
najbardziej nam dotkliwych, i dawać chorobie, ubóstwu i hańbie
smak zły i cierpki, skoro możemy dać im dobry i skoro los
dostarcza jedynie materii, do nas zasię należy nadać jej kształt
i formę.
Pirron filozof, znalazłszy się w czas
burzy na statku, dodawał najbardziej wystraszonym w ten sposób
odwagi, iż ukazywał im za przykład świnię, która była na
okręcie, zgoła nie troskając się nawałnicą. Czyż odważymy się
powiedzieć, iż tę przewagę rozumu którą się tyle pysznimy i
dla której uważamy się za panów i władców
stworzenia, dano nam
jeno dla naszej męki? Na co się zda znajomość rzeczy, jeśli
stajemy się przez nią tchórzliwsi? Jeśli wytrąca nam ona
spokój
i bezpieczeństwo, jakich byśmy zażywali inaczej? Jeśli nas stawia
w stan żałośliwszy niż świnię Pirrona? Rozumu, który w nas
włożono dla naszego większego dobra, czyż mamy używać dla
własnej niedoli? Mamy w ten sposób zwalczać zamiar natury i
powszechny porządek, który żąda, aby każdy posługiwał się
swymi narzędziami i środkami dla własnego pożytku?
Jak nieprzyjaciel tym zajadlej ściga
nas w ucieczce, tak samo ból wbija się w pychę, gdy widzi, że
drżymy przed nim.
Największa i najzdrowsza część
ludzi uważa za wielkie szczęście obfite potomstwo; ja i
niektórzy
inni uważamy za równie wielkie szczęście brak onegoż, toż kiedy
zapytano Talesa, czemu się nie żeni, odpowiedział, iż mierzi go
utrwalać swój gatunek.
Udawałem się w podróż – nigdy nie
zdarzyło mi się, abym był dość zaopatrzony: im więcej zaś
obładowywałem się pieniędzmi, tym więcej obciążałem się wraz
i obawą, to o bezpieczeństwo dróg, to o wierność sług,
którzy
strzegli mych tobołów: nigdy nie czułem się dość bezpieczny o
ile ich nie miałem na oczach. Zostawiłem mą szkatułę w domu –
ile podejrzeń i kłujących myśli, którymi co gorsza, nie mogłem
się podzielić! Ciągle wyobraźnia moja zwracała się w tamtą
stronę. Wszystko wziąwszy w rachubę, ciężej przychodzi
przechować pieniądze niż je zgromadzić.
Jak dla leniwca cierpieniem jest nauka,
tak znów i dla pijaka wstrzemięźliwość od wina; umiarkowanie
jest udręką dla żarłoka; ćwiczenie ciała torturą dla gnuśnego
i niewieściucha: i tak z innymi rzeczami. Rzeczy nie są tak
dotkliwe ani trudne same z siebie; nasza słabość i tchórzostwo
uczyniły je takimi.
Mnogość ludzi, którzy,
przypiekani
strachem, powiesili się, utopili lub rzucili w przepaść, stanowi
dowód, iż strach jest jeszcze dokuczliwszy i bardziej nieznośny
od
śmierci.
Wszystkie mniemania świata schodzą
się w tym, że szczęście jest naszym celem, mimo iż obierają ku
temu rozmaite środki; inaczej przegnano by je precz od razu;
któż
by bowiem słuchał tego, kto jako swój cel zakłada nasze troski i
cierpienia!
Idą, kręcą się, drepczą, tańczą;
o śmierci ani słychu; wszystko to pięknie, ale za to kiedy
przyjdzie albo do nich, albo do ich żon, dzieci i przyjaciół,
zaskakując ich znienacka i chyłkiem, cóż za cierpienie, krzyki,
co za szaleństwo, jaka rozpacz!
Aby zaś, na początek, odjąć jej
największą przewagę nad nami, obierzmy drogę zgoła inną
przeciwną owej pospolitej; odejmijmy śmierci dziwność, obcujmy z
nią, przywyknijmy do niej, kochajmy ją w myśli jako nierozłączna
towarzyszkę, w każdej chwili przedstawiajmy ją wyobraźni, i pod
wszelką postacią.
Tak czynili Egipcjanie, którzy
wśród
festynu i w czas najhuczniejszej zabawy kazali sobie przynosić
szkielet iżby służył za przestrogę biesiadnikom.
[Choćbyś głowę żelazem i spiżem opancerzył, śmierć ją wydrze zbyt snadnie z tej mocnej fortecy. Prop III 18, 25]
Jeden, bardziej niż śmierć samą,
skarży się, iż przecina mu ona plany wspaniałego zwycięstwa;
drugi, iż trzeba mu się wynosić zanim córkę wydał za mąż i
dopełnił wychowania dzieci; inny żałuje towarzystwa żony, inny
syna, jako głównych radości swego bytowania. Ja, w obecnej
chwili,
jestem, Bogu dzięki, w takim stanie, iż mogę wynieść się, kiedy
się jemu spodoba, bez żalu za jaką bądź rzeczą, chyba za
życiem, gdyby strata jego była mi bolesna. Rozwiązałem już
wszystkie węzły, pożegnałem się ze wszystkimi, z wyjątkiem
siebie. Nigdy żaden człowiek nie przygotował się czyściej i
pełniej do opuszczenia świata, niż ja spodziewam się to uczynić.
Kto by nauczył ludzi umierać,
nauczyłby ich żyć.
Gdy pewien żołnierz z gwardii Cezara,
złamany i schorzały, podszedł doń na ulicy prosząc, iżby szedł
umrzeć spokojnie, ów patrząc na jego wyniszczenie rzekł trefnie:
„Zali mniemasz, iż jesteś jeszcze przy życiu?”
Toż i religii naszej najpewniejszą
ludzką podstawą jest pogarda życia. Nie tylko głos rozumu do tego
nas przywodzi; czemuż byśmy bowiem lękali się stracić coś,
czego utraciwszy nie możemy żałować? A także, skoro na tyle
sposobów zagraża nam śmierć, czyż nie jest większym złem drżeć
przed wszystkimi niż ścierpieć jeden? Cóż na tym zależy, kiedy
to nastąpi, skoro jest nieuniknione? Temu, który oznajmił
Sokratesowi: „Trzydziestu tyranów skazało cię na śmierć”,
ów
odpowiedział: „A ich – natura”. Co za głupstwo dręczyć się
właśnie na progu wyzwolin od wszelkiej udręki! Jako narodziny
nasze stały się narodzinami wszechrzeczy tak samo nasza śmierć
sprowadzi śmierć wszechrzeczy. Toć takiż samym szaleństwem jest
płakać, iż za sto lat nie będziemy żyli, jak płakać, iż nie
żyliśmy przed stu laty.
Arystoteles powiada, iż istnieją nad
rzeką Hypanis małe zwierzątka, które żyją tylko dzień; to
które umiera o ósmej rano, umiera w kwiecie młodości, to
które o
piątej wieczorem, w wieku zgrzybiałym. Kogóż z nas nie
rozśmieszyłoby, gdybyż wiedział, iż przywiązuje się szczęście
i nieszczęście do tego momentu trwania? Nieco mniej, nieco więcej
naszego życia, jeśli je porównamy do wieczności, albo choć do
trwania gór, rzek, gwiazd, drzew a nawet niektórych
zwierząt, nie
mniej zda się ponoć śmieszne!
Pożytek życia nie tkwi w czasie jego
trwania; jest on w jego wyzyskaniu: niejeden żył długo, a przecie
żył niewiele.
Gallus Vivrus wytężył tak silnie
umysł, aby zrozumieć istotę i objawy szaleństwa, iż wyważył
własny rozum z jego przyrodzonego siedliska, tak, iż nigdy nie
mógł
go odnaleźć. Ten miał prawo mówić, iż z rozumu stał się
szaleńcem.
Pocimy się, drżymy, bledniemy,
czerwienimy od poruszeń wyobraźni.
Celsus opowiada o księdzu, który
wprawiał duszę swą w taką ekstazę, iż od niej ciało zostawało
długi czas bez oddechu i czucia.
Uważam za wiele sprawiedliwsze uczynić
taką konkluzję: „Czemuż nie miałby oszukać na dukaty, skoro
oszukuje na szpilki?” niż taką jak oni: „to tylko szpilki, przy
dukatach nie czyniłby tego”. Trzeba pilnie przyuczać dzieci aby
nienawidziły zła dla jego własnej ohydy i pokazać im naturalną
jego szpetotę, iżby go unikały nie tylko w uczynku, ale zwłaszcza
w sercu; aby sama myśl występku była już dla nich wstrętna, bez
względu jaką maskę przybierze.
Czy istnieje mniemanie tak niedorzeczne
(nie mówię tu o grubszych mamidłach religii, którymi tyle
wielkich narodów i tylu niepospolitych ludzi dało się oszołomić;
w tych bowiem rzeczach jako leżących poza granicami ludzkiego
rozumu, zrozumialsze jest, iż ktoś może się zagubić, o ile nie
jest oświecony osobliwą łaską bożą), ale z innych mniemań zali
było tak dziwaczne, które by się nie mogło usadowić i utrwalić,
całe mocą prawa w jakiejś okolicy?
Cuda leżą w naszej nieświadomości
spraw natury, a nie samej tejże natury istocie. Oswojenie usypia
jasność sądu.
Pospolite mniemania, które
zażywają
powagi dookoła, wszczepione w duszę nasieniem ojców, wydają się
nam powszednie i wrodzone: z czego wynika, że co znajduje się poza
granicami zwyczaju, zdaje się nam poza granicami rozumu; Bóg wie
jak często nie do rzeczy!
Mierzi mnie wszelka nowość,
jakiekolwiek miałaby oblicze: i mam rację po temu, widziałem
bowiem bardzo dotkliwe jej skutki.
Ale najlepszy nawet pozór dla
nowatorstwa jest bardzo niebezpieczny: Bo żadna gwałtowna zmiana
tego, co prastare, nie jest pochwały godna. LIV XXXIV 54
Niedobór bliżej jest umiarkowania
niż
nadmiar. Izokrates
Tym, którzy mnie przyciskają,
abym
zażył lekarstwo, odpowiadam: niech zaczekają bodaj, aż wrócę do
sił i zdrowia i będę miał więcej w sobie obrony, aby znieść
gwałt i niebezpieczeństwo ich mikstury.
Niczego nie można się mniej
spodziewać po tym potworze, jakim jest wzburzony tłum, niż
ludzkości i łagodności: wiele już snadniej można weń tchnąć
szacunek i grozę.
Ale z czego może pochodzić, iż dusza
bogata w umiejętności tylu rzeczy nie staje się przez to żywsza,
że gruby i pospolity umysł może pomieścić beż żadnej dla
siebie korzyści zdania i sądy najwyborniejszych duchów, jakie
istniały na świecie, tego jeszcze i dziś nie pojmuję.
Co się tyczy tamtych filozofów,
powiadam, jak byli wielcy w nauce, tak samo byli jeszcze więksi we
wszelakich dziełach. I tak powiadają o owym geometrze z Syrakuz,
którego gdy oderwano od jego kontemplacji, aby wymyślił coś i
wprowadził w czyn ku obronie swego kraju, wnet stworzył machiny
przeraźliwe i w działaniu przewyższające wszelką wiarę ludzką;
sam wszelako gardząc tym wynalazkiem i mniemając, iż pokalał
godność swej sztuki, dla której te dzieła były jeno zabawką i
robotą uczniaka: tak samo owi, kiedykolwiek zdano ich na próbę
czynu, wzbijali się oczywiście lotem tak wysokim, iż było jasno,
że serca ich i dusza cudownie się rozszerzyły i wzbogaciły przez
zrozumienie spraw tego świata. Ale niektórzy widząc, iż urzędy
publiczne dostają się w ręce ludzi niezdatnych, usunęli się od
spraw świeckich. Gdy ktoś spytał Kratesa, jak długo mu trzeba
będzie filozofować, otrzymał odpowiedź: „Póty, póki
pastuchy
będą dowodzić naszą armią”. Heraklit ustąpił korony
królewskiej bratu; Efezjanom zaś, gdy mu wymawiali, iż spędza
czas na igraniu z dziećmi przed świątynia, odparł: „Zali nie
lepiej to czynić niż rządzić państwem w waszej kompanii?”
Inni, pomieściwszy myśl swoją
powyżej fortuny i świata, mieli sobie krzesła sędziowskie, ba,
trony królewskie, nawet za niskie i podłe siedzenia; tak
Empedokles
odrzucił królowanie, które mu oferowali Agrygeńczycy. Gdy
Tales
częstokroć wzgardliwie się wyrażał o troskach tyczących
dobrobytu i bogactwa, zarzucono mu, iż czyni to na kształt lisa z
bajki, dlatego iż nie może ich osiągnąć. Owo przyszła mu chęć,
tak dla zabawy, dowieść, jak jest w rzeczy: jakoż oddawszy na ten
raz swoją wiedzę na usługi profitu i zarobku, puścił się na
handel, który w jednym roku przyniósł mu takie bogactwa,
iż
ledwie najdoświadczeńsi w tym zawodzie w ciągu całego życia
mogli byli podobnymi się poszczycić. To przytacza Arystoteles dla
nauki tych, którzy nazywali jego i Anaksagorasa, i im podobnych
mądrymi, a nie roztropnymi, jako iż nie dość okazywali troski dla
rzeczy użytkowych. Pomijając, iż trudno mi się doszukać smaku w
tej grze wyrazów, nie może to starczyć za wymówkę owym
przyganiaczom: patrząc, jak całe życie tracą na niskich i lichych
zabiegach, moglibyśmy o nich powiedzieć jedno i drugie, iż są i
niemądrzy i nieroztropni.
Piękne to i silne są natury,
które
umieją ocalić się bez szwanku z uścisku wadliwego wychowania.
„Na co zda się wiedza, jeśli rozumu
nie staje?” Dałby Bóg, aby dla dobra naszego sadownictwa urzędy
te okazały się równie dobrze opatrzone w rozum i sumienie, jako
są
w wiedzę i uczoność!
Nie dla życia lecz dla szkoły się
uczymy. Nie wystarczy jeno przyczepiać wiadomości do duszy, trzeba
je w nią wcielać, nie trzeba jej nimi pokrapiać, jeno napawać; a
jeśli nie są zdolne jej odmienić i wznieść ponad stan pospolity,
z pewnością o wiele lepiej wszystkiego poniechać. Jest to
niebezpieczny miecz, który ciąży swemu panu i zgoła go kaleczy,
jeśli znajdzie się w dłoni słabej i nieświadomej jego użycia;
byłoby w takim razie lepiej, żebyśmy się niczego nie uczyli.
Może to jest przyczyna, iż my sami i
również teologia nie żądamy wiele nauki od kobiet. Franciszek
Pierwszy, książę Bretanii, syn Jana Piątego, kiedy mu wspomniano
o małżeństwie z Izabelą, księżniczką szkocką, z uwagi iż
wychowano ją po prostu i bez większego ćwiczenia w naukach,
odparł, iż woli ją taką i że biała głowa dość jest uczona,
jeśli potrafi odróżnić mężowską koszulę od kaftana.
Owo też nie jest tak wielki dziw, jak
to okrzykują, iż przodkowie nasi niewiele cenili sobie te wszystkie
nauki i że dziś jeszcze spotyka się je jeno trafunkiem u
najznamienitszych rajców przy naszych królach. Ba, gdyby
nie
podtrzymywało owych mądrości w znaczeniu to, iż ludziska
spodziewają się najrychlej dojść do bogactwa za pomocą
jurysprudencji, medycyny, bakalarstwa, ba i teologii, z pewnością
ujrzelibyście tych uczniów chodzących tak samo w obszarpanych
pludrach, jak niegdyś. Co za szkoda, że nie uczą nas ani dobrze
myśleć, ani dobrze czynić! Odkąd pokazali się uczeni, poczciwi
zaczęli znikać.
Wszelkie inne poznanie szkodliwe jest
temu, kto nie ma poznania dobroci.
Dusze bękarcie i pospolite niegodne są
filozofii.
Niech młodzieniec za pośrednictwem
historii zagłębi się w owe wielkie dusze najświetniejszych
wieków. Powie ktoś, iż jest to błahe studium; ale wedle innego
znowuż sposobu widzenia jest to nieoszacowana i płodna nauka,
jedyna, jak zaświadcza Platon, którą Lacedończycy mieli w
poważaniu.
Życie nasze, powiedział Pitagoras,
podobne jest wielkiemu i ludnemu zebraniu na czas olimpijskich
igrów;
jedni ćwiczą ciała, aby osiągnąć chwałę w zapasach; drudzy
wynoszą towary na sprzedaż dla zysku; są inni, wierzę nie
najgorsi, którzy nie szukają innej korzyści, jeno patrzeć jak i
dlaczego każda rzecz się dzieje, i być spektatorami życia
drugich, aby o nim sadzić i wedle tego kierować swoim.
Trzeba powiedzieć chłopcu co to jest
wiedza i niewiedza, co winno być celem nauki; co jest męstwo,
umiarkowanie i sprawiedliwość; jakie rozróżnienie można uczynić
między chciwością sławy a pieniędzy, niewolą a posłuszeństwem,
swobodą a swawolą; po jakich oznakach poznaje się prawdziwe i
trwałe zadowolenie; do jakiego stopnia godzi się lękać śmierci,
bólu i hańby, jakie sprężyny poruszają nami i wywołują tyle
rozmaitych w nas wstrząśnień.
Najwyraźniejszą oznaką mądrości to
stałe zadowolenie; oblicze jej jest jako horyzont nad księżycem,
zawsze pogodny.
Skoro filozofia jest nauką mądrości,
która uczy żyć, i skoro wiek dziecięcy czerpie z niej pożytek
nie gorzej od innych, czemuż mu jej nie udzielać?
Póki glina
wilgotna,
podatna i miętka
Na toku ją garncarskim urabiaj co żywo!
Na toku ją garncarskim urabiaj co żywo!
Uczą nas jak żyć, skoro życie
minęło. Stu szkolarzy nabawiło się francy, nim doszli w
Arystotelesie do rozdziału „o umiarkowaniu”.
Kiedy Izokratesa mówcę poproszono
na
godach, aby mówił o swojej sztuce, odrzekł, jak każdy przyzna,
bardzo słusznie: „Nie jest teraz czas na to co umiem, a tego na co
teraz jest czas, nie umiem.
...niech się wyrzeka złego nie z
braku sił ani praktyki, ale z braku chęci k'temu: Jest niemała
różnica między tym, co nie chce źle czynić, a tym co nie umie.
Może nie bez racji przypisujemy
prostactwu i nieświadomości łatwość wierzenia i ulegania
wpływom. Czytałem gdzieś czy słyszałem, że wiara jest to jakoby
odcisk uczyniony w naszej duszy; im ta miększa i mniej oporna, tym
łatwiej w niej coś wycisnąć. [Jak koniecznym prawem natury jest,
aby hak w przezmianu szedł w dół za powieszonym ciężarem, tak
rozum musi iść za dowodami jasnymi i przejrzystymi.] Im bardziej
dusza jest próżna i bez przeciwwagi, tym bardziej ugina się pod
ciężarem lada perswazji, oto dlaczego, pospolity gmin, kobiety i
chorzy łatwiej dają się powodować. Ale też, z drugiej strony,
jest to głupia zarozumiałość lekceważyć wszystko i gardzić
jako fałszem wszystkim, co nam się nie zdaje prawdopodobne;
powszechny błąd tych, którzy mniemają, iż mądrość ich
przerasta pospolite miary. I ja tak czyniłem dawniej; kiedy
słyszałem, jak ktoś mówi o duchach wracających z tamtego świata,
albo o przepowiadaniu rzeczy przyszłych, o czarach, urokach, albo
inne opowieści, z którymi rozum mój nie mógł się
uporać.
Trzeba sądzić z większym
uszanowaniem o nieskończonej potędze natury, a z większą
skromnością o naszej nieświadomości i niemocy. Ileż jest rzeczy
mało prawdopodobnych, a stwierdzonych przez ludzi godnych wiary!
Jeśli to nie starczy, aby nas przekonać, trzebaż bodaj zostawić
sąd nasz w zawieszeniu: odrzucać je jako niemożliwe, znaczy
przypisywać sobie w nierozumnej pysze sąd o tym, dokąd sięga
możliwość. Gdyby się rozumiało dobrze różnicę między
niemożliwym a niezwyczajnym, między tym, co jest
przeciw porządkowi natury, a co przeciw powszechnemu mniemaniu
ludzi, wówczas, nie dając wiary zbyt płocho, ani też nie
odmawiając jej zbyt uparcie, przestrzegałoby się reguły „w
niczym nadto” zalecanej przez Chilona.
Dodajmy do tego, iż aby rzec prawdę,
kobieta z natury swej nie jest zazwyczaj zdatna odpowiedzieć takiemu
obcowaniu i spójni, żywicielce tego świętego węzła: dusza ich
zda się nie dość mocna, aby wytrzymać ucisk więzów tak ciasnych
i trwałych. I pewne, gdyby nie to, gdyby się dała utworzyć taka
wolna, swobodna łączność, w której by nie tylko dusze czerpały
owo całkowite zadowolenie, ale także ciała miały udział w tej
spójni, gdzie by człowiek był pochłonięty całkowicie, to pewna,
iż taka przyjaźń byłaby jeszcze pełniejsza i doskonalsza; nie
było wszelako przykładu, by ta płeć zdołała się wzbić do
niej. I za powszechną zgodą szkół starożytnych jest od takowego
związku wyłączona.
Ci którzy ćwiczą się w rozważaniu
ludzkich uczynków w niczym nie doznają takiego kłopotu jak w
tym,
aby je sklecić razem i ustawić w jednakim świetle, pospolicie są
one w tak osobliwej sprzeczności, iż zda się
nieprawdopodobieństwem, aby płynęło z jednego i tego samego
źródła.
Naszym zwyczajnym postępowaniem jest
iść za popędami chwili, na lewo, w prawo, w górę, w dół,
wedle
tego, jak wiatr sposobności nas nosi. Nie myślimy o tym, czego
chcemy, prócz jeno w tej chwili, kiedy chcemy, odmieniamy się
jako
owo zwierzę, które przybiera barwę miejsca, gdzie je postawić.
To
co w jednej chwili postanowiliśmy, odmieniamy w chwilę później;
i
znowuż wracamy do dawnego: ot, jeno samo chwianie się a niestatek.
Jesteśmy ciągani jak
drewniana zabawka obcymi sznurkami. Horacy
Chwiejemy się między rozmaitymi
mniemaniami; nie pragniemy nic swobodno, nic wyłącznie, nic stale.
Nie dziw, powiada któryś
starożytny,
że przypadek tyle po nas może, skoro zgoła żyjemy przypadkiem.
Kto z grubsza nie skierował swego życia ku jakiemuś celowi, nie
potrafi też rozłożyć poszczególnych czynności. Niepodobna
uporządkować części temu, kto nie ma w głowie kształtu całości.
W miarę jak czerpiemy lubość w
grzechu, rodzi się równocześnie przeciwna jej nielubość w
sumieniu, która dręczy nas rozmaitymi przykrymi urojeniami na
jawie
i we śnie.
Żadne ukrycie nie pomoże złośliwcom,
powiada Epikur; nigdzie nie znajdą schronienia, jako że sumienie
odkryje ich im samym.
Musiałem wygnać ze stada ogiera, z
którym, skoro poczuł klacz, nie można sobie było dać rady. Na
swoje, zbyt łatwo dostępne, ani patrzeć nie chciał, ale z obcych,
niechby która przeszła tylko wpodle pastwiska, zaraz go napadają
niewczesne rżenia i dawne wściekłe upały.
Chryzyp i Diogenes pierwsi
spośród
pisarzów nader stanowczo zalecali wzgardzenie sławy. Powiadali,
iż
ze wszystkich rozkoszy żadna nie jest bardziej niebezpieczna,
godniejsza unikania jak ta, zależna zgoła od poklasku drugich. W
istocie, doświadczenie wskazuje nam jej zdradzieckie i wielce
szkodliwe skutki.
Owi filozofowie powiadali, że wszystka
chwała świata nie jest warta, aby człowiek rozumny bodaj palec
wyciągnął, by ją zdobyć.
Czymże będzie choćby
największa sława, jeśli jest tylko sławą. Juv VIII, 81
to znaczy, dla niej samej: prowadzi ona
bowiem często za sobą wiele korzyści: zjednywa przychylność,
czyni nas mniej wystawionymi na zniewagi i obrazy ludzkie, i tym
podobne rzeczy. Był to również jeden z dogmatów Epikura:
przepis
bowiem jego sekty: „Kryj swoje życie”, broniący ludziom
obarczać się urzędami i sprawami publicznymi, kładzie również z
konieczności za warunek wzgardę dla chwały, która jest uznaniem
świata dla czynności wykonywanych jawnie i na oczach. Ten, który
nam rozkazuje kryć się i troszczyć jeno o nas samych, który nie
chce, abyśmy byli znani drugim, tym bardziej nie chce, abyśmy
szukali chwały i gloryfikacji. Jakoż radzi Idomeneuszowi, aby zgoła
nie miarkował swych uczynków wedle powszechnego sądu lub
mniemania, chyba tylko dla uniknięcia innych postronnych
niedogodności, jakie wzgarda ludzka mogłaby nań sprowadzić.
Te nauki są, moim zdaniem, niezmiernie
prawdziwe i słuszne ale istnieje w naszym wnętrzu jakoweś
rozdwojenie, które sprawia iż równocześnie nie wierzymy w
to, w
co wierzymy, i nie umiemy się wyzwolić z tego, co potępiamy.
Jeśli nie znajdziemy w sobie samych
nakazu czynienia dobrze, jeśli bezkarność ma nam obstać za
sprawiedliwość, w ileż złoczyństwa możemy codziennie popaść!
Cnota jest bardzo czczą i niestałą
rzeczą, jeśli podstawy swoje czerpie w chwale.
Ten kto pierwszy wpadł na myśl
przyrównania cienia do sławy, utrafił lepiej, niż miał zamiar.
Jedno i drugie są rzeczy niezmiernie nikłe: toż samo cień idzie
niekiedy przed swoim ciałem i niekiedy przewyższa go o wiele
rozmiarem.
Nie dla popisu dusza nasza powinna
odegrać swoją rolę: jeno dla nas samych, wewnątrz, gdzie nie ma
innych oczu niż nasze.
Aby rozrządzić rzecz o wólkę
ziemi,
trzeba wyszukać z całego narodu dwunastu ludzi: zasię sąd o nas,
naszych chęciach i uczynkach (najbardziej trudna i ważna materia,
jaka istnieje!) zdajemy na głos pospólstwa i motłochu;
rodziców i
niewiedzy, niesprawiedliwości i niestatku. Czyż słuszne jest życie
mędrca czynić zależnym od sądu głupców? „Cóż jest
głupszego, niż uważać za ogół tych, z których każdym z
osobna
gardzisz”. Cic Tusc V 36. Kto bądź troszczy się o to aby się im
podobać, nigdy tego nie osiągnął; cel to zgoła niepochwytny i
bez kształtu. „Nie ma nic godniejszego wzgardy niż sądy tłumu”
(Liv XXX, 34). Demetriusz, mówiąc o głosie ludu, powiadał
uciesznie, iż niewiele więcej przykłada wagi do tego, który
wychodzi górą, co dołem. Tenże powiadał: „Ja nawet to, co samo
przez się nie jest brzydkie, uważam za brzydkie, kiedy jest
chwalone przez tłum”. Żadna sztuka, żadna giętkość umysłu
nie umiałaby poprowadzić naszych kroków w ślad tak błędnego
przewodnika. W tym jakby wietrznym pomieszczeniu hałasów, gawęd
i
powszechnych mniemań, które nas popychają, niepodobna ustalić
żadnej dobrej drogi. Nie zakładajmy sobie tak chwiejnego i
odmiennego celu: idźmy niewzruszenie za rozumem. Niechaj powszechne
mniemanie dąży za nami tamtędy, jeśli chce, wszelako jako iż
zależy ono w zupełności od przypadku, nie mamy prawa spodziewać
się go spotkać raczej na tym gościńcu niż na innym. Gdybym nawet
nie szedł prostą drogą dla jej rzetelności, szedłbym nią
dlatego, iż z doświadczenia przekonałem się, że ostatecznie,
pospolicie jest najszczęśliwsza i najzabawniejsza. „Dała ten dar
opaczność ludziom, że to co jest uczciwe, większa przynosi
korzyść”. (Quint 1.12). Pewien marynarz w starożytności tak
mówił do Neptuna podczas wielkiej burzy: „O boże, ocalisz mnie,
jeśli chcesz, jeśli chcesz, zgubisz mnie: ale do końca będę
dzierżył prosto mój ster”. Widziałem za mego czasu z tysiąc
giętkich, obrotnych, wykrętnych ludzi, o których nikt nie
wątpił,
iż są zręczniejszymi dworakami ode mnie: przesię znaleźli zgubę,
gdzie ja ocalałem.
„Śmiałem się z tego,
że podstęp nie może mieć powodzenia”. (Owidiusz)
Paweł Emilius, udając się na swą
chlubną wyprawę do Macedonii, upomniał przede wszystkim lud
rzymski, aby „na czas tej nieobecności powściągnął język w
rozprawianiu o jego czynach”. Jakąż zawadą w wielkich rzeczach
jest ta swawola sądów! Ile że nie każdy posiada hart Fabiusza
wobec powszechnych, przeciwnych i obelżywych głosów;
który raczej
wolał dać poszarpać swą powagę czczym rojeniom ludzi, niż z
przychylną reputacją i aplauzem powszechności gorzej wywiązać
się ze swoich zadań.
Jest niejaka przyrodzona słodycz w
tym, aby być chwalonym, ale poświęcamy dla niej o wiele za dużo:
„Przed pochwałą bym się nie wzdragał, bo wnętrzności moje nie
z rogu, lecz nie uznaję za ostateczny cel cnoty twego Brawo!
Pięknie!” Pers I 47.
Nie tyle troszczę się o to jaki
jestem w oczach drugich, ile o to jaki jestem w swoich własnych.
Chcę być bogaty sam przez się, nie z pożyczonego. Obcy widzą
jeno zewnętrzne wypadki i pozory; każdy może czynić dobrą minę
na zewnątrz, wewnątrz zasię będąc pełen niepokoju i
przestrachu: nie widzą serca jeno postawę.
Apoloniusz powiadał, iż „rzeczą
niewolników jest kłamać, wolnych ludzi zasię mówić
prawdę”.
To jest pierwsza i podstawowa budowla cnoty; trzeba ją miłować dla
niej samej. Ten kto mówi prawdę, ponieważ jest do tego
zniewolony
i ponieważ jest mu to z korzyścią, który nie waha się kłamać,
kiedy to nikomu nie szkodzi, nie jest dostatecznym miłośnikiem
prawdy.
Ludzie patrzą zawsze zewnątrz: ja
zasię kierują wzrok ku wnętrzu: tam go zatrudniam, tam go bawię.
Każdy patrzy przed siebie, ja w siebie; mam do czynienia jeno z
sobą, rozważam się bez przerwy, zgłębiam się, doświadczam.
Być może, iż nieustanne obcowanie w
atmosferze starożytności i świadomość tych bogatych dusz
minionego czasu mierzi mi i drugich i siebie; lub też może istotnie
żyjemy w czasach, które wydają jeno rzeczy mierne: tyle jest
pewne, iż nie widzę dookoła nic, co by było godne wielkiego
podziwu.
Bardziej nas razi skaza w posągu
złotym niż glinianym.
Być prawdomównym, powiadał
Pindar,
jest to początek wielkiej cnoty i pierwszy artykuł, którego
Platon
żąda od sternika swojej Rzeczypospolitej. Nasza dzisiejsza prawda
to nie jest to, co jest, ale to, co wmawia się drugiemu: tak jak
monetą nazywamy nie tylko tą rzetelną, ale też i fałszywą, o
ile ma obieg.
Toż powiadają, że pewien młody
szlachcic, zakochany i jurny, zdoławszy wytrwałością zmiękczyć
wreszcie serce swej damy, z rozpaczy iż w samym punkcie lubego
spotkania okazał się miętkim i zemdlałym
Bezwładny człon nie podniósł męsko starczej głowy. Tib. De inter. Inguin
pozbawił się go bez zwłoki,
wróciwszy do mieszkania i posłał swej damie tą okrutną i krwawą
ofiarę, jako oczyszczenie wyrządzonej zniewagi. Gdyby to był
uczynił z namysłu i z nabożności, jako kapłani Cybeli,
jakżebyśmy nie sławili tak wzniosłego postanowienia?
Niewolnika, który zdradził
kryjówkę
P. Sulpicjusza, swego pana, obdarowano wolnością wedle ustaw
proskrypcyjnych Scylli, ale wedle ustaw sprawiedliwości publicznej
zrzucono go, już jako wolnego ze Skały Tarpejskiej.
W czas wojen domowych, w potyczce
przeciw Cynnie, żołnierz Pompejuszowy, zabiwszy niechcący swego
brata stojącego po przeciwnej stronie, ze wstydu i żalu sam sobie
odebrał życie; w kilka lat potem, w innej wojnie domowej tego
samego narodu, inny żołnierz zabiwszy własnego brata, zażądał
nagrody od zwierzchności.
Nie poprawia się tego, którego
się
wiesza, poprawia się innych za jego pomocą.
Może istnieją ludzie mego
usposobienia, którzy jak ja, uczą się lepiej przez sprzeczność
niż przez podobieństwo; raczej unikaniem niż naśladownictwem. Ten
rodzaj nauki miał na myśli starszy Katon, kiedy powiedział, iż
mądrzy więcej mogą się nauczyć od głupców niż głupcy od
mędrców; i ów starożytny lutnista zwykł niewolić
uczniów, aby
słuchali złego grajka, mieszkającego naprzeciwko, ucząc się
nienawidzić fałszywych akordów i błędnej miary. Ohyda
okrucieństwa bardziej mnie zaprawia do łagodności, niżby to
jakikolwiek rzecznik łagodności zdołał osiągnąć (…). Nie ma
dnia, aby głupie zachowanie się czyjeś nie było dla mnie
przestrogą i pouczeniem.
Ale tak samo jak umysł wzmacnia się
przez styczność z silnymi i jasnymi duchami, niepojęte jest, jak
bardzo upada i wypacza się przez wymianę i obcowanie z umysłami
płaskimi i niedorzecznymi. Nie masz zarazy, która by się
udzielała
tak jak ta; wiem dobrze z doświadczenia, jak drogo się to płaci!
Głupota jest to przykra właściwość:
nie móc jej ścierpieć, złościć się na nią i gryźć się nią,
jak mnie się zdarza, to znowuż inny rodzaj choroby, w niczym, co do
uprzykrzenia nie ustępujący głupocie …
Sokrates przyjmował zawsze z
uśmiechniętą twarzą zarzuty jakie ktoś stawiał jego wywodom.
Można snadnie mniemać, iż wynikało to z jego siły, będąc
pewnym, że wynik przechyli się niechybnie na jego stronę, brał je jako
okazje nowego
zwycięstwa.
Sokrates jest zdania, że gdyby ktoś
siebie i swego syna i wreszcie obcego człowieka znalazł winnym
jakiegoś gwałtu i zbrodni, powinien by zacząć od siebie, sam
oddając się sprawiedliwości i błagając o pomoc ręki kata dla
swego oczyszczenia się; na drugim miejscu dla syna; a na końcu
dopiero dla obcego. Jeśli ten przepis bierze rzecz z nazbyt
wysokiego konia, to przynajmniej powinien taki człowiek siebie
pierwszego poddać karze własnego sumienia.
Wiedza przystała jeno silnym duchom:
są one bardzo rzadkie. Słabi, powiada Sokrates, poniżają godność
filozofii, imając się jej; zamknięta w lichym puzdrze, zda się
ona i bezpożyteczna i zdrożna.
Przypatrzcie się tylko, jacy to ludzie
trzęsą miastem i najlepiej umieją się krzątać koło siebie:
przekonacie się najczęściej, iż są to ludzie najmniej
uzdolnieni.
Antystenes radził jednego dnia
Ateńczykom, aby nakazali używać osłów do uprawy ziemi po
równi
z końmi. Odpowiedziano iż to zwierzę nie jest stworzone do takiej
służby: „Wszystko jedno – odparł – chodzi tylko o wasz
rozkaz; toć największe niezdary i ciemięgi, których bierzecie
sobie za wodzów, natychmiast stają się bardzo godnymi mężami
przez samo to, żeście ich powołali”.
Codziennie słyszę, jak głupcy
powiadają zdania niegłupie, mówią dobre rzeczy, ale zmacajmy jak
daleko są ich świadomi; ujrzyjmy, skąd je wzięli!
Głupota i skaza, na zdrowym rozumie
nie jest rzeczą uleczalną za pomocą napomnienia (…). Winni
jesteśmy naszym bliskim to staranie i tą pilną i baczną poprawę
i naukę; ale prawić kazania lada przechodniowi i prostować
nieuctwo i głupotę każdego, kogo się spotka, to mi się wydaje
bardzo lichy obyczaj.
Tak lubię czuć się wolnym od
ciężarów i zobowiązań, iż niekiedy jako zysk liczyłem sobie
niewdzięczność, zniewagi i krzywdy doznane od tych, względem
których, z natury czy z okoliczności miałem jakoweś obowiązki
przyjaźni. Winą ich wobec siebie przyjmowałem niby skwitowanie i
zwolnienie z długu.
Uważam, iż wielkie duchy w równym
stopniu są niezdatne do małych rzeczy, jak małe do wielkich.
Dzieci należą do rzędu tych rzeczy,
których nie ma co nadto pragnąć, zwłaszcza w tych czasach, kiedy
tak trudno byłoby wychować je ku zacności.
W porównaniu z ogółem
ludzi mało
rzeczy mnie dotyka lub, aby lepiej rzec, mnie dzierży; słuszne jest
bowiem, aby nas dotykały, byle nie posiadały. Wielce troszczę się
o to, aby za pomocą ćwiczenia i rozsądku pomnożyć ów przywilej
nieczułości, który z natury jest u mnie dość daleko posunięty:
co za tym idzie, niewiele rzeczy przejmuje mnie i rozpala. Mam wzrok
jasny ale obracam go na niewiele przedmiotów: czucie mam
delikatne i
miętkie; ale objęcie i jego zastosowanie przytwarde i tępe.
Niełatwo się do czegoś wiążę: póki tylko mogę, cały
poświęcam się sobie. Nawet w tym przedmiocie chętnie
powściągnąłbym i ograniczył swoje przywiązanie, iżby nie
zanurzyło się w nim zbyt całkowicie, jako iż jest to przedmiot,
który posiadam jeno z cudzej łaski i nad którym los ma
większe
prawa niż ja. Toż co się tyczy zdrowia, które tyle cenię, raczej
byłoby mi pożądane nie pragnąć go i nie wiązać się doń tak
szalenie; by przez to choroby miały mi się wydawać zbyt nieznośne.
Powinno się zachować miarę między nienawiścią cierpienia i
miłością rozkoszy: toż Platon zaleca pośredni bieg między
obojgiem.
Ale już takim przywiązaniom,
które
odrywają mnie od siebie i wiążą gdzie indziej, tym opieram się
ze wszystkich sił. Moje mniemanie jest, iż trzeba się użyczyć
drugim, ale dawać się jeno sobie samemu.
Nikt nie rozdaje pieniędzy drugim;
każdy rozdaje im swój czas i życie. W niczym nie jesteśmy tak
rozrzutni jak w tych rzeczach, w których skąpstwo byłoby
chwalebne
i pożyteczne.
Sokrates, widząc jak obnoszą z pompą
po mieście wielką mnogość bogactw, klejnotów i cennych
sprzętów
rzekł: „Iluż rzeczy nie pragnę”.
Dzisiejsi ludzie są tak włożeni do
krzątaniny i pokazu, iż dobroć, umiarkowanie, sprawiedliwość,
stałość i tego rodzaju przymioty, spokojne i nierozgłośne, nie
przemawiają do nikogo.
W doświadczeniu, jakie czerpię z
siebie samego, dość znajdę owocu, aby stać się mądrym, byłem
tylko był dobrym uczniem. Kto przywiedzie sobie na pamięć wyskok
minionego gniewu i dokąd go ta gorączka poniosła, poznaje szpetotę
tej namiętności lepiej niż przez Arystotelesa i przejmuje się do
niej słusznym wstrętem.
Upomnienie by każdy ”znał siebie”,
musi być niemałej wagi, skoro bóg wiedzy i światła kazał je
umieścić na czele swej świątyni, jako zawierające wszystko, co
nam może doradzić. Platon również powiada, że roztropność jest
nie czym innym jak tylko wykonaniem tego przepisu; Sokrates w
Ksenofoncie dowodzi tego szczegółowo. Trudności i ciemność w
każdej wiedzy stawały się widoczne jeno tym, którzy w nią
wstąpili. I do tego trzeba największego stopnia rozumienia aby
móc
spostrzec swą niewiedzę; trzeba pukać do drzwi, aby się
dowiedzieć, iż nam są zamknięte. Stąd rodzi się owa platońska
subtelność, iż sami ci, którzy wiedzą, nie mają się o co
pytać, ponieważ wiedzą, ani ci, którzy nie wiedzą, ile że aby
pytać, trzeba wiedzieć o co pytać. W ten sposób w owym „znaniu
samego siebie” to, iż każdy widzi się zadowolony i pewien i że
każdy ma się za dostatecznie rozumnego, to właśnie znaczy, że
nic nie rozumie: jak poucza Sokrates Eutydena. Ja który widzę z
tego jedynie swe zatrudnienie, znajduję w nim głębokość i
rozmaitość tak nieskończoną, iż jedynym owocem tej nauki jest
to, iż czuję, ile mi zostaje do nauczenia się.
Austrach powiadał, iż w dawnych
czasach znalazło się zaledwie siedmiu mędrców w świecie, za jego
zaś czasów ledwie znalazłoby się siedmiu niewiedzących.
Nie ma co uskarżać się na choroby,
które godzą się dzielić czas ze zdrowiem.