Im okrutniejsza broń, tym mniejszy szacunek do przeciwnika. To jest właśnie nowe: dyskwalifikacja przeciwnika staje się intensywniejsza.
Materialistyczne pojmowanie świata: świat jako wychodek – miejsce zaspokajania potrzeby.
Darwinizm jako naukowy mit XIX stulecia: dlatego ludzie Hitlera musieli być darwinistami, mimo ich arystokratycznych mitologii i elitarnych tęsknot.
Wolność – do czego? Do tworzenia raju! Naturalnie dla tych, którzy przeżyją. A więc: walka o przeżycie tym gwałtowniejsza im bliższy ów raj: „Bój to jest nasz ostatni!”
Wojna sprawiedliwa, czyli pozbawienie przeciwnika praw i uprawomocnienie sprawiedliwej strony konfliktu; oznacza to przemianę wojny prowadzonej przez państwa (tzn. wojny w kategoriach prawa międzynarodowego) w taką wojnę, która jest jednocześnie wojną kolonialną i domową; zjawisko logiczne i jednoznaczne: wojna staje się powszechną wojną domową i przestaje być wojną między narodami. (Dławi mnie blaga ideologii powszechnej wojny domowej; czyż żaden człowiek nie słyszy mojego głosu?). O ty biedny palestrancie.
Ustalając z historycznego punktu widzenia definicję agresora nie powiemy w przyszłości: jest nim ten, kto oddaje pierwszy strzał, lecz ten, kto zrzuci pierwszą bombę atomową. Obowiązek oczekiwania, aż spadnie pierwsza bomba atomowa; to jest „prawne” rozwiązanie problemu.
Kto dziś czyni nieprawość, może być pewny, że przyszła nieprawość go usprawiedliwi.
Los techniki (to jest ludzi wydających się na pastwę techniki) jest pochodną faktu, że dzięki technice wszystko staje się bronią, następnie jednak przestaje być bronią zamieniając się w narzędzie zniszczenia; przestaje być więc środkiem konfrontacji sił, czym jest broń; staje się środkiem zniszczenia tego, co zasługuje na zniszczenie.
„Potępienie” wojny zastępuje atawizm wojny atawizmem „potępiania”.
Władza sama w sobie jest czymś złym, powiada ów niezwykle inteligentny Szwajcar[1]; ja mogę tylko stwierdzić: a bezsilność braku władzy sama w sobie jest zła i złośliwa.
Spotęgowana wrażliwość oznacza spotęgowaną wrogość i spotęgowaną potencję wrogości.
Uciekajcie zawczasu na bezpieczną pozycję oskarżyciela.
Homo homini homunculus. Homunculus homunculo Deus.
Dzisiejszy humanizm: nie padać na kolana przed tym bezlitosnym bogiem globalnej blagi.
Niczego nie zabiorę do grobu; gdyż groby ulegną zniszczeniu choćbym jeszcze mógł mieć własny grób. Własnością jest dziś jedynie to, co można zabrać ze sobą w zaświaty.
Ruch oporu wobec wczorajszego wroga! Dzięki temu można korzystać z nowych przywilejów. Piękne formy sprzeciwu! Piękny opór wobec już niezdolnego do walki przeciwnika, wobec pozbawionego władzy, którego można kopać! Gueydan[2]: ruch oporu jest tworem pośmiertnym.
Istnieje tylko jeden rodzaj złej woli: wola odrzucenia władzy jako rezygnacja z jej egzekwowania.
Definicja elity: elitę stanowią ci, których socjologii nikt nie odważy się napisać.
Tak więc dla Barbey’a d’Aurevilly, wielkiego nauczyciela Leona Bloy[3], Kościół Katolicki był (nie tylko, ale również) wysokim balkonem, z którego mógł pluć na głowy współczesnego mu motłochu.
Prasa skazuje na śmierć i na hańbę, a państwowy wymiar sprawiedliwości wykonuje wyrok.
Wzrost popularności muzyki jazzowej jest znakiem, że masy ludzkie czują się instrumentem w rękach okrutnego władcy.
Jedynie władza uświęca prawo. Jedynie władza daje prawu pozycję uprzywilejowaną, jedynie ona je ucieleśnia. Nagie prawo jest straszliwsze od nagiej władzy.
Strzeż się głośników; strzeż się mikrofonów niosących twój głos ku fałszywej publiczności. Każdy wzmacniacz głosu jest narzędziem fałszowania sensu. Światowa opinia publiczna jest oszustwem świata.
Wojna sprawiedliwa jest wojną totalną.
Hitler jest najszkaradniejszym rezultatem niemieckiej anglofilii.
Zdobywcą może być jedynie ten, kto swą zdobycz zna lepiej od niej samej.
Nie Robespierre, ale Metternich zniszczył koronę królewską. Istnieje tylko autodestrukcja: samobójstwo. Restauracje są specyficznymi metodami unieszkodliwienia i destrukcji tych, którzy ich dokonują. Dlaczego? Bo są autodestrukcją. A więc żadnych restauracji! Ani Kościoła, ani państwa, ani monarchii, ani demokracji, ani tronu i ołtarza, ani minionych form wolności, ani też dawnych form posłuszeństwa i autorytetu. „Porządkujemy. Lecz się rozpada. Scalamy znów. I rozpadamy się sami”. (8 Elegia duinejska) [4]
Dynamit Nobla i Nagroda Nobla są dwiema stronami tego samego faktu, jak bomba atomowa i wojna sprawiedliwa.
Wojna bakteriologiczna jest zawsze wojną sprawiedliwą. W przeciwnym razie nie mogła by mieć miejsca. Jej zwycięzca nie pozostawi przy życiu nikogo, kto mógłby wątpić w jej sprawiedliwość.
Homo homini homo – no, dziękuję; lepiej już mieć do czynienia z prawdziwymi wilkami, niż z tymi bękartami lisa i kuny.
Szczyt idiotyzmu: wojna sprawiedliwa i jednocześnie liberum veto wielkich mocarstw w Radzie Bezpieczeństwa! Cóż to za ład! Wszak liberum veto stawia mocarstwo ponad ładem pokojowym czyniąc je ostatnią instancją, która rozstrzyga o wojnie i o tym, czy jest ona sprawiedliwa.
Kto liże lakierki mędrkom Zachodu czuje cywilizacyjną przewagę nad barbarzyńcami i potworami, którzy liżą gumiaki wschodniego satrapy itd. To wszystko bezwstydnie określa się mianem wyzwolenia. Kaliban ma teraz nowego pana i może swego zamordowanego dawnego pana, a także wszystkich wrogów swego aktualnego pana lżyć korzystając z pełnej wolności prasy i wolności słowa. Jakiż postęp.
Istoty człowieka nie da się pogodzić z wrogością? Człowiek dziś ma oznaczać: pokój, harmonię i zgodę? Bracia mają być przyjaciółmi na wieki? I mają w to uwierzyć chrześcijanie albo Żydzi? W takim razie nie mogą wierzyć, że są potomkami naszego praojca Adama, pierwszego człowieka. Adam miał dwu synów, Kaina i Abla. Piękna przesłanka powszechnego zbratania!
Nie jest tak, że pierwszy lepszy ma prawo zaoferować mi azyl. Prawdziwy azyl oznacza dziś więcej niż wszystkie pisane konstytucje.
Prohibicja jako jedna z form wrogości wobec katolickiego sakramentu ołtarza: redukcja wina do jednej z form alkoholu; ogłoszenie przestępcą kogoś, kto pije wino.
Podczas takich procedur (jak denazyfikacja) każdy dobry prawniczy argument napawa mnie jedynie smutkiem. Gdyż nie chodzi tu o prawo, ani o rozum, ani o logikę, ani nawet o denazyfikację. Chodzi wyłącznie o zyskanie lukratywnych stanowisk i o legalizację nieuczciwej konkurencji.
Wszelka wiedza ścisła ma dla mnie posmak ideologii. Nie ma dla mnie gorszych form samooszustwa niż nauka o atomach, jądrach atomu, protonach, neutronach itd.
Zbrodniczy władca burzy dom prawa od góry, ale morderca władcy niszczy dom prawa u podwalin.
Władza jest bytem; byt jest władzą; to wszystko skrywa się za każdym twierdzeniem dotyczącym bytu. Jest więc władza złem? Nie, jedynie władza zła, to znaczy władza cudza jest złem. Własna władza jest zawsze dobra.
Władzę można stracić jedynie z własnej winy – należy to do istoty prawdziwej władzy. Utrata niegdyś sprawowanej władzy jest do pomyślenia wyłącznie jako rezygnacja z władzy. Prawdziwy władca zna tylko jedną formę śmierci: samobójstwo. Trafnie oddają to wersy Maxa Kommerella [5]: „Wielokształtną śmiercią umiera wszelaka arystokracja obciążona jedyną winę – że miała władzę, której nie potrafiła utrzymać”.
Są ludzie, którzy nie wstydzą się, że przyznano im Nagrodę Nobla.
Skąd ta powszechna zgodność co do słowa „humanizm”? Wyraża się w tym troska o resztkę natury nie zniszczonej i nie zastąpionej przez technikę: ludzka cielesność jako ostatnia resztka; lęk, że ciało stanie się rzeczywiście maszyną, funkcją; czymś wymienialnym dzięki narkotykom, witaminom, przeszczepom. A wówczas krzyczą pełni lęku: Człowiek! Ale tak zaklinany człowiek dawno już przestał istnieć.
O ile uda nam się zająć postawę kontemplacyjną, musimy uznać świat nie tylko za znośny, ale nawet za wspaniały. Istnieje wszak ten Ens perfectissimum, ów najlepszy ze światów. Piękny widok, okrutna rzeczywistość. Kto jednak nie tylko pragnie świat postrzegać, ale i zmieniać, ten musi uznać go za wymagającego zmian. Brzydzę się patosem moralizującej odrazy, który powstaje wówczas, gdy ktoś pragnie stworzyć świat na nowo w celu wyżycia swej woli mocy i zniszczenia swych wrogów.
Atak jest najlepszą obroną. Ale o wiele częściej przy dzisiejszej pogardzie dla agresora ujawnia się sytuacja odwrotna: obrona jest najlepszym atakiem; on właśnie mobilizuje system pogardy właściwy dla bezpieczeństwa zbiorowego; każdy jest ofiarą ataku, więc można już rozpocząć sprawiedliwie powszechną i powszechnie sprawiedliwą wojnę domową; wzruszające jest określenie tego mianem utrzymania pokoju. To wszystko jest przecież Orwella rokiem 1984.
Wiedzieliśmy już dawno: gdzie rozprawia się dużo o rasie i proklamuje istotność czynnika rasowego, tam istnieje niedostatek substancji rasowej. Najwięcej mówi się o tym, czego brak. To naturalne i oczywiste. A więc wyłącznie w tym sensie mówi się dzisiaj o człowieku i człowieczeństwie, o pokoju, wolności i humanitaryzmie. Wystarczy, że wygłoszę dziś publicznie pierwsze zdanie tej prostej konstatacji mówiąc jedynie o rasowym szwindlu, to zyskam powszechny poklask, a wszyscy okażą mi gotowość wybaczenia. Obejmuje mnie amnestia. Jeśli jednak wygłoszę resztę wypowiedzi odnoszącą się do humanitaryzmu i ludzkości, to w imię humanitaryzmu i człowieczeństwa zostaję wtrącony do więzienia.
Maxima non curat praetor. Grecy zachowując formy prawne zamordowali Sokratesa, Żydzi Jezusa Chrystusa. Rzymianie, naród prawa, nie zgładzili swego największego męża – Juliusza Cezara przy zachowaniu form prawnych. To jest ich tytuł do chwały.
Istnieją nie tylko prawa człowieka, ale także prawa osła, niezbywalne prawa osła. Naczelnym prawem każdego osła jest np. prawo do zabitego lwa, którego mógłby okładać do woli kopniakami.
Brzydzi mnie świat stworzony dla człowieka przez człowieka.
Jeśli władca uderzy cię w lewy policzek, to nadstaw mu także prawy; ale butów nie musisz mu z tego powodu lizać; mimo wszystko.
Homo homini homo, to znaczy: ostatnią przeszkodą w uczłowieczeniu człowieka jest sam człowiek. Jest nią rzeczywiście. Usuńmy ją więc, tę ostatnią przeszkodę!
Nie humanitas, lecz humilitas.
Człowiek podczas obrony ujawnia o wiele więcej złośliwości niż podczas ataku. Broniąc się ma poczucie własnej racji. Czyni to go złym i daje we własnym odczuciu prawo, by ukarać pokonanego wroga, albo go nawet wychować, to znaczy zaszczepić mu inną duszę.
Gdy pada słowo „ludzkość”, elity odbezpieczają swe bomby, masy zaś rozglądają się za schronami.
W raju ludzie są nadzy. Dlaczego? Bowiem nie mają wroga. Fotografia nagiego przywódcy wroga jest dziś bronią, dokładnie mówiąc (bowiem wraz z likwidacją różnicy między wrogiem a przestępcą znikła także broń) narzędziem zniszczenia stosowanym do tępienia szkodników, ostatniej przeszkody powszechnego szczęścia.
Gdy wróg zostaje sędzią, wówczas sędzia staje się wrogiem.
De Maistre sądzi, że przyzwoitemu człowiekowi nie może przytrafić się nic gorszego, jak sądzenie mordercy własnego syna. Bardzo to piękne, bardzo delikatne, ale niegodne dzisiejszego humanitarysty. Dzisiejsi pchają się do tego, by sądzić; ofiary rzucają się w masce oskarżycieli, sędziów a przede wszystkim katów na swe ofiary – łatwy łup i nietrudną zdobycz. Opłaca się być ofiarą. Nic nie jest lepiej opłacane.
A więc co pozostanie? Pozostaną wróg i przyjaciel. Pozostanie możliwość ich rozróżniania. Distinguo ergo sum.
Legitymizm monarchistyczno-dynastyczny dogorywa w prawno-rodzinnych sporach, wojnach o sukcesję i szykanach ze strony głowy rodu. Legitymizm demokratyczny dogorywa w nikczemności kruczków prawa wyborczego, w sporach dotyczących wyborów proporcjonalnych, podziału na okręgi wyborcze i wyliczeń okultystycznej wielkości jaką jest „większość”. Co gorsze? Najwyraźniej to ostatnie.
Z każdym nowo narodzonym dzieckiem rodzi się nowy świat. Mój Boże, a więc każde nowo narodzone dziecko jest agresorem! Jest nim oczywiście, stąd Herody mają rację i organizują pokój. I dlatego księga ta kończy się pięknym słowem: Pokój.
Przełożył: Wojciech Kunicki Wybrał: Tomasz Gabiś
Przekład według: Carl Schmitt, Glossarium. Aufzeichnungen der Jahre 1947-1951, hg. von Eberhard Freiherr von Medem, Einleitung von Joseph H. Kaiser, Duncker und Humblot Verlag, Berlin 1991.
Przypisy:
[1] Chodzi o Jakuba Burckhardta (1818-1897) szwajcarskiego historyka sztuki i filozofa kultury.
[2] Guedeyan de Rousselle – uczeń Schmitta.
[3] Jules Barbey d’Aurevilly (1808-1899) – pisarz francuski; Leon Bloy (1846-1917) – pisarz francuski.
[4] Cytat z ósmej Elegii duinejskiej Rainera Marii Rilkego w tłumaczeniu Mieczysława Jastruna.
[5] Max Kommerell (1902-1944) – historyk literatury. Jeden z najwybitniejszych konserwatywnych literaturoznawców niemieckich I połowy XX wieku.
APENDYKS
CARL SCHMITT
Pieśń sześćdziesięciolatka
Zaznałem wielu przemian losu:
Zwycięstw i klęsk, rewolucji i restauracji,
Inflacji i deflacji, bombardowań,
Zniesławień, zmian reżymów i pęknięć rur,
Głodu i zimna, obozów i pojedynczych cel.
Przeszedłem przez to wszystko,
To wszystko przeszło przeze mnie.
Znam wiele odmian terroru;
Terror z góry i terror z dołu,
Terror na lądzie i terror z powietrza
Terror legalny i pozalegalny
Terror brunatny, czerwony i w kratkę,
I ten najgorszy, którego nikt nie odważy się
Nazwać.
Znam je wszystkie i znam ich objęcia.
Znam chóry pochlebców władzy i prawa
Tuby reżymów fałszujące sens prawdy
Czarne listy z mnogością nazwisk
I kartoteki prześladowców.
Cóż mam więc opiewać?
Hymn na cześć placebo?
Czyż mam pozostać naiwny
Zazdroszcząc zwierzętom i kwiatom ?
Zadrżeć lękliwie w kręgu sielskich bożków?
Szczęściem komara szczęśliwego w sobie?
Trzy razy byłem w brzuchu wieloryba.
Patrzyłem w oczy samobójczej śmierci
Pragnąc uprzedzić wyrok z ręki kata.
Lecz chroniąc objęło mnie słowo sybillińskich
wieszczów,
i wrota ocalenia otworzył mi święty ze Wschodu.
Synu tego misterium, nie możesz drżeć z lęku
Słuchaj i cierp!
11 lipca 1948 C. S.
przełożył: Wojciech Kunicki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.