Prawa są dobrami, które zasadzają się na władzy; gdy władza upada, upadają także prawa.
Lud potrzebuje prawd naocznych, nie pojęciowych.
Uderzenia łap królewskich podobne są błyskom jednostkowej mocy, natomiast powstania ludowe trzęsieniom ziemi, których fale rozprzestrzeniają się w nieobliczalną dal.
Dyscyplina winna ciążyć jak tarcza, nie jak jarzmo.
Cywilizowane ludy nie są dalsze barbarzyństwu niż lśniąca stal rdzy. Ludy i metale są gładkie tylko na powierzchni.
Filozofia jako późnodojrzały owoc ducha i jesieni życia nie może być karmą ludu, który wciąż pozostaje w stanie dziecięctwa.
Gdzie armia zależy od ludu, tam rząd uzależni się w końcu od armii.
Może się zdarzać, iż spiski są niekiedy dziełem inteligentnych głów; wykonawcami ich są zawsze bestie.
Harmonia w państwie zależy od stopniowania rywalizacji i zapału współzawodnictwa; od rzemieślnika po kapitalistę i od prostego żołnierza po marszałka polnego. Na dubeltowej drabinie rang i majątku każdy naśladuje tego, kto stoi przed nim, i od którego dzieli go tylko jeden stopień godności albo bogactwa. Taka ambicja jest rozumna – filozofowie jednak połączyli skrajności, przeciwstawiając żołnierzowi marszałka, a robotnikowi bogacza; ten regres doprowadził wszystkich do upadku.
Doskonałe bezpieczeństwo i nietykalność własności oraz osoby: oto prawdziwa wolność społeczna.
Gdy książę jest pobożny, wówczas spowiednik musi być mężem stanu.
Należy ostro odróżniać arytmetyczną i polityczną większość w państwie.
Natura zmusza nas, byśmy albo zabili kurczaka, albo umarli z głodu; na tym zasadza się nasze prawo. Pochodzenie instytucji politycznych jest następujące: na potrzebach zasadzają się prawa a na prawach uprawnienia. We Francji natomiast dano ludowi uprawnienia, do których nie miał praw i prawa, których nie potrzebował.
W miarę jak wśród ludu zanikają przesądy, rząd musi zwiększyć czujność oraz surowiej dbać o dyscyplinę i autorytet.
U podwładnego grzeczność jest oznaką przynależności stanowej, podczas gdy u dobrze urodzonego znakiem wychowania. Dlatego zachował on mimo rewolucji dobre maniery, gdyż one są oznaką szlifu. Ktoś z ludu staje się natomiast grubiański, by udowodnić, że zmienił przynależność stanową. Przeklina, obraża, bo dawniej słuchał merdając ogonem: tak oto rozumie wolność.
Władca absolutny może być Neronem, lecz bywa niekiedy Tytusem lub Markiem Aureliuszem. Lud często jest Neronem, nigdy zaś Markiem Aureliuszem.
W spokojnych czasach dobre imię określa hierarchia. Podczas rewolucyj zależy od plebsu; one są epokami urojonych wielkości.
Wielki naród w stanie namiętnego rozdrażnienia zdolny jest jedynie do wielkich masakr.
Są epoki, w których rząd traci zaufanie narodu; rzadko jednak nastaje czas, gdy może mu w pełni zaufać.
Byłoby durną, okrutną dobrocią naradzać się z dziećmi co do ich przyszłości. Musimy za nie decydować, by zaoszczędzić im rozterek, które, zamiast pomnażać ich siły, pozbawiają okazywanego nam dotąd zaufania. To samo tyczy się rządzonych i rządzących.
Istnieje w narodzie, istniała także zawsze w zgromadzeniu narodowym, większość składająca się z zawistników i mniejszość ambicjonerów – jako że pierwsze rzędy niedostępne są dla wielkich mas, a pretensja do nich tylko u niektórych może być uzasadniona. Ambicja pragnie osiągnąć cel, który zawiść pragnie zniweczyć, co kończy się triumfem woli zniszczenia reprezentowanej przez większość.
Właściwym mówcą w zgromadzeniu ludowym jest namiętność.
Istnieje osobliwa zbieżność między rewolucją francuską i angielską: długi parlament i śmierć Karola I, Konwent i śmierć Ludwika XVI, następnie Cromwell i Bonaparte. Czy w przypadku restauracji zobaczymy innego Karola II jak umiera w swym łóżku oraz innego Jakuba II jak ucieka ze swego królestwa, i następujące po nich obce dynastie. W tego rodzaju prognozach nie skrywa się nic dziwacznego, należy jednak zalecić władcom, by się nimi zajęli. Karol I i Ludwik XVI zaniedbali tego całkowicie; mimo swych cnót skończyli na szafocie. Cnoty władcy nie mogą być tożsame z cnotami człowieka prywatnego: król, ograniczający się do bycia człowiekiem szlachetnym, napawa współczuciem.
Gdyby Ludwik XVI 10 sierpnia zginął z bronią w ręku, wówczas jego krew obficiej użyźniłaby lilie. Śmierć na szafocie wśród milczenia tłumów na zawsze pozostanie piętnem – dla narodu, dla tronu, a nawet dla wyobraźni.
Znużeni ładem Francuzi zaczęli się masakrować; znużeni masakrą poddali się w jarzmo Napoleona, który kazał ich wyrzynać na polach bitewnych.
Gdy pytano mnie o możliwy koniec rewolucji, odpowiedź brzmiała: Albo król będzie miał armię, albo armia wyłoni króla. Dodałem ponadto: Jeszcze dożyjemy, że wyda ona jakiegoś obdarzonego szczęściem żołnierza, gdyż miecz zawsze kończył rewolucje: Sulla, Cezar, Cromwell są tego przykładami.
Każdy filozof, który rozmyśla nad problemami ustroju i konstytucji, jest brzemienny w jakobina: to jest prawda, o której Europa nie powinna zapomnieć.
Polityka przypomina baśniowego Sfinksa: pożera wszystkich, którzy nie mogą rozwiązać jego zagadek.
Naród bez wiary i ziemi skarleje jak Anteusz zawieszony między niebem a ziemią.
Rozum zawiera zarówno prawdy, które trzeba wypowiedzieć, jak i te, które należy przemilczeć.
Złoto jest królem królów.
Wojna jest sądem królów; zwycięstwa to jego wyroki.
Dla plebsu nie istnieje wiek oświecony. Plebs nie jest francuski, angielski czy hiszpański, jest taki sam w każdym czasie i w każdym kraju: wciąż kanibalistycznie łaknący połknąć bliźniego, a gdy mści się na swym rządzie, karze jawnymi aktami hańby przestępstwa nie zawsze dowiedzione.
Jako że książęta są widzialną cząstką władzy, powinno ich prywatne życie – ich gry, ich przyzwyczajenia, ich przyjemności – być ujawnione jedynie wtajemniczonym w ten symboliczny układ. Dla ludu mają stanowić tajemnicę. Dotyczy to w jeszcze większej mierze papieży. Benedykt XIV ceniony przez duchową elitę, lekceważony był przez rzymski lud.
Pewien dworak zapytany przez Ludwika XV o godzinę odpowiedział: jest ta, jaką Wasza Wysokość sobie zażyczy.
Jako król Ludwik XVI zasłużył na swe nieszczęście, ponieważ nie znał się na swym rzemiośle. Jako człowiek nie zasłużył na nie. To cnoty wyobcowały go z narodu.
Zadaniem każdego rządu jest ochrona społeczności; a społeczność nie ma i nie może mieć od swych początków innego celu jak gwarancja bezpieczeństwa i własności. Ta jasna, ostra i pojemna definicja wykluczałaby wszelką sprzeczność, gdyby nie dodano do niej w niezręczny sposób jako pleonazmu dwuznacznego i spornego słowa wolność.
Mirabeau zwykł na trybunie naśladować postawę statuy lorda Chathama, a w jednej z mów sprzedał dowcip, którego autorem było pewne dziecko. Cóż można powiedzieć o zdolnościach mówcy, który swe gesty zawdzięcza zmarłemu a dowcip dziecku.
Dzisiejsza arystokracja jest tylko upiorem swych przodków.
Podstawowa idea religii żydowskiej zasadza się na przekonaniu, że Bóg Żydów sobie wybrał spośród wszystkich narodów. Przez tę ideę Mojżesz wzniósł spiżowy mur między swoim narodem a wszystkimi innymi. Więcej nawet: wystawił ten nieszczęśliwy naród na klątwę uniwersum. Lecz w cudowny sposób zapewnił mu właśnie dzięki tej powszechnej nienawiści nieśmiertelność. Sympatia lub nawet obojętność narodów byłaby już dawno przyczyną zniknięcia Żydów; stopiliby się, już to przez wymieszanie, już to przez wojny lub rozproszenia. Utrzymała ich nienawiść plemienia ludzkiego; na niej zasadza się ich nieśmiertelność.
Dewotka zawierza kapłanom, wolnomyśliciel filozofom; obydwoje są lekkomyślni.
Większość naszych bezbożników rekrutuje się spośród zrewoltowanych wiernych.
Niektórym z bogactwa pozostaje tylko strach przed jego utratą.
Młodzieńcy są wobec kobiet wstydliwymi bogaczami, starcy natomiast bezwstydnymi żebrakami.
Z poufałości wynikają zarówno największa delikatność uczuć jak i najsilniejsza nienawiść.
Gadatliwa zawiść jest zawsze nieporadna. Groźna jest zawiść, która milczy.
Są cnoty zastrzeżone wyłącznie dla bogactwa.
Gdyby głupcy przeczuwali cierpienia, jakie nam sprawiają, wówczas okazywaliby nam współczucie.
Nic bardziej obrzydliwego jak bogactwo bez cnót.
Na dziesięć osób, które o nas mówią, dziewięć opowiada to, co najgorsze, a ta dziesiąta, która mówi dobrze, wyraża to jak najgorzej.
Jeśli na dworach sposób myślenia i wyrażania myśli jest subtelniejszy niż gdzie indziej, to dlatego, iż istnieje tam przymus skrywania myśli i uczuć.
NOTATKI
Niechaj niebiosa uchronią was przed miłością Angielki.
W Caveau, około 1780 nasze rozmowy poruszały się w tak wysokich regionach, że szpicle niemal więdli z nudów; stąd musiano przydzielić nam członka Akademii, Suarda.
Praktyczna reguła: książek nigdy nie pożyczać kobietom, chyba tylko takim, które się trzyma pod kluczem.
Za pieniądze Mirabeau był do wszystkiego zdolny, nawet do dobrego uczynku.
Moje epitafium: Zabrało go lenistwo, nim zabrała go śmierć.
ANEGDOTY
Do autora, proszącego o epigraf na broszurę: Mogę panu niestety jedynie zaoferować epitaf.
Mówców konstytuanty, których nazwiska pojawiały się niespodziewanie w ustach wszystkich, określał politycznymi pieczarkami, wyhodowanymi przez noc w cieplarniach nowoczesnej filantropii.
Do kogoś, kto mu przedłożył dystych: Dobry, ale są w nim dłużyzny.
Jego sekretarz nie mógł wieczorem przypomnieć sobie listów dyktowanych mu rankiem. Rivarol nazywał go idealnym sekretarzem dla spisków.
Powiedział o Thibaulcie, który w Hamburgu głosił bardzo słabo uczęszczane wykłady: opłaca odźwiernych, by pilnowali wyjść.
Jak Pani sądzi – odpowiedział księżniczce, która utrzymywała, że jeśli się rewolucja rozwinie, trzeba będzie wybatożyć królową – co rewolucja zrobi z księżniczkami, jeśli wybatoży się królowe?
Przełożył Wojciech Kunicki, wybrał Tomasz Gabiś
**
RIVAROL-WOLTER PRAWICY
Literatura francuska może się poszczycić całą plejadą mistrzów maksymy, aforyzmu i epigramu, mistrzów zwięzłej formy i celnej myśli. Wymienić tu należy takich autorów, jak Bossuet, Pascal, Montaigne, Monteskiusz, La Rochefoucald, de la Bruyere, Chamfort, Galiani, Vauvenargues, Jouffroy, Joubert, Rance, LeBon, Valery. Jedną z najjaśniejszych gwiazd tej plejady jest Antoine de Rivarol.
Urodził się 26 czerwca 1753 roku w miejscowości Bagnols-sur-Ceze w Langwedocji jako jedno z szesnaściorga dzieci swojego ojca. Ten imał się wielu zawodów, m.in. restauratora, co nieco podejrzanym czyni hrabiowski tytuł Rivarola, którego później używał. Początkowo miał zostać księdzem. Trafił do seminarium duchownego w Awinionie. W 1770 roku porzucił seminarium. Następne kilka lat jego życia otacza mrok tajemnicy. Pojawia się w Paryżu w 1777 roku, gdzie kształci się w kawiarniach literatów i błyszczy na salonach, prowadząc dyskusje z d’Alambertem, Wolterem, Diderotem i Buffonem. To efektem zakładu z Wolterem miał być jego przekład Piekła Dantego dokonany w 1785 roku. W 1788 roku publikuje Mały almanach naszych wielkich ludzi, w którym wyszydza mniej i bardziej znanych literatów zaludniających paryskie salony. Nie mógł wówczas przewidzieć, że wielu z nich zostanie już wkrótce czołowymi jakobinami, którzy, rzecz jasna, nie zapomną o nim i jego satyrach. Na dwa dni przed szturmem na Bastylię ukazuje się pierwszy numer jego czasopisma „Journal politique et national” (ukazało się w sumie 70 numerów). Znajdziemy tu opis pierwszych sześciu miesięcy rewolucji, arsenał argumentów, z którego skorzystał największy krytyk rewolucji – Edmund Burke. Autor Rozważań o rewolucji we Francji nazwał Rivarola „Tacytem Rewolucji Francuskiej”. Rivarol zdawał sobie sprawę, jak trudno być kronikarzem i historykiem w takim czasie: „W środku rewolucyjnej gorączki, gdy nienawiść stoi naprzeciw nienawiści a suwerenność jest rozdarta, trudno pisać historię. Ci, którzy wywołali rewolucję, najchętniej sami byliby jej historykami. Najchętniej oszukiwaliby potomnych tak, jak potrafili zadawać cierpienia i masakrować współczesnych”.
Na łamach swojego pisma, w broszurach i pamfletach atakował bezlitośnie rewolucję biczem, szyderstwa okładał rewolucjonistów, których przedstawiał jako apostołów nowej religii, Deklarację Praw Człowieka i Obywatela określił jako „zbrodniczą przedmowę do niemożliwej książki”. Mówców Konstytuanty, których nazwiska pojawiały się niespodziewanie na ustach wszystkich, nazwał politycznymi pieczarkami, wyhodowanymi przez noc w cieplarniach nowoczesnej filantropii. Nie żywił iluzji, wiedział, że nic już nie może powstrzymać biegu rewolucji. Za pośrednictwem intendenta królewskiego La Porte wysyła memoranda do króla Ludwika XVI. Ostatnie z nich datowane na 7 czerwca 1793 roku nosi tytuł Na skraju wulkanu. 10 czerwca opuszcza Paryż i w towarzystwie nieznanej damy wyjeżdża do Brukseli. W tydzień po jego wyjeździe do drzwi jego mieszkania załomoczą „Przyjaciele Ludu”, którzy przyszli skrócić go o głowę. Rivarol, w przeciwieństwie do La Porte’go i kilku swoich przyjaciół, uniknął „narodowej brzytwy”, udając się na emigrację. Z Brukseli jedzie do Holandii, o której napisze: „sądzi się, że jest republiką, ale jest tylko kantorem”, potem do Anglii i w końcu do Hamburga, gdzie pracuje nad nowym słownikiem języka francuskiego. W 1800 roku przenosi się do Berlina, gdzie umiera 5 kwietnia 1801 roku. Przepadły, niestety, rękopisy dwóch jego zasadniczych prac: O suwerenności ludu i Teoria ciała politycznego.
Był nieprzejednanym wrogiem rewolucji i niezłomnym rojalistą, który o swoim królu napisał: „Jako król zasłużył na swój los, gdyż nie znał się na swoim rzemiośle. Jako człowiek nań nie zasłużył. To cnoty wyobcowały go z narodu”. Był emigrantem, ale dystansował się od politycznych emigrantów z arystokracji, którzy, jak bywa to z większością emigrantów, „niczego nie zapomnieli i niczego się nie nauczyli”. To do nich mogłyby odnosić się jego słowa: „Najgorsze co przytrafić się może pojedynczemu człowiekowi lub całemu narodowi, to wspomnienie tego, czym się kiedyś było a czym być już nie można. Współczesny Rzym na próżno zdobi się trybunami i konsulami. Czas jest rzeką, nigdy nie płynie z powrotem do źródeł”.
Rivarola, podobnie jak La Rochefoucalda i innych, zalicza się do moralistów. Należy jednak pamiętać, że moraliści tacy jak Rivarol nic nie mają wspólnego z tymi, których dziś określa się tym mianem. Są znawcami natury ludzkiej, analitykami „światowej mądrości”, politycznymi realistami i pod względem duchowym konserwatywnymi arystokratami (nawet jeśli, jak Chamfort, stają po stronie tłumu). Mniej interesują ich abstrakcyjne systemy a bardziej żywi ludzie, zawsze tacy sami, lecz zanurzeni w zmienności czasu.
Rivarol wrzucony w otchłań rewolucji obserwuje szaleństwa epoki chłodnym okiem sceptyka, rozpasanym żądzom przeciwstawia stoicki fatalizm, wyspekulowanym teoriom potwierdzoną przez doświadczenie wieków prawdę o człowieku i świecie, hasłom równości, wolności i braterstwa racjonalny cynizm arystokraty. Wie, że w czasach, kiedy upadają hierarchie i normy, kiedy w gruzy wali się dawny porządek, wówczas, jak napisano o nim, „o kształcie świata, godności i wielkości człowieka decyduje dobrze zbudowane zdanie, paradoks, anegdota – odsłaniające zaskakującą stronę rzeczywistości (….) Egoista staje się dandysem odsłaniającym proste prawdy skazane przez historię na zagładę”. Ironia, poczucie humoru, styl, dobrze zbudowane zdanie, arystokratyczny gest pogardy dla prawd czy kłamstw, jakimi żyje motłoch, szyderczy uśmiech, inteligencja, która jak skalpel dociera do najgłębszej warstwy rzeczywistości – to jest jedyny sposób, żeby stanąć z uśmiechem naprzeciw Lewiatana, rzucić , samotnie (i daremnie), dumne wyzwanie zwycięskim siłom chaosu i rozkładu. Tak właśnie postępował „Wolter prawicy”, „Alcybiades rojalizmu”, „król konwersacji”, „Święty Jerzy epigramu”, czyli Antoine de Rivarol.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.