Fernando Pessoa - mistrz abdykacji i wyobcowania


Dekadencja to całkowita utrata nieświadomości, a nieświadomość to fundament życia. Gdyby serce umiało myśleć, przestało by bić.

… materią mojego wyciszenia jest rezygnacja.

Nagle czuję w sobie wzniosłość mnicha w celi, pustelnika w samotni, scalonego z istotą Chrystusa pośród piasków i jaskiń oddalenia.

Są tacy, których wyzyskuje sam Bóg – to prorocy i święci w pustce świata.

… ale moje oddychanie nie jest moje, ono się wydarza.

Nie przyjemność, nie chwała, nie władza – wolność, wyłącznie wolność.

Zamiana fantazmatu wiary na widma rozumu to tylko zmiana więziennej celi.

… i pełna pogarda dla tych, którzy nie zdają sobie sprawy, że dla każdego jedyną rzeczywistością jest jego własna dusza, reszta zaś – świat zewnętrzny i inni ludzie – to nieestetyczny koszmar, niczym ujawniający się w marzeniach sennych rezultat umysłowej niestrawności.

… obrzydzenie wobec obraźliwej codzienności życia.

Być czymś, co nie czuje ciężaru zewnętrznego deszczu ani smutku wewnętrznej pustki.

To nagłe wrażenie, że jest się uwięzionym w nieskończonej celi. Jak można myśleć o ucieczce, jeśli wszystko jest celą?

Kultywować w cieniu to szlachectwo duszy, które polega na nieupieraniu się przy niczym w życiu. Być wśród wirujących kwiatów jak kwiatowy pyłek, który nieznany wiatr unosi w popołudniowe powietrze i który drętwota zmierzchu pozwala porzucić w przypadkowym miejscu, gdzie zniknie wśród rzeczy większych od siebie. Być nim z niewzruszoną świadomością ani radosną ani smutną, wdzięczną słońcu za jego blask i gwiazdom za ich oddalenie. Nie być niczym więcej, nie mieć nic więcej, nie chcieć nic więcej …

Samotność mnie pustoszy, towarzystwo mnie męczy.

Odosobnienie skroiło mnie na swój obraz i podobieństwo.

… królewska korona i płaszcz nigdy nie są tak wielkie, jak wtedy, gdy odchodzący król porzuca je na ziemi …

Czytam jak ktoś kto przemija. I to właśnie wśród klasyków, wśród tych, którzy nawet jeśli cierpią, to o tym nie mówią, czuję się świętym przechodniem, namaszczonym pielgrzymem kontemplującym bez powodu świat pozbawiony celu; Księciem Wielkiego Wygnania, który odchodząc, dał ostatniemu żebrakowi jałmużnę swojej rozpaczy.

Zmęczenie wszystkimi złudzeniami, i wszystkim co obejmują złudzenia – ich utratą, nieprzydatnością, przeczuciem zmęczenia tym, że trzeba je było mieć po to by je stracić; smutkiem, że się miało złudzenia, intelektualnym wstydem, że się je miało, widząc, że czeka ja taki koniec.

… możność podniosłej utraty wszystkiego.

Oglądani z bliska, wszyscy ludzie są monotonie różnorodni, według Veiry brat Luis de Sousa pisał o „wyjątkowej pospolitości”.

Dlatego człowiek o kontemplacyjnej naturze może nigdy nie opuszczać swojej wioski, a mimo to będzie miał we władaniu cały wszechświat. W celi lub na pustkowiu mieści się nieskończoność.

Niewiedza jako życie!

Poza niczym, nic nie było obiektem mojej miłości.

Zawsze prosiłem życie tylko o to, by mijało tak, żebym go nie odczuwał.

Świadomość, że cierpię, zawsze sprawiała mi większe cierpienie niż to, co mi sprawiło cierpienie.

Ile łez wylali ci, którzy dostali, co chcieli, ile łez stracili ci, którym się powiodło.

Życie wydaje mi się metafizyczną pomyłką materii, przeoczeniem bezruchu.

Żyję zawsze w teraźniejszości. Przyszłości nie mam. Przeszłości już nie mam. Pierwsza nuży mnie jako ewentualność wszystkiego, druga jako rzeczywistość niczego. Nie mam nadziei ani tęsknot.

Życie jest dla nas tym, za co je uważamy. W przypadku wieśniaka, dla którego własne pole jest wszystkim, pole to imperium. W przypadku Cezara, dla którego imperium to jeszcze za mało, imperium to pole. Nędzarz ma imperium, a możny pole.

Dla wybitnie inteligentnego człowieka nie ma dzisiaj drogi innej niż droga abdykacji.

Najlepszą, godną cesarskiej purpury jest abdykacja, Najwyższe cesarstwo należy do Cesarza, który abdykuje z całego normalnego życia i ze współżycia z innymi, bo wtedy troska o władzę przestaje przytłaczać go jak wagon diamentów.

Nie mam koncepcji własnej osoby, nawet takiej, która polega na braku koncepcji własnej osoby. Jestem koczownikiem w świadomości siebie.

Jestem nawigatorem pośród nieznajomości siebie.

To, że inni śmieją się moim kosztem, nie obchodzi mnie, bo odgradza mnie od otoczenia niezastąpiona, opancerzona pogarda.

Rezygnacja to wyzwolenie.

Wieczni przechodnie, przemierzający samych siebie, bo nie ma dla nas innego pejzażu niż ten, którym sami jesteśmy. Niczego nie posiadamy, bo nie posiadamy nawet siebie. Niczego nie mamy, bo niczym nie jesteśmy.

… lepiej z wyższością nie działać w ogóle, niż działać bezużytecznie, fragmentarycznie, niedostatecznie, jak niezliczona zbyteczna większość ludzi.

Mistycy odkryli, że najlepszym sposobem by stawić czoło brutalnej obojętności, która jest widzialną esencją rzeczy, jest odrzucenie. Trzeba wyrzec się świata, odwrócić się od niego jak od bagna, na którego brzeg zostaliśmy rzuceni.

Wstydliwość istnienia …

Brzemię odczuwania! Brzemię tego, że trzeba odczuwać!

Być może całe moje wnętrze, to tylko maszyna służąca do ustalenia tego, kim nie jestem.

… pragnienie czegoś znacznie bardziej przerażającego i głębokiego – przekreślenia faktu, że się w ogóle kiedykolwiek istniało...

… przyjemność przyszłej sławy jest teraźniejsza – to tylko sława jest przyszła.

Wyrocznia, która powiedziała: „Poznaj samego siebie”, zadała pracę cięższą niż wszystkie prace Herkulesa i zagadkę bardziej zawiłą niż zagadki Sfinksa.

Nie znam nic wspanialszego, ani odpowiedniejszego dla prawdziwie wielkiego człowieka, niż cierpliwa i ekspansywna analiza naszych form nieznajomości siebie, świadome rejestrowanie nieświadomości naszych nieświadomości, metafizyka autonomicznych cieni, poezja zmierzchu deziluzji.

Są chwile, kiedy pustka odczuwania własnego życia osiąga intensywność czegoś pozytywnego.

Przystrajają się nocą i gwiazdami, namaszczają ciszą i samotnością.

Dwukrotnie w czasach mej młodości – którą odczuwam jako tak odległą, że wydaje mi się cudzą prozą; relacjonowaną mi przez kogoś historią – miałem okazję cieszyć się bólem poniżenia jakie daje miłość.

Przemoc, jakiegokolwiek rodzaju, zawsze była dla mnie najjaskrawszą formą ludzkiej głupoty. Stąd wszyscy rewolucjoniści są głupi, podobnie jak reformatorzy (choć ci w mniejszym stopniu, bo mniej kłopotliwi).

Jeśli wrażliwy i prostolinijny człowiek przejmuje się złem i niesprawiedliwością świata, to w naturalny sposób najpierw próbuje zaradzić ich najbardziej bezpośrednim przejawom – a te znajduje w samym sobie. Ta praca zajmie mu całe życie.

Reformator to człowiek który dostrzega powierzchniowe dolegliwości świata i postanawia je wyleczyć, potęgując dolegliwości zasadnicze.

Kot kuli się w słońcu i śpi. Człowiek – o naturze zdawałoby się, tak bardzo złożonej – kuli się w życiu i śpi. Ani jedno ani drugie nie wyzwala się od fatalnego prawa bycia tym czym jest. Ani jedno, ani drugie nie próbuje zdjąć z siebie ciężaru bycia.

Tylko jedna rzecz olśniewa mnie bardziej niż głupota, z jaką większość ludzi przeżywa swoje życie: to inteligencja zawarta w tej głupocie.

Dzisiaj świat należy tylko do głupich, nieczułych i porywczych. Prawo do życia i zwyciężania zdobywa się niemal tą sama drogą, jaką zdobywa się skierowanie do szpitala psychiatrycznego: niezdolnością myślenia, niemoralnością i nadpobudliwością.

Samo życie jest umieraniem, bo każdy dzień więcej w naszym życiu, to równocześnie jeden dzień mniej.
Zamieszkujemy sny, jesteśmy cieniami błądzącymi pośród niemożliwych lasów, których drzewa to domy, obyczaje, idee, i filozofie.
Nigdy nie spotkać Boga, nigdy nawet nie dowiedzieć się, czy istnieje! Przechodzić ze świata do świata, od inkarnacji do inkarnacji, zawsze w iluzji, która pieści, zawsze w błędzie, który tuli.
Nigdy prawdy, nigdy postoju! Nigdy jedności z Bogiem! Nigdy w całkowitym pokoju, zawsze tylko w jego namiastce, zawsze w pragnieniu go.

Największy z nas jest tym, który poznał z najbliższej odległości pustkę i niepewność wszystkiego.

Już nie umiem chcieć, nie wiem, jak się chce, nie wiem jakie uczucia lub myśli wskazują zazwyczaj na to, że się chce lub, że chce się chcieć. Nie wiem kim jestem, ani czym jestem. Jak ktoś pogrzebany pod murem, który runął, leżę pod zwaloną próżnią całego wszechświata.

… niech nie zostanie ze mnie nawet cień, który by plamił moim wspomnieniem to, co miałoby przetrwać.

Cezar mówiąc: „Lepiej być pierwszym we wsi niż drugim w Rzymie!”, uchwycił w pełni naturę ambicji. Ja nie jestem niczym ani we wsi, ani w żadnym Rzymie. Kierownik spożywczego na rogu jest przynajmniej szanowany od Rua de Assuncao do Rua de Vitana; jest Cezarem miejskiego kwartału. Jestem od niego lepszy? W czym, jeśli bycie niczym nie pozwala mi ani na wyższość ani na niższość, ani nawet na porównywanie się?

W pewnym sensie to był dom – to znaczy miejsce, w którym się nie czuje.

Asystowałem incognito przy stopniowym obumieraniu mojego życia, przy powolnym rozkładzie wszystkiego, czym chciałbym być.

Jestem ponurym strategiem, który przegrawszy jak dotąd wszystkie bitwy, w przededniu każdej nowej potyczki kreśli z rozkoszą szczegółowy plan swej nieuchronnej rejterady.

Życie jest puste, dusza jest pusta, świat jest pusty.

Z wielkim bólem odbieram upływ czasu.

Słodycz nieposiadania rodziny ani towarzystwa, smak przyjemny jak smak wygnania, kiedy czujemy, jak duma banicji nadaje niepokojowi oddalenia aurę niejasnej rozkoszy – cieszę się tym wszystkim na swój obojętny sposób.

Im dłużej myślę o naszej zdolności okłamywania samych siebie, tym obficiej przesypuje mi się przez palce drobny piasek pokruszonych pewników.

Oto moja moralność, moja metafizyka, lub moje ja: Być przechodniem wobec wszystkiego, nawet wobec własnej duszy, nienależącym do niczego, będącym niczym – abstrakcyjnym centrum doznań, przewróconym czującym lustrem, które odbija różnorodność świata. Nie wiem, czy jestem z tym szczęśliwy czy nieszczęśliwy. I nie obchodzi mnie to.

Dla mnie rzeczywista jest tylko moja samoświadomość, inni są w tej świadomości niejasnymi zjawiskami i przypisywanie im zbyt dużej dawki realności byłoby anormalne.

Entuzjazm to wulgarność.

Nigdy nie nauczyłem się istnieć.

Jestem starszy niż Czas i Przestrzeń, ponieważ jestem świadomy. Rzeczy wywodzą się ze mnie; cała natura to pierworodne dziecko moich wrażeń.

Cóż z siebie zrobiłem? Nic.

Ach, kto mnie wybawi od istnienia? Nie chcę śmierci ani życia: chcę czegoś innego, czegoś, co lśni na dnie pożądania jak rzeczywisty diament na dnie jaskini, do której nie da się zejść.

Przynależeć – oto banalność. Wiara, ideał, kobieta lub zawód – wszystko to jest celą i kajdankami.

Jeśli ktoś ma potrzebę, aby panować nad innymi, to znaczy, że potrzebuje innych. Zwierzchnik to ktoś zależny.

Zredukujmy potrzeby do minimum, abyśmy w niczym nie zależeli od innych.

Immanentna jałowość wszelkich form działania już od czasu mojego dzieciństwa była jednym z najukochańszych kryteriów mojej obojętności – obojętności nawet wobec samego siebie.

Z mojej odmowy współpracy ze światem zewnętrznym wynika, między innymi, ciekawe zjawisko psychiczne.
Wstrzymując się całkowicie od działania i traktując wszystko obojętnie, udaje mi się widzieć świat zewnętrzny (kiedy poświęcam mu uwagę) z doskonałą obiektywnością. Skoro nic mnie w nim nie absorbuje ani nie daje powodu, aby go odmieniać, nie odmieniam go.
Świat, na który przyszliśmy, od półtora wieku cierpi na rezygnację i gwałt – na rezygnację dokonywaną przez lepsze jednostki i na gwałt dokonywany przez gorsze jednostki, gwałt, który jest ich zwycięstwem.

Nie pragnąć zrozumieć, nie analizować … Postrzegać się jako część natury, obserwować swoje wrażenia jak łąkę – to jest prawdziwa mądrość.

święty instynkt nie posiadania teorii...

Na tym balu maskowym, w którym uczestniczymy, wystarcza nam świadomość naszego przebrania, które jest wszystkim. Jesteśmy sługami świateł, barw, pląsamy w tańcu jak w prawdzie i nawet nie jest nam dane – chyba, że osamotnieni nie tańczymy – poznanie wielkiego chłodu zewnętrznej nocy, śmiertelnego ciała pod łachmanami, które ciało przeżyją i tego wszystkiego co uważamy za swoją najgłębszą istotę, a co w rzeczywistości jest tylko wewnętrzną parodią naszych rojeń o sobie.

W wewnętrznym przebłysku pojąłem, że jestem nikim.

Pozbawiono mnie zdolności bycia, zanim jeszcze zaistniał świat. Jeżeli byłem reinkarnacją, to reinkarnowałem się z pominięciem siebie – reinkarnacja nie objęła mojego ja.

Posiąść znaczy stracić.

Posiadać znaczy być posiadanym, a być posiadanym znaczy stracić siebie.

Niektóre rodzaje dziewictwa umożliwiają głębokie poznanie.

Tyle szlachetnych idei skończyło na gnojowisku, tyle autentycznych pragnień zaginęło wśród motłochu.

Większość ludzi to inni ludzie”, powiedział Oscar Wilde i miał rację.

Ogólnie rzecz biorąc, człowiek płacze niewiele, a kiedy się użala, powstaje literatura. Pesymizm jako forma demokratyczna nie ma szans.

Wolność to możliwość odosobnienia. Jesteś wolny, jeśli potrafisz odgrodzić się od ludzi, tak aby nie ciągnęła cię do nich potrzeba pieniędzy, życia stadnego, miłości lub sławy ani ciekawości. Bo te w ciszy i samotności nie znajdują pokarmu. Jeżeli nie potrafisz żyć samotnie, urodziłeś się niewolnikiem.

Nie dotykajmy życia nawet opuszkami palców.
Nie kochajmy nawet myślą.
Nie poznajmy nawet we śnie kobiecego pocałunku.

Jestem niemal pewny, że nigdy nie żyję na jawie. Nie mogę wykluczyć, że śnię, kiedy żyję, że żyję kiedy śnię; nie wykluczam też, że życie i sen są we mnie przemieszane, splecione, a z ich połączenia tworzy się moje świadome ja.

Doskonałe jest nieludzkie, bo ludzkie jest niedoskonałe.

Aby osiągnąć doskonałość, trzeba by odejść w sferę nieludzkiego chłodu, a tam człowiek nie miałby serca, żeby kochać własną doskonałość.

Moja pogarda dla wszystkiego jest tak wielka, że obejmuje mnie samego.

Nie zniżajmy się nigdy do wygłaszania prelekcji, aby nie sądzono, że mamy opinie lub że chcemy nawiązać dialog z publicznością. Jeżeli publiczność chce, niech nas czyta.

Świat należy do tych, którzy nie czują.

Każde działanie jest z natury projekcją własnej osobowości na świat zewnętrzny, a ponieważ świat zewnętrzny w znacznej mierze - i w swoim podstawowym wymiarze składa się z istot ludzkich, ta projekcja osobowości wyraża się z zasady stawaniem innym na drodze, przeszkadzaniem, ranieniem i tłamszeniem innych; odpowiednio do naszego sposobu działania.

Władza należy do niewrażliwych.

Inni wyższego rodu, odrzucili wszelką działalność publiczną, nie chcąc i nie pragnąc niczego; i starają się nieść na kalwarię zapomnienia krzyż samego bycia. Daremny to trud, jeśli się nie ma tego co miał niosący Krzyż – świadomości o boskim rodowodzie.

Każda przyjemność jest występkiem, bo szukanie przyjemności jest tym, co robią wszyscy, a jedynym naprawdę poważnym występkiem jest robienie tego co wszyscy.

Irytuje mnie szczęście tych wszystkich ludzi, którzy nie wiedzą, że są nieszczęśliwi.

Estetyczny kwietyzm życiowy, dzięki któremu zniewagi i upokorzenia wymierzane nam przez życie i bliźnich nie dotrą głębiej niż tylko do nędznych peryferii wrażliwości, do przesiąka świadomej duszy.

Kiedy powiedziano mi, że sprzedawca sklepu tytoniowego popełnił samobójstwo, zabrzmiało to jak kłamstwo. On również istniał, biedaczysko! Zapomnieliśmy o tym wszyscy, którzyśmy go znali, tak samo jak ci, którzy o nim w ogóle nie wiedzieli. Jutro zapomnimy o nim zupełnie.

Nigdy nie byłem niczym innym niż bezcielesną wizją, a całą jej duszą był ulotny powiew, który przeminął i miał dar widzenia.

Żyłem zawsze w odosobnieniu – i im bardziej skupiałem się na sobie, tym moje odosobnienie było większe.

Mieć okazję do … Na tym terenie postawmy pomnik rezygnacji.

A jeśli już chcemy bezpłodności, zachowajmy też czystość, bo nie ma nic bardziej podłego i prostackiego, niż odrzucić płodność Natury, zachowując przy tym nikczemnie tę część odrzuconej płodności, która nam sprawia przyjemność. Wzniosłość nie dzieli się na części.
Najpodlejsze ze wszystkich potrzeb – potrzeba zaufania i wyznania. To potrzeba duszy, aby się uzewnętrznić.

Nie posiadam własnego ciała – jak więc mógłbym posiąść coś ciałem? Nie posiadam własnej duszy – jak więc mógłbym posiąść coś duszą?

Miłość nigdy nie zawitała do tej krainy i dlatego wszystko tam było szczęśliwe.

W tej metalicznej erze barbarzyńców tylko metodyczna – i nieskrępowana – kultywacja naszej umiejętności marzenia, analizowania i przyciągania może ochronić naszą osobowość tak, by nie stała się nijaka albo taka sama jak wszystkie inne.

Życie to eksperymentalna podróż którą odbywamy mimowolnie. To podróż ducha przez materię, a ponieważ to duch podróżuje, w duchu żyjemy.

Istnieć znaczy wypierać się. Czym innym jestem dzisiaj, niż wyparciem się tego czym byłem wczoraj? Istnieć znaczy przeczyć sobie. Nic lepiej nie symbolizuje życia niż notatki w gazetach, dementujące dzisiaj to, co te same gazety pisały wczoraj.

Kiedy jesteśmy świadkami jakiś narodzin, możemy zarówno czuć, że coś się rodzi, jak i myśleć o nieuchronnej śmierci.

Tak jak Diogenes Aleksandra, prosiłem życie tylko o to, aby nie przesłaniało mi słońca.

Szczęście jest nieodłączne od świadomości. Jednak świadomość szczęścia jest nieszczęśliwa, to wiedzieć, że się szczęścia już doświadczyło i że zaraz odejdzie w przeszłość.

Przyglądajmy się jak czas maluje świat, i uznajmy obraz nie tylko za fałszywy, ale i pusty.

Czy marzę o tym, że jestem sławny? Kiedy mi się to zdarza, czuję cały ten ekshibicjonizm, jaki towarzyszy sławie; całkowitą utratę intymności i anonimowości, sprawiającą, że sława jest dla nas bolesna.

Postrzeganie naszego największego lęku jako incydentu bez znaczenia, nie tylko w życiu wszechświata, ale i w życiu naszej duszy, to początek mądrości. Utrzymanie tej perspektywy w samym środku tego lęku to pełna mądrość.

Zachować czystość, nie po to, aby być wzniosłym, ani po to, aby być silnym, ale po to, aby być sobą. Kto daje miłość, traci miłość.

Wyrzec się życia, aby nie wyrzekać się siebie samego.

Jedyna prawdziwa arystokracja polega na tym, że nigdy się niczego nie dotyka. Nigdy się nie zbliżać – oto co znaczy być szlachcicem.

Być może wszystko co istnieje, istnieje dzięki istnieniu czegoś innego.

Miłosierdzie owszem, ale wobec „bliźniego”, jak głosi Ewangelia, a nie wobec człowieka, bo o nim się tam nie mówi.

Spencer twierdził, że nasza wiedza to taka sfera, która im bardziej się poszerza, tym większą powierzchnią styka się z tym czego nie wiemy.

Do tego stopnia odarłem się z własnego ja, że istnienie służy mi za ubiór.

Nie chciałem odczuwać życia ani dotykać rzeczy, wiedząc z doświadczenia, że kiedy tylko mój temperament wchodzi w zaraźliwy kontakt ze światem, odczuwanie życia jest dla mnie zawsze bolesne. Jednak unikając tego kontaktu, izolowałem się, a izolując się, zaogniałem moją i tak już nadmierną wrażliwość.

Czuję się wolny, jakbym przestał istnieć, zachowując przy tym świadomość tego faktu.

Nie czuję duszy, tylko spokój. Zewnętrzne rzeczy; wyraźne i nieruchome – nawet te, które są w ruchu – są dla mnie takie, jaki był pewnie świat dla Chrystusa, kiedy kusił go ze swoich wyżyn Szatan. Są niczym – i pojmuję teraz, dlaczego Chrystus nie uległ pokusie. Są niczym – i nie pojmuję, jak Szatan, taki stary i doświadczony, mógł sądzić, że czymś takim kogokolwiek skusi.

Twórca luster zatruł ludzką duszę.

Jeżeli postrzegamy ten świat jako złudzenie lub zjawę, możemy też postrzegać wszystko, co nam się wydarza, jako sen, coś co udawało, że istnieje, dopóki spaliśmy. Wówczas rodzi się w nas subtelna i głęboka obojętność wobec wszystkich życiowych przykrości i niepowodzeń.

Nie warto żyć. Tylko patrzeć warto. Patrzenie bez życia, dawałoby pełnię szczęścia, ale jest niemożliwe, jak wszystkie rzeczy, o których marzymy. O ekstazo wyprana z życia!

Jestem człowiekiem dla którego świat zewnętrzny jest wewnętrzną rzeczywistością.. Czuję to nie metafizycznie, lecz zmysłami, które służą nam do rejestrowania rzeczywistości.

Na to co nowe, moja wrażliwość reaguje lękiem: jestem spokojny tylko tam, gdzie już byłem.

Wszystko można znaleźć już u Heraklita i Eklezjasty: „Życie to zabawa dziecka w piasku … marność i utrapienie ducha ...” I u biednego Hioba, w tylko jednym zdaniu: „Życie obrzydło mojej duszy”.

Obserwujemy – i ani nie aprobujemy, ani nie ganimy. Naszą rolą jest nie być niczym.

Za bramami mego oddalenia rozpościerają się parki nieskończoności …

… to zażyłość z ludźmi, a nie zwykły kontakt, jest czynnikiem szkodliwym …

Własność nie jest kradzieżą: jest niczym.

Posiadanie określonych i niewzruszonych opinii, instynktów, pasji, ustalonego i uświadomionego charakteru – wszystko to w przerażający sposób czyni z naszej duszy pewien fakt; materializuje ją i uzewnętrznia.

Król i Władca Obojętności, Cesarz Śmierci i Rozbitych Okrętów, żywy sen błąkający się majestatycznie pośród ruin i bezdroży świata!

… daleko od błota i plugastwa życia!

Król-Dziewica, który wzgardził miłością,
Król-Cień, który odrzucił światło,
Król-Sen, który wyrzekł się życia!

Przepychu nicości, imię otchłani, spokoju Zaświatów

… postanowiłem wyrzec się wszystkiego, do niczego nie dążyć, ograniczyć działanie do minimum, uchylać się maksymalnie przed kontaktem z ludźmi i zdarzeniami, doskonalić sztukę abstynencji i nadać abdykacji bizantyjski przepych.

Życie przejmuje mnie chłodem. W moim istnieniu są tylko wilgotne jaskinie i ciemne katakumby. Jestem wielką klęską ostatniego oddziału, który bronił ostatniego imperium. Czuję, że jestem schyłkiem jakiejś starej dominującej cywilizacji. Ja, nawykły do rozkazywania innym, jestem teraz samotny i opuszczony. Ja, którego zawsze wspierano, nie mam żadnego wsparcia ani przyjaciela.

Miłość chce posiadania, jednak nie wie, czym jest posiadanie. Jeżeli ja nie należę do siebie, to jak miałbym należeć do ciebie, albo ty do mnie? Jeżeli nie posiadam własnej jaźni, to jak mógłbym posiadać cudzą?

Nie lubimy spektakli. Gardzimy aktorami i tancerzami. Każdy spektakl to podła imitacja czegoś, o czym należało wyłącznie marzyć.

Obojętni na opinię innych – nie z natury, tylko w wyniku uczuciowej strategii, którą wymuszają na nas różne bolesne doświadczenia …

Jesteśmy niezdolni do miłości i słowa, które należałoby wypowiedzieć, aby być kochanym, nużą nas już w wyobraźni.

Tak trudno jest osiągnąć tę wzniosłość ducha, która czyni izolację pozbawionym lęku wytchnieniem.

Nie chcę od życia niczego poza tym, abym mógł być jego świadkiem. Nie chcę od siebie niczego poza tym, aby być świadkiem życia.
Jestem jak przedstawiciel innej egzystencji, który zwiedza tę egzystencję, przejawiając pewne nieokreślone zainteresowanie. Jestem jej obcy we wszystkim. Jest tak jakby między nami była szyba. Chcę, aby ta szyba zawsze była bardzo przejrzysta, tak aby nic pośredniego nie zakłócało mojej analizy – jednak szyba jest dla mnie nieodzowna.

Fernando Pessoa, Księga Niepokoju
tłumaczenie: Michał Lipszyc