Dekadencja to całkowita utrata
nieświadomości, a nieświadomość to fundament życia. Gdyby serce
umiało myśleć, przestało by bić.
… materią mojego wyciszenia jest
rezygnacja.
Nagle czuję w sobie wzniosłość
mnicha w celi, pustelnika w samotni, scalonego z istotą Chrystusa
pośród piasków i jaskiń oddalenia.
Są tacy, których wyzyskuje sam Bóg –
to prorocy i święci w pustce świata.
… ale moje oddychanie nie jest moje,
ono się wydarza.
Nie przyjemność, nie chwała, nie
władza – wolność, wyłącznie wolność.
Zamiana fantazmatu wiary na widma
rozumu to tylko zmiana więziennej celi.
… i pełna pogarda dla tych, którzy
nie zdają sobie sprawy, że dla każdego jedyną rzeczywistością
jest jego własna dusza, reszta zaś – świat zewnętrzny i inni
ludzie – to nieestetyczny koszmar, niczym ujawniający się w
marzeniach sennych rezultat umysłowej niestrawności.
… obrzydzenie wobec obraźliwej
codzienności życia.
Być czymś, co nie czuje ciężaru
zewnętrznego deszczu ani smutku wewnętrznej pustki.
To nagłe wrażenie, że jest się
uwięzionym w nieskończonej celi. Jak można myśleć o ucieczce,
jeśli wszystko jest celą?
Kultywować w cieniu to szlachectwo
duszy, które polega na nieupieraniu się przy niczym w życiu. Być
wśród wirujących kwiatów jak kwiatowy pyłek, który nieznany
wiatr unosi w popołudniowe powietrze i który drętwota zmierzchu
pozwala porzucić w przypadkowym miejscu, gdzie zniknie wśród
rzeczy większych od siebie. Być nim z niewzruszoną świadomością
ani radosną ani smutną, wdzięczną słońcu za jego blask i
gwiazdom za ich oddalenie. Nie być niczym więcej, nie mieć nic
więcej, nie chcieć nic więcej …
Samotność mnie pustoszy, towarzystwo
mnie męczy.
Odosobnienie skroiło mnie na swój
obraz i podobieństwo.
… królewska korona i płaszcz nigdy
nie są tak wielkie, jak wtedy, gdy odchodzący król porzuca je na
ziemi …
Czytam jak ktoś kto przemija. I to
właśnie wśród klasyków, wśród tych, którzy nawet jeśli
cierpią, to o tym nie mówią, czuję się świętym przechodniem,
namaszczonym pielgrzymem kontemplującym bez powodu świat pozbawiony
celu; Księciem Wielkiego Wygnania, który odchodząc, dał
ostatniemu żebrakowi jałmużnę swojej rozpaczy.
Zmęczenie wszystkimi złudzeniami, i
wszystkim co obejmują złudzenia – ich utratą, nieprzydatnością,
przeczuciem zmęczenia tym, że trzeba je było mieć po to by je
stracić; smutkiem, że się miało złudzenia, intelektualnym
wstydem, że się je miało, widząc, że czeka ja taki koniec.
… możność podniosłej utraty
wszystkiego.
Oglądani z bliska, wszyscy ludzie są
monotonie różnorodni, według Veiry brat Luis de Sousa pisał o
„wyjątkowej pospolitości”.
Dlatego człowiek o kontemplacyjnej
naturze może nigdy nie opuszczać swojej wioski, a mimo to będzie
miał we władaniu cały wszechświat. W celi lub na pustkowiu mieści
się nieskończoność.
Niewiedza jako życie!
Poza niczym, nic nie było obiektem
mojej miłości.
Zawsze prosiłem życie tylko o to, by
mijało tak, żebym go nie odczuwał.
Świadomość, że cierpię, zawsze
sprawiała mi większe cierpienie niż to, co mi sprawiło
cierpienie.
Ile łez wylali ci, którzy dostali, co
chcieli, ile łez stracili ci, którym się powiodło.
Życie wydaje mi się metafizyczną
pomyłką materii, przeoczeniem bezruchu.
Żyję zawsze w teraźniejszości.
Przyszłości nie mam. Przeszłości już nie mam. Pierwsza nuży
mnie jako ewentualność wszystkiego, druga jako rzeczywistość
niczego. Nie mam nadziei ani tęsknot.
Życie jest dla nas tym, za co je
uważamy. W przypadku wieśniaka, dla którego własne pole jest
wszystkim, pole to imperium. W przypadku Cezara, dla którego
imperium to jeszcze za mało, imperium to pole. Nędzarz ma imperium,
a możny pole.
Dla wybitnie inteligentnego człowieka
nie ma dzisiaj drogi innej niż droga abdykacji.
Najlepszą, godną cesarskiej purpury
jest abdykacja, Najwyższe cesarstwo należy do Cesarza, który
abdykuje z całego normalnego życia i ze współżycia z innymi, bo
wtedy troska o władzę przestaje przytłaczać go jak wagon
diamentów.
Nie mam koncepcji własnej osoby, nawet
takiej, która polega na braku koncepcji własnej osoby. Jestem
koczownikiem w świadomości siebie.
Jestem nawigatorem pośród
nieznajomości siebie.
To, że inni śmieją się moim
kosztem, nie obchodzi mnie, bo odgradza mnie od otoczenia
niezastąpiona, opancerzona pogarda.
Rezygnacja to wyzwolenie.
Wieczni przechodnie, przemierzający
samych siebie, bo nie ma dla nas innego pejzażu niż ten, którym
sami jesteśmy. Niczego nie posiadamy, bo nie posiadamy nawet siebie.
Niczego nie mamy, bo niczym nie jesteśmy.
… lepiej z wyższością nie działać
w ogóle, niż działać bezużytecznie, fragmentarycznie,
niedostatecznie, jak niezliczona zbyteczna większość ludzi.
Mistycy odkryli, że najlepszym
sposobem by stawić czoło brutalnej obojętności, która jest
widzialną esencją rzeczy, jest odrzucenie. Trzeba wyrzec się
świata, odwrócić się od niego jak od bagna, na którego brzeg
zostaliśmy rzuceni.
Wstydliwość istnienia …
Brzemię odczuwania! Brzemię tego, że
trzeba odczuwać!
Być może całe moje wnętrze, to
tylko maszyna służąca do ustalenia tego, kim nie jestem.
… pragnienie czegoś znacznie
bardziej przerażającego i głębokiego – przekreślenia faktu, że
się w ogóle kiedykolwiek istniało...
… przyjemność przyszłej sławy
jest teraźniejsza – to tylko sława jest przyszła.
Wyrocznia, która powiedziała: „Poznaj
samego siebie”, zadała pracę cięższą niż wszystkie prace
Herkulesa i zagadkę bardziej zawiłą niż zagadki Sfinksa.
Nie znam nic wspanialszego, ani
odpowiedniejszego dla prawdziwie wielkiego człowieka, niż cierpliwa
i ekspansywna analiza naszych form nieznajomości siebie, świadome
rejestrowanie nieświadomości naszych nieświadomości, metafizyka
autonomicznych cieni, poezja zmierzchu deziluzji.
Są chwile, kiedy pustka odczuwania
własnego życia osiąga intensywność czegoś pozytywnego.
Przystrajają się nocą i gwiazdami,
namaszczają ciszą i samotnością.
Dwukrotnie w czasach mej młodości –
którą odczuwam jako tak odległą, że wydaje mi się cudzą prozą;
relacjonowaną mi przez kogoś historią – miałem okazję cieszyć
się bólem poniżenia jakie daje miłość.
Przemoc, jakiegokolwiek rodzaju, zawsze
była dla mnie najjaskrawszą formą ludzkiej głupoty. Stąd wszyscy
rewolucjoniści są głupi, podobnie jak reformatorzy (choć ci w
mniejszym stopniu, bo mniej kłopotliwi).
Jeśli wrażliwy i prostolinijny
człowiek przejmuje się złem i niesprawiedliwością świata, to w
naturalny sposób najpierw próbuje zaradzić ich najbardziej
bezpośrednim przejawom – a te znajduje w samym sobie. Ta praca
zajmie mu całe życie.
Reformator to człowiek który
dostrzega powierzchniowe dolegliwości świata i postanawia je
wyleczyć, potęgując dolegliwości zasadnicze.
Kot kuli się w słońcu i śpi.
Człowiek – o naturze zdawałoby się, tak bardzo złożonej –
kuli się w życiu i śpi. Ani jedno ani drugie nie wyzwala się od
fatalnego prawa bycia tym czym jest. Ani jedno, ani drugie nie
próbuje zdjąć z siebie ciężaru bycia.
Tylko jedna rzecz olśniewa mnie
bardziej niż głupota, z jaką większość ludzi przeżywa swoje
życie: to inteligencja zawarta w tej głupocie.
Dzisiaj świat należy tylko do
głupich, nieczułych i porywczych. Prawo do życia i zwyciężania
zdobywa się niemal tą sama drogą, jaką zdobywa się skierowanie
do szpitala psychiatrycznego: niezdolnością myślenia,
niemoralnością i nadpobudliwością.
Samo życie jest umieraniem, bo każdy
dzień więcej w naszym życiu, to równocześnie jeden dzień mniej.
Zamieszkujemy sny, jesteśmy cieniami
błądzącymi pośród niemożliwych lasów, których drzewa to domy,
obyczaje, idee, i filozofie.
Nigdy nie spotkać Boga, nigdy nawet
nie dowiedzieć się, czy istnieje! Przechodzić ze świata do
świata, od inkarnacji do inkarnacji, zawsze w iluzji, która pieści,
zawsze w błędzie, który tuli.
Nigdy prawdy, nigdy postoju! Nigdy
jedności z Bogiem! Nigdy w całkowitym pokoju, zawsze tylko w jego
namiastce, zawsze w pragnieniu go.
Największy z nas jest tym, który
poznał z najbliższej odległości pustkę i niepewność
wszystkiego.
Już nie umiem chcieć, nie wiem, jak
się chce, nie wiem jakie uczucia lub myśli wskazują zazwyczaj na
to, że się chce lub, że chce się chcieć. Nie wiem kim jestem,
ani czym jestem. Jak ktoś pogrzebany pod murem, który runął, leżę
pod zwaloną próżnią całego wszechświata.
… niech nie zostanie ze mnie nawet
cień, który by plamił moim wspomnieniem to, co miałoby przetrwać.
Cezar
mówiąc: „Lepiej być pierwszym we wsi niż drugim w Rzymie!”,
uchwycił w pełni naturę ambicji. Ja nie jestem niczym ani we wsi,
ani w żadnym Rzymie. Kierownik spożywczego na rogu jest
przynajmniej szanowany od Rua de Assuncao do Rua de Vitana; jest
Cezarem miejskiego kwartału. Jestem od niego lepszy? W czym, jeśli
bycie niczym nie pozwala mi ani na wyższość ani na niższość,
ani nawet na porównywanie się?
W
pewnym sensie to był dom – to znaczy miejsce, w którym się nie
czuje.
Asystowałem
incognito przy stopniowym obumieraniu mojego życia, przy powolnym
rozkładzie wszystkiego, czym chciałbym być.
Jestem
ponurym strategiem, który przegrawszy jak dotąd wszystkie bitwy, w
przededniu każdej nowej potyczki kreśli z rozkoszą szczegółowy
plan swej nieuchronnej rejterady.
Życie
jest puste, dusza jest pusta, świat jest pusty.
Z
wielkim bólem odbieram upływ czasu.
Słodycz
nieposiadania rodziny ani towarzystwa, smak przyjemny jak smak
wygnania, kiedy czujemy, jak duma banicji nadaje niepokojowi
oddalenia aurę niejasnej rozkoszy – cieszę się tym wszystkim na
swój obojętny sposób.
Im
dłużej myślę o naszej zdolności okłamywania samych siebie, tym
obficiej przesypuje mi się przez palce drobny piasek pokruszonych
pewników.
Oto
moja moralność, moja metafizyka, lub moje ja: Być przechodniem
wobec wszystkiego, nawet wobec własnej duszy, nienależącym do
niczego, będącym niczym – abstrakcyjnym centrum doznań,
przewróconym czującym lustrem, które odbija różnorodność
świata. Nie wiem, czy jestem z tym szczęśliwy czy nieszczęśliwy.
I nie obchodzi mnie to.
Dla
mnie rzeczywista jest tylko moja samoświadomość, inni są w tej
świadomości niejasnymi zjawiskami i przypisywanie im zbyt dużej
dawki realności byłoby anormalne.
Entuzjazm
to wulgarność.
Nigdy
nie nauczyłem się istnieć.
Jestem
starszy niż Czas i Przestrzeń, ponieważ jestem świadomy. Rzeczy
wywodzą się ze mnie; cała natura to pierworodne dziecko moich
wrażeń.
Cóż
z siebie zrobiłem? Nic.
Ach,
kto mnie wybawi od istnienia? Nie chcę śmierci ani życia: chcę
czegoś innego, czegoś, co lśni na dnie pożądania jak rzeczywisty
diament na dnie jaskini, do której nie da się zejść.
Przynależeć
– oto banalność. Wiara, ideał, kobieta lub zawód – wszystko
to jest celą i kajdankami.
Jeśli
ktoś ma potrzebę, aby panować nad innymi, to znaczy, że
potrzebuje innych. Zwierzchnik to ktoś zależny.
Zredukujmy
potrzeby do minimum, abyśmy w niczym nie zależeli od innych.
Immanentna
jałowość wszelkich form działania już od czasu mojego
dzieciństwa była jednym z najukochańszych kryteriów mojej
obojętności – obojętności nawet wobec samego siebie.
Z
mojej odmowy współpracy ze światem zewnętrznym wynika, między
innymi, ciekawe zjawisko psychiczne.
Wstrzymując
się całkowicie od działania i traktując wszystko obojętnie,
udaje mi się widzieć świat zewnętrzny (kiedy poświęcam mu
uwagę) z doskonałą obiektywnością. Skoro nic mnie w nim nie
absorbuje ani nie daje powodu, aby go odmieniać, nie odmieniam go.
Świat,
na który przyszliśmy, od półtora wieku cierpi na rezygnację i
gwałt – na rezygnację dokonywaną przez lepsze jednostki i na
gwałt dokonywany przez gorsze jednostki, gwałt, który jest ich
zwycięstwem.
Nie
pragnąć zrozumieć, nie analizować … Postrzegać się jako część
natury, obserwować swoje wrażenia jak łąkę – to jest prawdziwa
mądrość.
… święty
instynkt nie posiadania teorii...
Na tym
balu maskowym, w którym uczestniczymy, wystarcza nam świadomość
naszego przebrania, które jest wszystkim. Jesteśmy sługami
świateł, barw, pląsamy w tańcu jak w prawdzie i nawet nie jest
nam dane – chyba, że osamotnieni nie tańczymy – poznanie
wielkiego chłodu zewnętrznej nocy, śmiertelnego ciała pod
łachmanami, które ciało przeżyją i tego wszystkiego co uważamy
za swoją najgłębszą istotę, a co w rzeczywistości jest tylko
wewnętrzną parodią naszych rojeń o sobie.
W
wewnętrznym przebłysku pojąłem, że jestem nikim.
Pozbawiono
mnie zdolności bycia, zanim jeszcze zaistniał świat. Jeżeli byłem
reinkarnacją, to reinkarnowałem się z pominięciem siebie –
reinkarnacja nie objęła mojego ja.
Posiąść
znaczy stracić.
Posiadać
znaczy być posiadanym, a być posiadanym znaczy stracić siebie.
Niektóre
rodzaje dziewictwa umożliwiają głębokie poznanie.
Tyle
szlachetnych idei skończyło na gnojowisku, tyle autentycznych
pragnień zaginęło wśród motłochu.
„Większość
ludzi to inni ludzie”, powiedział Oscar Wilde i miał rację.
Ogólnie
rzecz biorąc, człowiek płacze niewiele, a kiedy się użala,
powstaje literatura. Pesymizm jako forma demokratyczna nie ma szans.
Wolność
to możliwość odosobnienia. Jesteś wolny, jeśli potrafisz
odgrodzić się od ludzi, tak aby nie ciągnęła cię do nich
potrzeba pieniędzy, życia stadnego, miłości lub sławy ani
ciekawości. Bo te w ciszy i samotności nie znajdują pokarmu.
Jeżeli nie potrafisz żyć samotnie, urodziłeś się niewolnikiem.
Nie
dotykajmy życia nawet opuszkami palców.
Nie
kochajmy nawet myślą.
Nie
poznajmy nawet we śnie kobiecego pocałunku.
Jestem
niemal pewny, że nigdy nie żyję na jawie. Nie mogę wykluczyć, że
śnię, kiedy żyję, że żyję kiedy śnię; nie wykluczam też, że
życie i sen są we mnie przemieszane, splecione, a z ich połączenia
tworzy się moje świadome ja.
Doskonałe
jest nieludzkie, bo ludzkie jest niedoskonałe.
Aby
osiągnąć doskonałość, trzeba by odejść w sferę nieludzkiego
chłodu, a tam człowiek nie miałby serca, żeby kochać własną
doskonałość.
Moja
pogarda dla wszystkiego jest tak wielka, że obejmuje mnie samego.
Nie
zniżajmy się nigdy do wygłaszania prelekcji, aby nie sądzono, że
mamy opinie lub że chcemy nawiązać dialog z publicznością.
Jeżeli publiczność chce, niech nas czyta.
Świat
należy do tych, którzy nie czują.
Każde
działanie jest z natury projekcją własnej osobowości na świat
zewnętrzny, a ponieważ świat zewnętrzny w znacznej mierze - i w
swoim podstawowym wymiarze składa się z istot ludzkich, ta
projekcja osobowości wyraża się z zasady stawaniem innym na
drodze, przeszkadzaniem, ranieniem i tłamszeniem innych; odpowiednio
do naszego sposobu działania.
Władza
należy do niewrażliwych.
Inni
wyższego rodu, odrzucili wszelką działalność publiczną, nie
chcąc i nie pragnąc niczego; i starają się nieść na kalwarię
zapomnienia krzyż samego bycia. Daremny to trud, jeśli się nie ma
tego co miał niosący Krzyż – świadomości o boskim rodowodzie.
Każda
przyjemność jest występkiem, bo szukanie przyjemności jest tym,
co robią wszyscy, a jedynym naprawdę poważnym występkiem jest
robienie tego co wszyscy.
Irytuje
mnie szczęście tych wszystkich ludzi, którzy nie wiedzą, że są
nieszczęśliwi.
Estetyczny
kwietyzm życiowy, dzięki któremu zniewagi i upokorzenia wymierzane
nam przez życie i bliźnich nie dotrą głębiej niż tylko do
nędznych peryferii wrażliwości, do przesiąka świadomej duszy.
Kiedy
powiedziano mi, że sprzedawca sklepu tytoniowego popełnił
samobójstwo, zabrzmiało to jak kłamstwo. On również istniał,
biedaczysko! Zapomnieliśmy o tym wszyscy, którzyśmy go znali, tak
samo jak ci, którzy o nim w ogóle nie wiedzieli. Jutro zapomnimy o
nim zupełnie.
Nigdy
nie byłem niczym innym niż bezcielesną wizją, a całą jej duszą
był ulotny powiew, który przeminął i miał dar widzenia.
Żyłem
zawsze w odosobnieniu – i im bardziej skupiałem się na sobie, tym
moje odosobnienie było większe.
Mieć
okazję do … Na tym terenie postawmy pomnik rezygnacji.
A
jeśli już chcemy bezpłodności, zachowajmy też czystość, bo nie
ma nic bardziej podłego i prostackiego, niż odrzucić płodność
Natury, zachowując przy tym nikczemnie tę część odrzuconej
płodności, która nam sprawia przyjemność. Wzniosłość nie
dzieli się na części.
Najpodlejsze
ze wszystkich potrzeb – potrzeba zaufania i wyznania. To potrzeba
duszy, aby się uzewnętrznić.
Nie
posiadam własnego ciała – jak więc mógłbym posiąść coś
ciałem? Nie posiadam własnej duszy – jak więc mógłbym posiąść
coś duszą?
Miłość
nigdy nie zawitała do tej krainy i dlatego wszystko tam było
szczęśliwe.
W tej
metalicznej erze barbarzyńców tylko metodyczna – i nieskrępowana
– kultywacja naszej umiejętności marzenia, analizowania i
przyciągania może ochronić naszą osobowość tak, by nie stała
się nijaka albo taka sama jak wszystkie inne.
Życie
to eksperymentalna podróż którą odbywamy mimowolnie. To podróż
ducha przez materię, a ponieważ to duch podróżuje, w duchu
żyjemy.
Istnieć
znaczy wypierać się. Czym innym jestem dzisiaj, niż wyparciem się
tego czym byłem wczoraj? Istnieć znaczy przeczyć sobie. Nic lepiej
nie symbolizuje życia niż notatki w gazetach, dementujące dzisiaj
to, co te same gazety pisały wczoraj.
Kiedy
jesteśmy świadkami jakiś narodzin, możemy zarówno czuć, że coś
się rodzi, jak i myśleć o nieuchronnej śmierci.
Tak
jak Diogenes Aleksandra, prosiłem życie tylko o to, aby nie
przesłaniało mi słońca.
Szczęście
jest nieodłączne od świadomości. Jednak świadomość szczęścia
jest nieszczęśliwa, to wiedzieć, że się szczęścia już
doświadczyło i że zaraz odejdzie w przeszłość.
Przyglądajmy
się jak czas maluje świat, i uznajmy obraz nie tylko za fałszywy,
ale i pusty.
Czy
marzę o tym, że jestem sławny? Kiedy mi się to zdarza, czuję
cały ten ekshibicjonizm, jaki towarzyszy sławie; całkowitą utratę
intymności i anonimowości, sprawiającą, że sława jest dla nas
bolesna.
Postrzeganie
naszego największego lęku jako incydentu bez znaczenia, nie tylko w
życiu wszechświata, ale i w życiu naszej duszy, to początek
mądrości. Utrzymanie tej perspektywy w samym środku tego lęku to
pełna mądrość.
Zachować czystość,
nie po to, aby być wzniosłym, ani po to, aby być silnym, ale po
to, aby być sobą. Kto daje miłość, traci miłość.
Wyrzec się życia,
aby nie wyrzekać się siebie samego.
Jedyna prawdziwa
arystokracja polega na tym, że nigdy się niczego nie dotyka. Nigdy
się nie zbliżać – oto co znaczy być szlachcicem.
Być może wszystko
co istnieje, istnieje dzięki istnieniu czegoś innego.
Miłosierdzie
owszem, ale wobec „bliźniego”, jak głosi Ewangelia, a nie wobec
człowieka, bo o nim się tam nie mówi.
Spencer twierdził, że nasza wiedza to
taka sfera, która im bardziej się poszerza, tym większą
powierzchnią styka się z tym czego nie wiemy.
Do tego stopnia odarłem się z
własnego ja, że istnienie służy mi za ubiór.
Nie chciałem odczuwać życia ani
dotykać rzeczy, wiedząc z doświadczenia, że kiedy tylko mój
temperament wchodzi w zaraźliwy kontakt ze światem, odczuwanie
życia jest dla mnie zawsze bolesne. Jednak unikając tego kontaktu,
izolowałem się, a izolując się, zaogniałem moją i tak już
nadmierną wrażliwość.
Czuję się wolny, jakbym przestał
istnieć, zachowując przy tym świadomość tego faktu.
Nie czuję duszy, tylko spokój.
Zewnętrzne rzeczy; wyraźne i nieruchome – nawet te, które są w
ruchu – są dla mnie takie, jaki był pewnie świat dla Chrystusa,
kiedy kusił go ze swoich wyżyn Szatan. Są niczym – i pojmuję
teraz, dlaczego Chrystus nie uległ pokusie. Są niczym – i nie
pojmuję, jak Szatan, taki stary i doświadczony, mógł sądzić, że
czymś takim kogokolwiek skusi.
Twórca luster zatruł ludzką duszę.
Jeżeli postrzegamy ten świat jako złudzenie lub zjawę, możemy
też postrzegać wszystko, co nam się wydarza, jako sen, coś co
udawało, że istnieje, dopóki spaliśmy. Wówczas rodzi się w nas
subtelna i głęboka obojętność wobec wszystkich życiowych
przykrości i niepowodzeń.
Nie warto żyć. Tylko patrzeć warto. Patrzenie bez życia, dawałoby
pełnię szczęścia, ale jest niemożliwe, jak wszystkie rzeczy, o
których marzymy. O ekstazo wyprana z życia!
Jestem człowiekiem dla którego świat zewnętrzny jest wewnętrzną
rzeczywistością.. Czuję to nie metafizycznie, lecz zmysłami,
które służą nam do rejestrowania rzeczywistości.
Na to co nowe, moja wrażliwość reaguje lękiem: jestem spokojny
tylko tam, gdzie już byłem.
Wszystko można znaleźć już u Heraklita i Eklezjasty: „Życie to
zabawa dziecka w piasku … marność i utrapienie ducha ...” I u
biednego Hioba, w tylko jednym zdaniu: „Życie obrzydło mojej
duszy”.
Obserwujemy – i ani nie aprobujemy, ani nie ganimy. Naszą rolą
jest nie być niczym.
Za bramami mego oddalenia rozpościerają się parki nieskończoności
…
… to zażyłość z ludźmi, a nie zwykły kontakt, jest czynnikiem
szkodliwym …
Własność nie jest kradzieżą: jest niczym.
Posiadanie określonych i niewzruszonych opinii, instynktów, pasji,
ustalonego i uświadomionego charakteru – wszystko to w
przerażający sposób czyni z naszej duszy pewien fakt;
materializuje ją i uzewnętrznia.
Król i Władca Obojętności, Cesarz Śmierci i Rozbitych Okrętów,
żywy sen błąkający się majestatycznie pośród ruin i bezdroży
świata!
… daleko od błota i plugastwa życia!
Król-Dziewica, który wzgardził miłością,
Król-Cień, który odrzucił światło,
Król-Sen, który wyrzekł się życia!
Przepychu nicości, imię otchłani, spokoju Zaświatów
… postanowiłem wyrzec się wszystkiego, do niczego nie dążyć,
ograniczyć działanie do minimum, uchylać się maksymalnie przed
kontaktem z ludźmi i zdarzeniami, doskonalić sztukę abstynencji i
nadać abdykacji bizantyjski przepych.
Życie przejmuje mnie chłodem. W moim istnieniu są tylko wilgotne
jaskinie i ciemne katakumby. Jestem wielką klęską ostatniego
oddziału, który bronił ostatniego imperium. Czuję, że jestem
schyłkiem jakiejś starej dominującej cywilizacji. Ja, nawykły do
rozkazywania innym, jestem teraz samotny i opuszczony. Ja, którego
zawsze wspierano, nie mam żadnego wsparcia ani przyjaciela.
Miłość chce posiadania, jednak nie wie, czym jest posiadanie.
Jeżeli ja nie należę do siebie, to jak miałbym należeć do
ciebie, albo ty do mnie? Jeżeli nie posiadam własnej jaźni, to jak
mógłbym posiadać cudzą?
Nie lubimy spektakli. Gardzimy aktorami i tancerzami. Każdy spektakl
to podła imitacja czegoś, o czym należało wyłącznie marzyć.
Obojętni na opinię innych – nie z natury, tylko w wyniku
uczuciowej strategii, którą wymuszają na nas różne bolesne
doświadczenia …
Jesteśmy niezdolni do miłości i słowa, które należałoby
wypowiedzieć, aby być kochanym, nużą nas już w wyobraźni.
Tak trudno jest
osiągnąć tę wzniosłość ducha, która czyni izolację
pozbawionym lęku wytchnieniem.
Nie chcę od życia niczego poza tym,
abym mógł być jego świadkiem. Nie chcę od siebie niczego poza
tym, aby być świadkiem życia.
Jestem jak przedstawiciel innej
egzystencji, który zwiedza tę egzystencję, przejawiając pewne
nieokreślone zainteresowanie. Jestem jej obcy we wszystkim. Jest tak
jakby między nami była szyba. Chcę, aby ta szyba zawsze była
bardzo przejrzysta, tak aby nic pośredniego nie zakłócało mojej
analizy – jednak szyba jest dla mnie nieodzowna.
Fernando Pessoa, Księga Niepokoju
tłumaczenie: Michał Lipszyc