czwartek, 29 listopada 2012

Cud Mahaki

Przy pewnej okazji liczni starsi mnisi mieszkali w Macchikasanda w Dzikim Gaju Mango. Wtedy gospodarz Citta podszedł do tych starszych mnichów, złożył im hołd, usiadł z boku i powiedział do nich: „Czcigodni panowie, niech starsi zgodzą się zaakceptować jutrzejszy posiłek ode mnie w mojej stodole”. Starsi mnisi zgodzili się w milczeniu. Wtedy gospodarz Citta, zrozumiawszy, że starsi się zgodzili, wstał ze swego miejsca, złożył im hołd, i odszedł, trzymając ich po swej prawej stronie.

Kiedy minęła noc, o poranku, starsi mnisi ubrali się, zabrali swe miski i płaszcze i udali się do stodoły gospodarza Citty. Tam usiedli na wyznaczonych miejscach. Wtedy gospodarz Citta, swą własną ręką, obsłużył i zadowolił starszych mnichów smacznym ryżem gotowanym na mleku, przygotowanym wraz z ghee. Kiedy starsi mnisi skończyli jeść i odłożyli swe miski, wstali ze swych miejsc i odeszli. Wtedy gospodarz Citta, powiedziawszy: „Rozdajcie pozostałość”, podążył blisko za tymi starszymi mnichami.

Przy tej okazji, było nieprzyjemnie gorąco, starsi mnisi szli jak gdyby ich ciała topniały, z powodu pokarmu który zjedli. Przy tej okazji czcigodny Mahaka był najmłodszym mnichem w tym Zgromadzeniu. Wtedy czcigodny Mahaka powiedział do czcigodnego głównego starszego: „Byłoby dobrze, czcigodny starszy, gdyby chłodny wiatr zawiał, i uformowały się chmury i z nieba leciała mżawka”. „To byłoby dobre, przyjacielu”. Wtedy czcigodny Mahaka wykonał taką manifestację duchowych mocy, że zawiał chłodny wiatr, uformowały się chmury i z nieba leciała mżawka.

Wtedy wydało się gospodarzowi Cittcie: „Taką wielką duchową moc i potęgę posiada najmłodszy mnich w tym Zgromadzeniu!” Wtedy, kiedy czcigodny Mahaka dotarł do klasztoru, rzekł do czcigodnego głównego starszego: „Czy to wystarczy, czcigodny Starszy?” „To wystarczy, przyjacielu Mahaka. Co zostało zrobione jest wystarczające, przyjacielu Mahaka, co zostało oferowane, jest wystarczające”. Wtedy starsi mnisi udali się do swoich bytowisk i czcigodny Mahaka poszedł do swego miejsca.

Wtedy gospodarz Citta podszedł do czcigodnego Mahaki, złożył mu hołd, usiadł z boku i rzekł do niego: „Byłoby dobrze, czcigodny panie, gdyby mistrz Mahaka pokazał mi nadludzki cud duchowej mocy”. „Zatem gospodarzu, rozłóż swój płaszcz na werandzie i rozsyp na nim garść trawy.” „Tak, czcigodny panie”, odpowiedział gospodarz Citta i rozłożył swój płaszcz na werandzie i rozsypał na nim garść trawy. Wtedy, kiedy wszedł do swego mieszkania i założył skobel, czcigodny Mahaka wykonał taką manifestację duchowej mocy, że ogień wystrzelił przez dziurkę od klucza i szczelinę w drzwiach i spalił trawę ale nie płaszcz. Gospodarz Citta otrzepał swój płaszcz i stanął z boku, zszokowany i zatrwożony.

Wtedy czcigodny Mahaka wyszedł ze swego mieszkania i rzekł do gospodarza Citty: „Czy tyle wystarczy, gospodarzu?” „To wystarczy, czcigodny Mahako. Co zostało zrobione jest wystarczające, czcigodny Mahako, co zostało oferowane, jest wystarczające. Niech mistrz Mahaka cieszy się przyjemnym Dzikim Gajem Mango w Macchikasanda. Chętnie zaopatrzę mistrza Mahakę w szaty, jedzenie, miejsce pobytu i lekarstwa”. „To uprzejmie powiedziane, gospodarzu”.

Wtedy czcigodny Mahaka uporządkował swoje miejsce pobytu, i zabierając miskę i szatę, opuścił Macchikasandę. Kiedy opuścił Macchikasandę, zrobił to na dobre i nigdy nie wrócił.

SN 41: 4


Co jest ciekawe w tej historii, to fakt, że czcigodny Mahaka zgodził się zademonstrować nadludzkie moce świeckiemu wyznawcy, co jest zabronione przez Vinaję. Widzę tu dwa możliwe wyjaśnienia. Pierwsze jest takie, że Vinaja powstawała stopniowo i możliwe, że w tamtym czasie zakaz ten jeszcze nie obowiązywał. Drugą możliwością jest ta, że gospodarz Citta został potraktowany wyjątkowo, z uwagi, że sam był już nie-powracającym oraz jako stawiany przez Buddę za wzór do naśladowania dla innych świeckich wyznawców. Trochę głupio odmówić prośbie takiego człowieka. W Vinaji bardzo ważne jest zrozumienie „serca” dyscypliny. I zakaz robienia cudów przed świeckimi był ustanowiony między innymi z tego powodu by w ten sposób nie wpływać na zwiększenie ich szczodrobliwości. I tu widzimy, że czcigodny Mahaka zachował się zgodnie z sercem Vinaji, natychmiast opuszczając Macchikanadę i nie czerpiąc żadnych korzyści z dokonanego przez siebie cudu. Dodatkowe usprawiedliwienie czcigodnego Mahaki widzę w tym, że okazywanie cudów zwykłym ludziom co prawda zwiększa ich wiarę w cudotwórcę ale wcale nie musi wpłynąć pozytywnie na ich praktykę. Natomiast pokazanie cudu tak zaawansowanemu człowiekowi jak gospodarz Citta, mogło jeszcze bardziej ugruntować jego wiarę w Dhammę Buddy i zintensyfikować jego wysiłki w celu realizacji wygaszenia.


Medytacja z Ajahnem Sumedho 14

Ale to miejsce, gdzie pojawia się zaufanie. Jeżeli jesteś przytomny tego : „Och, nie wiem” jako obecnej percepcji, że „Nie myślę, bym kiedykolwiek zrealizował nibbanę” jest obecną percepcją – zaufaj tej przytomności. To wszystko co potrzebujesz wiedzieć. Jest to takie jakie jest. Nie osądzamy nawet tej percepcji, nie mówimy: „Co za głupia percepcja!” Niczego nie dodajemy. I przytomność tego, to jest to na co wskazuję, przytomność. Naucz się ufać raczej tej przytomności niż temu co mówi ci percepcja. Percepcja może być nawet całkiem rozsądna, na swój sposób, ale przywiązanie do niej jest miejscem gdzie się gubisz. „Powinniśmy praktykować medytację. Nie powinniśmy być egoistyczni i powinniśmy nauczyć się być bardziej zdyscyplinowani i odpowiedzialni za nasze życie”. To bardzo dobra rada, ale jeśli się do tego przywiążę, co się stanie? Powrócę do myślenia, „Nie jestem wystarczająco odpowiedzialny, muszę stać się bardziej odpowiedzialny, i nie powinienem być tak egoistyczny. Jestem zbyt egoistyczny, a nie powinienem” - i znów powracam na kręcące się koło. Można być zastraszonym nawet przez dobrą radę. Cóż więc robić? Zaufaj tej przytomności. „Powinienem być odpowiedzialny” - jest widziane i relacja z tym nie jest już dłużej relacją chwytania się tego. (…)

Punkt ciszy daje ci perspektywę na warunki, na obracające się koło, na pomieszanie, na bałagan. Wprowadza cię w perspektywę tego, co jest raczej poznawaniem jakim to jest, niż jakimś rodzajem osobistego utożsamiania się z tym. Możesz zobaczyć, że twoja prawdziwa natura jest poznawaniem, czystym stanem, czystą świadomością, czystą przytomnością. Uczysz się pamiętać o tym, być tym; to twój rzeczywisty dom, to czym rzeczywiście jesteś, a nie to czym myślisz, że jesteś, zgodnie z uwarunkowaniem twojego umysłu.

Hua-t'ou - Wielkie Pytanie

Tylko głupcy nie stawiają pytań. Owszem, są wszechwiedzący, jak na przykład Budda, ale i on stawia pytania, choćby w celu przetestowania wiedzy rozmówcy. Są też głupcy, którzy mają odpowiedzi na wszystkie pytania. Budda oczywiście do nich nie należał, a to z prostego powodu, że jest rodzaj pytań, które nie mogą być odpowiedziane. Pytając o coś czego nie wiem, okazuję chęć poznania, oraz już posiadaną wiedzę, mianowicie wiedzę o tym, że czegoś nie wiem. Prawda może nas uczynić wolnymi, a pierwszym do tego krokiem, jest stawianie pytań.

Wielkie Pytanie jest techniką użytkową, sam fakt, że utrzymuję je w umyśle, sprzyja jego skoncentrowaniu i zapobiega rozproszeniu, a właśnie tylko skoncentrowany umysł może poznać Prawdę. Dobrze będzie powiedzieć parę słów o koanach, co pozwoli nam uniknąć błędu nieodpowiedniej postawy przy utrzymywaniu Wielkiego Pytania. Oryginalnie koan był rodzajem pytania, które utrzymywało się w umyśle, aż do czasu kiedy pojawiała się intuicyjna odpowiedź. Do tej pory tak praktykuje się to w Korei. Na Zachodzie ta metoda jednak uległa degradacji i koany stały się pewnego rodzaju zagadkami do rozwiązania. Przy pracy nad nimi używa się tylko dyskursywnego umysłu, gdyż pytający tak faktycznie, niczym w przypowieści zen, widzi palec wskazujący na księżyc, zamiast księżyca. Koany na pierwszym miejscu mają pomóc w zjednoczeniu umysłu i uwolnieniu go od dyskursywnych myśli. Zamiast tego, praktyka koanów przekształciła się w chęć by być zdolnym do odpowiedzenia na wszystkie koany. Prowadzi to do dziwnego zjawiska. Człowiek Zachodu, po ledwie dwóch latach treningu koanowego, gdy jedzie do Korei, ma rozwiązanych więcej koanów niż koreański mnich z kilkunastoletnim stażem. Jednak jak obserwujemy tego mnicha, to jego zachowanie wskazuje, że poczynił on pewne postępy na duchowej ścieżce, natomiast nasz „zachodni praktykant” nawet będąc już oficjalnym mistrzem, sprawia bardziej wrażenie kogoś kto potrzebuje pomocy, niż kogoś kto jest jej w stanie udzielić. Zwłaszcza jeżeli znamy jego życie prywatne a nie tylko mowy Dharmy. Andrzej Stec, kiedy na rozmowie z nim, pewna mistrzyni przyznała się, że korzysta z porad psychologa, wyraził zdziwienie, że przecież to ona jako mistrzyni, powinna takich porad udzielać. Na co ta pani się rozpłakała … Albo inny przykład niejakiego Do Am Su Nima, którego życie, mimo że rozwiązał wszystkie koany było jednym wielkim pomieszaniem.

Obrazując to z innej strony, weźmy przykład pewnego eksperymentu pedagogicznego. Najpierw nauczyciel zapewnił studentów, że tak czy tak będą mieli zaliczenie, muszą tylko przychodzić na zajęcia. Spotkało się to z wielkim entuzjazmem. Następnie nauczyciel powiedział, że w sumie każdy ma u niego zaliczenie i nie trzeba przychodzić na zajęcia. I studenci … przestali przychodzić. Eksperyment ten jasno pokazuje, że większość ludzi jest mentalnymi niewolnikami i nie uczy się dla samej wiedzy, ale by uzyskać odpowiedni papierek. Tacy ludzie nie są w stanie praktykować Wielkiego Pytania. Watro zauważyć, że jeżeli zapyta się azjatyckiego mnicha buddyjskiego po co został mnichem, nie odpowie, by zrealizować nibbanę, ale raczej „by nauczać buddyzmu”. Ci ludzie nawet nie wiedzą, że nie wiedzą, stąd ten optymizm, że mogą kogokolwiek czegokolwiek nauczyć.

Utrzymujący Wielkie Pytanie jest zainteresowany tylko poznaniem Prawdy. Chce być mistrzem, a nie być uważanym za mistrza przez innych ludzi. Prawda daje wolność i nieśmiertelność i każda metoda jest o tyle dobra o ile pomaga w zrealizowaniu wolności i nieśmiertelności. A gdy uchwycimy się samej metody, to stajemy się jej niewolnikiem, zamiast pomagać w wyzwoleniu, metoda nas zniewala.

Po tym wstępie, możemy zając się Wielkim Pytaniem w Zenie Tathagaty. Zen Tathagaty to najwyższy pojazd przeznaczony dla najzdolniejszych uczniów: Słuchaczy. Słuchacz – oznacza człowieka który gotowy jest wysłuchać to co się do niego mówi. Wierzy, że słuchając może się czegoś nauczyć. Budda mówi, my słuchamy i z tego słuchania może pojawić się u nas zrozumienie. Jak na wysoki poziom musimy się wznieść by pracować nad Wielkim Pytaniem świadczy najlepiej fakt, że bez dodatkowych instrukcji na ten temat, w ogóle nie wiedzielibyśmy o co chodzi i w czym tkwi problem Wielkiego Pytania. A jakie to pytanie? Advaita Vedanta rozpoznaje pytanie Czym jestem? Owszem, z pewnością historia notuje przypadki, gdy to pytanie pomogło poszukiwaczom w odkryciu prawdy. W Zenie Tathagaty jednak, jesteśmy jeszcze bardziej wyrafinowani i stawiamy pytanie Gdzie jestem? I tu zaczynają się schody. Zwykły człowiek nie rozumie jak bardzo subtelne jest to pytanie i dobrodusznie odpowiada nań z przekonaniem: „Jak to, gdzie jestem, tutaj!” I tu wskazuje na swe ciało. Słuchacz Buddy jednakże otrzymał od niego pouczenia, z których jasno wynika, że identyfikowanie się z ciałem jest błędem, że powinno się je widzieć tak: „To nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”. Z tego jasno wynika, że odpowiedź jaką daje zwykły człowiek na Wielkie Pytanie Gdzie jestem? jest odpowiedzią błędną. Zatem, gdzie jestem?

Są dwa sposoby komunikacji. Bezpośrednia i pośrednia. Sposób bezpośredni ma tą wadę, że choć podano nam odpowiedź, tak naprawdę nie jest ona nasza, znamy słowa odpowiedzi, ale nie mamy doświadczenia, w oparciu o które, ta odpowiedź została dana. Przykładem takiej bezpośredniej komunikacji mogą być słowa Nisargadatty Maharaja:

Tak długo, jak wyobrażasz sobie, że jesteś czymś dotykalnym, solidnym, rzeczą wśród innych rzeczy, aktualnie istniejącą w czasie i przestrzeni, krótkotrwałą i narażoną, naturalnie będziesz dążył do przetrwania i do wzrostu. Ale kiedy znasz siebie jako poza czasem i przestrzenią – w kontakcie z nimi tylko w punkcie tutaj i teraz, inaczej wszystko-przenikającym wszystko-obejmującym, niedostępnym, niezniszczalnym, nienarażonym – już dłużej nie będziesz się obawiać. Poznaj siebie, jakim jesteś – nie ma innego lekarstwa na lęk.

Brzmi dobrze, ale to tylko słowa. Budda komunikuje nam: ciało powinno być widziane tak: „To nie moje, tym nie jestem, to nie moje ja”. I tak pozostajemy z Wielkim Pytaniem. Jednym z problemów z jakim się stykamy w praktyce, jest fakt, że choć na poziomie refleksyjnym nie podajemy już błędnej odpowiedzi na to pytanie, tak jak to zwykł robić zwykły człowiek, to na poziomie emocjonalnym, umysł nie puszcza ciała, ciągle się z nim identyfikując i tak przez ucieleśnienie (sakkaya) podaje błędną odpowiedź na nasze Wielkie Pytanie. Sposobem na to jest kontemplowanie ciała od strony czterech elementów i dokonywanie mentalnej wiwisekcji klasyfikując różne elementy ciała w odpowiedni sposób, np. krew jako element wody, kości jako element ziemi. Tajemnica jej metody polega na tym, że poczucie jaźni to pewien monolit, nie ma tam miejsca na części. Ciało jest identyfikowane jako „ja” gdy sprawia wrażenie jednej całości, gdy jednak na drodze wglądu zostanie dostrzeżone, że jest tylko zbiorem różnych części, prowadzi to do realizacji anatta, przynajmniej wobec ciała. Inna praktyką jest kontemplacja asuba – odpychających aspektów ciała, w tym samym celu – jaźń esencjonalnie widziana jest jako przyjemna i nic co odpychające nie może stać się obiektem identyfikacji.

Jednym z większych mistrzów pracujących z pytaniem Gdzie jestem? był Bahiya. Tutaj krótkie omówienie Sutty. Jako dodatkową pomoc dla poszukiwaczy prawdy utrzymujących Wielkie Pytanie zamieszczam wierszyk czcigodnego Nanamoli, oraz absolutnie ważny przekaz Buddy, jednoznacznie określający, jakie nastawienie umysłu musi mieć utrzymujący wielkie Pytanie.

When I look in a looking-glass
How is it that it comes to pass
What is it, too, that there I see
The looking-glass, myself or me?

If caged alone, the turtle dies;
but if he in reflection spies
His image in a glass, he lives;
Such is the food illusion gives.

So when I see you face to face,
Seeming your person there to trace;
What do I see there - which is true? -
The world, part of myself, or you?

You see yourself and I see you;
Only through me do you see you;
While you see me, I myself see,
Only through you do I see me.

Of all the points of vanishing
In the perspective of the world
That opposite to me is present
And I am that which isn't there.


Mnisi, jak myślicie, jeżeli ludzie nieśliby trawę, patyki, gałęzie i liście w tym Gaju Jeta, czy będziecie myśleć 'Ludzie niosą nas czy palą czy robią z nami co im się podoba?'" „Nie czcigodny panie. Dlaczego nie? Ponieważ czcigodny panie ani to nasze ja ani nic co należałoby do naszego ja”. „Tak też mnisi, cokolwiek jest nie wasze, porzućcie to, kiedy to to porzucicie będzie to na długo na wasze dobro i szczęście. A co jest tym co nie jest wasze? Materialna forma nie jest wasza, porzućcie ją. Kiedy ją porzucicie będzie to na długo na wasze dobro i szczęście. Uczucie jest nie wasze... Percepcja jest nie wasza ...Determinacje są nie wasze ... Świadomość jest nie wasza. Porzućcie ją. Kiedy ja porzucicie będzie to na długo na wasze dobro i szczęście". M 22

Trotter - racjonalizacja wierzeń instynktownych

By kontynuować dalej analizę nie-racjonalnych opinii powinno się zaobserwować, że umysł rzadko pozostawia te założenia, wymuszone na nim przez sugestię stada bezkrytycznymi. Istnieje tendencja by znajdować mniej lub bardziej opracowane racjonalizacje je usprawiedliwiające. To jest zgodne z olbrzymią przesadną wagą, która jest zawsze przypisywana rozumowi w formułowaniu opinii i zasad zachowania. Jest to bardzo dobrze widoczne na przykład w wyjaśnianiu istnienia altruizmu jako obecnego z uwagi na to, że człowiek postrzega go jako: „to się opłaca”.

Sprawą o kardynalnym znaczeniu jest rozpoznanie, że w tym procesie racjonalizacji wierzeń instynktownych, to wiara jest tym co pierwotne, podczas gdy wyjaśnienie, choć zamaskowane jako powód tego wierzenia, jako łańcuch racjonalnych dowodów na których wierzenie jest ufundowane, jest całkowicie drugorzędne i tylko dla samej wiary, nigdy nie byłoby nawet pomyślane. Takie racjonalizacje są często, w przypadku ludzi inteligentnych, niezwykle wyszukane i mogą być bardzo mylące, chyba że prawdziwa instynktowna podstawa danej opinii czy działania jest w pełni rozumiana.

W. Trotter
Instincts of the herd in peace and war.
s. 38-9

Makary i komary

W istocie wydaje się, że Palladiusz z przyjemnością opowiadał historie ukazujące ascetyczne wyczyny, jak gdyby wstrzemięźliwość była celem samym w sobie. Szczególnym przykładem jest Makary Aleksandryjski, który służył jako kapłan-przełożony Cel w ciągu pierwszych trzech lat pobytu Palladiusza w osadzie. Palladiusz przedstawia Makarego jako ascetycznego ekstremistę, wciąż pragnącego prześcignąć wszystkich rywali. Kiedy Palladiusz dowiedział się, że pachomiańscy mnisi nie jedzą żadnych gotowanych posiłków w czasie Wielkiego Postu, przestrzegał takiej samej diety, ale nie przez czterdzieści dni tylko przez siedem lat. Mniejszy sukces odniósł w walce ze snem. Pewnego razu postanowił nie spać przez dwadzieścia dni, ale w końcu zrezygnował, przyznając: „mózg by mi wysechł, bo już prawie traciłem przytomność". Jego umartwienie przyjmowało zarówno skrajne, jak i ekstrawaganckie formy. Pewnego razu półprzytomnie pacnął i zabił komara, który go ugryzł. Uznał, że popełnił w ten sposób grzech mściwości i powędrował na mokradła Sketis, gdzie komary znane były z kąśliwości i mogły przebić nawet skórę dzika. Przez następne sześć miesięcy pozwalał komarom gryźć się do woli. Skutek był wręcz karykaturalny: Makary spuchnął tak bardzo, że „przypuszczano, iż zachorował na elefantiasis"; bracia rozpoznali go, całego opuchniętego, tylko po głosie.

William Harmless SJ, Chrześcijanie pustyni. Wprowadzenie do literatury wczesnego monastycyzmu. Tytuł oryginału: Desert Christians - An Introduction to the Literature of Early Monasticism. Przekład: Marta Höffner. Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.  Kraków 2009. Seria MYSTERION

Gniew

Gniew, jak uczy nas Ewagriusz, jest mroczną, nie tylko w przenośnym sensie „demoniczną" namiętnością. Niszczy nie tylko relacje międzyludzkie, ale również naszą więź z Bogiem. Nie tylko wpra­wia w zamęt naszą psyche, czego wyrazem są mię­dzy innymi okropne koszmary senne, lecz również „w czasie modlitwy" „zaślepia" nasz umysł, miejsce bezpośredniego spotkania z Bogiem. Gdyż umysł ze swej natury jest stworzony do modlitwy, także bez tego materialnego ciała. Modlitwa przygotowuje go do tego, by podjął właściwe mu działanie, to jest „kontemplację Boskiego poznania". Tak więc „modlitwa jest działaniem, które odpowiada god­ności umysłu albo jest wprost jego najwyższą i naj­czystszą aktywnością", a zarazem jego „najważ­niejszą aktywnością". Gniew niszczy to wszystko. Można więc powiedzieć, że pozbawia on człowie­ka jego przeznaczenia. Dlatego słusznie napomina Ewagriusz:

Jeżeli powstrzymasz się od gniewu, sam znajdziesz zmiłowanie, okażesz się roztropnym i zostaniesz za­liczony do ludzi modlitwy.

Nie miejsce tu, by szczegółowo przedstawić Ewagriuszową naukę o „prawdziwej modlitwie". W związku z omawianym przez nas tematem intere­suje nas tylko jeden, ale bardzo istotny aspekt, o któ­rym wspominaliśmy już wielokrotnie: czystość modli­twy. Gdyż ze wszystkich namiętności właśnie gniew najsilniej plami tę czystość.

Gabriel Bunge OSB, Wino demonów. Nauka Ewagriusza z Pontu o gniewie i łagodności, przekład: Arkadiusz Ziernicki, Wydawnictwo Benedyktynów - TYNIEC, Kraków- Tyniec 2009

Medytacja z Marą w tle

Tak usłyszałem. Przy pewnej okazji Zrealizowany mieszkał w Rajagaha w Bambusowym Gaju w Sanktuarium Wiewiórek. Przy tej okazji Zrealizowany siedział na zewnątrz, gęstą ciemną nocą, gdy mżyło. Wtedy Mara Zły pragnąc wzbudzić w Zrealizowanym strach, lęk i trwogę, zamanifestował się w formie olbrzymiego króla węży i zbliżył się do Zrealizowanego. Jego ciało było jak wielka łódź uczyniona z pojedynczego pnia drzewa; jego kaptur, jak duże browarnicze sito; jego oczy, jak duże brązowe naczynia z Kosala; jego język wysunięty z ust, jak błyskawice pojawiające się na niebie podczas burzy; dźwięk jego wdechu i wydechu, jak dźwięk kowalskich miechów napełnianych powietrzem.

Wtedy Zrealizowany, zrozumiawszy, „To Mara Zły”, odezwał się do Mary Złego wersami:

„Ten kto udaje się mieszkać do pustych chat -
On jest mędrcem, samo-opanowanym.
Powinien tam mieszkać, zrezygnowawszy ze wszystkiego:
To odpowiednie dla kogoś takiego jak on.

Chociaż wiele stworzeń pełza dookoła,
Wiele trwóg, much, węży
Wielki Mędrzec odszedł do swej pustej chatki
Nie zadrżawszy z ich powodu.

Chociaż rozpołowić się może niebo, zatrząść ziemia,
I wszystkie stworzenia ulegną trwodze,
Chociaż wypuszczą strzały w ich piersi,
Przebudzeni nie biorą schronienia w posiadłościach”.

Wtedy Mara Zły, rozumiejąc: „Zrealizowany zna mnie, Pomyślny zna mnie”, smutny i rozczarowany, natychmiast zniknął.

SN 4: 6

Nie aprobuję narodzin

W Savatthi. Wtedy, o poranku, mniszka Cala ubrała się i zabrawszy miskę i płaszcz wkroczyła do Savatthi na żebraczy obchód. Kiedy obeszła Savatthi i powróciła z żebraczego obchodu, po posiłku, udała się do Gaju Ślepego Człowieka szukając odosobnienia. Wtedy Mara Zły, podszedł do mniszki Cala i rzekł do niej: „Czego nie aprobujesz, mniszko?” „Nie aprobuję narodzin, przyjacielu”.

„Dlaczego nie aprobujesz narodzin?
Raz urodzonym, można się cieszyć zmysłowymi przyjemnościami.
Któż ci to wmówił:
'mniszko, nie aprobuj narodzin'?”

„Dla tego kto się urodził jest śmierć;
Raz się urodziwszy styka się z cierpieniem -
Niewolą, morderstwem, chorobą -
Stąd też nie aprobuję narodzin.

Budda nauczał Dhammy
Transcendencji narodzin
Dla porzucenia wszelkiego cierpienia;
On ustanowił mnie w prawdzie.

Co do istot przebywających wśród form,
I tych w niematerialnym -
Nie zrozumiawszy wstrzymania,
Przychodzą znów do odnowy istnienia”.

Wtedy Mara Zły rozpoznawszy: Mniszka Cala zna mnie”, smutny i rozczarowany, od razu zniknął.

SN 5: 6

Wiara jako protektor

W książce Lekcje ciemności, pan Czaja w dość czarnych barwach odmalowuje ludzką naturę i jej skłonność do złego:

Wiemy już na pewno, że nic co ludzkie nie jest nam obce. Ale formuła ta czytana z perspektywy obozowych doświadczeń jest już tylko perwersyjnym odwróceniem dumnego emblematu nowożytnego humanizmu. Pora przestać mylić pobożne życzenia z twardą rzeczywistością i stwierdzić odważnie: człowiek nie jest z natury dobry i nigdy nie był. Teraz po Auschwitz (i dodajmy: Kołymie) wiemy już, że normalność od bestialstwa dzieli papierowa ściana.

Po głębszej analizie laboratoryjnej okazało się, że mimo cywilizacyjnego gorsetu nasza podatność na zło jest organiczna, że nasza skłonność do złego jest naturalna – wymagają tylko stosownych okoliczności, by mogły się ujawnić w pełni.

O ile możemy zgodzić się z tą wizją, to musimy przyczepić się jednej sprawy – choćby ze względów dydaktycznych. Interesuje nas bowiem rola wiary w świadomym istnieniu. I tutaj, pan Czaja, dał się ponieść emocjom i odmalowując ludzką egzystencję mrocznymi kolorami ze swej pesymistycznej palety, nieopatrznie zachlapał czarną farbą pewne jaśniejsze miejsca, przez co, prawdopodobnie mimowolnie, postawił człowieka w labiryncie istnienia na pozycji straconej. To, że jednak jest wyjście, wynika choćby z faktu, że zarówno Budda jak i Jezus, zadali sobie trud wygłaszania swoich Nauk, gdyby człowiek stał na przegranej pozycji, byłby to z ich strony daremny wysiłek. Pan Czaja pisze:

...przed przedzierzgnięciem się przyzwoitego człowieka w potwora – w sprzyjających tej przemianie warunkach – nie chroni ani tradycja, ani kulturowe nawyki, ani rozum, ani wiara religijna. Nic. Monstrualność to wciąż utajona w nas, najczarniejsza potencja.

Naszą niezgodę na te słowa zobrazujmy fragmentem apoftegmatów Ojców Pustyni:

Abba Zenon przechodził kiedyś przez Palestynę. Kiedy zmęczył się, usiadł obok pola, na którym rosły ogórki, aby posilić się. Nieprzyjaciel poddał mu myśl: „Weź sobie jeden ogórek i zjedz. Cóż to jest”. Odparł jednak na ten pomysł: „Złodzieje idą na potępienie. Wypróbuj zatem, czy zdołasz znieść męki piekielne”. Stał na skwarze przez pięć dni i piekł się na słońcu, mówiąc sobie: „Nie mogę wytrzymać tego cierpienia”. Rzekł zatem: „jeśli nie możesz wytrzymać mąk, więc nie zrywaj i nie jedz”.

I tak, widzimy, że wiara uchroniła tego mnicha od kradzieży. Dajmy bardziej skrajny przykład: sytuacji gdzie stoję przed alternatywą zabić albo dać się zabić, być w plutonie egzekucyjnym albo samemu przed nim stanąć.

Budda dał nam pewien standard postępowania – fundamentalne pięć wskazań – i zapewnił, że prawdziwy człowiek nie złamie tych wskazań nawet za cenę życia. Pierwszym z nich jest wskazanie „nie zabijaj”. Bez wątpienia, bycie rozstrzeliwanym wiąże się z pewnym dyskomfortem:) Nie mniej jednak skoro wierzę, że zabijanie jest najprostszą drogą do piekła, byłoby skrajnym irracjonalizmem z mojej strony gdybym dokonał wyboru i zamiast dać się rozstrzelać, co mimo wszystko jest jeno chwilowym dyskomfortem, wybrał piekło.

Jeżeli dokonam innego wyboru, to nie możemy mówić, że wiara nie uchroniła mnie od stania się zabójcą, ale raczej o tym, że brak odpowiednio mocnej wiary przekształcił mnie w mordercę.

I tak, choć siły ciemności drzemią w nas i rzeczywiście mogą zostać zaktywizowane, przeobrażając człowieka w bestię, nie należy także zapominać o potencjale boskości, jaki każdy człowiek dzieli z Jezusem, a o którym on sam przypomniał, gdy zarzucano mu przypisywanie sobie boskości. Nie tylko piekło jest w nas, ale i niebo. Może to mały dysonans powoływać się na Sartre'a mówiąc o niebie, nie mniej, człowiek jest tym co sam z siebie zrobi. Jest świat Brahmy i jest przyjazność, współczucie, radość, równowaga, które tam prowadzą. I nie ma takiej możliwości by ten kto w znacznym stopniu rozwinął w sobie te cztery brahmavihary nagle przemienił się w potwora. Pewne percepcje zanikają wraz z treningiem duchowym a pewne się pojawiają. Jest powód i przyczyna na skalania umysłu u istot i jest powód i przyczyna na oczyszczenie istot ze skalań umysłu.

To co tu piszę jest oczywiście podyktowane wiarą, i to ta wiara, jeżeli znajdzie odzwierciedlenie w działaniu, ochrania mnie od zejścia do niższych światów i przejścia na stronę sił ciemności. Jakkolwiek niesprzyjające byłyby okoliczności, wiara w absolutną wartość pięciu wskazań jest dla człowieka drogowskazem pozwalającym dokonywać mu odpowiednich wyborów i unikać bólu. Wiara w Buddę daje nam odpowiednią perspektywę dzięki której możemy zobaczyć to co będzie umykało z pola świadomości niewierzącym: czasami droga do uniknięcia cierpienia wiedzie przez akceptację bólu a nie przez paniczne jego unikanie za wszelką cenę. I to jest bardzo trudne do zrozumienia dla istot u których występuje wręcz imperatywna tendencja do natychmiastowego minimalizowania bólu i przemieszczania się po linii najmniejszego oporu - dokonywania wyboru teraźniejszego najmniejszego bólu.

Widzimy to choćby przy podejmowaniu decyzji o odejściu w bezdomność. Jak nas zapewnia Budda, odejście w bezdomność, gdy żyje się zgodnie ze standardami Dhammy i Vinaji prowadzi do dużej przyjemności takiej jak choćby odrodziny w niebie. Nie mniej jednak do uzyskania tej przyjemności dochodzi się przez rezygnację z bezpośrednich przyjemności jakie oferuje nam świeckie życie. I tu się okazuje, jak bardzo trudno zrezygnować z takiej bezpośredniej przyjemności. Oczywiście mało kto ma jasność, że jest ofiarą tej bezwzględnej teleologii i dokonywana jest racjonalizacja: gdzie sobie i innym tłumaczę dlaczegóż to w obecnej mojej sytuacji, absolutnie nie mogę odejść w bezdomność. Owszem, kiedyś później … kto wie. Bardzo skutecznym lekarstwem na takie racjonalizacje jest oczywiście wiara, tyle, że właśnie tej wiary brakuje współczesnym buddystom, którzy nie potrafią nawet utrzymać pięciu wskazań, nie zdając sobie sprawy, po jak wąskiej ścieżce i nad jaką głęboką przepaścią idą. Takie Sutty z uwagi na swoją niepoprawność polityczną, rzadko są cytowane, niemniej Budda jasno określił, że więcej ludzi po śmierci ciała odradza się w piekle, niż z powrotem uzyskuje ludzki status. Trudno w to uwierzyć … Nie mniej, to wiara właśnie w takie Sutty wyrabia u nas percepcję niebezpieczeństwa i wręcz zmusza do przestrzegania pięciu wskazań. A te, jak to rozpoznaliśmy, są naszym protektorem, chroniącym nas od zejścia do niższych światów. Tyle, że obecnymi czasy można się spotkać z buddystami, którzy nawet i w niższe światy nie wierzą:) I tak koło się zamyka. Można by rzec, że niewiara w niższe światy jest jednym z warunków by się w nich znaleźć.

Nierzeczywistość skończonego

Formuła: „Omnis determinatio est negatio” jest interesująca sama w sobie. Nie należy jednak zapominać, że rozważamy ją ze względów ściśle praktycznych: Zarówno Nanamoli Thera jak i Nanavira Thera opierając się na tej formule Spinozy przetłumaczyli kluczowe słowo we współzależnym powstawaniu sankhara jako determinacje. A ponieważ wierzymy, że obaj byli ariya, wierzymy też, że takie tłumaczenie jest najlepsze z możliwych i że wgłębienie się w tą formułę może pomóc przynajmniej pośrednio w zobaczeniu współżależnego powstawania.
Determinacja jest negacją” jako twierdzenie o nierzeczywistości skończonego.
Według tego odczytania, formuła twierdzi, że 1) Bóg, czy nieskończoność, są absolutnie nie determinowane, podczas gdy skończone rzeczy są po prostu determinacjami, limitacjami, czy negacjami absolutnie nieskończonego (czy absolutnie nie-determinowanego)1 W dodatku, to czytanie akceptuje, że 2) to co jest ledwie negacją czy determinacją nieskończonego, nie jest w pełni realne. Takie czytanie formuły występuje u Maimonidesa, Jacobi, i Hegla i u każdego z nich, ta interpretacja formuły „determinacja jest negacją” odgrywa kluczową rolę w ich generalnej rekonstrukcji filozofii Spinozy. W jego Streifereien im Gebiete der Philosophie (1793) Maimonides pisze: Spinoza twierdzi wraz z Parmenidesem: istnieje tylko rzeczywiste [das Reelle], które jest pojmowane przez zrozumienie. To co jest połączone z rzeczywistym w skończonym bycie jest niczym jak tylko limitacją [Einschränkung] rzeczywistego, negacją do której żadne egzystencja [Existenz] nie może być przypisana. Podobnie, w swej autobiografii (1792–1793), Maimonides podkreśla ten sam punkt jako wspólny element pomiędzy Spinozą i Kabałą: Faktycznie, Kabała jest niczym innym jak rozszerzoną nauką Spinozy, w której nie tylko powstanie każdego rodzaju istnienia, i jego relacja z resztą, jest wyprowadzone z odseparowanego atrybutu Boga. Bóg, jako ostateczny podmiot i ostateczna przyczyna wszystkich istot, jest nazywany Ensoph (Nieskończony, którego, rozważanego jako samego w sobie, nic nie może określić).


W obu fragmentach, Maimonides sugeruje, że dla Spinozy skończone rzeczy są ledwie limitacjami, czy negacjami rzeczywistego, tj Boga, który sam w sobie nie ma określeń. Polegając na tej interpretacji, Maimonides sugeruje, że Spinoza jest błędnie opisany jako „ateista”, gdyż faktycznie w jego systemie tylko Bóg istnieje prawdziwie. W taki sposób, dowodzi Maimonides, system Spinozy, powinien być nazwany „akosmizmem” gdyż raczej neguje on rzeczywistość świata skończonych rzeczy (kosmos), niż rzeczywistość Boga.2 Godne zauważenia jest, że Maimonides nie tylko Spinozie przypisał akosmizm, ale faktycznie sam skłaniał się do tego poglądu już w szwej najwcześniejszych hebrajskich pismach. Jacobi prezentuje podobny pogląd odnośnie rzeczywistości skończonych rzeczy u Spinozy, w swej książce z 1785 roku: Über die Lehre des Spinoza in Briefen an den Herrn Moses Mendelssohn: Determinatio negatio est, seu determinatio ad rem juxta suum esse non pertinet – [ Determinacja jest negacją, czy determinacja nie uczestniczy w rzeczy zgodnie z jej bytem]. Indywidualne rzeczy [Die einzelnen Dinge] zatem, na tyle na ile istnieją one w pewien determinowany sposób, są nie-bytami, nie-determinowany nieskończony byt [das unbestimmte unendliche Wesen] jest jedynym prawdziwym bytem; ens reale, hoc est, est omne esse, & præter quod nullum datur esse.

W końcu, Hegel portretuje ten pogląd z pewnymi szczegółami w swych Wkładach o Historii Filozofii i przyjmuje, że jest to jedyny najważniejszy wgląd Spinozy. Odnośnie do determinowanego, Spinoza ustanowił tą tezę: omnis determinatio est negatio [wszelka determinacja jest negacją]. Stąd, tylko nie-poszczególne czy uniwersalne jest. Tylko ono jest tym co substancjalne a zatem prawdziwie obecne. Jako pojedyncza rzecz, dusza czy umysł jest czymś ograniczonym. To przez negację pojedyncza rzecz jest. Zatem [pojedyncza rzecz] nie ma prawdziwej aktualności. Oto cała idea Spinozy.3 Proszę zauważyć wnioskowanie w zdaniu z powyższego paragrafu: skończone czy pojedyncze rzeczy nie mają prawdziwej aktualności, ponieważ są tylko negacjami.
Mniej więcej ta sama interpretacja pojawia się również w wykładach Hegla o Logice i w Nauce Logiki. Spinoza powiedział: „Wszelka determinacja jest negacją [omnis determinatio est negatio].” To ważna zasada która była szczególnie ważna dla Spinozy. Relatywne do Jednego, wszystko inne jest determinowane, i wszystko determinowane jest negacją. Ta determinowalność jest negacją ustanowioną jako afirmatywna w propozycji Spinozy omnis determinatio est negatio, propozycji o nieskończonej ważności. … Jedność substancji Spinozy, czy to, że jest tylko jedna substancja, jest konieczną konsekwencją tej propozycji, że determinowalność jest negacją … Spinoza pojmował [Myśl i Rozciągnięcie] jako atrybuty, to jest, takie które nie mają poszczególnej substancji bycia-w-i-dla-siebie, (…) czy raczej, skoro substancja jest totalną pustką wewnętrznej determinowalności, nie są nawet momentami; atrybuty, jak modusy, są rozróżnieniami uczynionymi przez zewnętrzne zrozumienie. - Również substancjalność jednostek nie może być utrzymana wobec tej substancji. Jednostki odnoszą się do siebie przez ustanawianie granic [Grenzen] każda dla każdej; ale te limitacje są zatem również limitami siebie samych; są odniesieniami do innych; nie ma indywidualnej egzystencja w indywidualnym .
Zgodnie z Heglem, Spinoza uważa skończone rzeczy jako ledwie determinacje, czy negacje Jednego, i rzeczy które są ledwie negacjami innych, nie mogą być określane jako posiadające prawdziwe i niezależne istnienie. Jako rezultat tego, Hegel adoptuje twierdzenia Maimonidesa, że właściwym opisem filozofii Spinozy powinien być raczej akosmizm niż ateizm.

1. Ten pogląd mógł pojawić się u Kartezjusza. Patrz Piąty Zestaw Odpowiedzi: „Wszelka limitacja oznacza negację nieskończoności”. (AT vii:365; CSM ii:252). Ten punkt jest esencjonalny dla argumentu Kartezjusza w Trzeciej Medytacji, iż nasze pojmowanie nieskończoności jest pierwotne wobec skończonego i tak nie może być skonstruowane ze skończonego. Jednakże, nie jest jasnym czy dla Kartezjusza nieskończoność (tj Bóg) jest absolutnie nie-determinowany (jak w średniowiecznej teologii negatywnej) czy maksymalnie determinowany tj mający wszystkie determinacje/perfekcje.

2. Patrz Maimon, Lebensgeschichte, pp. 216–217 O odczytaniu Spinozy przez Maimonidesa patrz “Salomon Maimon and the Rise of Spinozism in German Idealism,” Journal of the History of
Philosophy 42 (2004), 79–80. O akosmicznej interpretacji Spinozy wśród niemieckich idealistów patrz Y. Melamed, “Acosmism or Weak Individuals? Hegel, Spinoza, and the Reality of
the Finite,” Journal of the History of Philosophy 44 (2010), 77–92.

3. G. W. F. Hegel, Lectures on the History of Philosophy, trans. E. S. Haldane and F. H. Simson, 3
vols., Vol. iii: The Lectures of 1825–1826 (London: University of Nebraska Press, 1995), p. 154. Cf.
ibid ., pp. 285–286:

Prawdziwie istnieje Jedno w które wszystko wkracza, ażeby zostać w nie zaabsorbowane, ale z którego nic nie wychodzi. Dla ustanowienia wielkiej propozycji Spinozy wszystkie determinacje implikują negację, i jak ze wszystkim, nawet myślą w kontraście do rozciągnięcia, może być wykazane, że jest determinowane i skończone; co w tym esencjonalne spoczywa na negacji.


Fragment artykułu: “Omnis determinatio est negatio”: determination, negation, and self-negation in Spinoza, Kant, and Hegel”
Autor: Yitzhak Y. Melamed

Medytacja z Ajahnem Sumedho 13

Zabierz swoją osobowość tam gdzie jest totalnym absurdem i słuchaj jej. Twoja relacja nie jest relacją identyfikowania ale rozpoznawania, że to ty tworzysz tą osobowość, to zmienne uwarunkowanie. Nie mogę stworzyć jakiegokolwiek rodzaju osobistej percepcji, która by wytrwała, pozostała. Nie ma nic co mógłbym stworzyć poprzez moje mentalne moce, co byłoby w stanie pozostać na poziomie personalnym. Wszystko to bardzo iluzoryczne, bardzo zmienne, bardzo efemeryczne.

Jednakże, jest tu to, co może być świadome osobowości jako konstrukcji. Rozważnie myślę, „Jestem zbłąkaną osobą która potrzebuje medytacji ażeby stać się oświeconą w przyszłości”. Myślę to, ale słucham tego, pomyślałem to z premedytacją i badam to teraz. Stworzyłem tą percepcję. Dokonałem wyboru by myśleć w ten sposób i mogę słuchać siebie myślącego. To co jest przytomne i słucha tej percepcji, tego nie stworzyłem. To nie kreacja, prawda? Stworzyłem tą percepcję, ale nie to co jest przytomne i świadome tej percepcji. Możecie badać, rozpocząć poznawać różnice pomiędzy przytomnością i myśleniem. Co jest punktem ciszy, centrum? Ten rodzaj myślenia jest refleksyjny, czyż nie? Po prostu zadaję sobie to pytanie aby zwrócić na to uwagę. Nie szukam nikogo by dał mi odpowiedź, ale to pytanie refleksyjne które rozjaśnia moją uwagę; pomaga mi ją zogniskować, by być przytomnym.

Czym jestem baczniejszy i przytomniejszy, tym bardziej rozpoznaję to, że w tym punkcie ciszy brzmi dźwięk. Nie stworzyłem go. Nie mogę twierdzić, że ten dźwięk ciszy jest jakąś moją osobistą kreacją, należącą do Ajahna Sumedho. To jak próba zawłaszczenia powietrza, przestrzeni: „Wszelka przestrzeń na świecie należy do mnie”, to śmieszne. Nie możesz stworzyć wokół tego osoby, możesz tylko być – te poczucie bycia punktem ciszy, spoczynku, otwartości, zezwolenia na osobowość, ciało i emocjonalne nawyki i myśli które powstają. Nasza relacja do nich teraz jest zrozumieniem raczej niż identyfikowaniem się z nimi.

Jak tylko zaczynamy się identyfikować, mamy negatywne myśli i to nas wiąże. Odczuwam jakąś negatywną emocję: „Och, znowu tutaj, krytykujący i negatywny wobec kogoś. Nie powinienem tego robić. Przez tyle lat jestem mnichem i jak tego zaprzestać? Straciłem to”. Identyfikujemy się z negatywną myślą i to prowokuje wszelkie rodzaje uczucia rozpaczy. „Nie powinienem być taki, nie powinienem myśleć w ten sposób. Dobry mnich powinien kochać każdego”. Wtedy, wraz z przytomnością, nagle przestaję i znów powracam do centrum.

Zatem po prostu rozpoznawać, niezależnie ile razy to opuszczasz, to bardzo prosty akt uwagi, powrotu do centrum. Nie jest to trudne czy odległe, po prostu nie jesteśmy do tego przyzwyczajeni. Jesteśmy przyzwyczajeni do obracającego się koła, jesteśmy przyzwyczajeni do krążenia i stawania się wszelkimi rodzajami rzeczy. Przyzwyczailiśmy się do tego; przyzwyczailiśmy się do iluzji, fantazji, snów. Przyzwyczailiśmy się do ekstremów. A do czego jesteśmy przyzwyczajeni, do tego się skłaniamy, jeżeli nie jesteśmy uważni i czujni. Kiedy nie jesteśmy przytomni, czujni i uważni, wpadamy z powrotem do królestwa cierpienia. Ale kiedy kultywujemy przytomność, odzwyczajamy się od tych nawyków. Nie karmimy już dłużej tych złudzeń. Nie wierzymy, nie podążamy, nie stawiamy im oporu. Nie tworzymy problemu wobec ciała jakim jest, ani wobec pamięci, myśli, nawyków czy osobowości. Nie osądzamy, nie skazujemy, nie pochwalamy, nie schlebiamy, nie wyolbrzymiamy niczego. Jest to jakie to jest. Kiedy tak robimy, nasza tożsamość wraz z tym, zaczyna odchodzić. Już dłużej nie szukamy tożsamości z naszymi iluzjami, przebiliśmy się przez to. Kiedy przejrzeliśmy przez tą iluzję jaźni, przez to co uważaliśmy za siebie, wtedy nasza inklinacja jest ku centralnemu punktowi, ku tej pozycji Buddho.

Pustynia



Pustynia nie jest miejscem gotowych odpowiedzi. Przeciwnie, jest miejscem zadawania pytań. Jest miejscem oddalenia się od ludzi, przestrzenią samotności. Językiem pustyni nie jest słowo, ale dojmujące milczenie. Ale te okoliczności nie powinny być przeszkodą. Pustynia jest przynajmniej szansą napotkania Istotnego. „Pozytywne” rozwiązania, zdaje się, wyczerpały już swoją moc.

Dariusz Czaja, Lekcje ciemności

Pustelnik

Którzy tutaj w świecie są wyciszeni?
Których sposób życia nie idzie na marne?
Którzy tutaj w pełni rozumieją pożądanie?
Kto cieszy się stałą wolnością?

Komu oddają cześć rodzice i bracia
Gdy stoi mocno ustanowiony?
Kto jest tym o skromnym pochodzeniu
Kogo nawet kattiyowie pozdrawiają?

Pustelnicy są wyciszeni w świecie;
Pustelnicze życie nie idzie na marne;
Pustelnicy w pełni rozumieją pożądanie;
Ciesząc się stałą wolnością.

Rodzice i bracia oddają cześć pustelnikowi
Gdy stoi mocno ustanowiony.
Chociaż pustelnik może być skromnego pochodzenia
Nawet kattiyowie go pozdrawiają.

SN 1: 81

Młody mnich

W Savatthi. Przy tej okazji pewien dopiero co ordynowany mnich, po powrocie z żebraczego obchodu, wchodził po posiłku do swego bytowiska i spędzał czas w swobodzie, zachowując milczenie. Nie udzielał pomocy mnichom przy okazji robienia szat. Wtedy liczni mnisi podeszli do Zrealizowanego, złożyli mu hołd, usiedli z boku i opowiedzieli mu o tym. Wtedy Zrealizowany odezwał się do pewnego mnicha tak: „Chodź mnichu, powiedz temu mnichowi w moim imieniu, że Nauczyciel go wzywa”. „Tak, czcigodny panie, odpowiedział ten mnich i udał się do tamtego mnicha i powiedział mu: „Nauczyciel cię wzywa, przyjacielu”. „Tak, przyjacielu”, odpowiedział tamten mnich i podszedł do Zrealizowanego, złożył mu hołd i usiadł z boku. Wtedy Zrealizowany rzekł do niego: „Czy jest prawdą, mnichu, że po powrocie z żebraczego obchodu, wchodzisz po posiłku do swego bytowiska i spędzasz czas w swobodzie zachowując milczenie i nie udzielasz pomocy mnichom przy okazji robienia szat?” „Spełniam swój własny obowiązek, czcigodny panie”. Wtedy Zrealizowany poznawszy swym umysłem refleksję w umyśle tego mnicha, odezwał się do mnichów tak: „Mnisi, nie znajdujcie błędu u tego mnicha. Ten mnich jest tym, kto osiąga na życzenie i bez kłopotu czy trudności, cztery jhany, które konstytuują wyższy umysł i zapewniają przyjemne przebywanie tutaj i teraz. I jest on tym, kto przez realizację dla siebie samego z bezpośrednią wiedzą, tutaj i teraz wkracza i trwa w tym najwyższym celu świętego życia dla którego szlachetnie urodzony słusznie odchodzi z domowego życia w bezdomność”. Oto co powiedział Zrealizowany. To powiedziawszy, Pomyślny, Nauczyciel, dodał jeszcze:

Nie za pomocą leniwego zmagania się,
Nie za pomocą słabego wysiłku,
To wygaszenie jest realizowane,
Wyzwolenie z wszelkiego cierpienia.

Ten młody mnich
Jest rzeczywiście nadrzędnym człowiekiem:
Nosi swe ostanie ciało,
Pokonawszy Marę i jego świtę.

SN 21: 4

Nieszczęśliwa świadomość szczęścia

Nie bardzo wierzę w szczęście zwierząt, mówię o nim tylko wtedy, gdy potrzebuję ramy dla pełniejszego wyrażenia jakiegoś uczucia. Żeby być szczęśliwym, trzeba wiedzieć, że jest się szczęśliwym. Szczęście snu bez snów pojawia się dopiero wtedy, kiedy się budzimy ze świadomością, że spaliśmy bez snów. Szczęście leży poza szczęściem.

Szczęście jest nieodłączne od świadomości. Jednakże świadomość szczęścia jest nieszczęśliwa, bo wiedzieć, że się jest szczęśliwym, to wiedzieć, że się szczęścia doświadczyło, i że zaraz odejdzie w przeszłość.

Fernando Pessoa
Księga Niepokoju

Diakresis

Diakresis. Ewagriusz zachęca do tego, żeby być „odźwiernym serca", przepytującym każdą myśl, „od kogo pochodzi". Rozeznawanie myśli wchodzi w zakres wspomnianej kontemplacji naturalnej, a zatem elementarnej formy teoria. Przedmiotem owego rozeznawania jest ludzka natura oraz jej psychiczna i duchowa aktywność. Jednak źródło owego rozeznawania pozostaje ponadnaturalne. Diakrisis - w sensie ścisłym - to dar nadprzyrodzony, łaska dana umysłowi oczyszczonemu przez modlitwę, lekturę Pisma Świętego i ascezę. Człowiek posiadający taki charyzmat, czyli prawdziwy gnostyk, staje się mistrzem życia duchowego. Zakres owego rozeznawania pozostaje szeroki - rozpoznawanie źródeł pochodzenia poszczególnych myśli, sposobu i okoliczności ich działania, odgadywanie strategii demonicznych podstępów i wgląd w wiele innych tajników życia duchowego. Ewagriusz niewiele mówi wprost o naturze tego daru, jednak cała jego twórczość jest jego praktyczną ilustracją.

Antoine Guillaumont, U źródeł monastycyzmu chrześcijańskiego, t. 1, (seria: źródła monastyczne, t. 37, opracowania, t. 7, przekład: S. Scholastyka Wirpszanka OSBap, Kraków - Tyniec 2006, TYNIEC- Wydawnictwo Benedyktynów

Wiara uzupełnia empatię

Przed blisko dziesięcioma laty mój przyjaciel Klaudiusz przeprowadzał eksperymenty nad rezusami na uniwersytecie w Stony Brook. Były to dla rezusów eksperymenty bardzo bolesne. Do ich maleńkich móżdżków wprowadzono elektrody. Któregoś dnia późnym wieczorem Klaudiusz zajrzał do swoich rezusów. Klatki ze zwierzętami, jedne obok drugich, umieszczone były wzdłuż długiego korytarza. Rezusy przycupnięte w klatkach podawały sobie przez kraty kurczowo zaciśnięte łapki. Ten sznur z łapek rezusich ciągnął się nieprzerwanie od jednego do drugiego końca korytarza w uniwersyteckim zakładzie zoopsychologii. Od wieczoru do świtu. Od czasu tej nocnej wizyty mój przyjaciel Klaudiusz przeprowadza badania już tylko na ślimakach.

J. Kott, Powiastki dla wnuczek



Tu znowu widzimy jak olbrzymią rolę w życiu odgrywa wiara. Pan Klaudiusz doszedł do odpowiedniego etycznego zachowania – wstrzymania eksperymentów na małpach – kierowany empatią. Dostrzegł w rezusach podobieństwo do samego siebie i zrozumiał, że nie jest dobre sprawianie im bólu. Zrozumiał, czy raczej wyczuł …

Ale co ze ślimakami? Trudno odczuć empatię wobec ślimaka. I tak pan Klaudiusz dalej angażował się w działanie akusala. Od tego mogłaby go powstrzymać wiara, że wszelkie przerywanie procesów życiowych, czy sprawianie bólu jakimkolwiek organizmom żywym jest faktycznie zadawaniem bólu sobie samemu (w znaczeniu zarówno metafizycznym, jak i tym, że ból ten będzie trzeba samemu kiedyś odczuć).

Coetzee i zwierzęta


Z gryzącym sarkazmem opowiadała o Sułtanie, najbardziej inteligentnej z małp badanych przez znamienitego psychologa, ujawniając, że już w samej naturze tych eksperymentów (dyżurny numer ze skrzynkami i bananami) tkwiła założona teza, która uporczywie popychała zwierzę do demonstrowania co najwyżej efektów prymitywnego instrumentalnego typu rozumowania (jak posłużyć się tym, żeby zdobyć tamto?) a tym samym w kierunku przyjęcia do wiadomości, że jest przede wszystkim organizmem wyposażonym w apetyt, który trzeba zaspokoić. Chociaż cała jego historia od momentu zastrzelenia jego matki i schwytania go, poprzez podróż w klatce do miejsc uwięzienia w obozie na wyspie i do sadystycznych gier wokół jedzenia, każe mu zadawać pytania dotyczące sprawiedliwości na świecie i miejsca, jakie zajmuje w tym świecie kolonia karna, w której przebywa. Starannie ułożony scenariusz psychologiczny odwodzi go od etyki i metafizyki, wiodąc ku prostszemu praktycznemu rozumowaniu. Coetzee, Żywoty zwierząt zeszyt 41

Nie powinniśmy pytać, czy mamy coś wspólnego z (rozum, samoświadomość, duszę) z innymi zwierzętami, i zakładać, że jeżeli odpowiedź jest przecząca, to mamy prawo obchodzić się z nimi jak się nam podoba – więzić je, zabijać i hańbić ich ciała. Wracam do obozów zagłady. Najbardziej przerażającą rzeczą, która przekonuje nas, że to, co się tam działo, było zbrodnią przeciwko ludzkości, nie jest wcale to, że ludzie zabójcy traktowali ludzi - ofiary jak insekty – to byłoby zbyt abstrakcyjne. Najgorsze jest to, że mordercy nie chcieli postawić się na miejscu swych ofiar, nie chcieli wejść myślą w ich przeżycia. Coetzee Żywoty zwierząt zeszyt 48

Tłumaczenie: A. Dobrzańska-Gadowska

Wyobcowanie

Oto świat, w którym dotąd można było się czuć w miarę zadomowionym, albo który po prostu był odczuwany jako uczuciowo neutralny, nagle (albo i nie nagle) z niewiadomego powodu zaczyna budzić lęk, wstręt, odrazę, a nawet przerażenie. Czego powodów człowiek nie potrafi zwykle wyjaśnić. Doświadczenie to ma charakter całościowy i nie daje się wyprowadzić z poszczególnych stanów życiowej frustracji. Następuje zmiana samej „tonacji” całościowego doświadczenia istnienia, „ściemnienie” egzystencji czy – przeciwnie – bolesne „zaostrzenie” jaskrawości widzenia, jak to na przykład wyglądało u Stachury. Zaostrza się „bolesność” percepcji. Człowiek ma wrażenie, że rzeczy zbliżają się do niego nadmiernie, z czego rodzi się lęk przed zacieśnianiem przestrzeni. Doświadczenia takie wiele razy opisywał Witkacy. Łącząc je z trudnym do zracjonalizowania, pożądanym i równocześnie budzącym grozę „przeżyciem dziwności Istnienia”.

Wchodzi tu w grę zatem szczególna metamorfoza spojrzenia, w którym świat zmienia się nie do poznania, rodząc silny efekt „chłodnej” obcości ludzi i rzeczy.

Stefan Chwin, Samobójstwo jako doświadczenie wyobraźni

Medytacja z Ajahnem Sumedho 12

Wskazując na obecne, pacuppanna-dhamma możemy uchwycić się tej idei, i tak zaczniemy myśleć, że nie potrzebujemy już robić nic innego. „Nie musimy być mnichami czy mniszkami; nie potrzebujemy terapii. Możemy tylko medytować. Czysta medytacja wkrótce rozwiąże wszystkie nasze problemy”. Chwytając się tego, możemy się stać antyreligijni: „Wszystkie religie są stratą czasu. Psychoterapia jest stratą czasu. Nie potrzebujesz tego. Wszystko czego potrzebujesz, to być uważnym i medytować”. To kolejny punkt widzenia, czyż nie? Takie rodzaje opinii nie wskazują na centrum, a tylko osądzają warunki czy konwencje. „Nie potrzebujesz religii, to wszystko bzdury”. I chociaż możesz mówić, że w ostateczności wszystko czego potrzebujesz to przebudzić się – to takie proste – samo to jest konwencją języka. Dające siłę i zachęcające, to punkty do immanentnego aktu przebudzenia – nie mówienie ci, że jesteś pewnego rodzaju osobą, że śnisz i powinieneś się przebudzić, bądź byś uchwycił się tej idei – ale do rzeczywistego stania się tym.

*

W medytacji ważne jest rozpoznanie drogi jaką jest, Dhammy czy naturalnego prawa, sposobu w jaki rzeczy są – że seksualne pożądanie jest jak to, nie jest moje. Cało jest jak to, to seksualne ciało i będzie miało te energie. Ma seksualne organy, jest właśnie takie jak to, zatem nie jest osobiste. Nie stworzyłem go. Zaczynamy patrzeć na najbardziej oczywiste rzeczy, podstawy, ludzkie ciało, raczej w terminach sposobu w jak ono jest niż osobistego z nim identyfikowania się. Głód i pragnienie są jak to – badamy te instynktowne energie, pragnienie przeżycia. Mamy silne instynkty przetrwania i ochrony: głód i pragnienie, chęć ochraniania się, potrzebę bezpieczeństwa. Wszyscy potrzebujemy odczuwać pewnego rodzaju fizyczne bezpieczeństwo, co jest instynktem przetrwania; to są podstawy królestwa zwierząt, nie tylko ludzi.

poniedziałek, 12 listopada 2012

Medytacja z Ajahnem Sumedho 11

Ziemia nie należy do nikogo; nawet jeżeli posiadamy teren legalnie - „to należy do Ajahna Sumedho”. W rzeczywistości nie należy, to tylko konwencja.

Kiedy wiążemy się z tymi konwencjami i tymi iluzjami, wtedy oczywiście mamy problem, ponieważ iluzje są niestałe i niezgodne z linią Dhammy. Kończymy marnując nasze życie, próbując powiększyć te poczucie identyfikacji, te poczucie „to moje, to należy do mnie, i chcę to chronić i przekazać przyszłym pokoleniom”. Tworzymy całe królestwo iluzji, osobowość i tożsamość przez percepcje które kreujemy w naszych umysłach, a które to powstają i zanikają i nie mają w sobie nic realnego, żadnej esencji.

Możemy być bardzo przestraszeni, gdy te iluzje są kwestionowane. Pamiętam pierwsze zakwestionowanie rzeczywistości mojej osoby. Przeraziło mnie to na śmierć. Kiedy zacząłem zadawać pytania, chociaż nie byłem zbyt pewny siebie, nie miałem wysokiej samooceny, poczułem się zagrożony gdy to bezpieczeństwo, ta pewność bycia tą zbłąkaną osobowością, zostało zagrożone. Jest pewne poczucie stabilności, nawet wśród ludzi którzy identyfikują się z chorobami czy innymi negatywnymi rzeczami jak alkoholizm. Bycie zidentyfikowanym z pewnego rodzaju mentalnym schorzeniem jak paranoja, schizofrenia, czy cokolwiek, daje nam poczucie, że wiemy kim jesteśmy, i że możemy usprawiedliwić sposób naszego istnienia. „Nic na to nie poradzę, że taki jestem. Jestem schizofrenikiem”, to daje poczucie zezwalające nam na bycie w pewien sposób. Może to być poczucie pewności czy stabilności wynikające z faktu, że nasza tożsamość jest określona i że my wszyscy zgadzamy się na patrzenie jeden na drugiego w ten sposób, z tą percepcją.

Zatem realizujesz tą odwagę jaką trzeba mieć by kwestionować, by zezwolić rozpaść się iluzorycznemu światu, który stworzyliśmy, jak przy załamaniu nerwowym, gdy rozpada się cały świat. Kiedy to oferowane bezpieczeństwo, brak zagrożenia i pewność jakie uzyskujemy z tych iluzji zaczyna się rozpadać i ginąć – to budzi trwogę. A jednak jest w nas coś co nas przez to prowadzi. Co doprowadziło nas do życia monastycznego? To pewne intuicyjne przeczucie, ukryte uczucie, inteligencja kryjąca się za całą naszą wiedzą i sprytem naszych umysłów. Jednakże nie możemy rościć sobie do niej praw na poziomie personalnym. Zawsze musimy puścić personalne percepcje, ponieważ jak tylko zaczynamy rościć sobie do nich prawa, tworzymy kolejną iluzję. Zamiast tego, zamiast identyfikowania się czy przywiązywania, zaczynamy realizować czy rozpoznawać drogę jaką jest. To praktyka przytomności i zwracania uwagi – sati-sampajańńa. Innymi słowami, zmierza to do centralnego punktu, do Buddho, pozycji tego kto wie.

niedziela, 11 listopada 2012

Mądrość i moralność

„Ale braminie, czy omijając te dwie rzeczy, człowiek może w zgodzie z prawdą powiedzieć: 'Jestem braminem?'” „Nie, Gotamo, gdyż mądrość jest oczyszczana przez moralność a moralność jest oczyszczana przez mądrość: gdzie jedno jest, drugie jest, moralny człowiek posiada mądrość i mądry człowiek jest moralny i połączenie moralności i mądrości jest nazywane najwyższą rzeczą na świecie. Tak jak jedna ręka myje drugą, jedna stopa drugą, tak też mądrość jest oczyszczane przez moralność a moralność jest oczyszczana przez mądrość i te połączenie jest najwyższą rzeczą w świecie.

„Tak to jest, braminie. Mądrość jest oczyszczana przez moralność a moralność jest oczyszczana przez mądrość: gdzie jedno jest, drugie jest, moralny człowiek posiada mądrość i mądry człowiek jest moralny i połączenie moralności i mądrości jest nazywane najwyższą rzeczą na świecie. Tak jak jedna ręka myje drugą, jedna stopa drugą, tak też mądrość jest oczyszczane przez moralność a moralność jest oczyszczana przez mądrość i te połączenie jest najwyższą rzeczą w świecie”.

D 5

Potężny jest element ignorancji

Przy pewnej okazji Zrealizowany mieszkał w Natika w Ceglanym Holu. Tam Zrealizowany odezwał się do mnichów tak: „Mnisi!” „Czcigodny panie!”, odpowiedzieli. Zrealizowany rzekł to: „Mnisi, w zależności od elementu powstaje percepcja, powstaje pogląd, powstaje myśl”.

Kiedy to zostało powiedziane, czcigodny Saddha Kaccayana powiedział do Zrealizowanego: „Czcigodny panie, kiedy, odnośnie do tych którzy nie są doskonale oświeceni, powstaje pogląd: 'Ci są Doskonale Oświeconymi', w zależności od czego pogląd ten się pojawia?”

„Potężny, Kaccayano, jest ten element, element ignorancji. W zależności od podrzędnego elementu, Kaccayano, powstaje podrzędna percepcja, podrzędny pogląd, podrzędna myśl, podrzędna wola, podrzędne dążenie, podrzędna chęć, podrzędna osoba, podrzędna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla podrzędne. Jego odrodziny, powiadam, są podrzędne.

W zależności od przeciętnego elementu, Kaccayano, powstaje przeciętna percepcja, przeciętny pogląd, przeciętna myśl, przeciętna wola, przeciętne dążenie, przeciętna chęć, przeciętna osoba, przeciętna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla przeciętne. Jego odrodziny, powiadam, są przeciętne.

W zależności od nadrzędnego elementu, Kaccayano, powstaje nadrzędna percepcja, nadrzędny pogląd, nadrzędna myśl, nadrzędna wola, nadrzędne dążenie, nadrzędna chęć, nadrzędna osoba, nadrzędna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla nadrzędne. Jego odrodziny, powiadam, są nadrzędne".

SN 14: 13

Pożądanie seksualne i jego wstrzymanie. Celibat, seks i Dhamma

Ajahn Maha Bua


Bardzo ważnym jest rozważenie natury ciała. Większość z naszych pragnień jest z nim wiązana. Rozglądając się wokół nas, możemy zobaczyć świat pochwycony przez seksualne pragnienie i ekscytację adorowania tej ludzkiej formy. Jako medytujący, musimy się zmierzyć z wyzwaniami postawionymi nam przez naszą własną seksualność, wypływającymi z głęboko zakorzenionego pragnienia zmysłowej gratyfikacji. Podczas medytacji, te skalanie jest najbardziej znaczącą przeszkodą dla naszego progresu. Czym bardziej zagłębiamy się w kontemplację ciała, tym bardziej staje się to oczywiste. Żadna inna forma kilesa nie pociąga tak umysłu, ani nie oddziałuje z większą siłą na umysł niż skalanie zmysłowego pragnienia. Skoro to pragnienie jest zakorzenione w ludzkim ciele, rozpoznanie jego prawdziwej natury stopniowo rozluźnia siłę z jaką umysł uchwycił się ciała.

Kontemplacja ciała jest najlepszym antidotum na seksualną atrakcyjność. Krok za krokiem, mądrość demaskuje rzeczywistą naturę ciała, odcinając i niszcząc głęboko zakorzenione przywiązania. Rezultatem tego jest coraz bardziej swobodny i otwarty stan umysłu. By w pełni zrozumieć znaczenie tego, medytujący muszą doświadczyć tych rezultatów sami dla siebie. Objaśnianie i próba ich opisania zachodziłoby w sprzeczność, gdyż wiodłoby to tylko do bezowocnych spekulacji. Te rezultaty powstają wyłącznie w obrębie umysłu medytującego i są unikalne zależnie od charakteru osoby i jej temperamentu. Po prostu, zogniskujcie całą waszą uwagę na praktyce i niech rezultaty tego wysiłku pojawią się same. Gdy tak się stanie, będziecie wiedzieć o nich z niezaprzeczalną jasnością. To naturalna zasada.

Kiedy kontemplacja ciała osiąga stopień gdzie powód i rezultat stają się w pełni zintegrowane z mądrością, człowiek staje się całkowicie pochłonięty przez te dociekania zarówno w dzień jak i w nocy. To prawdziwie nadzwyczajne. Mądrość przemieszcza się po ciele z taką szybkością i zwinnością, i wykazuje taki spryt w swych technikach kontemplacyjnych, że wydaje się wirować nieprzerwanie wewnątrz i na zewnątrz i dookoła każdej części, każdego aspektu ciała, zanurzając się w każde miejsce i zakątek by odkryć prawdę. Na tym etapie praktyki, mądrość zaczyna działać automatycznie, stając się prawdziwie nawykową w manifestowaniu siebie. Ponieważ jest tak szybka i zdecydowana, może podążyć za każdym rodzajem, nawet najsubtelniejszego kilesa obezwładniając nawet najbardziej dominujące z nich. Mądrość na tym poziomie jest niezwykle śmiała i odważna. Jest jak górski potok spływający wąskim kanionem: nic nie może powstrzymać jej kursu. Mądrość wychodzi naprzeciw każdemu wyzwaniu postawionemu przez pragnienie czy lgnięcie wynikłe ze skalań. Ponieważ jej przeciwnik jest tak uciążliwy, bitwa mądrości z seksualnym pragnieniem przypomina w pełni wojnę. Z tego powodu, tylko odważna i bezkompromisowa strategia może mieć powodzenie. Jest tylko jeden odpowiedni kierunek działania – zmaganie się ze wszystkich sił; i medytujący będzie to wiedział instynktownie.

Kiedy mądrość zaczyna opanowywać ciało, będzie stale modyfikować techniki dociekania, tak by nie paść ofiarą sztuczek kiles. Wraz z tym jak osiągana jest coraz większa zręczność, nadchodzi czas gdy wszelkie przywiązanie do własnego ciała i do innych ciał, znika. Tak naprawdę, przywiązanie wciąż pozostaje; a tylko schodzi do ukrycia. Nie zostało jeszcze totalnie wyeliminowane, ale aktualnie jest niewidzialne, z uwagi na moc praktyki asubha. Zatem nie bądź zadowolony. Trwaj uzbrajając swój arsenał – uważność, mądrość i pilność – by stawić czoła wyzwaniu. Umieść mentalnie całą cielesną masę części przed sobą i zogniskuj na niej uwagę. To twoje ciało. Cóż się z nim stanie? Teraz mądrość jest tak szybka i zdecydowana, że bez chwili zwłoki, ciało rozpada się i dezintegruje przed twoimi oczami. Każdego razu, gdy ustawiasz przed sobą ciało, niezależnie czy twoje czy obce, mądrość natychmiast rozłoży je na części i zniszczy. Wraz z treningiem, to działanie staje się nawykowym.

W końcu, kiedy mądrość osiągnęła maksimum skuteczności w penetrowaniu odpychającej natury ciała, musisz umieścić całą budzącą zdegustowanie masę mięsa i krwi i kości przed sobą i spytać się siebie: „Skąd emanuje te uczucie obrzydzenia? Jakie jest rzeczywiste źródło tego odpychającego uczucia?” Skoncentruj się na odpychającym widoku przed sobą i zobacz co się stanie. Zbliżasz się teraz do prawdy o ciele. Na tym kluczowym etapie kontemplacji asubha, nie możesz zezwolić mądrości na niszczenie ciała i jego rozkładanie. Zogniskuj się na odpychającym widoku wyraźnie w twoim umyśle i obserwuj bacznie by odkryć jakiekolwiek poruszenie w odpychającym uczuciu. Pojawiło się to odpychające uczucie: Skąd się wzięło? Skąd przychodzi? Kto czy co zakłada, że to mięso, krew i kości są obrzydliwe? Są takie jakie są, istnieją w swym naturalnym stanie. Kto wyczarowuje uczucie obrzydzenia na ich widok? Zogniskuj na tym uwagę. Gdzie ta odpychająca natura odchodzi? Gdzie się przemieszcza, bądź przygotowany podążać za jej śladem.

Decydująca faza kontemplacji ciała zostaje tu osiągnięta. To punkt gdzie korzeń seksualnego pragnienia zostaje wyrwany raz na zawsze. Gdy ogniskujesz uwagę wyłącznie na odpychającym aspekcie wywołanym przez kontemplację asubha, twoje obrzydzenie tym obrazem będzie z wolna, stopniowo się zmniejszać, aż zniknie w umyśle, powracając do swego źródła powstania. To decydujący moment w praktyce kontemplacji ciała, moment w którym ostateczny werdykt jest osiągany o relacji pomiędzy kilesa seksualnego pragnienia i jego głównym obiektem, fizycznym ciałem. Kiedy wiedząca obecność umysłu w pełni zaabsorbuje ten odpychający aspekt, internalizując uczucie obrzydzenia, nagle pojawia się głęboka realizacja: Umysł sam z siebie wytwarza uczucie obrzydzenia, umysł sam z siebie wytwarza uczucie atrakcyjności; sam umysł tworzy brzydotę i umysł tworzy piękno. Te cechy w rzeczywistości nie istnieją w zewnętrznym fizycznym świecie. Umysł zaledwie rzutuje te atrybuty na obiekty które postrzega i dalej zwodzi się wierzeniem, że są one piękne czy brzydkie. Prawda jet taka, że umysł maluje wyszukane obrazy cały czas – obrazy siebie samego i obrazy zewnętrznego świata. I wtedy wpada w swą własną mentalną imaginację, wierząc że jest rzeczywista.

W tym punkcie medytujący rozumie prawdę z absolutną pewnością: Umysł sam z siebie generuje odpychanie i atrakcyjność. Uprzednie zogniskowanie dociekań – zestaw mięsa, ciała i kości – nie ma w sobie jakiejkolwiek inherentnej obrzydliwości. Esencjonalnie, ludzkie ciało nie jest ani obrzydliwe ani budzące przyjemność. To umysł wyczarowuje te uczucia i dalej projektuje je na przejawiające się przed nami wizerunki. Gdy raz mądrość spenetruje to złudzenie z absolutną jasnością, umysł natychmiast uwalnia się od wszystkich zewnętrznych percepcji piękna i brzydoty i zwraca swą koncentrację na źródło tych pojęć. Sam umysł jest winowajcą i ofiarą tych złudzeń; zwodzicielem i zwodzonym. Tylko umysł, i nic innego, maluje obrazy piękna i brzydoty. I tak, wizerunki asubha na których medytujący ogniskował swą uwagę, jak na zewnętrzne obiekty, są absorbowane przez umysł gdzie łączą się z obrzydzeniem stworzonym przez umysł. Obydwie te rzeczy, faktycznie są tym samym. Kiedy ta realizacja ma miejsce, umysł puszcza zewnętrzne wizerunki, puszcza zewnętrzne formy i czyniąc tak puszcza atrakcję seksualną.

Seksualna atrakcja jest zakorzeniona w percepcjach ludzkiego ciała. Kiedy ukazuje się rzeczywiste splamienie tych percepcji, to całkowicie podważa ich ważność; i nasze przywiązanie znika samo z siebie. Kalający wpływ seksualnej atrakcji – ciemiężący umysł od niepamiętnych czasów, zwabiający umysł by pochwycił się narodzin – i tak doświadczał też śmierci - stale przez eony; to usidlające pragnienie jest teraz bezsilne. Umysł przeszedł ponad jego wpływem. Jest teraz wolny.

***
Mnisi, nauczę was ekspozycji Dhammy o połączeniu i oderwaniu. A co jest tą ekspozycją Dhammy o zjednoczeniu i oderwaniu?

Mnisi, kobieta skierowuje uwagę wewnętrznie na jej kobiece cechy, jej kobiece części, jej kobiecy wizerunek, jej kobiecy aspekt, jej kobiece pragnienie i jej kobiecy głos, jej kobiece ozdoby. Staje się nimi podekscytowana, rozmiłowuje się w nich. Podekscytowana przez nie, rozmiłowana w nich, skierowuje uwagę zewnętrznie na cechy [mężczyzny], jego męskie części, jego męski wizerunek, jego męski aspekt, jego męskie pragnienie i jego męski głos, jego męskie ozdoby. Staje się nimi podekscytowana, rozmiłowuje się w nich. Podekscytowana przez nie, rozmiłowana w nich, pożąda zewnętrznego połączenia, jak również pożąda przyjemności i radości które powstają z takiego połączenia. Istoty które rozmiłowują się w ich kobiecości wchodzą w połączenie z mężczyzną. To w ten sposób ta kobieta nie przekracza swej kobiecości.

Mnisi, mężczyzna skierowuje uwagę wewnętrznie na jego męskie cechy, jego męskie części, jego męski wizerunek, jego męski aspekt, jego męskie pragnienie i jego męski głos, jego męskie ozdoby. Staje się nimi podekscytowany, rozmiłowuje się w nich. Podekscytowany przez nie, rozmiłowany w nich, skierowuje uwagę zewnętrznie na cechy [kobiety], jej kobiece części, jej kobiecy wizerunek, jej kobiecy aspekt, jej kobiece pragnienie i jej kobiecy głos, jej kobiece ozdoby. Staje się nimi podekscytowany, rozmiłowuje się w nich. Podekscytowany przez nie, rozmiłowany w nich, pożąda zewnętrznego połączenia, jak również pożąda przyjemności i radości które powstają z takiego połączenia. Istoty które rozmiłowują się w ich męskości wchodzą w połączenie z kobietą. To w ten sposób ten mężczyzna nie przekracza swej męskości.

Oto jak dochodzi do połączenia. A jak dochodzi do oderwania?

Mnisi, kobieta nie skierowuje uwagi wewnętrznie na jej kobiece cechy, jej kobiece części, jej kobiecy wizerunek, jej kobiecy aspekt, jej kobiece pragnienie i jej kobiecy głos, jej kobiece ozdoby. Nie staje się nimi podekscytowana, nie rozmiłowuje się w nich. Nie podekscytowana przez nie, nie rozmiłowana w nich, nie skierowuje uwagi zewnętrznie na cechy [mężczyzny], jego męskie części, jego męski wizerunek, jego męski aspekt, jego męskie pragnienie i jego męski głos, jego męskie ozdoby. Nie staje się nimi podekscytowana, nie rozmiłowuje się w nich. Nie podekscytowana przez nie, nie rozmiłowana w nich, nie pożąda zewnętrznego połączenia , ani też nie pożąda przyjemności i radości które powstają z takiego połączenia. Istoty które nie rozmiłowują się w ich kobiecości stają się oderwane od mężczyzny. To w ten sposób ta kobieta przekracza swą kobiecość.

Mnisi, mężczyzna skierowuje uwagę wewnętrznie na jego męskie cechy, jego męskie części, jego męski wizerunek, jego męski aspekt, jego męskie pragnienie i jego męski głos, jego męskie ozdoby. Nie staje się nimi podekscytowany, nie rozmiłowuje się w nich. Nie podekscytowany przez nie, nie rozmiłowany w nich, nie skierowuje uwagi zewnętrznie na cechy [kobiety], jej kobiece części, jej kobiecy wizerunek, jej kobiecy aspekt, jej kobiece pragnienie i jej kobiecy głos, jej kobiece ozdoby. Nie staje się nimi podekscytowany, nie rozmiłowuje się w nich. Nie podekscytowany przez nie, nie rozmiłowany w nich, nie pożąda zewnętrznego połączenia, jak również nie pożąda przyjemności i radości które powstają z takiego połączenia. Istoty które nie rozmiłowują się w ich męskości stają się oderwane od kobiety. To w ten sposób ten mężczyzna przekracza swą męskość.

Oto jak dochodzi do oderwania.

To, mnisi, jest rozprawa Dhammy o połączeniu i oderwaniu.
AN VII, 51

***
Przy pewnej okazji Zrealizowany mieszkał w Savatthi w Gaju Jeta w Parku Anathapindiki. Przy tej okazji matka i syn, będąc odpowiednio mniszką i mnichem, rozpoczęli sezon deszczowy w Savatthi. Często chcieli się widzieć, matka często chciała widzieć swego syna, a syn swoją matkę. Ponieważ często widywali jeden drugiego, uformowała się więź, z powodu uformowania więzi, powstała intymność, z uwagi na tą intymności, pożądanie znalazło drogę. Z umysłami pochwyconymi przez pożądanie, bez rezygnacji z treningu i zdeklarowania swojej słabości, zaangażowali się w stosunek seksualny. Wtedy liczni mnisi podeszli do Zrealizowanego i zdali mu sprawę z tego co się stało.

Mnisi, czy ten głupi człowiek myśli: 'Matka nie zakocha się w synu, czy syn w matce?' Mnisi, nie widzę żadnej innej formy, tak prowokującej pożądanie, zmysłowej, oszałamiającej, zniewalającej, wywołującej miłość i tak wielkiej przeszkody w osiągnięciu najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, jak materialna forma kobiety. Istoty pożądające tej formy – głodne i przywiązane do niej, rozkochane i ślepo nią zaabsorbowane – smucą się przez długi czas pod kontrolą kobiecej formy.

Nie widzę żadnego innego dźwięku, tak prowokującego pożądanie, zmysłowego, oszałamiającego, zniewalającego, wywołującego miłość i tak wielkiej przeszkody w osiągnięciu najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, jak dźwięk kobiety. Istoty pożądające tego dźwięku – głodne i przywiązane do niego, rozkochane i ślepo nim zaabsorbowane – smucą się przez długi czas pod kontrolą kobiecego dźwięku.

Nie widzę żadnego innego zapachu, tak prowokującego pożądanie, zmysłowego, oszałamiającego, zniewalającego, wywołującego miłość i tak wielkiej przeszkody w osiągnięciu najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, jak zapach kobiety. Istoty pożądające tego zapachu – głodne i przywiązane do niego, rozkochane i ślepo nim zaabsorbowane – smucą się przez długi czas pod kontrolą kobiecego zapachu.

Nie widzę żadnego innego smaku, tak prowokującego pożądanie, zmysłowego, oszałamiającego, zniewalającego, wywołującego miłość i tak wielkiej przeszkody w osiągnięciu najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, jak smak kobiety. Istoty pożądające tego smaku – głodne i przywiązane do niego, rozkochane i ślepo nim zaabsorbowane – smucą się przez długi czas pod kontrolą kobiecego smaku.

Nie widzę żadnego innego dotyku, tak prowokującego pożądanie, zmysłowego, oszałamiającego, zniewalającego, wywołującego miłość i tak wielkiej przeszkody w osiągnięciu najwyższego bezpieczeństwa od niewoli, jak dotyk kobiety. Istoty pożądające tego dotyku – głodne i przywiązane do niego, rozkochane i ślepo nim zaabsorbowane – smucą się przez długi czas pod kontrolą kobiecego dotyku.

Mnisi, gdy chodzi, kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny; gdy stoi, kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny; gdy siedzi, kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny; gdy leży, kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny; gdy się śmieje, kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny; gdy spuchnięta, wtedy również kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny. Nawet gdy martwa kobieta wprawia w obsesję umysł mężczyzny. Jeżeli, mnisi można by słusznie powiedzieć o czymkolwiek: „Totalna pułapka Mary”, to dokładnie o kobiecie można by to powiedzieć.

Można by rozmawiać z wrogim mordercą,
można by rozmawiać ze złym duchem,
można by nawet podejść do żmii
której ukąszenie oznacza pewną śmierć;
ale z kobietą sam na sam,
nigdy nie powinno się rozmawiać.

Wiążą one tego kogo umysł jest pomieszany
spojrzeniem i uśmiechem,
ich ubraniem w nieładzie,
i łagodną mową.
Nie jest bezpiecznie zbliżyć się do takiej osoby
choćby była spuchnięta i martwa.

Te pięć obiektów zmysłowej przyjemności
widziane są w kobiecym ciele:
materialne formy, dźwięki, i zapachy
i również rozkoszne dotyki.

Ci co unoszeni przez powódź zmysłowości,
którzy w pełni nie rozumieją zmysłowych przyjemności
są pogrążeni głęboko w samsarze, czasie,
destynacji, i kolejnych egzystencjach.

Ale ci, którzy w pełni rozumieją zmysłowe przyjemności,
żyją bez gorączki z żadnej strony.
Osiągnąwszy wyczerpanie skaz,
podczas gdy w świecie, wyszli poza.

 AN V, 55

Trotter - Prawdy instynktu stadnego

Bezpośrednia obserwacja człowieka odsłania od razu fakt, że bardzo znacząca proporcja jego wierzeń jest nie-racjonalna do takiego stopnia, że jest to oczywistym bez żadnej specjalnej egzaminacji i bez użycia jakichkolwiek specjalnych środków, innych niż zwykła wiedza. Jeżeli przeegzaminujemy mentalne umeblowanie przeciętnego człowieka, odkryjemy, że składa się ono z obszernej liczby osądów o bardzo precyzyjnym rodzaju, na temat zagadnień o bardzo wielkiej różnorodności, kompleksowości i trudności. Będzie on miał dobrze ustalone poglądy na temat powstania i natury wszechświata, i na temat tego, co prawdopodobnie będzie nazywał jego znaczeniem, będzie miał gotowe konkluzje na temat tego co stanie się w z nim w czasie śmierci i po niej, o tym co jest i co powinno być podstawą zachowania. Będzie wiedział jak powinien być rządzony kraj i dlaczego schodzi na psy, dlaczego ta ustawa legislacyjna jest dobra a ta zła. Będzie miał zdecydowane poglądy na temat wojska i strategi w marynarce wojennej, zasad opodatkowania, używania alkoholu i szczepionek, leczenia gruźlicy, zapobieganiu hydrofobii, na temat handlu, nauki greckiego, na temat tego co dozwolone w sztuce, satysfakcjonujące w literaturze i budzące nadzieje w nauce.

Znaczna część tych opinii musi z konieczności być bez podstaw racjonalnych, gdyż wiele z nich dotyczy problemów rozpoznawanych przez ekspertów jako ciągle nierozwiązane, podczas gdy co do reszty, jest jasne, że trening i doświadczenie zwykłego człowieka nie kwalifikują go do tego by miał na ich temat jakąkolwiek opinię. Racjonalna metoda adekwatnie użyta powiedziałby mu, że dla przeważającej większości z tych zagadnień jest u niego tylko jedna postawa – zawieszenie osądu.

Mając na widoku to co już przedyskutowaliśmy powyżej, ta akceptacja na wielką skalę nie-racjonalnych wierzeń musi być widziana jako normalna. Mechanizm przez który jest powodowana wymaga pewnej egzaminacji, gdyż nie może być zanegowane, że fakty zachodzą w konflikt z popularnymi obecnie poglądami co do roli odgrywanej przez rozum w formułowaniu opinii.

Jest jasnym, że przy wypowiadaniu, te wierzenia są niezmiennie uważane przez je utrzymującego, za racjonalne i bronione jako takie, podczas gdy pozycja tego kto utrzymuje przeciwny pogląd jest widziana jako ewidentnie nieracjonalna. Człowiek religijny oskarża ateistę o bycie płytkim i irracjonalnym i spotyka się z podobną odpowiedzią. Dla Konserwatysty, zadziwiającą rzeczą u Liberała jest jego niezdolność dostrzeżenia i zaakceptowania jedynego możliwego rozwiązania publicznych problemów. Egzaminacja odsłania fakt, że te różnice nie są powodowane przyzwoleniem na ledwie mechaniczne zbłądzenia w logice, gdyż te są łatwe do ominięcia, nawet przez polityka i nie ma powodu przypuszczać, że jedna strona tych kontrowersji jest mniej logiczna niż druga. Różnica jest spowodowana raczej fundamentalnymi założeniami o antagoniście będącym wrogiem i te założenia są wyprowadzane ze stadnej sugestii; dla Liberała centralne bazowe koncepcje zyskały cechy instynktownej prawdy, stały się „syntezą a priori” z powodu zakumulowanych sugestii na które był wystawiony, i podobne wyjaśnienia stosują się do ateisty, chrześcijanina i konserwatysty. Każdy z nich, co musi być zapamiętane, odnajduje racjonalność swej pozycji jako będącą bez zarzutu i jest całkowicie niezdolny do dostrzeżenia w niej uchybień, które są oczywiste dla jego oponenta, dla którego te poszczególne serie założeń nie były zaakceptowane przez stadną sugestię.

W. Trotter
Instincts of the herd in peace and war.
s. 36-7