Jestem bardziej
zainteresowany ogólnym podejściem niż jakąś konkretną techniką
medytacji. Różni nauczyciele i różne szkoły mają różne
techniki, różne sposoby praktykowania medytacji. Jeżeli podejście
jest właściwe, wtedy te techniki mogą być bardzo użyteczne, ale
kiedy nie mamy właściwego podejścia, wtedy niezależnie jakiej
techniki używamy, możemy się tylko uwarunkować, przywiązać do
poszczególnej techniki medytacji. To podejście, zatem, jest postawą
zrelaksowanej uważności, poczuciem otwartości, receptywności –
zrównoważonej uwagi. Ponieważ medytuję od czterdziestu lat, ta
otwartość na obecny moment stała się, jak to widzę, moją
życiową postawą, stylem buddyjskiego mnicha. Zatem poświęcając
się przez czterdzieści lat medytacji, jestem w znacznym stopniu
przytomny tego momentu – prostej nagiej uwagi, uważnego stanu
bycia, stanu receptywności.
Zauważam pewien rodzaj
dźwiękowego tła, do którego odnoszę się jako dźwięk ciszy, to
rezonujący, wibrujący dźwięk. Czy to dźwięk? Czymkolwiek to
jest - „dźwięk” to niezbyt odpowiednie słowo – wysoki rodzaj
wibracji, który jest zawsze obecny. Raz rozpoznawszy ten punkt, w
którym jest się w pełni otwartym, receptywnym; kiedy rozpoznajesz
ten punkt – kiedy rozpoznajesz ten dźwięk ciszy twój proces
myślowy zatrzymuje się – możesz spocząć w tym strumieniu. To
jest jak strumień. Nie jak zwykły dźwięk który powstaje i zanika
czy zaczyna się i kończy. Dźwięk dzwonu ma początek i koniec,
tak samo dźwięk ptaków, dźwięk mojego głosu. Ale za tym, za
tymi wszystkimi dźwiękami, jest ten dźwięk ciszy. Nie
stworzyliśmy go ani też nie przychodzi on ani nie odchodzi – moje
badanie rozpoznało, że jest on zawsze obecny – i samoistny, nie
stworzyłem go – zatem jest on po prostu obecny, to czysta
obecność.
Wcześniej odnosiłem się
do ciała jako czterech elementów. Tak oto badamy, na sposób
niepersonalny, rzeczywistość fizycznego ciała – te cztery
elementy: ziemi, ognia, wody, wiatru. Używanie tych konkretnych
terminów jest sposobem kontemplowania natury twojego fizycznego
ciała teraz. Kości, solidne kawałki ciała, element wody, element
ognia czy ciepła, powietrze, oddech: to patrzenie na ciało w
odmienny sposób niż kiedy je zawłaszczasz będąc mężczyzną czy
kobietą, młodym czy starym – tj sposobem w jaki skłaniamy się
ku uważaniu siebie za ciała, właśnie w tych osobistych terminach.
Zatem, są tu elementy
przestrzeni i świadomości. I tak jest te sześć elementów –
ziemia, ogień, woda, wiatr, przestrzeń, i świadomość – zauważ,
że ciało jest w przestrzeni, wokół niego jest przestrzeń.
Przestrzeń jest zawsze obecna, ale jeżeli jesteśmy tylko
zainteresowani rzeczami w przestrzeni, wtedy mamy tendencję nie
zwracać uwagi na element przestrzeni. Idziemy ku niezmierzonemu,
ponieważ przestrzeń nie ma granic. Ziemia, ogień, woda, i wiatr są
zawarte i mają limity i granice, powstają i zanikają. Ale wizualna
przestrzeń – gdzie jest jej granica? Możemy myśleć, że ściany
pokoju zawierają przestrzeń – ale to przestrzeń zawiera ten
pokój. Jest przestrzeń na zewnątrz – gdzie się kończy? Nie
szukamy tu naukowych wyjaśnień przestrzeni, ale przez oderwanie
naszego zaabsorbowania i fascynacji i nawyku by patrzeć prosto na to
a potem na tamto, idąc od jednej rzeczy do drugiej, zaczynamy
zauważać, że rzeczywistość przestrzeni jest realna. Nie jest
stworzona. Nie stworzyłem tej przestrzeni – słowo „przestrzeń”
jest kreacją, ale wskazuje, pomaga mi dostrzec to co tutaj i teraz.
Być przytomnym przestrzeni:
przestrzeń nie ma innych cech niż bycie przestrzenną, jest
nieograniczona (appamana). I tak zaczynasz rozpoznawać,
realizować nieograniczoność, bezgraniczność, nieskończoność.
Można zobaczyć, rozpoznać dźwięk ciszy, rzeczywistość
świadomości – nie ma ona granic ponieważ jest przytomną tej
subtelnej, dźwięczącej, rezonującej wibracji – i tak jak to
przebadaliśmy, nie ma ona ograniczeń. Nie stworzyliśmy jej, jest
jak przestrzeń, jest nieskończona.
Kiedy jesteś
zidentyfikowany na poziomie „Jestem ciałem i moimi uczuciami,
myślami, i wspomnieniami”, jesteś zawsze ograniczony, wiążąc
się z niesatysfakcjonującymi warunkami. Te warunki nigdy nie mogą
cię zadowolić, ponieważ ulegają zmianie. Kiedy próbujesz znaleźć
bezpieczeństwo i trwałe szczęście w rzeczach w których naturze
leży zmiana, twoim przeznaczeniem jest być strasznie rozczarowanym.
Doświadczysz tego uczucia dukkha czy tego poczucia braku i
mamy tendencje do odbierania tego na bardzo osobistym poziomie: „Ze
mną jest coś nie tak. Co złego we mnie tkwi, że czuję samotność,
nieadekwatność, niekompletność czy niespełnienie?”
Widzisz zatem, że Budda
wskazuje na ludzki problem, i to jest starożytne nauczanie, nie
współczesne podejście New Age. Dwa tysiące pięćset lat
istnienia tego nauczania. Ponieważ jest ono o kondycji człowieka –
o tym jak my, ludzkie jednostki możemy się przebudzić na
ostateczną prawdę. Jeżeli nasze tożsamości są zawsze z
uwarunkowanym, zawsze będziemy doświadczać tego poczucia braku i
lęku. Niepokój nawiedza nasze życia. Zatem Budda mówi, „Obudź
się! Zwróć uwagę na samo życie. Otwórz się na nie. Obserwuj.
Bądź świadkiem”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.