Stracenie
mordercy wstrząsa liberałem bardziej niż śmierć zamordowanego.
Gomez Davila
*
„Już nigdy nie będę zabijać” -
mówi społeczeństwo, uginając się pod ciężarem swoich starych
haniebnych wyroków i pod biczem humanitarystów. „Więc oto
miecz, musisz umrzeć” - mówią Ate i Ananke. Ale społeczeństwo
wzdraga się również przed samobójstwem. „Albo zabij albo samo
się zabij” - powtarzają nieubłaganie Ate i Ananke. Społeczeństwo
rzuca się do ucieczki, biega po pokojach i każdy pokój, świadek
jego odmowy podjęcia jakiejkolwiek decyzji, wypełnia się krzykiem
i zamętem, zmarłymi bez powodu, rybami upieczonymi na pikach przez
gwałtowników, a jakaś mięsożerna gwiazda wsuwa język przez
okna, żeby się napełnić ludzkim jadem, który rozleje się w
ciszy. W ostatnim pokoju cienie niewinnych ofiar rzucają się na
wystraszone społeczeństwo, przyciskają je do ściany, podrzynają
mu gardło. I ono również staje się lamentującym cieniem: „Mój
Boże, gdybym się ośmieliło! Gdybym śmiertelnie ugodziło tych,
którzy mnie zadręczali, przelewając niewinną krew! Dlaczego tego
nie zrobiłem? Dlaczego cecidare manus?*” Z tej opowieści
wynika nie tylko moralność struggle for life – uchylanie
się od obowiązku legalnego uśmiercania zbrodniarzy gubi
społeczeństwo, ponieważ z tej ukrytej deprawacji rodzi się
widoczny chaos, nieodparte żądanie krwi pomsty zatruwa drzewo od
czubka po korzenie. Gdyby kara zupełnie znikła z praw, to nie można
by nawet mówić o powolnej śmierci – upadek i unicestwienie
nastąpiłby błyskawicznie.
* Opadły ręce (Wergiliusz)
Guido Ceronetti, Milczenie ciała
Tłumaczenie: Maryna Ochab
s. 126
*
Kto
nie odwraca się plecami do współczesnego świata, ten okrywa się
hańbą.
Z
jakiego powodu na podsumowanie ten cytat z Gomeza Davili? Otóż
sugeruje on alternatywne widzenie rzeczy. Zamiast się zastanawiać
nad karą śmierci i zajmować stanowisko za lub przeciw, lepiej
zastanawiać się jak opuścić ten chory świat, który stawia przed
nami takie dylematy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.