Prawda jest zawsze terapeutyczna,
mistrzowsko chirurgiczna, cudownie dobroczynna: szukając jej, staję
się lekarzem, a granice tego, kto szuka prawdy, są te same co
granice lekarza, który uprawia medycynę i błądzi po omacku wśród
wyczerpujących pozorów życia i śmierci, niezliczonych masek
naszych nakładających się na siebie rzeczywistości …
Ceronetti, Milczenie Ciała
No tak. Zgadza się, prawda jest
terapeutyczna … głoszący prawdę jest lekarzem, chirurgiem … I
tu wydaje się tkwić problem, bo jak wiemy zabiegi chirurgiczne
wykonywane bez znieczulenia – a tym jest mówienie otwarcie prawdy
– bolą. I o ile pacjent
jest świadomy, że dokonuje się na nim zabiegu dla jego dobra,
wszystko jest OK, inaczej będzie się po prostu bronił przed nożem
chirurga. Dlatego to co powiedział Ceronetti wymaga uzupełnienia
Leca:
Nienawidzą mnie,
myśląc, że wygarniam im prawdę. Głupcy, ukrywam ją przed nimi,
nie chcąc by ich uzdrowiła.
Ludzie akceptują
kłamstwo z różnych powodów, najoczywistszym z nich jest to, że
tak jest im wygodniej. Jakiekolwiek by tego nie były powody, ten kto
mówi im prawdę, będzie traktowany jako agresor.
Zatem, czy mówić Prawdę? Odpowiedź
na to pytanie będzie zależała od innej odpowiedzi. Jeżeli w
ankiecie na pytania „Jak bardzo zależy ci na spokoju” i „Czy
bardzo zależy ci na przeżyciu w tym świecie?” podkreślasz: „Nie
zależy mi”, wtedy śmiało możesz mówić prawdę, pamiętając o
tym, że głosiciele prawdy na tym świecie przeważnie kończą na
krzyżu, jako przymusowi degustatorzy cykuty, służą jako opał pod
ogniska, a w najlepszym razie są wyśmiewani i pogardzani przez tak
zwaną „większość”.
Jak pisze Ortega y Gasset: Być może
mylę się, ale wydaje mi się, że obecnie pisarz, kiedy bierze do
ręki pióro, by napisać coś na gruntownie znany mu temat, powinien
pamiętać o tym, że przeciętny czytelnik, dotąd tym problemem
niezainteresowany, nie będzie czytał dla poszerzenia własnej
wiedzy, lecz odwrotnie – po to, by wydać na autora wyrok
skazujący, jeśli treść jego dzieła nie będzie zbieżna z
banalną przeciętnością umysłu owego czytelnika.
Jednak, jeżeli opinia motłochu nas
nie wzrusza i nie przeraża nas możliwość bycia niepopularnym i
nie lękamy się, bądź jesteśmy zabezpieczeni przed eksterminacją,
śmiało możemy zabierać głos, by dotrzeć do tych nielicznych w
tłumie, którzy nie zatracili jeszcze umiejętności samodzielnego
myślenia, i dla których Prawda może mieć moc uzdrawiającą.
Problem leży jednak gdzie indziej, co z mówieniem prawdy bliskim, z
którymi żyjemy na co dzień. O tym pisze czcigodny Nanamoli w
historyjce Tragedia:
Człowiek musiał pójść i żyć na
samotnej polanie – blisko głębokiego bagniska, latem, pełnym
kwiatów. Nie był żonaty. Miał dwóch przyjaciół. Jeden
przyszedł go odwiedzić. Gdy spacerował z nim po skałach za
bagniskiem, przyjaciel zdecydował się na zrywanie kwiatów.
Człowiek ostrzegł go, by nie wchodził na bagnisko. Ten się
roześmiał i zamierzał weń wejść: „Czemu? To dobry stały
grunt”, rzekł. Człowiek, by go powstrzymać, w ostatniej chwili
przewrócił swego przyjaciela. Przyjaciel tak bardzo się obraził,
że od razu odszedł i od tej pory unikał tego człowieka. W pewien
sposób, człowiekowi było przykro. Wkrótce drugi przyjaciel
przyszedł. Ta sama rzecz się zdarzyła, ale tym razem człowiek
zdecydował, że być może lepiej nie obrażać przyjaciela niż
ratować mu życie. Zatem kiedy przyjaciel zszedł ze skał w
bagnisko, nic nie powiedział i nic nie zrobił. Przyjaciel pogrążył
się i utonął. W pewien sposób, człowiekowi było przykro. Teraz
nie ma przyjaciół. Wkrótce przyszli i wypełnili bagnisko i
zbudowali wokół niego miasto i zamienili polanę na kopalnię.
Człowiek stał się znudzony i umarł, ale dopiero po dłuższym
czasie, w późnej starości, po wykonaniu wielu prac.
Czcigodny Nanamoli preferował w życiu
komunikację niebezpośrednią:
Na pewien sposób święty
nie jest już dłużej świętym, gdy tylko jest rozpoznawany i
proklamowany i czczony. Święty jest świętym na tyle na ile jego
bycie wpływa na działania innych, bez ich refleksyjnej świadomości
tego faktu, ku zmniejszeniu cierpienia.
Można to zrozumieć.
Ariya dysponuje wglądem w pustkę, co manifestuje się jako zdolność
do uwolnienia się od myśli. Ale taka wolność umysłu od myśli, w
przypadku sekha jest dość niestabilna i może zostać
zakłócona przez wydarzenia zewnętrzne, stąd naturalna skłonność
szlachetnych do odosobnienia i nie angażowania się. Trudno się
temu dziwić, świadomość dąży do przyjemności i raz
rozpoznawszy doświadczenie pustki jako przyjemne, czuje do niego
naturalną skłonność. To zresztą jest powodem, dla którego ariya
po ponownych narodzinach choć może zapomnieć całkowicie o słowach
Buddy zawartych w Suttach, ciągle prowadzi się zgodnie z Dhammą
starając się instynktownie pogłębić spokój umysłu. Ba, nawet
sam Budda, który był całkowicie niezależny od sytuacji
zewnętrznej, wzbraniał się początkowo przed nauczaniem, widząc w
tym dla siebie spore problemy.
Dostrzegając tą
„hinajanistyczną” tendencję umysłu ariya do przedkładania
spokoju nad pouczanie innych, Budda ogłosił odpowiednie nauki,
napominając o tym, by jeżeli to możliwe, pomagać też innym:
Podczas gdy tak trenujecie w
zgodzie i we wzajemnym uznaniu, bez dysput, jakiś mnich może
popełnić wykroczenie lub przewinienie.
Mnisi, nie powinniście się
śpieszyć z ganieniem go, raczej osoba powinna być egzaminowana w
ten sposób: 'Nie będzie to dla mnie kłopotliwym i ta druga osoba
nie będzie zraniona; gdyż ta druga osoba nie jest skłonna do
gniewu i rewanżu, i nie jest przywiązana mocno do swojego poglądu,
uwalnia się od niego z łatwością i mogę tę osobę wydobyć z
niekorzystnego i ustanowić w korzystnym'. Jeżeli tak się wam mnisi
wyda, jest słusznym by mówić.
Może się wam wydać: 'Nie
będzie to dla mnie kłopotliwym, ale ta druga osoba będzie
zraniona; gdyż ta druga osoba jest skłonna do gniewu i rewanżu.
Jednakże nie jest ona przywiązana mocno do swojego poglądu,
uwalnia się od niego z łatwością i mogę tę osobę wydobyć z
niekorzystnego i ustanowić w korzystnym. To zaledwie drobiazg, że
ta osoba będzie zraniona, ale znacznie większą rzeczą jest, że
mogę tą osobę wydobyć z niekorzystnego i ustawić ją w
korzystnym'. Jeżeli tak się wam mnisi wyda, jest słusznym by
mówić.
Może się wam wydać:
'Będzie to dla mnie kłopotliwym, ale ta druga osoba nie będzie
zraniona; gdyż ta druga osoba nie jest skłonna do gniewu i rewanżu,
ale jest ona przywiązana mocno do swojego poglądu, uwalnia się od
niego z trudnością, jednak mogę tę osobę wydobyć z
niekorzystnego i ustanowić w korzystnym. To zaledwie drobiazg, że
to będzie dla mnie kłopotliwym, ale znacznie większą rzeczą
jest, że mogę tą osobę wydobyć z niekorzystnego i ustawić ją w
korzystnym'. Jeżeli tak się wam mnisi wyda, jest słusznym by
mówić.
Może się wam wydać:
'Będzie to dla mnie kłopotliwym i ta druga osoba będzie zraniona;
gdyż ta druga osoba jest skłonna do gniewu i rewanżu, i jest mocno
przywiązana do swojego poglądu, uwalnia się od niego z trudnością,
jednak mogę tę osobę wydobyć z niekorzystnego i ustanowić w
korzystnym. To zaledwie drobiazg, że to będzie dla mnie
kłopotliwymi, i że ta osoba będzie zraniona, ale znacznie większą
rzeczą jest, że mogę tą osobę wydobyć z niekorzystnego i
ustawić ją w korzystnym'. Jeżeli tak się wam mnisi wyda, jest
słusznym by mówić.
Może się wam wydać:
'Będzie to dla mnie kłopotliwym i ta druga osoba będzie zraniona;
gdyż ta druga osoba jest skłonna do gniewu i rewanżu, i jest mocno
przywiązana do swojego poglądu, uwalnia się od niego z trudnością
i nie mogę tej osoby wydobyć z niekorzystnego i ustanowić ją w
korzystnym'. Nie powinno się nie doceniać równowagi wobec takiej
osoby. M 103
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.