- Cześć! Czym się martwisz?
- Skąd wiesz, że się martwię?
- Bóg, lub ktokolwiek inny to był,
dał ci twarz, z tego czy innego powodu.
- Nie trafiony! Moją jedyną „twarzą”
jest ta oryginalna, którą miałem przed narodzinami mojego ojca i
matki. I ona nie może wyglądać na zmartwioną.
- Racja! A zmartwienie?
- Doszedłem do wniosku, że jednak
Bob, jak go tam zwał, nie tylko jest nudziarzem, ale także żałosnym
i egoistycznym rodzajem drania! Zgadzasz się?
- A to dlaczego? Ty opisujesz twojego
Boba jak go tam zwał, i jest mało prawdopodobne, by mój był
taki sam.
- A niech to, jest tylko jeden Bob tu
rozpatrywany, i obaj o nim mówimy!
- Nie jestem w stanie się zgodzić!
Jest tak wielu Bobów, jak ich tam zwał, jak wielu ludzi go zna,
plus jeden.
- Mówiąc metafizycznie, być może,
ale znajomy fenomenalny Bob jest z pewnością jeden.
- Nonsens! Nie ma takiej istoty. To do
czego się odnosisz nie jest w ogóle absolutnie żadną rzeczą „on”
jest pozbawiony jakiejkolwiek obiektywnej egzystencji, jak każdy
inny.
- Jak ty i ja?
- Oczywiście.
- Zatem czym on jest?
- Jest wizerunkiem w umyśle. Ty
opisałeś czym on jest zgodnie z twoim wizerunkiem. W moim wizerunku
jawi się on nieco odmiennie i mniej nieprzyjemnie. Jego własny
„Bob” - jakim on się jawi samemu sobie – jest prawdopodobnie
diabelnie równym gościem!
- Ale musi być coś czym on
rzeczywiście jest!
Nic zupełnie, absolutnie żadną
rzeczą. Rygorystycznie, nie jest on obiektywną egzystencją czy
istnieniem. Jest tylko przejawami w umyśle, interpretowanymi
różnorako w kontekście przestrzeni – czasu.
- Ale czyimi przejawami?
- Naszymi, pojawia się każdemu z nas
tak jak każdy z nas go widzi. Czym więcej mógłby być?
- No dobrze, ale jego? Jego własny
przejaw dla niego samego?
- To również koncept, nic tylko
koncept – jego nie różni się rodzajem a tylko interpretacją.
Przypuszczasz, że jego własny jest czymś faktycznym, ale tak nie
jest.
- Czy ktoś może w to uwierzyć?
- Prawdopodobnie nie – chyba, że to
zobaczy. Uwarunkowanie jest zbyt silne.
- Zatem kto może to zaakceptować?
- To nie szczypta soli! A po prostu
boleśnie oczywisty fakt.
- Dla kogo?
- Tylko dla tego, kto może to
zobaczyć; że tak jest, że tak musi być, że to fundamentalne,
samo serce tego jak rzeczy są.
- A gdy to zobaczy, wtedy co?
- Jeżeli rzeczywiście to widzi –
gdyż usłyszenie o tym lub przeczytanie o tym nie jest jeszcze
widzeniem, cała reszta z tym następuje.
- Każdy z nas musi to zobaczyć dla
siebie samego?
- Każdy z nas zna to dla siebie samego
– jeśli patrzy z właściwego kierunku.
- Jakiż to?
- Z niepodzielnego umysłu, zawsze z
niepodzielnego umysłu*.
- Czy to zawsze możliwe?
- Raz powinien wystarczyć. Niech to
będzie ten. To lepsze niż wszystkie koany i zagadki.
- Dlaczego tak jest?
- Nie ma w tym nic sztucznego! To po
prostu widzenie zgodne z prawdą.
Kiedy
dziecko mówi „Daj Tomkowi cukierka” a nie „Daj ja”, czy
„mnie” cukierka, nie zostało jeszcze uwarunkowane do
podstawowego błędu – obiektywnej personifikacji tego czym jest
jako „ja”.
* Nawiązanie do SN 35: 93 gdzie
czytamy: „Świadomość zależy w swym istnieniu od dualności
(dualności baz dla kontaktu „w sobie” i zewnętrznych)
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.