niedziela, 4 listopada 2012

Wei Wu Wei - dialog

 

- Cześć! Czym się martwisz?
- Skąd wiesz, że się martwię?
- Bóg, lub ktokolwiek inny to był, dał ci twarz, z tego czy innego powodu.
- Nie trafiony! Moją jedyną „twarzą” jest ta oryginalna, którą miałem przed narodzinami mojego ojca i matki. I ona nie może wyglądać na zmartwioną.
- Racja! A zmartwienie?
- Doszedłem do wniosku, że jednak Bob, jak go tam zwał, nie tylko jest nudziarzem, ale także żałosnym i egoistycznym rodzajem drania! Zgadzasz się?
- A to dlaczego? Ty opisujesz twojego Boba jak go tam zwał, i jest mało prawdopodobne, by mój był taki sam.
- A niech to, jest tylko jeden Bob tu rozpatrywany, i obaj o nim mówimy!
- Nie jestem w stanie się zgodzić! Jest tak wielu Bobów, jak ich tam zwał, jak wielu ludzi go zna, plus jeden.
- Mówiąc metafizycznie, być może, ale znajomy fenomenalny Bob jest z pewnością jeden.
- Nonsens! Nie ma takiej istoty. To do czego się odnosisz nie jest w ogóle absolutnie żadną rzeczą „on” jest pozbawiony jakiejkolwiek obiektywnej egzystencji, jak każdy inny.
- Jak ty i ja?
- Oczywiście.
- Zatem czym on jest?
- Jest wizerunkiem w umyśle. Ty opisałeś czym on jest zgodnie z twoim wizerunkiem. W moim wizerunku jawi się on nieco odmiennie i mniej nieprzyjemnie. Jego własny „Bob” - jakim on się jawi samemu sobie – jest prawdopodobnie diabelnie równym gościem!
- Ale musi być coś czym on rzeczywiście jest!
Nic zupełnie, absolutnie żadną rzeczą. Rygorystycznie, nie jest on obiektywną egzystencją czy istnieniem. Jest tylko przejawami w umyśle, interpretowanymi różnorako w kontekście przestrzeni – czasu.
- Ale czyimi przejawami?
- Naszymi, pojawia się każdemu z nas tak jak każdy z nas go widzi. Czym więcej mógłby być?
- No dobrze, ale jego? Jego własny przejaw dla niego samego?
- To również koncept, nic tylko koncept – jego nie różni się rodzajem a tylko interpretacją. Przypuszczasz, że jego własny jest czymś faktycznym, ale tak nie jest.
- Czy ktoś może w to uwierzyć?
- Prawdopodobnie nie – chyba, że to zobaczy. Uwarunkowanie jest zbyt silne.
- Zatem kto może to zaakceptować?
- To nie szczypta soli! A po prostu boleśnie oczywisty fakt.
- Dla kogo?
- Tylko dla tego, kto może to zobaczyć; że tak jest, że tak musi być, że to fundamentalne, samo serce tego jak rzeczy są.
- A gdy to zobaczy, wtedy co?
- Jeżeli rzeczywiście to widzi – gdyż usłyszenie o tym lub przeczytanie o tym nie jest jeszcze widzeniem, cała reszta z tym następuje.
- Każdy z nas musi to zobaczyć dla siebie samego?
- Każdy z nas zna to dla siebie samego – jeśli patrzy z właściwego kierunku.
- Jakiż to?
- Z niepodzielnego umysłu, zawsze z niepodzielnego umysłu*.
- Czy to zawsze możliwe?
- Raz powinien wystarczyć. Niech to będzie ten. To lepsze niż wszystkie koany i zagadki.
- Dlaczego tak jest?
- Nie ma w tym nic sztucznego! To po prostu widzenie zgodne z prawdą.




Kiedy dziecko mówi „Daj Tomkowi cukierka” a nie „Daj ja”, czy „mnie” cukierka, nie zostało jeszcze uwarunkowane do podstawowego błędu – obiektywnej personifikacji tego czym jest jako „ja”.

* Nawiązanie do SN 35: 93 gdzie czytamy: „Świadomość zależy w swym istnieniu od dualności (dualności baz dla kontaktu „w sobie” i zewnętrznych)

*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.