Ortega y Gasset: „Mallarmé, mówiąc
o niewielkiej grupce ludzi, którzy przyszli posłuchać koncertu
wybitnego, ale trudnego muzyka, powiada, że obecność tej małej
liczebnie publiczności podkreśla nieobecność nieskończenie
liczniejszego motłochu”.
*
Nie możemy jednak zapominać
o nieobecności jeszcze mniejszej grupy absolutnej elity, pogrążonej
w ciszy, na tle której nawet najbardziej wysublimowana muzyka jest
niepożądanym zakłóceniem spokoju.
Tathagata wie, że
rozmiłowanie jest korzeniem cierpienia a z tego byciem są narodziny
i starość i śmierć tego cokolwiek jest, a zatem powiadam, że z
wyczerpaniem pragnienia, zanikiem, wstrzymaniem, rezygnacją i
uwolnieniem się na wszelki sposób, odkrył on najwyższe Całkowite
Przebudzenie. M1
Słuchanie
muzyki, to nic innego jak rozmiłowanie się, co oznacza upadana,
w tym wypadku trzymanie się zmysłowych przyjemności. Bez
porzucenia tego przywiązania nie da się zrealizować wygaszenia.
Świeckiemu
wyznawcy, któremu specjalnie nie zależy na wygaszeniu, a
znajdującemu sporą przyjemność w słuchaniu muzyki i nie
widziącemu potrzeby by z niej rezygnować, sugeruję by zapoznał
się z Suttą SN 35: 235, gdzie można znaleźć taki oto fragment:
„Byłoby
lepiej, mnisi, dla organu ucha być przebitym przez ostry żelazny
pręt, płonący, palący i żarzący się, niż dla kogoś kto
uchwycił się znaku przez cechy dźwięku poznawane przez ucho. Gdyż
jeżeliby świadomość ustanowiła się przywiązana do gratyfikacji
w znaku czy w cechach, i jeżeli przy tej okazji ten ktoś by umarł,
jest możliwe, że poszedłby do jednej z dwóch destynacji: piekła
czy królestwa zwierząt. Po dostrzeżeniu tego niebezpieczeństwa,
mówię w ten sposób”.
*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.