czwartek, 29 listopada 2012

Wiara jako protektor

W książce Lekcje ciemności, pan Czaja w dość czarnych barwach odmalowuje ludzką naturę i jej skłonność do złego:

Wiemy już na pewno, że nic co ludzkie nie jest nam obce. Ale formuła ta czytana z perspektywy obozowych doświadczeń jest już tylko perwersyjnym odwróceniem dumnego emblematu nowożytnego humanizmu. Pora przestać mylić pobożne życzenia z twardą rzeczywistością i stwierdzić odważnie: człowiek nie jest z natury dobry i nigdy nie był. Teraz po Auschwitz (i dodajmy: Kołymie) wiemy już, że normalność od bestialstwa dzieli papierowa ściana.

Po głębszej analizie laboratoryjnej okazało się, że mimo cywilizacyjnego gorsetu nasza podatność na zło jest organiczna, że nasza skłonność do złego jest naturalna – wymagają tylko stosownych okoliczności, by mogły się ujawnić w pełni.

O ile możemy zgodzić się z tą wizją, to musimy przyczepić się jednej sprawy – choćby ze względów dydaktycznych. Interesuje nas bowiem rola wiary w świadomym istnieniu. I tutaj, pan Czaja, dał się ponieść emocjom i odmalowując ludzką egzystencję mrocznymi kolorami ze swej pesymistycznej palety, nieopatrznie zachlapał czarną farbą pewne jaśniejsze miejsca, przez co, prawdopodobnie mimowolnie, postawił człowieka w labiryncie istnienia na pozycji straconej. To, że jednak jest wyjście, wynika choćby z faktu, że zarówno Budda jak i Jezus, zadali sobie trud wygłaszania swoich Nauk, gdyby człowiek stał na przegranej pozycji, byłby to z ich strony daremny wysiłek. Pan Czaja pisze:

...przed przedzierzgnięciem się przyzwoitego człowieka w potwora – w sprzyjających tej przemianie warunkach – nie chroni ani tradycja, ani kulturowe nawyki, ani rozum, ani wiara religijna. Nic. Monstrualność to wciąż utajona w nas, najczarniejsza potencja.

Naszą niezgodę na te słowa zobrazujmy fragmentem apoftegmatów Ojców Pustyni:

Abba Zenon przechodził kiedyś przez Palestynę. Kiedy zmęczył się, usiadł obok pola, na którym rosły ogórki, aby posilić się. Nieprzyjaciel poddał mu myśl: „Weź sobie jeden ogórek i zjedz. Cóż to jest”. Odparł jednak na ten pomysł: „Złodzieje idą na potępienie. Wypróbuj zatem, czy zdołasz znieść męki piekielne”. Stał na skwarze przez pięć dni i piekł się na słońcu, mówiąc sobie: „Nie mogę wytrzymać tego cierpienia”. Rzekł zatem: „jeśli nie możesz wytrzymać mąk, więc nie zrywaj i nie jedz”.

I tak, widzimy, że wiara uchroniła tego mnicha od kradzieży. Dajmy bardziej skrajny przykład: sytuacji gdzie stoję przed alternatywą zabić albo dać się zabić, być w plutonie egzekucyjnym albo samemu przed nim stanąć.

Budda dał nam pewien standard postępowania – fundamentalne pięć wskazań – i zapewnił, że prawdziwy człowiek nie złamie tych wskazań nawet za cenę życia. Pierwszym z nich jest wskazanie „nie zabijaj”. Bez wątpienia, bycie rozstrzeliwanym wiąże się z pewnym dyskomfortem:) Nie mniej jednak skoro wierzę, że zabijanie jest najprostszą drogą do piekła, byłoby skrajnym irracjonalizmem z mojej strony gdybym dokonał wyboru i zamiast dać się rozstrzelać, co mimo wszystko jest jeno chwilowym dyskomfortem, wybrał piekło.

Jeżeli dokonam innego wyboru, to nie możemy mówić, że wiara nie uchroniła mnie od stania się zabójcą, ale raczej o tym, że brak odpowiednio mocnej wiary przekształcił mnie w mordercę.

I tak, choć siły ciemności drzemią w nas i rzeczywiście mogą zostać zaktywizowane, przeobrażając człowieka w bestię, nie należy także zapominać o potencjale boskości, jaki każdy człowiek dzieli z Jezusem, a o którym on sam przypomniał, gdy zarzucano mu przypisywanie sobie boskości. Nie tylko piekło jest w nas, ale i niebo. Może to mały dysonans powoływać się na Sartre'a mówiąc o niebie, nie mniej, człowiek jest tym co sam z siebie zrobi. Jest świat Brahmy i jest przyjazność, współczucie, radość, równowaga, które tam prowadzą. I nie ma takiej możliwości by ten kto w znacznym stopniu rozwinął w sobie te cztery brahmavihary nagle przemienił się w potwora. Pewne percepcje zanikają wraz z treningiem duchowym a pewne się pojawiają. Jest powód i przyczyna na skalania umysłu u istot i jest powód i przyczyna na oczyszczenie istot ze skalań umysłu.

To co tu piszę jest oczywiście podyktowane wiarą, i to ta wiara, jeżeli znajdzie odzwierciedlenie w działaniu, ochrania mnie od zejścia do niższych światów i przejścia na stronę sił ciemności. Jakkolwiek niesprzyjające byłyby okoliczności, wiara w absolutną wartość pięciu wskazań jest dla człowieka drogowskazem pozwalającym dokonywać mu odpowiednich wyborów i unikać bólu. Wiara w Buddę daje nam odpowiednią perspektywę dzięki której możemy zobaczyć to co będzie umykało z pola świadomości niewierzącym: czasami droga do uniknięcia cierpienia wiedzie przez akceptację bólu a nie przez paniczne jego unikanie za wszelką cenę. I to jest bardzo trudne do zrozumienia dla istot u których występuje wręcz imperatywna tendencja do natychmiastowego minimalizowania bólu i przemieszczania się po linii najmniejszego oporu - dokonywania wyboru teraźniejszego najmniejszego bólu.

Widzimy to choćby przy podejmowaniu decyzji o odejściu w bezdomność. Jak nas zapewnia Budda, odejście w bezdomność, gdy żyje się zgodnie ze standardami Dhammy i Vinaji prowadzi do dużej przyjemności takiej jak choćby odrodziny w niebie. Nie mniej jednak do uzyskania tej przyjemności dochodzi się przez rezygnację z bezpośrednich przyjemności jakie oferuje nam świeckie życie. I tu się okazuje, jak bardzo trudno zrezygnować z takiej bezpośredniej przyjemności. Oczywiście mało kto ma jasność, że jest ofiarą tej bezwzględnej teleologii i dokonywana jest racjonalizacja: gdzie sobie i innym tłumaczę dlaczegóż to w obecnej mojej sytuacji, absolutnie nie mogę odejść w bezdomność. Owszem, kiedyś później … kto wie. Bardzo skutecznym lekarstwem na takie racjonalizacje jest oczywiście wiara, tyle, że właśnie tej wiary brakuje współczesnym buddystom, którzy nie potrafią nawet utrzymać pięciu wskazań, nie zdając sobie sprawy, po jak wąskiej ścieżce i nad jaką głęboką przepaścią idą. Takie Sutty z uwagi na swoją niepoprawność polityczną, rzadko są cytowane, niemniej Budda jasno określił, że więcej ludzi po śmierci ciała odradza się w piekle, niż z powrotem uzyskuje ludzki status. Trudno w to uwierzyć … Nie mniej, to wiara właśnie w takie Sutty wyrabia u nas percepcję niebezpieczeństwa i wręcz zmusza do przestrzegania pięciu wskazań. A te, jak to rozpoznaliśmy, są naszym protektorem, chroniącym nas od zejścia do niższych światów. Tyle, że obecnymi czasy można się spotkać z buddystami, którzy nawet i w niższe światy nie wierzą:) I tak koło się zamyka. Można by rzec, że niewiara w niższe światy jest jednym z warunków by się w nich znaleźć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.