czwartek, 23 listopada 2023

Rozwój duchowy nie jest naszą misją; jest to wysiłek, który podejmujemy wbrew światu


Komentarze do The Unquiet Grave

Warta zanotowania książka: Cyril Connolly, The Unquiet Grave, a World Cycle by Palinuros. Pierwsza publikacja 1944; drugie wydanie przejrzane i poprawione — czerwiec 1951.

„Jeżeli naszą misją w życiu jest rozwijać się duchowo...” — Rozwój duchowy nie jest naszą misją; jest to wysiłek, który podejmujemy wbrew światu.

„Gdy się zastanawiamy nad życiem, spostrzegamy, że tylko poprzez samotne obcowanie z naturą możemy zdobyć pojęcie o jego bogactwie i o jego znaczeniu. Wiemy, że w takiej kontemplacji tkwi nasza osobowość prawdziwa, a jednak żyjemy w czasach, w których się nam mówi coś wręcz przeciwnego, każąc nam wierzyć, że społeczna i kooperacyjna działalność ludzkości jest jedyną drogą, na której życie można rozwijać”. — W dalszym ciągu Connolly przeciąga strunę, szkodząc przez to słuszności swej tezy. (...)

8 VII. „Dzisiaj państwo ma oblicze łaskawe dla Upo­wszechniania Kultury, ale dla tych, którzy kulturę tworzą, nie ma śladu sympatii ani wyrozumiałości, z tym wyni­kiem, że stajemy się narodem komentatorów, krytyków i objaśniaczy, z których większość stanowią byli artyści.
Wszystko dla Baru Mlecznego, nic dla krowy” (Connolly).

Z tego widać, że to, co się z kulturą dziś w świecie dzieje, w znacznym stopniu jest niezależne od wszelkich prze­wrotów społecznych. W Anglii rządzą przecież inni ludzie niż u nas.

„Im doskonalszy artysta, tym zupełniej będą w nim oddzieleni człowiek, który cierpi, i umysł, który tworzy” (Eliot, u Connolly’ego).

Znane stanowisko poromantyczne; na ogół wydaje się, że zwyciężyło. Ale to nie jest takie proste; pod jakimiś warunkami krzyk bólu w stylu Musseta może być najświet­niejszą poezją. Tylko że jest tu do utrzymania jakaś linia, którą znaleźć jest trudno; np. cierpienie przechodzące w gniew, agresywne, jest artystycznie mniej niebezpieczne niż cierpienie o odcieniu żałości.

„Nigdy [...] nie czyńcie żadnych ustępstw tym dziewięć­ dziesięciu dziewięciu częściom siebie samych, które są takie jak u wszystkich, kosztem tej jednej, która jest jedyna” (Connolly).

Nie o jedyność tu chodzi, tylko o rzetelność, prawdę, istotność; o to co nie przystosowane, nie sfałszowane. "Przystosowanie”, pod wpływem nauk przyrodniczych, stało się terminem pochwalnym, także w zakresie stosun­ ków ludzkich. Powinno być raczej potępiającym: kto się przystosowuje, ten się sprzeniewierza, zatraca.

„Nauka i etyka [...] ta dwoistość dnia dzisiejszego” (tamże).

Wypowiedź ta postawiła w moich oczach pewnego rodzaju kropkę nad i, „przygwoździła” pewien doniosły fakt kulturalny, który mi był znany i w moim życiu odegrał rolę centralną, ale którego sobie nigdy nie nazwałem tak lapidarnie, bo nigdy tak nie włączyłem do samego ogniska mej świadomości. Najbliższy tego byłem zapewne, gdym się buntował przeciw Poincaremu za jego zdanie o niezachodzeniu na siebie sfery nauki i sfery etyki (czy moralności) i o rzekomej niemożliwości antagonizmu. „Nie ma nauki nieetycznej, tak jak nie ma etyki naukowej”: co za stronniczość pod pozorami olimpijskiej sprawiedliwości! Dlaczego, protestowałem, nie uczciwie tak: „nie ma nauki nieetycznej tak jak nie ma etyki nienaukowej”? To znaczy: „tak jak etyka nie jest kompetentna, by oceniać prawdę albo fałsz zdań naukowych, tak samo nauka nie jest kompetentna, by oceniać słuszność lub niesłuszność sądów etycznych”. To ostatnie jest oczywiste, ale niektórzy uczeni nie tylko tego nie chcą zrozumieć, ale jeszcze bałamucą prostaczków.

U mnie samego centralny był oczywiście zawsze, i w pełni świadomy, antagonizm: wartościowanie przeciw poznaniu naukowemu. Ale traktowałem to zawsze jako swoją raczej osobistą koncepcję; Connolly nasuwa mi myśl, że coś podobnego stanowi rdzenną przeciwstawność kulturalną naszej epoki.

9 VII. „Prawie wszyscy ludzie żyją w niewoli z tego powodu, który Spartiaci podawali jako powód niewo­li Persów: że nie umieją wymówić sylaby «nie». Umieć wypowiedzieć to słowo i umieć żyć sam: to dwa je­dyne sposoby zachowania swej wolności i odrębności” (Chamfort).

9 VII. „Wielu ludzi nie śmie się zabić jedynie i wyłącznie ze strachu przed tym, co powiedzą sąsiedzi” (Connolly).

10 VII„Literatura [...]: ucieczka nie od życia, tylko w  g ł ą b  życia” (Connolly). — To mi się wyjątkowo podoba.

„Odwaga jest nie po prostu jedną z cnót, ale postacią  k a ż d e j  cnoty w punkcie krytycznym” (C. S. Lewis u Connolly’ego).

16 VII. W tym tragedia: nie wystarczy w myślach nadać sens życiu, by ono go faktycznie dla nas nabrało; trzeba się tym sensem podzielić z jakimś chociaż ułamkiem ludzkości.

Sens non partagé n’ est pas sens. Dlaczego? nie mam pojęcia.

2 VIII. Dla niektórych dobrze znanych mi ludzi rzeczy­wistość po to tylko istnieje, by uczeni ją mogli poznawać, a poznanie tylko po to, by logicy mogli rozbierać jego formalny mechanizm.

Elzenberg H. Kłopot z istnieniem. Aforyzmy w porządku czasu