Guido Ceronetti

 

Albert Camus opowiadał Jeanowi Guittonowi o kimś, kto „nigdy nie skrzywdził nawet muchy”. Guitton odpowiedział: „Mucha, której nie skrzywdził, zaniosła dżumę gdzie indziej”. Powinien był powiedzieć pchła, nie mucha, ale istoty rzeczy to nie zmienia.

W gminach żydowskich w Stanach Zjednoczonych alkoholizm jest czymś wyjątkowym, jednakże zatrucie alkoholowe rośnie, w miarę jak słabnie ortodoksja. Alkohol to ersatz Boga. Józef Roth umarł od tej namiastki.

Optymizm jest jak tlenek węgla: zabija, odciskając na trupach różowe piętno.

Pascal zauważa, że jeżeli Platon i Arystoteles pisali o polityce, to tak jakby mieli urządzać szpital dla obłąkanych.

Kobieta posiadająca wielkiego psa, kochającego ją i bardzo zazdrosnego, bierze do domu kocięta i zasypuje je pieszczotami. Po krótkiej i trudnej kohabitacji pies je masakruje. Kobieta ma teraz dowód psiej miłości, uczyniła z niego mordercę.

Niemoralność prokreacji wychwalanej jako świadoma polega na tym, że zbrodnia zrobienia człowieka, wydania na świat jeszcze jednego zła i jeszcze jednego cierpienia, nie dokonuje się nieświadomie, w dramatyczniej ekstazie i w mroku kopulacji, ale z zimną premedytacją, przez usunięcie na ten czas zwykłych zabezpieczeń i powtarzanie aktu, póki nie osiągnie się celu. Jest jednak coś jeszcze gorszego: prokreacja sztuczna z zamrożonym nasieniem; manipulator i obiekt-brzuch nie odczuwają grozy tego, co czynią, a przecież nie ma tu nawet działania na gorąco, rozkoszy, będącej poniekąd okolicznością łagodzącą.

Gnojna rzeka, która daje rozkosz, to Życie, i gdyby nawet wydała się czystą wodą, zawsze jest to Maja w swych rozmaitych przebraniach.

Strach jest zaraźliwy. Alain zwraca uwagę, że większość niebezpieczeństw nie bardzo nas przeraża, jeśli nie widzimy ich odbicia na ludzkich twarzach, i że prawie nikt nie umie oprzeć się odruchowi zbiorowej paniki.

U szczytu oratorskiego uniesienia Hitler miewał wytrysk i w tym właśnie momencie tłum najbardziej mu się poddawał. Dokonywała się monstrualna kopulacja, kazirodztwo nieprzewidziane przez święte kodeksy. Zapłodniony tłum staje się brzemienny demonami, które niebawem wyjdą z jego brzucha. Teraz jasne, dlaczego jeden człowiek może być ojcem tak wielu nieszczęść.

Akceptujemy ekskrementy, dopóki są w ciele, nieoddzielone od całości mikrokosmosu; izolowane budzą grozę i wstręt z powodu zapachu obnażonej i anonimowej duszy, którym tchną.

Maja. Trudność rzucenia się w pustkę. Jeśli uda się pokonać lęk przed skokiem, pewność, że znajdzie się światło i pokój.

Żeby w aktywnych siłach zniszczenia nie widzieć Boga, którego szukamy i kochamy, wymyślenie Szatana było bardzo użyteczne: maskuje przed nami nieznośną prawdę.

Kogo obsypują pochwałami, tego zakuwają w kajdany.

Alfieri (O tyranii) Kto ma żonę i dzieci pod rządami tyrana, tym czyściej jest zniewolony i upokorzony, im więcej jest istot, o które stale musi drżeć.

Jak można uważać, że ci, których najbardziej przeraża twarz ludzka, są anormalni i chorzy na umyśle? Nie bać się jej, nie wstydzić się jej, wiedząc do czego jest zdolna, oto prawdziwe szaleństwo. Przerażające uczucie, że jest się otoczonym, oblężonym przez człowieka, że w każdej chwili prawo i hamulce moralne mogą pęknąć, zerwać się, wylecieć w powietrze i że czasami wytrzymują – cudem lub dzięki chwilowemu wyciszeniu.

Stary doktor mówi: „Zdrowie jest u człowieka stanem niepewnym, który nie wróży nic dobrego”.

Pewien psychiatra o bandzie Baader-Meinhof : „Szukają ratunku w postawie paranoicznej, która ich zaślepia – całą otaczającą rzeczywistość uważają za złowrogą machinację”. W tym akurat punkcie nie są ślepi, jednak człowiek, który widzi ukryte zło, tylko wtedy może uniknąć kary polegającej na zaślepieniu i zejściu na bezdroża, jeśli jest natchnionym jasnowidzem, a przede wszystkim siłaczem, który pokonał zło i zdobył nietykalność zanim wkroczył w wizję. Ardżuna na widok Boga w jego przerażającej postaci doznaje katharsis, pozostaje wojownikiem i mężem sprawiedliwym; dla Baadera uchylony rąbek zasłony oznacza mentalny kataklizm.

Ciało to perfidny zdrajca – podróżujemy z nim jak ze zbójem. Uśmiecha się do życia, a jest najemnikiem śmierci.

Charles du Bos zauważył, że opisy psychologiczne Dostojewskiego świadczą o bezpośredniej współpracy autora z Szatanem.

Odważny ale straszny Jose Bergamin! „Każda rozrywka jest antycypacją piekła”. Mówi to nie jakiś fanatyczny kaznodzieja z XV wieku, ale wybitny pisarz współczesny. Piekielna istota rozrywki polega, wydaje mi się, na dosłownym sensie divertirsi [rozerwać się] i obrać inną drogę.

Borges uważał trzynastą pensję za jedną z niegodziwości peronizmu. Miał rację. To niegodziwość płacić za pracę, która nie została wykonana, za czas nie poświęcony pracy, za nieistniejący miesiąc.

Esquirol mówi wielką prawdę: są ludzie, którzy odzyskują rozum, opuszczając dom rodzinny, i tracą go znowu, kiedy doń wracają. Dom sprzyja szaleństwu i chorobom nerwowym – więzienie i gnojowisko w wykładni buddyjskiej.

Człowiek jest upadłym demonem.

„A jak ta nikczemność rośnie i trwa? Z powodu uczuć religijnych religii demokratycznej, które każą wyrażać się o kanalii nie inaczej jak z szacunkiem, a kto nazwie ją po imieniu, ten odgrywa rolę wyklętego, jak niegdyś ci którzy wątpili w dogmaty katolickie”. Vilferdo-Pareto do Maffeo Pantaleoniego 9.III.1907

„Epoka, która tak dobrze zna się na energetyce, straciła poczucie ogromnych sił ukrytych w kawałku ofiarowanego chleba”. Junger

Przepadliśmy z kretesem. „Dobrobyt niesie z sobą upojenie, któremu ludzie niżsi nigdy się nie oprą” - odnotowuje Balzac. Narody składają się w większości z ludzi niższych, niezdolnych oprzeć się temu upojeniu. Zdolność i żądza zniszczenia tych eks-biedaków Zachodu są imponujące!

„Co lepsze? Zabawiać się grzybami czy dać się ogłupić ideologii?” pyta w Newsweeku z 9 V Aldous Huxley, który wybrał grzyby. Rozumny wybór to uciekać przed grzybami jak przed ideologią i przed ideologią jak przed grzybami. Żaden narkotyk nam nie odpowiada.

W kloace gnicie następuje bardzo szybko – mówi podręcznik medycyny sądowej Etienne Fourniera – i kumuluje w zmydleniu tkanek organicznych. Odnosi się to także do wpływu środowiska.

(Guizof) „Cywilizacja śpi na ogromnej bombie barbarzyństwa”.

Tylko mądrość która zakłada umysłową kenosis jest prawdziwa. Cała reszta to pożądanie, szukanie rozrywki. Bóg wkracza jedynie do pustego, skupionego w nim serca, nie do serca zajętego przez słowniki.

Dla Spinozy raj trwa, człowiek nigdy z niego nie wyszedł – raj to świat, którego nie mamy odwagi nazwać Gan Eden. Taka myśl ratuje raj, ale głęboko obraża ludzkie cierpienie.

„Przepraszam pana, nie chciałam tego specjalnie!” Maria Antonina na szafocie do kata, któremu niechcący nadepnęła na nogę. Grzeczność i gilotyna – znaczące spotkanie! Przeprosimy za nadepnięcie na nogę są wybornym znakiem wyższości, ostatnim znakiem królowej.

Mizantrop siłą rzeczy najzacieklej zaprzecza istnieniu antropomorficznego Boga.

Ponieważ człowiek to nowotwór, jego metastaza na inne planety nie wydaje się taką znów nieprawdopodobną.

Wiedza pozbawiona monumentalnego zła, Zła jako świata i zasady, która nie bierze pod uwagę zła, jakim był i jest człowiek, i tego, że powinien za to odpokutować, to wiedza o perspektywie Zła, na rzecz Zła, sugerowana prawdopodobnie przez Zło.

W rzeczywistości mężczyzna jest stworzony do czegoś innego i na długą metę nie może znieść więzów małżeńskich bez upokorzenia. Zbytnie wymieszanie się z kobietą boli. Przesadna bliskość, czyli miłość w najwyższym stopniu doskonała, jest szkodliwa.

Wojna leczy z ran pokoju, lecz masowo uśmierca swoich pacjentów.

Jest w Dziennikach Kafki, wypowiedź o śmierci, która mogłaby oznaczać skrajną granicę, do jakiej doszedł człowiek, determinując śmierć, wypowiedź bardzo prosta, niemalże żartobliwa: pozorny koniec, który powoduje rzeczywisty ból.

Monstrualny egoizm, bez szczelin, zawsze znajdzie kobietę gotową go wielbić.

 Milczenie ciała
Tłumacz: Maryna Ochab
Wydawca

***


Guido Ceronetti. Piekło ciała

List do wydawcy

Paryż, 7 marca 1983

Pyta mnie Pan, drogi Przyjacielu, jakim człowiekiem jest autor Il silenzio del corpo. Rozumiem Pańską ciekawość, nie sposób bowiem czytać tej książki, nie zadając sobie nieustannie pytania o to cudowne monstrum, które je poczęło. Muszę się przyznać, że Ceronettiego spotykałem tylko podczas jego pobytów w Paryżu. Często jednak kontaktowaliśmy się telefonicznie i listownie. Pośredni kontakt miałem z nim także poprzez osobę równie niezwykłą, co on: młodą dziewiętnastoletnią Włoszkę, poniekąd wychowanicę Guida, która dwa lata temu przyjechała na kilka miesięcy do Paryża. Wyjątkowo dojrzała jak na swój wiek, reagowała niekiedy niczym mała dziewczynka, niczym dziecko. Genialna bystrość umysłu pomieszana z naiwnością sprawiały, że myślało się o niej cały czas. Wkraczała w cudze życie i była prawdziwie obecna niczym czarodziejka nawiedzona przerażeniem, które pogłębiało jej ból, a zarazem dodawało jej uroku. Jeszcze bardziej obecna była w myślach i troskach Ceronettiego. Nie mogę, rzecz jasna, wchodzić w szczegóły, choć nie ma w tym nic sprośnego czy podejrzanego do ukrywania. Widzę ich oboje, jakby to było wczoraj, w Ogrodzie Luksemburskim, pewnego deszczowego listopadowego popołudnia: on blady, ponury, przygnębiony, pochylony i ona, niespokojna, nierealna, małymi kroczkami starająca się za nim nadążyć. Kiedy ich zauważyłem, skryłem się za drzewem. W przeddzień dostałem od Guida list – najbardziej rozdzierający ze wszystkich, jakie ludzie do mnie napisali. Ich nagłe pojawienie się w pustym Ogrodzie napełniło mnie na długo smutkiem, wręcz rozpaczą. Zapomniałem Panu dodać, że od pierwszego spotkania z Guidem jego wygląd człowieka znikąd, całkowicie nieprzynależnego, skazanego na wygnanie na ziemię, kazał mi natychmiast pomyśleć o Myszkinie. (Wspomniany list miał w sobie zresztą coś z Dostojewskiego). Dla niej Guido pozostawał niedosiężny, jej miażdżące sądy o wszystkich dookoła nie dotyczyły tylko jego. Bezgranicznie podzielała jego wegetariański fanatyzm. Nie jeść tak jak inni – to trudniejsze niż nie myśleć tak jak inni. Zasady, nie – dogmaty dietetyczne Guida są tak ścisłe, że podręczniki ascezy wyglądają przy nich jak nakłanianie do obżarstwa i rozpusty. Sam maniakalnie przestrzegam diety, ale w porównaniu z Guidem wychodzę na kanibala. Jeśli nie żywimy się tak jak inni, to inaczej się również leczymy. Zadzwonił kiedyś do mnie z Rzymu z prośbą, abym w sklepiku z naturalną żywnością, prowadzonym przez młodego Wietnamczyka, kupił mu japoński kartofel, nadzwyczaj, jak się zdaje, skuteczny przy zapaleniu stawów. Guido twierdził, że wystarczy posmarować stawy, aby ból ostatecznie ustąpił. Wszelkie współczesne osiągnięcia budzą w nim wstręt, oburza się nawet na zdrowie, jeśli zawdzięcza je chemii. Wszelako jego książka, szczerze emanująca wezwaniem do czystości, świadczy niezbicie o fascynacji grozą: jakby pisał ją eremita zauroczony piekłem. Piekłem ciała. Oto najpewniejsza oznaka zdrowia szwankującego, zagrożonego: czuć swoje wewnętrzne organy, być ich wręcz obsesyjnie świadomym. Przekleństwo żywego trupa – oto o czym jest ta książka. Od pierwszej do ostatniej strony tajemnice fizjologii, które napełniają człowieka przerażeniem. Mamy podziw dla autora, że przeczytał tyle dawnych i współczesnych traktatów o ginekologii – lektura zaiste przerażająca, zdolna na zawsze porazić najtwardszego z satyrów. Heroizm patrzącego na ropiejące rany, zainteresowanie najwyższą antypoezją menstruacji, najrozmaitszymi krwotokami i wewnętrznymi wyziewami, całym tym cuchnącym światem rozkoszy - „tragedią funkcji fizjologicznych”. „Najbardziej śmierdzące części ciała mają w sobie najwięcej duszy”. „Wszelkie wydzieliny duszy, wszelkie choroby umysłowe, cała czerń życia – a my nazywamy to miłością”.

Czytając Il silenzio del corpo wielokrotnie myślałem o Huysmansie, a zwłaszcza o jego biografii Lydwiny z Schiedam. Świętość – abstrahując od tego, co w niej najistotniejsze – idzie w parze ze zniekształceniem narządów, z kolejnymi anomaliami, z rozmaitymi zaburzeniami: dotyczy to wszystkiego, co głębokie, intensywne i jedyne. Każde wewnętrzne zaburzenie ma swój wstydliwy odpowiednik – najbardziej eteryczną ekstazę, przypominającą niekiedy ekstazę całkiem przyziemną.

Czyżby Guido był przebranym za erudytę miłośnikiem takich zaburzeń? Czasami tak myślę, ale nie do końca. Jeśli nawet widoczna jest u niego słabość do zgnilizny, to równie mocno pociąga go czystość wizjonerskiej bądź rozpaczliwej mądrości Starego Testamentu. Czyż nie przetłumaczył – wspaniale – Hioba, Eklezjasty i Izajasza? W tym momencie nie towarzyszy już nam zepsucie i groza, ale lament i krzyk. Oto ktoś, kto w zależności od głębokiej konieczności, a niekiedy od nastroju, żyje na różnych poziomach duchowych. Jego ostatnia książka (La Vita apperente, wyd. Adelphi, Milano) jest odbiciem tych sprzecznych pokus, tych zainteresowań wszystkim, co jednocześnie aktualne i pozaczasowe. Najbardziej jednak lubimy u niego zdolność przyznania się do porażki. „Jestem niedoszłym ascetą” - przyznaje nieco zmieszany. Fakt opatrznościowy, ponieważ w ten sposób jesteśmy pewni, że się nawzajem rozumiemy, że naprawdę należymy do perduta gente*. Gdyby zrobił ten krok ku świętości (nietrudno wyobrazić go sobie jako mnicha), stracilibyśmy wybornego kompana, dziwaka pełnego wad i humorów, którego elegijnie brzmiący głos łączył się z wizją świata w oczywisty sposób skazanego na upadek. Zacytujmy: „Czy kobieta ciężarna może czytać gazetę bez obawy o to, że natychmiast poroni?” „Jak można nazywać nienormalnymi lub chorymi umysłowo tych, których przeraża ludzka twarz?”

Gdyby spytał mnie Pan, jakie doświadczenie może mieć za sobą Guido, nie byłbym w stanie odpowiedzieć. Jedyne, co mogę powiedzieć, to to, że sprawia on wrażenie człowieka zranionego, podobnie – nie omieszkam dodać – jak ci wszyscy, którym odmówiono daru iluzji.

Niech się Pan nie obawia spotkania z Guidem: ze wszystkich istot ludzkich najmniej nieznośni są ci, którzy nienawidzą ludzi. Nie trzeba uciekać przed mizantropem.

* Stracony gatunek.

List Ciorana pochodzi z jego książki
Ćwiczenia z zachwytu
tłumaczenie: Jan Maria Kłoczowski
s. 125-128