czwartek, 29 listopada 2012

Coetzee i zwierzęta


Z gryzącym sarkazmem opowiadała o Sułtanie, najbardziej inteligentnej z małp badanych przez znamienitego psychologa, ujawniając, że już w samej naturze tych eksperymentów (dyżurny numer ze skrzynkami i bananami) tkwiła założona teza, która uporczywie popychała zwierzę do demonstrowania co najwyżej efektów prymitywnego instrumentalnego typu rozumowania (jak posłużyć się tym, żeby zdobyć tamto?) a tym samym w kierunku przyjęcia do wiadomości, że jest przede wszystkim organizmem wyposażonym w apetyt, który trzeba zaspokoić. Chociaż cała jego historia od momentu zastrzelenia jego matki i schwytania go, poprzez podróż w klatce do miejsc uwięzienia w obozie na wyspie i do sadystycznych gier wokół jedzenia, każe mu zadawać pytania dotyczące sprawiedliwości na świecie i miejsca, jakie zajmuje w tym świecie kolonia karna, w której przebywa. Starannie ułożony scenariusz psychologiczny odwodzi go od etyki i metafizyki, wiodąc ku prostszemu praktycznemu rozumowaniu. Coetzee, Żywoty zwierząt zeszyt 41

Nie powinniśmy pytać, czy mamy coś wspólnego z (rozum, samoświadomość, duszę) z innymi zwierzętami, i zakładać, że jeżeli odpowiedź jest przecząca, to mamy prawo obchodzić się z nimi jak się nam podoba – więzić je, zabijać i hańbić ich ciała. Wracam do obozów zagłady. Najbardziej przerażającą rzeczą, która przekonuje nas, że to, co się tam działo, było zbrodnią przeciwko ludzkości, nie jest wcale to, że ludzie zabójcy traktowali ludzi - ofiary jak insekty – to byłoby zbyt abstrakcyjne. Najgorsze jest to, że mordercy nie chcieli postawić się na miejscu swych ofiar, nie chcieli wejść myślą w ich przeżycia. Coetzee Żywoty zwierząt zeszyt 48

Tłumaczenie: A. Dobrzańska-Gadowska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.