Wszystkie
te leczące acedię środki mogą wielu wydawać się niezbyt
ponętne, gdyż wszystkie, w mniejszym lub większym stopniu,
polegają na wyrzeczeniu się
wszelkiego rodzaju zastępczych przyjemności, rozmaitych
„rekompensat". Może ktoś postawi zarzut: „Wyrzeczenie?!
Czy to aby nie jest najlepsza droga do jeszcze większego nasilenia
uczuć frustracji i agresji?" Otóż z pewnością tak, o ile
rezygnacja byłaby pozbawiona dalszego horyzontu, perspektywy,
jakiejkolwiek nadziei wykraczającej poza zwykłe przerwanie
tego uciążliwego i przewlekłego stanu.
Acedia
najczęściej objawia się czysto negatywnie, jako rodzaj martwego
punktu w duchowym życiu; w każdym razie tak właśnie doświadcza
jej ktoś, kto cierpi na nią. Człowiek nie jest w stanie sobie
wyobrazić, że kiedykolwiek mógłby się wydostać z jej
otchłani. Wiele jednak tekstów zaznacza, że po tej pozornej
martwocie zupełnie niespodziewanie otwiera się i rozszerza
horyzont. Ewagriusz powołuje się najwidoczniej na konkretne
doświadczenie, śladami którego mamy teraz podążać.
Początkowo mówi całkiem ogólnie o ciszy.
Duch acedii wypędza mnicha z
jego celi, kto zaś posiadł wytrwałość, zawsze przebywa w
spokoju.
Dalej Ewagriusz zaznacza, że
bezpośrednio po tym najuciążliwszym ze wszystkich demonów nie
nadchodzi żaden inny. Po jego wypędzeniu następuje raczej
„stan pełen pokoju i niewypowiedziana radość".
Gabriel
Bunge OSB, Acedia, duchowa depresja. Nauka duchowa Ewagriusza z
Pontu o acedii, tłumaczenie: Jerzy Bednarek, Arkadiusz
Ziernicki, Wydawnictwo Benedyktynów - TYNIEC, Kraków- Tyniec 2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.