Obecnie, w spokojniejszym momencie, troskliwie czytam twoje drobiazgi na temat Wielkich Spraw. Właściwie bez ośmielenia się na niezgadzanie się z tym co mówisz, nie mogę powiedzieć, że zawsze całkowicie się z tobą zgadzam. To jak fascynujące zajrzenie do czyjejś pracowni, gdzie rzecz konstruowana nie jest widoczna. Pewne fragmenty, które widzę mogą się okazać użyteczne w konstruowaniu mojej „rzeczy”, co do innych fragmentów, nie widzę dla nich praktycznego zastosowania. Trudno się temu dziwić, chyba, że tak się dzieje, iż składamy ta sama rzecz.
O sassatavadzie współczesnego materialisty: idę z tobą tylko do połowy drogi.
Myślę, że pogląd „świat będzie się kontynuował długo potem jak mnie nie będzie”, który to wydaje mi się najczęstszym, zawiera elementy obu sassata i uccheda vady. Wiele będzie zależało, od tego czy jest to widziane jako sprawa do cieszenia się czy też nie; ale każdy kto mówi, że śmierć jest anihilacją, niezależnie czy ta idea mu się podoba czy też nie, nie może być całkowicie zwolniony z ucchedavady. Z Sartrem i Camusem będzie to zależało od okresu ich życia o jakim myślisz. Obaj „akceptują egzystencję”, ale jak mi się wydaje, nie jest możliwe dla nikogo coś innego, skoro tak czy tak ją posiada. Cf uwaga Freuda, że nie możemy wyobrazić sobie swojej własnej śmierci (tj anihilacji). Camus w Le Mythe, jakim się tam jawi, jest ucchedavadinem w mojej opinii; ale czym jest teraz, tego nie mogę być pewien. Sartre w Bycie i Nicości jest również ucchedavadinem. Ale jak tylko ludzie zaczynają wyobrażać się jako „część ludzkości” powstaje chaos. W pewnym sensie popełnili samobójstwo by stać się nieśmiertelnymi.
***
O sassata-uccheda. Naturalnie pytanie o vibhavatanha musi wejść w pole uwagi, kiedy rozważamy ucchedavadę: ale z pewnością, z tego powodu nie jest odpowiednim powiedzieć, że każda dana doktryna (advaita vedanta, na przykład) jest lub nie jest uccheda. Mam na myśli, że nie powinniśmy tak mówić bez rozpatrzenia osoby, która utrzymuje ten pogląd i dlaczego go utrzymuje. Prawdopodobnie jest możliwe by powiedzieć „większość która utrzymuje pogląd X, jest Y-vadinami”, ale to brzmi jak poglądy-ogólnoludzkie. Jak sklasyfikujesz ucznia Sankhayi dla którego doktryna wydaje się dialektycznie i logicznie nieunikniona, ale który nienawidzi egzystencji?
*
Jeden czynnik, który prawdopodobnie czyni zdeterminowanie ucchedavady trudnym, wydaje się być taki, że wielu ludzi zdaje się cieszyć życiem (zmysłową bezpośredniością) pod warunkiem, że nie wierzą w przyszłe życie. Zmysłowcy bardzo często negują możliwość przetrwania z godną uwagi siłą – prawdopodobnie nie lubią myśleć, że ich zachowanie i oddawanie się uciechom mogą mieć nieprzewidziane konsekwencje poza grobem, że musieliby stać się „religijni” i wziąć życie na poważnie. „Na wpół zakochani w oswabadzającej śmierci”, myślę, że to tylko połowa obrazu – niechęć wobec egzystencji nie jest niekompatybilna z porzuceniem samo-zadawalania się, i możliwe, że te dwie rzeczy są nie do odseparowania. Sartre w L'etre et le Neant wynajduje En-soi Pur dokładnie dlatego by uniknąć konkluzji, że Pour-soi jest bez początku – jeżeli cieszy się egzystencją, to dlatego, że wierzy iż ogranicza się ona do przestrzeni pomiędzy narodzinami i śmiercią. Wczesny Camus (raczej jak mówienie o „późnym Beethovenie”) radzi powstrzymanie się od samobójstwa dokładnie ponieważ wierzy, że samobójstwo to koniec, i podkreśla absurdalność śmierci jako koronną absurdalność która czyni cieszenie się egzystencją teraz, sprawą pilności. Sassatavada jest bardzo trzeźwiąca, gdy człowiek jest piany zmysłowością, i wcale nie jest mile widziana, i ponure samo-umartwianie się poczciwego sassatavadina często daje wrażenie, że nie „cieszy się życiem” - i to prawda, dokładnie ponieważ „cieszenie się życiem” i eternalistyczny pogląd są niekompatybilne. Ucchedavadin cieszy się życiem; sassatavadin jest ponury i tego nie robi – to wydaje się paradoksalne i komplikuje obraz. Ale muszę powiedzieć, że choć nie wydaje się, bym się z tobą zgadzał w tych sprawach, moje poglądy są dość płynne i jestem otwarty an argumenty.
*
Obawiam się, że końcówka La Nausea jest sztuczna, nie ma usprawiedliwienia dla egzystencji, nawet jako „cierpienia w rytmie”. By oddać Sartre sprawiedliwość, nie odkryłem w L'Etre et le Neat najmniejszej koncesji dla egzystencji. Różnice w napięciu pomiędzy K i S jest godna uwagi. K ma entre vu, że egzystencja nie dotyczy tylko tego życia, i chociaż jego chrześcijańska interpretacja osłabia jego wizję, jednakże jest wystarczająco wyraźna by trzymać palec na pulsie do końca. S ma lęk przed egzystencją ucchevadina, który, z wyjątkiem tego gdy jest się profesjonalnym filozofem, jest znacznie bardziej podlegający kontroli i może być zapomniany, gdy staje się niewygodny. S w oczach K raczej nie uniknąłby rozpoznania jako figura komiczna – jakim byłby w oczach Nietzschego będąc żonatym filozofem. Ta różnica w napięciu sprawia, że wypowiedzi K znacznie wyraźniej zapisują się w pamięci niż S, chociaż S jest znacznie lepszym filozofem. K jest lepszym istniejącym ...
Nanavira
Thera z listów do Nanamoli Thery
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.