Tylko głupcy nie stawiają pytań.
Owszem, są wszechwiedzący, jak na przykład Budda, ale i on stawia
pytania, choćby w celu przetestowania wiedzy rozmówcy. Są też
głupcy, którzy mają odpowiedzi na wszystkie pytania. Budda
oczywiście do nich nie należał, a to z prostego powodu, że jest
rodzaj pytań, które nie mogą być odpowiedziane. Pytając o coś
czego nie wiem, okazuję chęć poznania, oraz już posiadaną
wiedzę, mianowicie wiedzę o tym, że czegoś nie wiem. Prawda może
nas uczynić wolnymi, a pierwszym do tego krokiem, jest stawianie
pytań.
Wielkie Pytanie jest techniką
użytkową, sam fakt, że utrzymuję je w umyśle, sprzyja jego
skoncentrowaniu i zapobiega rozproszeniu, a właśnie tylko
skoncentrowany umysł może poznać Prawdę. Dobrze będzie
powiedzieć parę słów o koanach, co pozwoli nam uniknąć błędu
nieodpowiedniej postawy przy utrzymywaniu Wielkiego Pytania.
Oryginalnie koan był rodzajem pytania, które utrzymywało się w
umyśle, aż do czasu kiedy pojawiała się intuicyjna odpowiedź. Do
tej pory tak praktykuje się to w Korei. Na Zachodzie ta metoda
jednak uległa degradacji i koany stały się pewnego rodzaju
zagadkami do rozwiązania. Przy pracy nad nimi używa się tylko
dyskursywnego umysłu, gdyż pytający tak faktycznie, niczym w
przypowieści zen, widzi palec wskazujący na księżyc, zamiast
księżyca. Koany na pierwszym miejscu mają pomóc w zjednoczeniu
umysłu i uwolnieniu go od dyskursywnych myśli. Zamiast tego,
praktyka koanów przekształciła się w chęć by być zdolnym do
odpowiedzenia na wszystkie koany. Prowadzi to do dziwnego zjawiska.
Człowiek Zachodu, po ledwie dwóch latach treningu koanowego, gdy
jedzie do Korei, ma rozwiązanych więcej koanów niż koreański
mnich z kilkunastoletnim stażem. Jednak jak obserwujemy tego mnicha,
to jego zachowanie wskazuje, że poczynił on pewne postępy na
duchowej ścieżce, natomiast nasz „zachodni praktykant” nawet
będąc już oficjalnym mistrzem, sprawia bardziej wrażenie kogoś
kto potrzebuje pomocy, niż kogoś kto jest jej w stanie udzielić.
Zwłaszcza jeżeli znamy jego życie prywatne a nie tylko mowy
Dharmy. Andrzej Stec, kiedy na rozmowie z nim, pewna mistrzyni
przyznała się, że korzysta z porad psychologa, wyraził
zdziwienie, że przecież to ona jako mistrzyni, powinna takich porad
udzielać. Na co ta pani się rozpłakała … Albo inny przykład
niejakiego Do Am Su Nima, którego życie, mimo że rozwiązał
wszystkie koany było jednym wielkim pomieszaniem.
Obrazując to z innej strony, weźmy
przykład pewnego eksperymentu pedagogicznego. Najpierw nauczyciel
zapewnił studentów, że tak czy tak będą mieli zaliczenie, muszą
tylko przychodzić na zajęcia. Spotkało się to z wielkim
entuzjazmem. Następnie nauczyciel powiedział, że w sumie każdy ma
u niego zaliczenie i nie trzeba przychodzić na zajęcia. I studenci
… przestali przychodzić. Eksperyment ten jasno pokazuje, że
większość ludzi jest mentalnymi niewolnikami i nie uczy się dla
samej wiedzy, ale by uzyskać odpowiedni papierek. Tacy ludzie nie są
w stanie praktykować Wielkiego Pytania. Watro zauważyć, że jeżeli
zapyta się azjatyckiego mnicha buddyjskiego po co został mnichem,
nie odpowie, by zrealizować nibbanę, ale raczej „by nauczać
buddyzmu”. Ci ludzie nawet nie wiedzą, że nie wiedzą, stąd ten
optymizm, że mogą kogokolwiek czegokolwiek nauczyć.
Utrzymujący Wielkie Pytanie jest
zainteresowany tylko poznaniem Prawdy. Chce być mistrzem, a nie być
uważanym za mistrza przez innych ludzi. Prawda daje wolność i
nieśmiertelność i każda metoda jest o tyle dobra o ile pomaga w
zrealizowaniu wolności i nieśmiertelności. A gdy uchwycimy się
samej metody, to stajemy się jej niewolnikiem, zamiast pomagać w
wyzwoleniu, metoda nas zniewala.
Po tym wstępie, możemy zając się
Wielkim Pytaniem w Zenie Tathagaty. Zen Tathagaty to najwyższy
pojazd przeznaczony dla najzdolniejszych uczniów: Słuchaczy.
Słuchacz – oznacza człowieka który gotowy jest wysłuchać to co
się do niego mówi. Wierzy, że słuchając może się czegoś
nauczyć. Budda mówi, my słuchamy i z tego słuchania może pojawić
się u nas zrozumienie. Jak na wysoki poziom musimy się wznieść by
pracować nad Wielkim Pytaniem świadczy najlepiej fakt, że bez
dodatkowych instrukcji na ten temat, w ogóle nie wiedzielibyśmy o
co chodzi i w czym tkwi problem Wielkiego Pytania. A jakie to
pytanie? Advaita Vedanta rozpoznaje pytanie Czym jestem? Owszem,
z pewnością historia notuje przypadki, gdy to pytanie pomogło
poszukiwaczom w odkryciu prawdy. W Zenie Tathagaty jednak, jesteśmy
jeszcze bardziej wyrafinowani i stawiamy pytanie Gdzie
jestem?
I tu zaczynają się schody. Zwykły człowiek nie rozumie jak bardzo
subtelne jest to pytanie i dobrodusznie odpowiada nań z
przekonaniem: „Jak to, gdzie jestem, tutaj!” I tu wskazuje na swe
ciało. Słuchacz Buddy jednakże otrzymał od niego pouczenia, z
których jasno wynika, że identyfikowanie się z ciałem jest
błędem, że powinno się je widzieć tak: „To nie moje, tym nie
jestem, to nie moje ja”. Z tego jasno wynika, że odpowiedź jaką
daje zwykły człowiek na Wielkie Pytanie Gdzie
jestem? jest
odpowiedzią błędną. Zatem, gdzie jestem?
Są dwa sposoby komunikacji. Bezpośrednia i pośrednia. Sposób
bezpośredni ma tą wadę, że choć podano nam odpowiedź, tak
naprawdę nie jest ona nasza, znamy słowa odpowiedzi, ale nie mamy
doświadczenia, w oparciu o które, ta odpowiedź została dana.
Przykładem takiej bezpośredniej komunikacji mogą być słowa
Nisargadatty Maharaja:
Tak długo, jak wyobrażasz sobie, że jesteś czymś dotykalnym,
solidnym, rzeczą wśród innych rzeczy, aktualnie istniejącą w
czasie i przestrzeni, krótkotrwałą i narażoną, naturalnie
będziesz dążył do przetrwania i do wzrostu. Ale kiedy znasz
siebie jako poza czasem i przestrzenią – w kontakcie z nimi tylko
w punkcie tutaj i teraz, inaczej wszystko-przenikającym
wszystko-obejmującym, niedostępnym, niezniszczalnym, nienarażonym
– już dłużej nie będziesz się obawiać. Poznaj siebie, jakim
jesteś – nie ma innego lekarstwa na lęk.
Brzmi dobrze, ale to tylko słowa. Budda komunikuje nam: ciało
powinno być widziane tak: „To nie moje, tym nie jestem, to nie
moje ja”. I tak pozostajemy z Wielkim Pytaniem. Jednym z problemów
z jakim się stykamy w praktyce, jest fakt, że choć na poziomie
refleksyjnym nie podajemy już błędnej odpowiedzi na to pytanie,
tak jak to zwykł robić zwykły człowiek, to na poziomie
emocjonalnym, umysł nie puszcza ciała, ciągle się z nim
identyfikując i tak przez ucieleśnienie (sakkaya)
podaje błędną odpowiedź na nasze Wielkie Pytanie. Sposobem na to
jest kontemplowanie ciała od strony czterech elementów i
dokonywanie mentalnej wiwisekcji klasyfikując różne elementy ciała
w odpowiedni sposób, np. krew jako element wody, kości jako element
ziemi. Tajemnica jej metody polega na tym, że poczucie jaźni to
pewien monolit, nie ma tam miejsca na części. Ciało jest
identyfikowane jako „ja” gdy sprawia wrażenie jednej całości,
gdy jednak na drodze wglądu zostanie dostrzeżone, że jest tylko
zbiorem różnych części, prowadzi to do realizacji anatta,
przynajmniej wobec ciała. Inna praktyką jest kontemplacja asuba
– odpychających aspektów ciała, w tym samym celu – jaźń
esencjonalnie widziana jest jako przyjemna i nic co odpychające nie
może stać się obiektem identyfikacji.
Jednym z większych mistrzów pracujących z pytaniem Gdzie jestem?
był Bahiya. Tutaj krótkie omówienie Sutty. Jako dodatkową pomoc
dla poszukiwaczy prawdy utrzymujących Wielkie Pytanie zamieszczam wierszyk czcigodnego Nanamoli, oraz absolutnie ważny
przekaz Buddy, jednoznacznie określający, jakie nastawienie umysłu
musi mieć utrzymujący wielkie Pytanie.
When I look in a looking-glass
How is it that it comes to pass
What is it, too, that there I see
The looking-glass, myself or me?
If caged alone, the turtle dies;
but if he in reflection spies
His image in a glass, he lives;
Such is the food illusion gives.
So when I see you face to face,
Seeming your person there to trace;
What do I see there - which is true? -
The world, part of myself, or you?
You see yourself and I see you;
Only through me do you see you;
While you see me, I myself see,
Only through you do I see me.
Of all the points of vanishing
In the perspective of the world
That opposite to me is present
And I am that which isn't there.
How is it that it comes to pass
What is it, too, that there I see
The looking-glass, myself or me?
If caged alone, the turtle dies;
but if he in reflection spies
His image in a glass, he lives;
Such is the food illusion gives.
So when I see you face to face,
Seeming your person there to trace;
What do I see there - which is true? -
The world, part of myself, or you?
You see yourself and I see you;
Only through me do you see you;
While you see me, I myself see,
Only through you do I see me.
Of all the points of vanishing
In the perspective of the world
That opposite to me is present
And I am that which isn't there.
Mnisi, jak myślicie, jeżeli ludzie nieśliby trawę, patyki, gałęzie i liście w tym Gaju Jeta, czy będziecie myśleć 'Ludzie niosą nas czy palą czy robią z nami co im się podoba?'" „Nie czcigodny panie. Dlaczego nie? Ponieważ czcigodny panie ani to nasze ja ani nic co należałoby do naszego ja”. „Tak też mnisi, cokolwiek jest nie wasze, porzućcie to, kiedy to to porzucicie będzie to na długo na wasze dobro i szczęście. A co jest tym co nie jest wasze? Materialna forma nie jest wasza, porzućcie ją. Kiedy ją porzucicie będzie to na długo na wasze dobro i szczęście. Uczucie jest nie wasze... Percepcja jest nie wasza ...Determinacje są nie wasze ... Świadomość jest nie wasza. Porzućcie ją. Kiedy ja porzucicie będzie to na długo na wasze dobro i szczęście". M 22
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.