poniedziałek, 24 lutego 2014

Czas barbarzyńców


Przywykliśmy myśleć o ludzkości w kategoriach ciągłego postępu, zapominając, że w najważniejszych ludzkich sprawach postęp jest chyba niewymierny. Czy można mówić o postępie w sztuce po tym, co pisał Dante, Cervantes, Szekspir czy Stendhal? Czy Rublow albo Fra Angelico ustępują przed El Grekiem, a ten przed Picassem? Czy Mozart jest bardziej prymitywny od Beethovena, a może od Wagnera? Każde z tych pytań wydaje się pozbawione sensu. Podobnym bezsensem jest pytanie o to, czy dziś, w dwudziestym wieku, żyjemy bardziej świadomi swej kondycji ludzkiej, swego losu, aniżeli ludzie średniowiecza czy osiemnastego wieku. Co więcej, przy tej mierze rozumienia człowiek wykształcony często ustępuje człowiekowi niewykształconemu. Procent głupców i mędrców w każdej próbce ludności jest prawdopodobnie ten sam (napisałem to zdanie w dialogu z „Barw ochronnych” i ubawiłem publiczność, która zaśmiewała się na seansach, słysząc, że procent osłów jest wśród profesorów i studentów identyczny!). Nie znaczy to jednak, że nie ma okresów, w których barbarzyństwo i ciemnota, egoizm i zezwierzęcenie biorą górę nad tym, czym jest w istocie kultura: świadomością dóbr większych niż korzyść, wygoda, przyjemność i to wszystko, co da się odnieść do nas samych w naszej zwierzęcej postaci. Kiedy widzę tendencje w dzisiejszej sztuce masowej, odnoszę wrażenie, że może właśnie dzisiaj nadchodzi czas barbarzyńców.

Zanussi, Pora umierać

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.