Edward
Stachura, Rafał Wojaczek, Andrzej Bursa, Włodzimierz Szymanowicz i
Paweł Tatarewicz - pięciu poetów, którzy swoim życiem i śmiercią
krwawo opieczętowali karty polskiej poezji powojennej. Różni i tak
do siebie nieprzystający, odbijający się od anabatycznych
strumieni czasu, młodzieńczy i dojrzali, eleganccy i brutalni,
wypowiadający się z przesadną dbałością o kontekst i ordynarni
- różni, ale połączeni tym samym, rosnącym ich pragnieniem
śmierci, gotowością przekroczenia ostatecznej granicy. Temu
pragnieniu, które zanikało i powracało w nich jak zgaga, jak
nieokreślony brak najpełniejszy wyraz w swoim pamiętniku
pożegnalnym pt. Pogodzić się ze światem dał Edward
Stachura. Przenosząc właściwości natury na samego siebie, tak
określał to co czuł: Na dworze pochmurno. Spadł drobny
deszczyk. Mało go, ale może jeszcze trochę popada. Po dwóch
tygodniach bezdeszczowej spiekoty ziemia i roślinność bardzo go
potrzebują. Tak jak ja spragniony jestem nie wiem czego (...).1
Rafał Wojaczek zaś obdarza owym dziwnym uczuciem wszystkich poetów:
ci (...) którzy żyją z pragnienia: poeci.2 Andrzej Bursa
widzi śmierć wplecioną w bolesną triadę: Głód i śmierć i
strach.3 Owo pragnienie pojawiać się może także w zapowiedzi,
jak u Włodzimierza Szymanowicza: Podetnę sobie żyły4 ,
albo w wypowiadanej na głos modlitwie - jak u Pawła Tatarewicza:
Boże drzewiasty/ milczący pniu/ spowity tajemnicą liści/
wchłoń mnie w wilgotną/ chłodną pierś/ ukryj przed obłąkanym/
cieniem.5 Owo pragnienie, albo jego ślad odnajdziemy także w
wielu wierszach innych potów powojennych, żeby wymienić tylko
Andrzeja Babińskiego i jego znany wiersz pt. Babińskiego zabić,
czy Wincentego Różańskiego z jego spowiedniczą formułą: na
razie płaczę i piszę panicznie/ o snach i pragnieniach.6
Pragnienie śmierci
jest dla tych poetów alternatywą dla lęku i ucieczki przed myślą
o ostatecznym końcu. Pojawia się w momentach dziwnych, każących
patrzeć na wymienionych autorów jak na kłębowisko pierwotnych,
elementarnych sił, jak na zamknięty w ludzkim ciele pierwiastek
kosmicznej erozji, wiecznie powstrzymywanej entropii. Pragnienie
śmierci pojawia się u nich zawsze jako przeciwieństwo, wyłania
się z mrocznych otchłani, znanej od czasów najdawniejszych, a
rekreowanej przez romantyzm filozofii negatywnej. Jej zręby można
określić maksymą Artura Schopenhauera: Skoro więc śmierć
jest końcem indywidualnej świadomości, czy rzeczywiście jest
rzeczą godną pragnienia, by świadomość ta znowu zapłonęła i
trwała w bezkresność?.7
Poetów
wymienionych we wstępie próbowano wielokrotnie i na różne sposoby
łączyć, nizając na nitkę porównań tragiczne, bądź do końca
nie wyjaśnione śmierci. Taką próbą ujednolicenia była także
opublikowana w 1986 roku antologia pt. Kaskaderzy literatury.
I choć książka tego rodzaju była potrzebna, została ona
komicznie i zarazem tragicznie zniekształcona bezsensownym tytułem.
Nie mogło wskazanych wyżej poetów spotkać nic gorszego. Do tego
określenie „kaskaderzy” zaczęło funkcjonować w publikacjach
prasowych, w szkicach krytycznych, a nawet pośród studentów
polonistyki, którzy - zafascynowani etosem „kaskaderów
literatury” zaczęli używać go zamiennie z takimi określeniami
jak Pokolenie Współczesności, Nowa Fala czy Nowe Roczniki.
Pragnienie śmierci
jako oznaka ostatecznego wyczerpania ciała i duszy, krańcowego
zmęczenia życiem swój najpełniejszy wyraz znalazło w twórczości
Edwarda Stachury. Niestety żaden z krytyków, jak do tej pory nie
zadał sobie trudu, by przyjrzeć się dokładnie literackiej
i rzeczywistej śmierci poety, nie zadał sobie trudu, żeby umieścić
jego myśli w ogólnoludzkiej, czy filozoficznej perspektywie. Nie
miał Stachura szczęścia - tu i ówdzie ukazywały się sensowne
interpretacje, tu i ówdzie przeczytać można było parę
prawdziwych zdań o jego najprawdziwszym umieraniu i zabijaniu samego
siebie. Niestety tym usiłowaniom przeciwstawić należy mechanizmy
licznych literackich targów próżności. Kapłan lat
osiemdziesiątych pośród tego zbiegowiska Jan Marx przedłożył
czytelnikom tekst pt. Sensualna plazma, w którym metodą
praktykowaną w swojej periodycznej recenzji pt. Rzeczy najgorsze
, a polegającą na mnożeniu przymiotników typu: kabotyński,
idiotyczny, absurdalny, sentymentalny, błazeński, itp., stworzył
coś na kształt wykładni psychoanalitycznej życia i
twórczości Stachury. Pisał: Jego kabotyńskie „żyjąc muskam
śmierć co chwilę” może istotnie nabierać w perspektywie
śmierci Stachury charakteru fatydycznego, ale przecież wypowiadane
serio przez młodego pisarza, mimo woli nasuwa podejrzenie o blagę.
Przecież to nie było żadne świadectwo tragizmu istnienia, to
sentymentalna poza. A rekwizyty tej tragedii egzystencjalnej -
chlebak, gitara i kufel piwa - o rzekomym zmaganiu się życia ze
śmiercią, są właściwie rekwizytami błazeńskimi.8 Zdumiewające
z jaką łatwością i bezceremonialnością Marx podchodzi do
tragedii Stachury, zdumiewające w jaki prymitywny sposób wypacza
fakty i upraszcza, jak drwi z poety, bawi się jego przemyśleniami i
wyborami: Przecież nawet jeśli założymy, że śmierć Stachury
była świadomym wyborem - co jest jednak wątpliwe, wyobraźnię
poety bowiem od pewnego czasu zaczęły oplatać i udręczać
prześladowcze urojenia - to przecież nigdzie nie jest powiedziane,
że arcydzieła trzeba uwiarygodniać własną śmiercią.9
Oczywiście, że arcydzieł nie trzeba potwierdzać śmiercią,
ale dlaczego zatem pisarze popełniają samobójstwa, dlaczego tak
silne osobowości jak Hemingway, Gide, Witkacy, Kosiński decydują
się przestąpić tę bramę? Raczej należy powiedzieć, iż
filozofia śmierci miała u Stachury swój głęboki sens i swoją
dialektykę. Marx nie rozumie, że choroba poety była wynikiem
prowadzonego życia, wynikiem konsekwencji w prowadzeniu walki,
konsekwencji w podążaniu dalej i dalej. Kpi z zapisku Stachury
wchodzącego w skład jego śpiewogry
o Michale Kątnym - alter ego autora - kpi z presuicydalnego
wyznania: Samobójstwo, jeżeli tak się stanie, popełnię
przecież z miłości do życia, a nie do śmierci. To będzie akt
wierności, a nie zdrady.10 A czyniąc tak krytyk nie tylko
kompromituje swoją metodę krytyczną, ale także i podejście do
literatury. Gdyby tak było nie miałby sensu romantyzm, nie miałyby
sensu zachowania petów młodopolskich, nie miałoby sensu
poświęcenie Baczyńskiego, Gajcego, ostatni wybór Borowskiego.
Wszak owo wyznanie nie występuje w twórczości Stachury samoistnie.
Istnieje obok wielu afirmatywnych zaklęć chwalących życie, jest
jednym ze stopni w drodze na stok urwiska. Pragnienie śmierci nie
objawia się tylko w twórczości Stachury i nie jest
charakterystyczne tylko dla polskiej literatury. Chodzi w nim
przecież o to, co wyartykułował Edgar Allan Poe:
Mogłem kochać
piękno wówczas tylko
Gdy kojarzyło się
z tchnieniem śmierci.
W
twórczości Stachury chodzi raczej o podkreślenie piękna i ceny
życia właśnie poprzez śmierć. Poetka samobójczyni Anne Sexton
pisząc w swoim pamiętniku o Sylvii Plath relacjonuje: Podniecałyśmy
się tym tematem, jakby śmierć podkreślała walor naszej
egzystencji.11 Stachura z takich samych pobudek - jeśli można
tak powiedzieć „podniecał” się tym tematem.
Jak już zostało
wyżej powiedziane, dla omawianych poetów pragnienie śmierci jest
oznaką krańcowego wyczerpania ciała i duszy. Ale nie co innego jak
właśnie polska rzeczywistość z tyloma sprzecznościami, z
dławieniem i tłumieniem, z niemożnością wyjścia poza mit
romantyczny z jednej strony, a sztywne ramy doktryn z drugiej była
powodem pojawienia się całej rzeszy poetów tragicznych, którzy
umierając potwierdzali, że rzeczywistość w jakiej przyszło im
żyć rodzi „upiory”. Jak ze smutkiem konstatuje Czesław Miłosz:
w Polsce nastąpiło spotkanie europejskiego poety z piekłem XX
wieku, i to nie
z pierwszym, ale bardzo głębokim kręgiem piekła.12 A znaczy
to też, iż powstaje w Polsce poezja wypowiadająca uniwersalne
prawdy o człowieku - doświadczenia zatem Stachury, Wojaczka, Bursy
i im podobnych nabierają symbolicznego kontekstu, mówią o tym jak
człowiek dwudziestego wieku męczy się, jak skręca się w sobie,
jak postanawia przekroczyć ostateczną barierę. Wypowiedź Miłosza,
poety, który na własnej skórze tego piekła doświadczył, każe
stosować w odniesieniu do omawianych autorów narzędzia
interpretacyjne najwyższej próby. Pragnienie śmierci z największą
siłą objawiło się w twórczości Edwarda Stachury, ale wnioski
pojawiające się w tym szkicu odnoszą się do całej piątki, a
nawet szerzej do formacji powojennych poetów tragicznych. Odnosząc
zatem doświadczenia i zapisy Stachury do niemieckiej myśli
filozoficznej czy do doświadczeń egzystencjalistów, poświadczymy
uniwersalny charakter tych przeżyć i tworów literackich.
Stachura podchodzi
w swojej poezji do śmierci jak do momentu ponownych narodzin. Śmierć
u niego nie ma raczej konotacji negatywnych, przeważnie wiąże się
z jakimś głębokim sensem i tajemnicą głębinną. Czasem jest
budowaniem: Tak mnie zabijasz/ westalko życia praktycznego/
jakbyś mnie ulubiła wyrodnego/ i tak mnie budowała ulubieńca
(...)13, czasem pozostaje gdzieś w bliskiej odległości, ale
nie zakłóca dobrego samopoczucia poety: O śmierci wiedziałem i
nie zapominałem/ dlatego śmiałem się czysto przestronnie/ i całym
sercem prędko jeszcze bijącym14 , a kiedy indziej jest lubieżną
kusicielką15 , a w innym poemacie wyrzutem na sumieniu:
winny-li-niewinny sumienia wyrzut/ że się żyje gdy umarło tylu
tylu tylu16. Podobnie u pozostałych poetów - śmierć jest
raczej wyzwoleniem, ucieczką i ratunkiem; ukojeniem - śnię
dobrą śmierć17 powie Rafał Wojaczek i zapewne ma na myśli tę
śmierć, która sercu śpiewa18. Wojaczek stale na śmierć
czeka, obłaskawia ją i zaklina: Gdziekolwiek pójdę, wszędzie
straszą śmiercią/ Daremną: refren, gdy piosenki brak (...)/
Kiedyś wreszcie usłyszę melodię, którą na flecie mego berła
tak/ Wygra prawdziwa śmierć (...)19. Andrzej Bursa natomiast
mnoży opisy zabijania, bicia, makabrycznych harców z trupami by w
ten sposób kpić ze śmierci i zwodzić ją. Szymanowicz mówi o
białej ciszy zgonu20, a Tatarewicz, co prawda - manifestując
swoją bezradność - ubliża śmierci, ale najpierw prosi i przyzywa
ją, jakby czekał na spełnienie: Czekam na Ciebie/ jakakolwiek
jesteś/ Czekam na Ciebie/ stojąc w oknie/ Czekam na Ciebie w
pociągu/ i pośród drzew bez liści/ Ty obłąkana/ śmierci.21
Owo przedziwne, jakże inne podejście poetów tragicznych do własnej
śmierci nie jest tylko polskim fenomenem, bo jak powiada Artur
Schopenhauer własna śmierć jest dla nas w gruncie rzeczy
najbajeczniejszą rzeczą na świecie.22
U Stachury śmierć
wiąże się z nieustannym udręczeniem, ale jest też momentem, w
którym pojawia się wyższa świadomość. W dzienniku
przedśmiertnym - Pogodzić się ze światem - i w
imaginowanym dyskursie z samym sobą, nie-sobą - Fabula rasa -
a także w tekście
kanonicznym - Oto - znajdziemy pełną wykładnię filozofii
śmierci Stachury, wykładnię życia negatywnego, zdążającego ku
niej:
-
A chcieć żyć?
- Chcieć żyć też
znaczy w efekcie chcieć nieszczęścia.
- Jakże to?
- Chcieć żyć,
znaczy w efekcie chcieć umrzeć.
- Więc nie chcieć
żyć?
- To jest przecież
to samo. Chcieć żyć, czy nie chcieć żyć, znaczy w efekcie
chcieć
umrzeć.23
Ową
pozorną sprzeczność tłumaczy Jean Paul Sartre, twierdząc, iż
wolność będąc wyborem jest zmianą. Ona określa się przez
cel, który jest jej pro-jekcją, to znaczy przez przyszłość,
którą ona ma być. Ale właśnie dlatego, że przyszłość jest
nieistniejącym jeszcze stanem tego, co jest, może ona być
rozumiana tylko w ścisłym związku z tym, co jest. (...) Aby
zwrócić się ku celowi, który ma dopiero nadejść, po to, aby
dzięki niemu uobecnić to co jest, trzeba być już poza tym, co
jest, w neantyzującym cofnięciu się, które sprawia, że to co
jest, pojawia się wyraźnie w postaci układu izolowanego. To co
jest, otrzymuje przeto swój sen tylko wtedy, kiedy zostaje
przekroczone ku przyszłości.24 Ten przedziwny stan bycia tu i
tam zarazem, bycia teraz i później, to chwila otwarcia jaźni,
którą trak określa Martin Heidegger: Kiedy byt wygnie w swoją
stronę/ ślad esencji ludzkiej/ i kiedy dno w jednej chwili/ jak
otchłań stoi otworem (...)25. W Oto Stachura formułuje
to tak: Im dalej od martwoty - tym bliżej śmierci; im bliżej
śmierci - tym bliżej życia. Życia nie szukaj, albowiem życia nie
znajdziesz, nim nie znajdziesz najpierw śmierci. Zatem śmierci
szukaj. Ale oczywiście nie tej śmierci, którą śmiercią nazywają
ludzie-Ja, ludzie-Egoiści; nie tej twardej śmierci, lecz tej
miękkiej. Szukaj tej śmierci, co jest poznaniem siebie, co jest
dodennym ujawnieniem skrytej świadomości, co jest całkowitym
odsłonięciem się, co jest nagością, która nie musi samej siebie
fałszywie się wstydzić (...). Tej śmierci szukaj. To jest jedyna
prawdziwa śmierć. Ta jest początkiem wiecznie żywego życia.26
U źródła tego rodzaju pojmowania śmierci musi leżeć jakieś
pierwotne pragnienie, jakaś pierwotna fascynacja śmiercią, które
każą wiecznie łaknąć nicości, wolności aż do bólu i poza
ból. Jak mówi Karl Jaspers: Człowiek w sobie znajduje to, czego
nigdzie w świecie nie znajdzie, coś niepoznawalnego, nie dającego
się dowieść, nie mającego nic z przedmiotowości, coś, co umyka
wszelkiemu postępowaniu badawczemu: wolność i wszystko, co się z
nią łączy. Tutaj doświadczam czegoś nie za pośrednictwem
wiedzy, ale przez czyn. Tutaj prowadzi droga przez świat i nas
samych ku transcendencji.27 Tak można też pojmować pragnienie
Stachury i czterech pozostałych poetów - jako pragnienie-dążenie
ku byciu poza kształtem, poza powłoką cielesną. To taką wolność
i takie przebudzenie ma na myśli Rafał Wojaczek, gdy mówi: Bądź
- i nie pytaj, jak Ci się wypłacę/ a wtedy darmo weźmiesz
najpiękniejszą zdradę:/ Miłość, która obudzi śpiącą w tobie
śmierć.28 I tak też pojmuje śmierć Andrzej Bursa, gdy
porównuje: Karnawał/ tak do umierania/ Podobny/ Jak odbicie do
postaci/ Odbicie w sali zwierciadlanej/ Gdzie się realność
kształtu traci29. W tych słowach zawiera się przecież - jak
powiada Schopenhauer - głębokie przekonanie o naszej
niezniszczalności przez śmierć.30 W tych słowach zawiera się
swoiste przesłanie i credo, z którego coś odnaleźć można w
Myślach o śmierci i nieśmiertelności Ludwika Feuerbacha:
Tylko przed śmiercią, lecz nie w śmierci, śmierć jest
śmiercią i jest bolesna: śmierć jest jak upiór, jest tylko
wtedy, kiedy jej nie ma, i nie ma jej kiedy jest. Negacja życia,
która jest tylko końcem życia, wcale nie jest żywą, rzeczywistą
negacją życia. (...) śmierć jest śmiercią tylko dla żyjących,
a nie dla umierających; dla nich istnieje ona tylko dopóty, i tylko
dopóty jest straszliwa, dopóki jeszcze nie jest śmiercią. (...)
realność śmierci polega tylko na porównaniu. Porównujesz istotę
martwą z istotą żywą, istniejącą jeszcze w twojej wyobraźni, i
tylko w porównaniu zarysowuje ci się kształt śmierci, który
przeciwstawiasz życiu jako coś odrębnego, dlatego ludzie umierają
tylko pozornie; sama śmierć jest tylko pozorem, wyobrażeniem, a
nie rzeczywistością.31 Zanim jednak dojdzie się do tego
przekonania ma się do czynienia ze śmiercią przed śmiercią,
śmiercią w obrębie życia. Także taką śmierć i takie męczarnie
opisują poeci tragiczni:
(...)
jak najdosłowniej umierałem i zmartwychwstawałem kilkakrotnie; jak
mówiłem głosami różnych ludzi, jak dwa razy zaniemówiłem, jak
bardzo było to realne, jak zostałem podzielony na lewą i prawą
stronę, jak bardzo to bolało, jak zamieniłem się w pół-kobietę
i pół-mężczyznę, jak bardzo było to realne, jak rozmawiałem z
kimś potężnym i inteligentnym, jak błagałem go o niemotę, gdy
już nie
mogłem
mówić z nim, choć było to euforyczne; jak błagałem go, by mnie
zabił, jak pomagał mi umrzeć „manipulując” oddechem moim,
ustami, dziurkami od nosa i tak dalej (...).32
Stachura
było parę
ciężkich dni
czułem się bardzo
źle
zapadałem w smutku
a rano pękało mi
serce
dziś stało się
ze mną coś strasznego
wybiegłem w szale
i drapałem pazurami ziemię
wyłem i tłukłem
twarzą w drgawkach
rozszarpywały mnie
jakieś dziwne moce33
Szymanowicz
Szedłem ulicą
znużony od zgryzot
I młodość moja
jak noc źle prześniona
Bladym promieniem
na ulicznych flizach
Gasła splątana i
nieodgadniona
Mym gorzkim słowom
obrośniętym żalem
Już się herbata
należy i nocleg
O przepadnij gdzieś
w ulicznej dali
z wozów hałasem i
odorem ostrym34
Bursa
W ostatnich dniach
listopada 1976 roku dochodziłem
do kresu swego
szlaku, by po ośmioletniej włóczędze stwierdzić,
iż
obok mnie nie pozostał ani jeden z tych, którzy w 1968 roku
wyszli
także na tę ciernistą drogę konsekwencji i przeszkód
niebotycznych,
których garb doświadczenia zniekształcił
moje
widzenie świata tak groteskowo i smutnie, nędznie
i
heroicznie, pomimo lęku - odważnie.
Spojrzałem w
pustkę ziejącą ku mnie z dziury
otwartych
drzwi i wytrzymałem wlepiony we mnie wzrok
wypełniającej
tę próżnię - okrutnej ciszy.35
Tatarewicz
Była
potrzeba życia , była śmierci potrzeba.
(...)
Była
potrzeba wódki i potrzeba śliny,
I
piłem i zarówno smakowałem mydliny.
I
gdy oszukiwałem na użytek potrzeby
Życia,
z oszustwem zaraz rósł rachunek śmierci.36
Wojaczek
To
właśnie doświadczenia i rany powodują, że człowiek zaczyna
poważnie rozmyślać o swojej śmierci - zaczyna rozważać nawet
możliwość odebrania sobie życia. Jego wyobraźnia pracuje wtedy
jakby na przyspieszonych obrotach, przez jego myśli przelatują
euforyczne wizje. Owo intensywne rozmyślanie o samobójstwie,
charakteryzuje stan presuicydalny. Nie sposób zatem przecenić roli
wyobraźni jako bodźca inspirującego do zmiany świata, ponieważ
jest ona wyrazem nowatorstwa myśli.37 Wszak nie ulega
wątpliwości, iż to właśnie - jak mówi Wilhelm Dilthey - fakt
śmierci skłania do fantazyjnych wyobrażeń, które mają uczynić
go zrozumiałym.38 A z drugiej strony nie sposób nie zauważyć,
iż intensywne rozmyślanie o swojej śmierci ma też aspekt
afirmatywny. Stachura nie kłamie, gdy mówi: Samobójstwo, jeżeli
tak się stanie, popełnię przecież z miłości do życia, a nie do
śmierci. To będzie akt wierności, a nie zdrady. Nie kłamie,
gdyż wiele razy wcześniej wypowiadał tę samą prawdę, ale jakby
innymi słowami. Zdaje się on mieć świadomość tego, co
wypowiedział Albert Camus: Nadchodzi zawsze chwila, kiedy trzeba
wybierać pomiędzy kontemplacją a działaniem. (...) Te rozdarcia
są straszliwe. Ale dla dumnego serca nie ma drogi pośredniej. Jest
Bóg albo czas, krzyż albo miecz. Albo świat ma sens wyższy i ten
sens jest ponad wszelkim ziemskim niepokojem, albo prawdą jest tylko
ten niepokój. Trzeba żyć swoim czasem i umrzeć razem
z nim albo ujść czasowi wybierając życie większe.39 Stachura
ma tego świadomość i dlatego mówi odważnie: Jedyna nadzieja
dla we to umrzeć. Nie jestem już z tego świata. Jedyna nadzieja we
mnie to zjednoczyć się z Bezimiennym. Umrzeć w porę, to już ktoś
mówił. Czy nastała moja pora na śmierć? Nie wiem, nawet tego nie
wiem. Tak wygląda, że przyszła pora. Życie, to inne, to
tajemnicze, to pośmiertne - magnesuje mnie do siebie, jakby wołało
mnie. Widzę aż nadto dobrze nędzę i żałość tego życia (...).
Widzi mi się, że sens tego życia polega dla niektórych na dojściu
do tego, że to życie nie ma absolutnie żadnej wartości. Wtedy
jedyną wartością możliwą staje się tajemnica śmierci (...).40
Ludzie „normalni”, ludzie „zdrowi” nie zrozumieją tych
słów, uznają je za przejaw patologii. A tymczasem są to słowa
cichej rozpaczy, rozpaczy pogodzonej - rozpaczy, która zdolna jest
już tylko oczekiwać. I rzeczywiście należy ludzi ze szlaku
konsekwencji ostatecznej żałować, trzeba im współczuć - jak
powiada Camus o takich jak oni: Sam (...) wybrał czarne żelazo i
bezimienny dół. Najlepsi spośród tych, co opowiedzieli się za
wiecznością, czują niekiedy przerażenie
- w którym jest odcień szacunku i litości - gdy myślą o
ludziach, którzy mogą żyć z takim obrazem własnej śmierci.41
Ale nie można nie przyznać, że ich decyzje są wyrazem jakiejś
przedziwnej wewnętrznej logiki życia, prowadzącej - co może się
wydać paradoksalne - ku śmierci nagłej i niewytłumaczalnej. Być
może kluczem do tego rodzaju postępowania jest specyficznie
ukształtowana psychika. Jak powiada Maria Bonaparte w swojej
monografii poświęconej Edgarowi Allanowi Poe’owi: Rodzaj
śmierci wybierany przez ludzi, czy to w rzeczywistości, gdy mamy do
czynienia ze samobójcami, czy też w fikcji, gdy idzie o bohatera
literackiego - nie jest nigdy sprawą przypadku, lecz zawsze jest
ściśle zdeterminowany przez psychikę.42 Owo specyficzne
ukształtowanie psychiki jest „wytworem” konsekwentnej drogi, bo
przecież droga jest jak ciągle odkładane samobójstwo, jak ta
jedna z nielicznych, może jedyna możliwość niepopełnienia
samobójstwa popełnianego co krok.43 Samobójstwo autentyczne
czy literackie, nie jest tylko spektakularnym gestem, nie jest próbą
oszołomienia „widowni”, raczej jest postawieniem ostatniego
kroku na szlaku, kroku już nad urwiskiem, kroku w nicość. Gaston
Bachelard tak oto objaśnia znaczenie i wagę samobójstwa w
literaturze: Wobec tego, że w sytuacjach dramatycznych występują
liczne czynniki determinujące i że działają one wówczas ze
szczególną siłą - autor odsłania się najgłębiej właśnie
poprzez elementy dramatyczne swej twórczości. Dramatyzm najpełniej
dochodzi do głosu poprzez sprawę samobójstwa.44 W świetle
wskazywanych tutaj wierszy ludzie zdecydowani odebrać sobie życie,
to tacy, którzy nie chcą już dłużej czekać, gdyż czekać,
to znaczy długo umierać45 - ludzie, dla których śmierć
jest zjawiskiem nieodwracalnym46 , ludzie, którzy mówią plujem
życiem jak pestką od dyni47. To ludzie, którzy śmierć już
całą w sobie przeżyli48, dla których nieśmiertelność
jest sprawą głupią i smutną49 , to ci, w których odezwał
się z niespotykaną siłą głód dziecinny50, młodość
niesyta51, czas wypełniony bólem52. Ci ludzie - tak jak
Edward Stachura - z przedziwną dziecinną łagodnością dochodzą
do prawd ostatecznych i wypowiadają ostatnie słowa: Widzę, że
w tym życiu nie ma równowagi dla tego życia. W tym świecie nie ma
równowagi dla tego świata (...). A zatem gdzie jest równowaga?
Nadzieja szepcze, że po śmierci53. Dochodzą do prawd
ostatecznych, a zarazem najprostszych, jakby naiwnych, dochodzą do
takiego momentu w swoim życiu, gdy ich Ja nie potrafi już
przeciwstawiać się wabiącej sile śmierci, gdyż wychylone już
jest poza życie. Sytuację taką opisuje Theodor W. Adorno,
twierdząc, że Ja nie jest niczym innym jak przeciwstawną
śmierci zasadą samozachowania i że śmierć nie daje się
absorbować w świadomości, która sama jest Ja. Ale doświadczenie
świadomości nie potwierdza tego wystarczająco, gdyż świadomość
nie zawsze w obliczu śmierci ma tę postać oporu, jakiej należałoby
się po niej spodziewać54. Edward Stachura u progu swojego
życia, zmęczony wędrówką, realnie ukrzyżowany na torach
kolejowych55, doszedł do kosmogonicznej świadomości śmierci -
stworzył na własny użytek jej filozofię, by nie powiedzieć
ewangelię. A przy tym wypowiadał prawdy z niespotykaną
delikatnością, charakteryzującą osoby, które już porzuciły w
myślach życie: Zaprawdę wiele, jeśli nie wszystko, wskazuje na
to, że życie jest tylko doczesne. Budda, Lao-tsy i Jezus, czyli ci,
których człowiek-nikt nazwał swoimi braćmi w bezimiennym Ojcu i
imiennej olśniewająco czarnej mlecznej matce - nie mówią nic albo
prawie nic o pięknie tego świata. W ewangelii nie ma mowy o
kolorach. Lao-tsy mówi wręcz, że pięć kolorów oślepia widzenie
ludzi. Jezus mówi: „Stańcie się tymi, którzy przechodzą
mimo”.
Człowiek-nikt mówi, że jako ludzie-Ja jesteśmy nieskończenie
biedni, aż do śmierci, i dlatego żyć spokojnie można umarłszy
przed śmiercią. To samo mówi innymi słowami: piekło jest
przejściowe; bądź cichy, uczynisz je znośniejszym56. Ta
wypowiedź potwierdza raz jeszcze, że Stachura nie tylko przeżył,
ale też dogłębnie przemyślał wszystko to, co miało związek ze
śmiercią. Jakimż krytycznym kuglarstwem są próby pomniejszenia
możliwości myślowych
i wiedzy Stachury. A przecież jego doświadczenia wsparte były
wieloma lekturami i czytelniczymi preferencjami. Nie był on typem
„zdrowego, wiejskiego poety”, a jeśli ciągle wracał do natury,
to miał świadomość czym ona jest zarówno w wąskim rozumieniu,
jak i w
aspektach filozoficznych. Jego wiedza rozciągała się od
kanonicznych tekstów chrześcijańskich, poprzez zapisy buddyjskie,
aż do najbardziej wzniosłej myśli filozoficznej. Nie popisywał
się on jednak swoją wiedzą, była dla niego jedynie narzędziem.
Poeta ten trawił doświadczenia lekturowe i wcielał je w życie.
Rzadko tylko napomykał, cytował, tak jak w przytoczonym wyżej
fragmencie dziennika, tak jak w tej jego części: Kiedyś dawno,
gdy byłem jeszcze Edwardem Stachurą, pomyślałem, że człowiek za
długo żyje. Że powinien żyć jeden dzień jak niektóre motyle.
Albo jeden rok, od wiosny do zimy. Schopenhauer mówi, że
rozpatrzywszy wszystkie za i przeciw lepiej byłoby, żeby się
człowiek nie urodził57. Dla krytyków, którzy nie zadadzą
sobie trudu i nie sięgną do dzieł Schopehauera, może to zabrzmieć
sentymentalnie czy kabotyńsko, ale przecież mówiąc to ma Stachura
na myśli całą wykładnię śmierci niemieckiego filozofa, która
jak niewiele innych, była jasna i wyrazista. Przecież Schopenhauer
mówi też: Z tego, że jesteśmy teraz, wynika po dobrym
rozważeniu sprawy, że musimy istnieć zawsze. Albowiem my sami
jesteśmy tą istotą, która, aby wypełnić pustkę czasu,
wchłonęła ów czas w siebie samą: dlatego wypełnia ona CAŁY
czas, teraźniejszość, przeszłość i przyszłość w jednaki
sposób, i dlatego nie możemy wypaść z istnienia tak
samo, jak nie możemy wypaść z przestrzeni58. Dlatego nie
powinniśmy bać się śmierci, nie powinniśmy tworzyć mitologii
śmierci, gdyż jest ona tylko zmianą powłoki. W takim kontekście
człowiek i jego kształt cielesny - jak określa to Nietzsche - jest
jakby liną nad przepaścią59. Toteż tyle w nas
chybotliwości, tyle wahań i drżeń. Stachura i jemu podobni poeci
pragną wyzwolenia z cielesności, wyzwolenia z iście diabelskiego
labiryntu bólu, zwątpienia, lęku i rozpaczy. A jedyną drogą ku
wyjściu jest śmierć za życia - jakby przedsionek śmierci
naturalnej. Śmierć za życia, które jest już zsuwaniem się ku
jedności kosmicznej. Powiada Stachura: Życie po śmierci dla
tych, którzy umierają przed śmiercią - to życie wieczne60. A
jest tak bo nasza istota musi tkwić w wieczności, właśnie
dlatego, ze czas jest jedynie formą naszego poznania: i przez tę
formę rozpoznajemy naszą (istotę), jak i istotę wszystkich rzeczy
jako coś przemijającego, skończonego i wydanego na pastwę
zniszczenia61. To zniszczenie odnosi się tylko do powłoki. W
taki więc sposób Paweł Tatarewicz - będąc jeszcze tutaj -
doświadcza „tamtego” połączenia z kosmosem: To już koniec
wszystkiego/ co spostrzegły moje oczy/ co mózg zanotował/ w
szarych komórkach/ Jestem poza wami/ jestem ponad wami/ Wtapiam się
w kosmiczna całość/ zamieniam w sopel lodu/ I teraz płynę ku
galaktykom/ w których spłonę/ w których w pył się zamienię62.
Owo przejście jest bolesne, realne, choć ledwie przeczuwane.
Andrzej Bursa mówi: Inaczej wyobrażałem sobie śmierć/
wierzyłem naiwnie/ że szczytowy orgazm przerażenia/ wytrąci mnie
wreszcie ze strefy bólu/ Tymczasem wszystko czuję/ Widzę wszystko/
pozostając na prawach trupa/ bez możliwości jęku/ drgnięcia/
poruszenia się63. A dzieje się tak dlatego, iż w gruncie
rzeczy jednak jesteśmy o wiele bardziej zjednoczeni ze światem, niż
zazwyczaj o tym myślimy: wewnętrzną istotą świata jest nasza
wola; zjawiskiem świata jest nasze wyobrażenie. Ktoś, kto
potrafiłby tę jedność świata i nas uświadomić sobie z całą
wyrazistością, nie widziałby różnicy między trwaniem świata
zewnętrznego po jego śmierci a własnym trwaniem pośmiertnym: obie
rzeczy przedstawiłyby mu się jako jedno i to samo (...). Albowiem
zrozumienie niezniszczalności naszej istoty pokrywa się ze
zrozumieniem tożsamości makrokosmosu i mikrokosmosu64. I to
właśnie ma myśli Stachura, gdy mówi: Naturalne krainy są
trzy, gdzie życiodajnie się śpi: noc, zima i smierć65. Tego
rodzaju filozofia przypisana też jest tryptykowi Rafała Wojaczka:
Piosenka bohaterów, Piosenka bohaterów II i Ostatnia
modlitwa bohaterów. Autor daje w tych wierszach upust pragnieniu
połączenia się, przejścia ku gwieździe, która w jego poezji
jest symbolem wszechświata i wieczności. W tryptyku tym dostrzegamy
jakby trzy stopnie śmiertelnego wtajemniczenia: pierwszy, kiedy to
wreszcie śmierć stała się pospolitą rzeczą,/ jadalną, jak
gruby chleb lekkostrawną,/ i w usta sobie braliśmy lekko/ - kromkę
rozkwitającą smakiem aż bez nazwy66; drugi, gdy w poecie rodzi
się przekonanie, że musi zabrzmieć ten głos/ albo choć echo -
w niebie obudzić tę gwiazdę/ by się mogła mienić/ kołyską
naszej śmierci67. I trzeci, gdy w pożegnalnych słowach zawiera
się także akt adoracji presuicydalnej, gdy mamy do czynienia z
modlitwą, w której wypowiadający ją zapewnia, że ci, którzy
osiągnęli określony stan świadomości będą śmierci ufni,
godni, będą spokojni - a doświadczając jej - będą
szczęśliwi68.
Pragnienie śmierci
jest stanem świadomości, a zarazem punktem dojścia. Dzieje się
tak, chociaż - jak powiada Adorno - ludzka świadomość jest
zbyt słaba, by stawić czoła doświadczeniu śmierci, a nawet by w
ogóle przyjąć ją w siebie69. Ludzka świadomość, czyli
świadomość ludzi, którzy rodzą się, wzrastają, a potem zgodnie
z prawami natury umierają - żyjąc daleko od rozterek
egzystencjalnych. Ale też ludzie ci wypełniają swoim życiem
nieświadomie tę samą formułę istnienia, jaka wpisana jest w
życie poetów tragicznych. Formułę dojścia do śmierci poprzez
męczarnie ponad siły. Poeci-samobójcy buntują się już w trakcie
owych męczarni i pragną jak najszybciej je skrócić. Po drugiej
stronie wzgórza schodź ku śmierci normalnie - mówi Stachura -
i spokojnie, a odnajdziesz dzieciństwo. Schodź ku śmierci
normalnie i spokojnie. Najgorsze zostawiasz za sobą70.
Dzieciństwo, czyli arkadię, czyli szczęśliwość, czyli prawdziwe
istnienie. Zatem życie po śmierci jest dla tych, którzy
umierają przed śmiercią, którzy umierają za życia71, pragną
zaspokoić głód otwartej świadomości, którzy sakralizują
misterium przejścia i jak Wincenty Różański mówią: niech
wiersz będzie świadectwem urodzenia/ a akt zgonu świętością
życia72. Nie będzie im jednak dane „przecisnąć” się ku
innej rzeczywistości, ku innemu bytowi, w naiwnej, objawionej przez
Andrzeja Bursę wierze. Wszak jak mówi Elias Canetti: Nie ma
takiego gorącego pragnienia, za które nie trzeba by płacić. Ale
najwyższą ceną jest spełnienie.73 To właśnie tragicznym
zapisem tej ceny i tego spełnienia jest ostatni wiersz Edwarda
Stachury:
Umieram
za winy moje i za
niewinność moją,
za brak, który
czuję każdą cząstką ciała
i każdą cząstką
duszy.
Za brak
rozdzierający mnie na strzępy
jak gazetę
zapisaną
hałaśliwymi nic
nie mówiącymi słowami.
(...)
za tajemnicę
śmierci
(...)
Z malutką iskierką
ufności, że jeżeli
ziarno obumrze,
wyda owoc.
(...)
Zostawiam,
życie,
bo stanąłem na
początku,
bo pociągnął
mnie Ojciec
i stanę na końcu
i nie skosztuję śmierci.74
________________________
1 E. Stachura,
Pogodzić się ze światem, „Twórczość” 1980 nr 1, s. 67.
2 R. Wojaczek,
Żeńskie rymy nocy listopadowej.
3 A. Bursa,
Rozmowa z rzeźbiarzem.
4 W.
Szymanowicz, Bohater, Odważniacha, Karakan.
5 P. Tatarewicz,
*** (Boże drzewiasty...).
6 W. Różański,
*** ( może się pokłonię...).
7 A.
Schopenhauer, Śmierć i jej związek z niezniszczalnością naszej
istoty, „Pismo Literacko-Artystyczne”,
1984 nr 11.
8 J. Marx,
Sensualna plazma, „Kultura” (Warszawa) nr 16 (99)/ 1987.
9 Ibidem.
10 E. Stachura,
Miłość czyli życie, śmierć i zmartwychwstanie Michała Kątnego
zaśpiewana, wypłakana
i w niebo wzięta
przez edwarda stachurę [w:] Poezja i proza, t. 5, s..354.
11 Cyt. za: M.
Sprusiński, Wstęp [w] S. Plath, Listy do domu, Warszawa 1983, s.
16.
12 Cz. Miłosz,
Świadectwo poezji. Sześć wykładów o dotkliwościach naszego
wieku, Warszawa 1987, s. 79.
13 E. Stachura,
Boska akademia.
14 E. Stachura,
Dużo ognia.
15 E. Stachura,
Po ogrodzie niech hula szarańcza.
16 E. Stachura,
Missa pagana.
17 R. Wojaczek,
Mojej bolesnej.
18 R. Wojaczek,
Czyś wiedział.
19 R. Wojaczek,
Ja: książę Pepi.
20 W.
Szymanowicz, ***(I) (Kim jestem dla ciebie białą...) i *** (II)
(Kim jestem dla ciebie w białej...).
21 P.
Tatarewicz, *** (To już koniec...).
22 A.
Schopenhauer, op. cit.
23 E. Stachura,
Fabula rasa, Poezja i proza, t. 5, s. 41.
24 J. P. Sartre,
L’Étre et le néant , tłum. W. Gromczyński [w:] Filozofia
współczesna, t. 1, Warszawa 1983,
s.
258 - 259.
25 M. Heidegger,
Traf, Szczęście, „Pismo Literacko-Artystyczne” nr 3 (70)/ 1988.
26 E. Stachura,
Oto, „Twórczość nr 1/ 1980, s. 32.
27 K. Jaspers,
Der Philosophische Glaube, tłum. K. Krzemieniowa [w:] Filozofia
współczesna, t. 1, Warszawa
1983,
s. 292.
28 R. Wojaczek,
Bądź-mi.
29 A. Bursa,
Karnawał.
30 A.
Schopenhauer, op. cit.
31 L. Feuerbach,
Myśli o śmierci i nieśmiertelności, tłum. K. Krzemieniowa [w:]
Wybór pism, t. 1, Warszawa
1988,
s. 187.
32 E. Stachura,
Pogodzić się ze światem, „Twórczość”, ibidem.
33 W.
Szymanowicz, 14 lipca wieczorem.
34 A. Bursa,
Pierścień-tęsknota.
35 P.
Tatarewicz, Blues powracającej fali.
36 R. Wojaczek,
Była potrzeba.
37 R. Ringel,
Gdy życie traci sens, tłum. E. Kaźmierczak, Szczecin 1987, s. 85.
38 W. Dithey,
Zagadka życia [w:] O istocie filozofii i inne pisma, tłum. E.
Paczkowska-Łagowska, Warszawa
1987,
s. 123 - 124.
39 A. Camus, Mit
Syzyfa, tłum. J. Guze, [w:] Eseje, Warszawa 1971, s. 161.
40 E. Stachura,
Pogodzić się ze światem, ibidem, s. 86.
41 A. Camus, op.
cit., s. 164.
42 M.
Bonaparte,Edgar Poe, tłum. wł., Paris 1933, s. 584.
43 E. Stachura,
Miłość czyli życie..., ibidem, s. 355 - 356.
44 G. Bachelard,
Wyobraźnia poetycka, tłum. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1975, s.153.
45 P.
Tatarewicz, Minotaur.
46 A. Bursa,
Piosenka chorego na raka podlewającego pelargonie.
47 W.
Szymanowicz, Nad Jesieninem.
48 R. Wojaczek,
*** (Jeszcze w nią nie wszedł...).
49 R. Wojaczek,
Antyczne.
50 R. Wojaczek,
Mit rodzinny.
51 A. Bursa, ***
(Uliczki takie...).
52 W.
Szymanowicz, (Widzę w tym...).
53 E. Stachura,
Pogodzić się ze światem, ibidem, s. 88.
54 T. W. Adorno,
Dialektyka negatywna, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 1986, s. 519.
55 Por. E.
Stachura, Pogodzić się ze światem, ibidem, s. 73.
56 Ibidem, s.
77.
57 Ibidem, s.
81.
58 A.
Schopenhauer, ibidem.
59 F. Nietzsche,
Nadczłowiek. Przedmowa do Zaratustry, tłum. W. Berent [w:] Z.
Kuderowicz, Nietzsche,
Warszawa
1976, s. 239.
60 E. Stachura,
Fabula rasa, ibidem, s. 32.
61 A.
Schopenhauer, ibidem.
62 P.
Tatarewicz, *** (To już koniec...).
63 A. Bursa, ***
(Inaczej wyobrażałem sobie śmierć...).
64 A.
Schopenhauer, ibidem.
65 E. Stachura,
Oto, ibidem, s. 14.
66 R. Wojaczek,
Piosenka bohaterów II.
67 R. Wojaczek,
Piosenka bohaterów.
68 R. Wojaczek,
Ostatnia modlitwa bohaterów.
69 T. W. Adorno,
op. cit., s. 518.
70 E. Stachura,
Oto, ibidem, s. 17.
71 E. Stachura,
Fabula rasa, ibidem, s. 31.
72 W. Różański,
*** (zostawcie mnie...).
73 E. Canetti,
Myśli, tłum.. J. Danecki, Warszawa 1981, s. 43.
74 E. Stachura,
List do pozostałych, ibidem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.