sobota, 22 lutego 2014

Dwie zdumiewające rzeczy


 Błogosławionej pamięci Atanazy, arcybiskup aleksandryjski, zaprosił abba Pambo, by przyszedł z pustyni do Aleksandrii. Poszedł więc i zobaczył pewną aktorkę. I rozpłakał się. A kiedy go pytano, dlaczego płacze, odpowiedział: „Dwie rzeczy mnie poruszyły. Pierwsza, to jej potępienie; a druga to to, że ja nie tak gorliwie usiłuję spodobać się Bogu, jak ona usiłuje się spodobać grzesz­nym ludziom. Pambo 4,432

Tekst przejmujący. Dla Pambo tragicznym jest fakt, że ktoś mu zupełnie obcy może zostać potępiony. Nie zastanawiamy lnie nad tym; myślimy o człowieku w kategoriach materialnych li doczesnych — o jego karierze, talencie, bogactwie i innych cechach. A są to przecież sprawy drugorzędne. Jeśli modlimy się za drugiego człowieka, to prosimy o jego zdrowie, pomyślność, lale rzadko o zbawienie. Czy interesują nas więc ostateczne losy bliźniego?

Człowiek może się zbawić lub potępić, jednak tego drugiego elementu po prostu nie bierzemy pod uwagę i uważamy za naturalne, że Bóg musi zbawić wszystkich. Kiedyś ludzie żyli w strachu przed potępieniem i karą piekielną, starali się zrobić wszystko, by ich ominęła. Dziś jest inaczej, ludzie nie chcą nawet myśleć o możliwości potępienia, bo jest ona ze wszech miar niewygodna — co zauważyli niektórzy usłużni teologowie i stwierdzili, że piekło nie istnieje bądź jest puste. I ja chciałbym, żeby tak było, ale trzeba być zupełnie głuchym, by nie słyszeć groźnych słów Ewangelii, i ślepym, by nie widzieć straszliwego zła tego świata, które przerasta wszelkie ludzkie wyobrażenie. Oczywiście, Bóg może wszystkich zbawić, ale czy arcyzbrodniarze XX w. do tego dorośli?

Jakkolwiek sprawa się ma, dobrze byłoby, gdybyśmy umieli naśladować abba Pambo i myśleli o ludziach - siebie nie wyłączając — w kategoriach celu ostatecznego.

Jeszcze jedna rzecz zdumiała abba Pambo: troska aktorki o przypodobanie się ludziom słabym, przemijającym, niestałym w swoich sądach, w co — jak możemy sądzić — włożyła całe swe życie. Dlatego Pambo stawia ją za wzór sobie i nam wszystkim - on sam, wielki asceta, nie troszczy się tak bardzo o podobanie się Bogu, jak ta prowincjonalna aktorka o podobanie się ludziom. Prawdopodobnie aktorka aleksandryjska nigdy nic wyobrażała sobie, że stanie się wzorem do naśladowania dla świątobliwego mnicha. Z tego zaś płynie dla nas jeszcze jeden wniosek: nie ma rzeczy, z której nie można by wyciągnąć dla siebie pożytecznej nauki, jeśli tylko patrzy się na rzeczywistość oczyma przepełnionymi Bogiem.

Za: Marek Starowieyski, Czego mogą nas nauczyć Ojcowie Pustyni, Wydawca Stowarzyszenie LIST, Listowa biblioteka tom 18, Kraków 2006

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.