Błogosławionej
pamięci Atanazy, arcybiskup aleksandryjski, zaprosił abba Pambo, by
przyszedł z pustyni do Aleksandrii. Poszedł więc i zobaczył pewną
aktorkę. I rozpłakał się. A kiedy go pytano, dlaczego płacze,
odpowiedział: „Dwie rzeczy mnie poruszyły. Pierwsza, to jej
potępienie; a druga to to, że ja nie tak gorliwie usiłuję
spodobać się Bogu, jak ona usiłuje się spodobać grzesznym
ludziom. Pambo 4,432
Tekst
przejmujący. Dla Pambo tragicznym jest fakt, że ktoś mu zupełnie
obcy może zostać potępiony. Nie zastanawiamy lnie nad tym; myślimy
o człowieku w kategoriach materialnych li doczesnych — o jego
karierze, talencie, bogactwie i innych cechach. A są to przecież
sprawy drugorzędne. Jeśli modlimy się za drugiego człowieka, to
prosimy o jego zdrowie, pomyślność, lale rzadko o zbawienie. Czy
interesują nas więc ostateczne losy bliźniego?
Człowiek
może się zbawić lub potępić, jednak tego drugiego elementu po
prostu nie bierzemy pod uwagę i uważamy za naturalne, że Bóg musi
zbawić wszystkich. Kiedyś ludzie żyli w strachu przed potępieniem
i karą piekielną, starali się zrobić wszystko, by ich ominęła.
Dziś jest inaczej, ludzie nie chcą nawet myśleć o możliwości
potępienia, bo jest ona ze wszech miar niewygodna — co zauważyli
niektórzy usłużni teologowie i stwierdzili, że piekło nie
istnieje bądź jest puste. I ja chciałbym, żeby tak było, ale
trzeba być zupełnie głuchym, by nie słyszeć groźnych słów
Ewangelii, i ślepym, by nie widzieć straszliwego zła tego świata,
które przerasta wszelkie ludzkie wyobrażenie. Oczywiście, Bóg
może wszystkich zbawić, ale czy arcyzbrodniarze XX
w. do tego dorośli?
Jakkolwiek
sprawa się ma, dobrze byłoby, gdybyśmy umieli naśladować abba
Pambo i myśleli o ludziach - siebie nie wyłączając — w
kategoriach celu ostatecznego.
Jeszcze
jedna rzecz zdumiała abba Pambo: troska aktorki o przypodobanie się
ludziom słabym, przemijającym, niestałym w swoich sądach, w co —
jak możemy sądzić — włożyła całe swe życie. Dlatego Pambo
stawia ją za wzór sobie i nam wszystkim - on sam, wielki asceta,
nie troszczy się tak bardzo o podobanie się Bogu, jak ta
prowincjonalna aktorka o podobanie się ludziom. Prawdopodobnie
aktorka aleksandryjska nigdy nic wyobrażała sobie, że stanie się
wzorem do naśladowania dla świątobliwego mnicha. Z tego zaś
płynie dla nas jeszcze jeden wniosek: nie ma rzeczy, z której nie
można by wyciągnąć dla siebie pożytecznej nauki, jeśli tylko
patrzy się na rzeczywistość oczyma przepełnionymi Bogiem.
Za:
Marek Starowieyski, Czego mogą nas nauczyć Ojcowie Pustyni,
Wydawca Stowarzyszenie LIST, Listowa biblioteka tom 18, Kraków 2006
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.