sobota, 22 lutego 2014

Rozkosz, jest czymś dobrym dla bydląt …


… szczęśliwe życie zasadza się na jednym: iżby istniał w nas doskonały rozum. Tylko on bowiem nie pomniejsza duszy i przeciwstawia się losowi: we wszelkim położeniu spraw pozwala nam zachować pewność siebie. Jedynym dobrem zaś jest to, co nigdy nie daje się złamać. Ten więc — powtarzam — jest szczęśliwy, kogo nic nie potrafi pomniejszyć. Osiągnął on najwyższą mądrość i nie polega już na niczym innym, tylko na sobie. Albowiem ten, kto się opiera na czyjejś postronnej pomocy, może upaść. Jeżeli dzieje się inaczej, wielką rolę zaczynają odgrywać w nas wpływy obce. Któż zaś pragnie polegać na niepewnym losie lub któż rozsądny podziwia siebie ze względu na to, co w nim jest obcego? Czymże więc jest szczęśliwe życie? Wolnością od trosk i nieprzerwaną spokojnością. A tej użyczy nam wzniosłość ducha, użyczy niezłomna stałość w należytym ocenianiu wszystkiego. Jak się do tego z kolei dochodzi? Poprzez poznanie całej prawdy. Poprzez zachowanie we wszystkich poczynaniach odpowiedniego porządku, właściwej miary i przyzwoitości oraz nie szkodzącej, ale życzliwej woli, bacznej na wymogi rozumu, nigdy od niego nie odstępującej, zarazem godnej miłowania i podziwu. Słowem, bym wskazał ci zupełnie krótkie prawidło, dusza człowieka mądrego winna być taka, jaka przystoi istocie boskiej. Czegóż więcej może życzyć sobie ten, czyim udziałem jest już wszystko, co cnotliwe? Bo jeżeli do najlepszego stanu przyczynić się może w jakiejś mierze coś niezgodnego z cnotą, tedy szczęśliwe życie będzie polegało na tym, bez udziału czego dopiero stałoby się zgodne z cnotą. Lecz cóż szkaradniejszego lub głupszego jak wiązanie dobra rozumnej duszy z rzeczami bezrozumnymi? Niektórzy sądzą jednak, iż dobro najwyższe da się powiększyć, gdyż w razie przeciwstawienia się okoliczności przypadkowych nie może osiągnąć swej pełni. Pośród wybitnych założycieli niniejszego kierunku filozoficznego także i Antypater mówi, że pewne, choć bardzo niewielkie, znaczenie przypisuje okolicznościom zewnętrznym. Sam rozumiesz wszelako, czym jest zadowalanie się jasnością dnia tylko pod tym warunkiem, że dodatkowo przyświeca jakiś mały płomyczek. Czyż w pełnym blasku słońca może znaczyć coś nikła iskierka? Jeżeli nie zadowalasz się samą cnotą, to niechybnie chcesz przydać jeszcze bądź spokojność, którą Grecy określają mianem άοxλησία, bądź też rozkosz. Pierwszą z nich można jeszcze jakoś przyjąć; duch bowiem nie odczuwający zmartwień może swobodnie oddawać się poznawaniu całego świata, przy czym nic go nie odciąga od badania istoty rzeczy. Druga z nich, czyli rozkosz, jest czymś dobrym dla bydląt. Do cechy bowiem opierającej się na rozumie przydajemy cechę nierozumną, do zgodnej z wymogami cnoty — niecnotliwą. A do takiego życia prowadzi nas właśnie łechtanie ciała. Dlaczego więc wahacie się mówić wprost, że dobrze jest człowiekowi wtedy, kiedy błogo czuje się jego podniebienie? I ty byś miał zaliczać już nie powiem pomiędzy mężów, lecz w ogóle pomiędzy ludzi kogoś takiego, dla kogo dobro najwyższe sprowadza się do odczuwania smaków, przypatrywania się barwom i przysłuchiwania się dźwiękom? Niech opuści to najpiękniejsze i bogom najbliższe grono istot żyjących! Niechaj się przyłączy do niemych bydląt stwór upatrujący szczęśliwość w paszy!

Żyć aż do osiągnięcia mądrości

Błagam cię, Lucyliuszu, sprawmy to, iżby życie nasze, tak jak klejnoty, nie rozpościerało się zbyt szeroko, lecz miało wielką wartość. Mierzmy je naszymi postępkami, a nie przeciągiem czasu. Chcesz wiedzieć, jaka różnica zachodzi pomiędzy tym człowiekiem czerstwym i lekceważącym sobie wyroki losu, tym, który odbył wszystkie rodzaje służby właściwe dla żywota ludzkiego i wzniósł się w nim aż do najwyższego dobra, a tamtym, któremu przemknęło aż tak wiele lat? Pierwszy żyje również po śmierci, drugi sczezł już przed śmiercią. Pochwalmyż tedy i w poczet szczęśliwców policzmy tego, kto — choćby przypadło mu w udziale nie wiem jak mało czasu — dobrze nim rozporządził. Dostrzegł bowiem prawdziwą światłość.

Nie był tylko jednym z pospolitaków. Żył, a zarazem przejawiał swą siłę. Czasami zażywał pięknej pogody, a czasem—jak to zwykle bywa — odblask owej potężnej światłości niebieskiej przeświecał mu poprzez chmury. Po cóż się pytasz, jak długo żył? Żyje on nadal: przeszedł do potomnych i poruczył się ludzkiej pamięci.

Nie mówię, żebym z tego powodu miał się wzbraniać przed przydaniem sobie większej liczby lat, ale nie powiem też, że mi brakło czegoś do szczęśliwego życia, jeśli wątek jego będzie przecięty. Nie sposobiłem się bowiem na ten dzień, który mi jako ostatni pożądliwa nadzieja przyobiecała na później, ale na każdy z nich patrzyłem jak na ostatni. Po cóż pytasz mię, kiedym się urodził? Czy wciąż jeszcze liczę się między młodszych? Mam, co mi się należy. Jak w małego wzrostu ciele może być doskonały człowiek, tak też w mniejszym przeciągu czasu może zmieścić się doskonałe życie. Wiek należy do rzeczy zewnętrznych. Dopokąd mam istnieć — nie moja to rzecz. Moją sprawą jest, jak będę żył. Wymagaj ode mnie tego, iżbym niby błądząc w ciemnościach nie przepędzał mego czasu niesławnie; bym wiódł życie, a nie przeciągał tylko koło niego. Pytasz, jakie jest najdłuższe trwanie żywota? Żyć aż do osiągnięcia mądrości. Kto do niej doszedł, dotarł do celu nie najodleglejszego, lecz najważniejszego. Zaprawdę, niechaj się taki chlubi śmiało i niech dziękuje bogom, a między nimi niechaj sobie i naturze wszech rzeczy przypisuje, że istniał. Bo słusznie to przypisze: zwrócił jej życie lepsze, niż otrzymał. Dał przykład dzielnego człowieka, ukazał, jakiej ma być wartości i miary.

Seneka, Listy moralne do Lucyliusza
Tłumaczenie: Wiktor Kornatowski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.