Susan Sontag była bardzo ostro
lewicowa i spierała się ze mną o wszystko, chwaląc ustrój
radziecki i przeklinając kapitalizm z ferworem, który uniemożliwiał
rozsądną wymianę zdań. Była przy tym niezwykle elokwentna i w
dyskusji chwytała się nawet tak marnych sztuczek, jak
wykorzystywanie oczywistej przewagi językowej. Wreszcie przyszła
godzina prawdy – Susan ogłosiła w „Village Voice” samokrytykę
siebie i formacji, która jej zdaniem już od dawna zdawała sobie
sprawę z tego, że wierzy w coś, co mija się z prawdą, ale
brakło jej odwagi, by to przyznać. Po tym artykule spotkałem Susan na festiwalu w Cannes w
osiemdziesiątym drugim roku. Zdobyła się na to, by mnie przeprosić za dyskusje, które
prowadziła nieuczciwie. Co więcej, przyznała, że równie
nieuczciwa była w stosunku do Miłosza, przekreślając jego
argumenty tylko dlatego, że on był emigrantem i, co gorsza,
renegatem bo zdezerterował z posterunku, na którym postawiła go
partia.
Zanussi, Pora umierać
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.