niedziela, 23 lutego 2014

Tak czynią twórcy najwrażliwsi, którzy dotarli do kresu chwil


21 kwietnia 2008. Edward Stachura był prawdziwym polskim hipisem i żył jakby świat był wielką komuną, pełną dziwaków, ludzi złamanych i zawiedzionych, podróżników i emigrantów. Przemierzał szlaki i zatrzymywał się w przygodnych domach, w knajpach, w pracowniach i mansardach. Nieobce mu było doświadczenie alkoholu i wolnej miłości, sytuacja przegrania i opuszczenia, uczucie pragnienia i głodu. Przez wiele lat był na szlaku, spotykał mrowie ludzi, uczestniczył w bachanaliach, karnawałach, w ceremoniach odejścia i pożegnania. Zawsze też miał pod ręką skrawek papieru, notes, pióro i zapisywał to, czego był świadkiem i w czym się odnajdywał. Jego wiara we własną moc kreatywną załamała się, gdy zaczął odsłaniać tajemną materię egzystencji, gdy w jego umyśle pojawił się człowiek-nikt. Wtedy zadrżał, ale nie zszedł z obranej drogi – wtedy zatrzymał się na chwilę, ale nie poddał się czasowi. Świat traktował poważnie, a zarazem stale prowadził z nim absurdalną grę. Wychodził naprzeciw niebezpieczeństwom, przyglądał się śmierci i oswajał ją – rozumiał zawiłości filozoficzne istnienia, a zarazem pochylał się nad tymi, którzy zdają się nie mieć nic do powiedzenia. Dobrze pamiętał przesłanie Desideraty Maxa Ehrmanna: O ile to możliwe, bez wyrzekania się siebie bądź na dobrej stopie ze wszystkimi./ Wypowiadaj swoją prawdę jasno i spokojnie, wysłuchaj innych, nawet tępych i nieświadomych, oni też mają swoją opowieść. I słuchał, ale też nieustannie, z fragmentów i substratów, komponował w sobie samego siebie. Tak czynią twórcy najwrażliwsi, którzy dotarli do kresu chwil – przekroczyli próg doznań, przeszli granicę poznania. Widać to w jego powieściach i zapiskach, ale szczególnie w poezji, gdzie często pojawiają się wyraziste stylizacje.

Czytaj całość →

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.