poniedziałek, 24 lutego 2014

Rozbicie struktur rodzinnych


Być może odmalowałem obraz w zbyt czarnych barwach, jestem jednak przekonany, że nigdy dotąd w historii cywilizacji nie istniało społeczeństwo, które tak chętnie rezygnowałoby z ojców, jak nasze. W czasach, gdy panował większy rozsądek, w Portugalii ojcowie posiadający dwoje i więcej dzieci otrzymywali dodatkową kartę do głosowania, co umożliwiało im zrównoważenie ciężaru głosów nieżonatych i bezdzietnych urzędników, których trudno byłoby posądzać o chęć prowadzenia polityki prorodzinnej. Takie sympatyczne modele traktowane są dziś jednak jako relikt z epoki kamienia łupanego. W polityce i gospodarce wciąż jeszcze dominują mężczyźni, ale w przeciwieństwie do dawniejszych czasów brak w tych dziedzinach życia liderów, którzy byliby gotowi do przejęcia odpowiedzialności za przyszłe pokolenia. Troszczą się oni przede wszystkim o interesy przynoszące szybkie zyski, a posiadane firmy „córki", lekkomyślnie pozostawiają je samym sobie.

Obraz rozbitych struktur rodzinnych ukazują już od dłuższego czasu amerykańscy socjologowie Gregory Vogt i Stephen Sirridge. „Młodzież dryfuje bez celu - czytamy w jednej z ich prac - ojcowie w średnim wieku zmagają się z nałogami, a starsi ojcowie i dziadkowie dotknięci są poczuciem bezwładu i zniechęcenia." Autorzy pytają: gdzie są ojcowie, którzy w ramach ważnego rytuału przekazywali niegdyś synom wiedzę o świecie oraz o tym, jak sobie w nim poradzić? Co stało się z ojcowskim błogosławieństwem, które - jak to mówiło się kiedyś - „utwierdza domy dziatek", błogosławieństwem, które - jak zaznaczają badacze - „uważamy za niezbędne do życia i fundamentalne dla duchowej egzystencji każdego mężczyzny"? Gdzie podziali się „mędrcy", odgrywający w dotychczasowych społeczeństwach tak ważną rolę? Wniosek płynący z rozważań Vogta i Sirridge'a jest jednoznaczny - to ojcowie odpowiadają za to, że ich dzieci zostały „wychowawczymi sierotami", członkami dorastającego bez ojców i rozpaczliwie uczepionego bezradnych matek pokolenia emocjonalnych rozbitków.

Niezależnie od tego, czy jest to przypadek, czy też nie, to właśnie w epoce współczesnej, równolegle do degradacji ogólnie pojętej roli mężczyzn w społeczeństwie i rodzinie, męskie nasienie, jak dowiedli naukowcy, staje się coraz mniej płodne. Logiczne byłoby w tej sytuacji, gdyby lekarze sięgnęli po probówkę i całkowicie zastąpili zmęczonego dawcę życia w jego biologicznej roli.

Rodzinę dotyka nowa destabilizacja. Tym razem jej źródłem nie jest nadużywanie przez mężczyzn siły, lecz zanik struktur wewnętrznych. Wychowanie dzieci nie jest wyłącznie zadaniem ojców, ale to właśnie oni wycofują się ze swej roli, bo wydaje im się, że są w tej grze nieustannymi przegranymi albo po prostu nie chce im się już odważnie walczyć. Gdzie popełniliśmy błąd w naszym wychowaniu? Dokąd właściwie zmierzamy? Takie pytania towarzyszą dziś rodzicom, gdy bezradnie siedzą wieczorem przy kuchennym stole. Być może rzeczywiście nasza formuła wychowania już się wyczerpała - i trzeba ją wypełnić nowymi treściami.

Za: Peter Seewald, Szkoła mnichów. Inspiracje dla naszego życia, przekład; Kamil Markiewicz, Wydawnictwo eSPe, Kraków 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.