Gdy
pogrzebowy oddział zszedł ze sceny
I odleciały zawiedzione kanie,
Z ciemności zmyślne wyłażą hieny,
By o poległych naszych mieć staranie.
Zupełnie obojętne jest hienie,
Jak który umarł i dlaczego.
Rozgrzebią pyskiem krzaki i kamienie,
Aż dokopią się do zabitego.
Przejęte tylko tym, że będą żarły,
Aby żyć, dobrze o tym wiedzą,
Że bezpieczniejszym mięsem jest umarły
Od najsłabszego z żywych, które jedzą,
(Bo i koza ubodzie, i robak też utnie,
Czasem się i dziecko sprzeciwi,
Ale palcem nie ruszą, szarpani okrutnie,
Biedni żołnierze nieżywi).
Więc chichot, wrzask i grudy lecą,
Aż białe kły wbijają głęboko
W koszulę żołnierską i dobrze chwycą,
I trupa na wierch wywloką.
I znowu, zanim się stado stłoczy,
Żałosne pokaże się lico,
Lecz nie zobaczą go żyjących oczy
Z wyjątkiem Boga i tych, co
Nie mają duszy, wstydu i sumienia,
W cokolwiek zęby wbili,
I nie skalają zmarłego imienia.
To już jego plemienia przywilej.
I odleciały zawiedzione kanie,
Z ciemności zmyślne wyłażą hieny,
By o poległych naszych mieć staranie.
Zupełnie obojętne jest hienie,
Jak który umarł i dlaczego.
Rozgrzebią pyskiem krzaki i kamienie,
Aż dokopią się do zabitego.
Przejęte tylko tym, że będą żarły,
Aby żyć, dobrze o tym wiedzą,
Że bezpieczniejszym mięsem jest umarły
Od najsłabszego z żywych, które jedzą,
(Bo i koza ubodzie, i robak też utnie,
Czasem się i dziecko sprzeciwi,
Ale palcem nie ruszą, szarpani okrutnie,
Biedni żołnierze nieżywi).
Więc chichot, wrzask i grudy lecą,
Aż białe kły wbijają głęboko
W koszulę żołnierską i dobrze chwycą,
I trupa na wierch wywloką.
I znowu, zanim się stado stłoczy,
Żałosne pokaże się lico,
Lecz nie zobaczą go żyjących oczy
Z wyjątkiem Boga i tych, co
Nie mają duszy, wstydu i sumienia,
W cokolwiek zęby wbili,
I nie skalają zmarłego imienia.
To już jego plemienia przywilej.
przełożył Robert Stiller
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.