czwartek, 30 stycznia 2014

Marek Krassus – bogaty, ale ...


Rzymianie mówią, że na cnoty, jakich Krassus miał wiele, cień rzuca ta jedna wada — pożądanie bogactwa. Okazało się jednak, że ta jedna przez to, że przybrała największe rozmiary, przysłania inne wady. Największe oznaki jego pożądania bogactwa to sposób nabywania majętności i jej rozmiary. Pierwotnie miał nie więcej niż trzysta talentów. A potem, w czasie konsulatu, złożył Herkulesowi ofiarę z dziesiątej części i z tej okazji ugościł ucztą lud rzymski i na trzy miesiące dał każdemu z Rzymian zboża z własnych zapasów, i mimo to, gdy przed wyprawą na Partów sam sobie obliczył stan posiadania, osiągnął w wyniku siedem tysięcy sto talentów. Przeważającą część tego mienia — jeśli ma się powiedzieć prawdę hańbiącą — z ognia i miecza zgromadził, publiczne nieszczęścia wyzyskując ku swej ogromnej korzyści. Bo kiedy Sulla zdobył miasto i mienie swych ofiar sprzedawał, wszystko to uważając za łupy wojenne i tak je określając, i chcąc jak najwięcej i najmożniejszych ludzi wplątać w rozlew krwi, Krassus nie odmawiał sobie ani przejmowania, ani kupowania tego mienia.

*

Niezależnie od tego był Krassus i dla obcych szczodry. Dom jego stał otworem dla każdego. Przyjaciołom pożyczał pieniędzy bez procentów. Ale zwrotu żądał zdecydowanie, jak tylko termin minął, tak że ta bezprocentowość w wielu przypadkach była dla zwlekających ze zwrotem uciążliwsza, niżby były same procenty. Na przyjęcia zapraszano przeważnie zwykłych gości z ludu, a prostota, schludność i uprzejmość były im milsze niż kosztowna wystawność. W wykształceniu ćwiczył się najwięcej w sztuce słowa, w retoryce, mającej zastosowanie w wystąpieniach publicznych. Był też wybitnym mówcą, jednym z najlepszych w Rzymie. Starannością i pracowitością przewyższał nawet z natury bardzo uzdolnionych. Mówią, że nie było sprawy tak małej i prostej, by występował w niej bez przygotowania. Nieraz nawet Pompejusz, Cezar, nawet Cyceron ociągali się z wystąpieniem w roli obrońców, a on się podejmował obrony. Dlatego bardziej się podobał, jako troskliwy i chętnie przychodzący z pomocą.

Sympatią cieszył się także dzięki ludzkiej i miłej ludowi życzliwości w sprawach sądowych i publicznych. Nikogo ze spotykanych ludzi, choćby niewykształconych i biedaków, którzy go pozdrawiali, nie minął, by go nie zagadnąć po imieniu.

Mówią też, że był biegły w historii, a częściowo także w filozofii. Tu przyłączał się do nauki Arystotelesa, w której nauczycielem był mu jakiś Aleksander*; ktoś, kto dzięki obcowaniu z Krassusem dawał wielkie dowody swej skromności i uprzejmości. I niełatwo by powiedzieć, czy uboższy był przed znajomością z Krassusem, czy przy nim takim się stał. On jeden z przyjaciół towarzyszył mu stale w podróżach. Na drogę dostawał wtedy dekę do okrycia, którą po powrocie oddawał.


*Aleksander — perypatetyk, uznający bogactwo za wartość pozytywną.
towarzyszył mu stale w podróżach. Na drogę dostawał wtedy dekę do okrycia,
którą po powrocie oddawał.

Plutarch, Żywoty sławnych mężów
tłumaczenie: Mieczysław Brożek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.