wtorek, 28 stycznia 2014

Wdzięczny jestem losowi, rzekł Michał Kątny


Meksyk, 26 I 1975. Niedziela

Micha Kątny zbierał, rozsypane po dywanie, drobniutkie, mikroskopijne kuleczki naszyjnika zerwanego przez synalka gospodarzy domu, w którym ostatnio gościł. Wdzięczny jestem losowi, że ten syn nie jest mój – powiedział do siebie w myśli. Wdzięczny jestem losowi, że nie jest moją zwaną żoną pani tego domu, do której mówi „ty głupia” ten gówniarz, jej syn, i ona sobie na to pozwala i pozwala na to jej zwany mąż, a zwany ojciec tego gówniarza. Wdzięczny jestem losowi, że nie jest moja ta rodzina, wdzięczny jestem losowi, że nie ma „mojej” rodziny. Wdzięczny jestem losowi, że nie ma rzeczy, o której mógłbym powiedzieć, że jest moja – pomyślał dalej Michał Kątny. Chyba nie ma – powiedział głośno. Dusza tylko - dodał. Ale to, na szczęście, nie jest rzecz – dodał.


Edward Stachura
Dzienniki, Zeszyty podróżne 2 s. 209-110

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.