Nie trzeba zapominać o tym, co
Plutarch podaje o psie, którego widział w Rzymie wraz z cesarzem
Wespazjanem ojcem, w teatrze Marcellusa. Ów pies służył
kuglarzowi odgrywającemu jakieś błazeństwo w kilka osób, i miał
w nim swą rolę. Między innymi rzeczami, trzeba mu było udać na
jakiś czas umarłego, niby po spożyciu pewnego specyfiku. Otóż,
połknąwszy chleb, który udawał ów specyfik, zaczynał
natychmiast trząść się i drżeć, jak gdyby oszołomiony: w
końcu, wyciągnąwszy się i zesztywniawszy, jakoby zdechły, dał
się ciągać i wlec z jednego miejsca w drugie, jak tego żądała
treść przedstawienia; a potem, kiedy poznał, iż jest pora, zaczął
najpierw poruszać się, wręcz tak jakby przychodził do siebie z
głębokiego snu, po czym, podnosząc głowę, pozierał dokoła w
sposób, który zdumiewał wszystkich obecnych.
Montaigne, Próby
tłumaczenie: Boy Żeleński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.