piątek, 31 stycznia 2014

Samica swego gatunku

Kiedy wieśniak w Himalajach pysznego niedźwiedzia spotka
I wrzaśnie na postrach, niedźwiedź często z życiem puszcza kmiotka.
Lecz ząb i szpon rozedrą go, jeżeli to niedźwiedzica.
Gdyż od samca dużo bardziej śmiercionośną jest samica.

Krok niebacznej stopy słysząc, grzejąca się w słońcu kobra
Odczołga się nieraz w bok, bo zgoda też bywa dobra.
Ale jeśli to samica, nie popuści jej wścieklica.
Gdyż od samca dużo bardziej śmiercionośną jest samica.

Siuksów lub Apaczów ucząc chrześcijańskich praw i spraw,
Jezuici bledli, jeśli wdała się w to jakaś squaw.
Wcale nie od wojowników bladły im ze zgrozy lica!
Gdyż od samca dużo bardziej śmiercionośną jest samica.

W lękliwym sercu swym mężczyzna niedomówień tłamsi nawał,
Gdyż Bóg nie po to mu kobietę dał, aby ją wydawał.
Ale gdy mąż się spotka z łowcą, wyjawiają sobie głośno,
Iż samica jest od samca dużo bardziej śmiercionośną.

On, choć i niedźwiedziowaty, a poza tym cham i glista,
Woli dojść do kompromisu, na którym i on skorzysta,
I przeciwnik. Konsekwencja gołych faktów rzadko prze go
Do konkluzji ostatecznej skutku nieodwołalnego.

Czy to strach, czy to głupota, skłaniają go do poglądu,
Że i wróg, nim się go rozwali, godzien jest jakiegoś sądu.
Sprośny żart w nim złość ostudza, wątpliwość i litość mącą
To, co jej płeć ma za rzecz wątpliwości nie budzącą.

Przecież Bóg mu dał kobietę tylko do jednego celu
Zbrojną i wyposażoną, do jednego, nie do wielu:
By pokoleń, co przyjść mają, nigdy w świecie nie zawiodła.
Po to jest od samca bardziej śmiercionośna, groźna, podła.

Zagrożona śmiercią w mękach, gdy ma coś żywego w łonie,
Bez wahań i bez litości, własne prawo bierze w dłonie.
Co znaczy dla niej żart lub fakt? To męskie figle, męska sprawa!
Ona jest drugim prawem. My żyć mamy tylko według tego prawa.

Nic nie wnosi w życie oprócz potęgi, którą świat zachwyca
Jako matka swego dziecka i samca swego samica.
Gdy nie ma ich, egzekwuje prawa swe i ważność swoją
Zbrojna wciąż w tę broń kobiecą, której wszyscy się tak boją.

Wtedy, w braku grubszych węzłów, bierze ślub z przekonaniami,
Jej dziećmi są jej poglądy. Biada temu, kto je splami!
Żadnej tam wymiany zdań, tylko z miejsca dzika, wściekła
Samica gatunku swego, pójść gotowa w otchłań piekła

Za dziecko swe i za samca. Tak jak walczy niedźwiedzica.
Jak ta kobrzyca, z której syknięć każde zabójczy jad przemyca.
Co słowo, to wiwisekcja, tkanka nerwowa już odkryta
I z bólu skręca się ofiara, jak z Indianką jezuita.

Więc mężczyzna, tchórz, gdy siada z takimi jak on śmiałkami
Do narady, musi dbać, ażeby zawsze byli sami
W zmaganiach z życiem i sumieniem, ramiona wznosząc do Boga
Sprawiedliwości, co kobiecie musi obca być i wroga.

Mężczyzna wie! Że kobieta, przez Boga mu powierzona,
Żądać ma, nie rządzić i rozpalać, nie zniewalać. Ona
Też wie. Jej instynkt nieomylny ostrzeżeniem go zaszczyca,
Że w jej gatunku bardziej śmiercionośną jest samica.

Przełożył Robert Stiller

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.