Wiatr szumi o północy i zrywa liście…
Podobnie życie w swym szybkim biegu wyrywa z naszej duszy
westchnienia, słowa zachwytu, pół-myśli, pół-uczucia… które
będąc dźwiękowymi urywkami mają to znaczenie, że „wyszły”
wprost z duszy, bez żadnego opracowania, bez celu, bez zamiaru –
bez niczego postronnego… Po prostu – „dusza żyje”… to
znaczy „żyła”, „oddychała”… Od dawna już te
„nieoczekiwane słowa” z jakiegoś powodu podobały mi się.
Mówiąc ściśle, one płyną w nas nieprzerwanie, ale nie zdążamy
ich zapisywać (nie ma papieru pod ręką) – i one umierają.
Później nie można ich sobie przypomnieć. Coś jednak zdążyłem
zapisać. Notatki rozrastały się. Postanowiłem zebrać te „opadłe
liście”.
Po co? Komu one są potrzebne?
Po prostu – mnie są potrzebne. Och, dobry czytelniku, ja już od dawna nie piszę „dla czytelnika” – po prostu dlatego, że tak mi się podoba. Publikuję również nie „dla czytelnika”… Nie będę ani płakać, ani się złościć, jeśli czytelnik, który przez pomyłkę kupi tę książkę, wrzuci ją do kosza (lepiej, żeby nie rozcinał kartek, a jedynie zajrzał do książki i sprzedał ją bukiniście ze zniżką 50 %).
No, czytelniku, nie ceregielę się z tobą, – ty też ze mną nie musisz się ceregielić:
– Do diabła…
– Do diabła!
Au revoir i do spotkania na tamtym świecie. Z czytelnikiem jest znacznie bardziej nudno, niż z samym sobą. Czytelnik otwiera buzię i czeka, co dostanie. W takim wypadku wygląda jak osioł przed zarznięciem. Nie jest to jedno z najpiękniejszych widowisk… Bóg z nim… Piszę dla jakichś „nieznanych przyjaciół”, być może dla nikogo…
Rozanow,
tłumaczenie Henryk Paprocki
Po co? Komu one są potrzebne?
Po prostu – mnie są potrzebne. Och, dobry czytelniku, ja już od dawna nie piszę „dla czytelnika” – po prostu dlatego, że tak mi się podoba. Publikuję również nie „dla czytelnika”… Nie będę ani płakać, ani się złościć, jeśli czytelnik, który przez pomyłkę kupi tę książkę, wrzuci ją do kosza (lepiej, żeby nie rozcinał kartek, a jedynie zajrzał do książki i sprzedał ją bukiniście ze zniżką 50 %).
No, czytelniku, nie ceregielę się z tobą, – ty też ze mną nie musisz się ceregielić:
– Do diabła…
– Do diabła!
Au revoir i do spotkania na tamtym świecie. Z czytelnikiem jest znacznie bardziej nudno, niż z samym sobą. Czytelnik otwiera buzię i czeka, co dostanie. W takim wypadku wygląda jak osioł przed zarznięciem. Nie jest to jedno z najpiękniejszych widowisk… Bóg z nim… Piszę dla jakichś „nieznanych przyjaciół”, być może dla nikogo…
Rozanow,
tłumaczenie Henryk Paprocki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.