środa, 29 stycznia 2014

O sposobie sądzenia czyjejś śmierci


Kiedy oceniamy czyjeś męstwo w chwili śmierci, która jest z pewnością najznaczniejszym czynem ludzkiego żywota, winniśmy mieć na uwadze jeden wzgląd, a mianowicie, iż niełacno człowiek uwierzy, jako w rzeczy przyszła nań ta pora. Niewielu ludzi umiera w świadomości, by to była ich ostatnia godzina. Nie masz okoliczności, w której mamidła nadziei bardziej by nam zastawiały swe sidła. Nieustannie szepcą nam do ucha: „Bywali inni bardziej chorzy, przedsię nie pomarli; sprawa nie jest jeszcze tak rozpaczliwa: ostatecznie, Pan Bóg i większych cudów potrafił dokazać”. A pochodzi to stąd, iż nazbyt wiele trzymamy o sobie. Zda nam się, iż powszechność rzeczy cierpi poniekąd od naszego unicestwienia i współczuje naszej niedoli. Zmącony nasz wzrok przedstawia sobie rzeczy złudnie; zdaje się nam, że one mu chybiają w miarę, jak on im chybia. Tak samo podróżującym na morzu zda się, iż wsie, miasta, niebo i ziemia pomykają tak samo jak oni:

Provehimur portu, terraeque urbes recedunt[700]

Któż widział kiedy starca, by się wychwalał minionych czasów, a nie wieszał psów na obecnym, obarczając świat i obyczaje ludzkie własną niedolą i udręką?

Iamque caput quassans, grandis suspirat arator…
Et cum tempora temporibus praesentia confert
Praeteritis, laudat fortunas saepe parentis,
Ee crepat antiquum genus ut pietate repletum[701].

Ściągamy wszystko do siebie: z tego wynika, iż uważamy śmierć naszą za wielką rzecz, która nie odbywa łacno[702] ani bez solennej konsultacji gwiazd; tot circa unum caput tumultuantes deos[703]; i wierzymy w to tym więcej, im więcej rozumiemy o sobie: „Jak to! tyle nauki miałoby zginąć, z taką szkodą dla świata, bez osobliwego uważania losów? Żali[704] nie więcej kosztuje zgładzić duszę tak rzadką i przykładną niż inną jaką, pospolitą i niepożyteczną? To życie, które osłania tyle innych, od którego tyle dusz zależy, które tak zaprząta świat swymi dziełami, które wypełnia tyle miejsca, zali tak łatwe jest do zerwania jak inne, zawieszone ledwie na lichym jego węzełku?” Nikt z nas nie myśli dość o tym, że jest tylko jednostką. Stąd rodzą się słowa, jakie powiedział Cezar do swego sternika, bardziej wzdęte niż owo morze, bałwaniące się wkoło:

Italiam si coelo auctore recusas,
Me, pete: sola tibi causa est haec iusta timoris,
Vectorem non nosse tuum; perrumpe procellas,
Tutela secure mei[705]:
i owe:

Credit iam digna pericula Caesar
Fatis esse suis: Tantusne evertere, dixit,
Me superis labor est, parva quem puppe sedentem,
Tam magno petiere mari[706]?

i to jawne błazeństwo, iż słońce przez ciąg całego roku nosiło po nim żałobę na czole:

Ille etiam exstiocto miseratus Caesare Romam,
Quum caput obscura nitidum ferrugine texit[707].

i tysiąc podobnych, którymi świat tak łatwo daje się durzyć, mniemając, iż nasze sprawy mącą spokój niebios, i że jego nieskończoność kłopocze się naszymi kłopotami. Non tanta coelo societas nobiscum est, ut nostro fato mortalis sit ille quoque siderum fulgor[708].

Owo, nie jest rzeczą słuszną sądzić o stałości, odwadze i rezolucji tego, który nie wierzy jeszcze pewnie, iżby był w niebezpieczeństwie, mimo że naprawdę jest w nim. Nie wystarcza, że ktoś umrze w tej postawie, jeśli się na to w istocie nie gotował. Wielu zdarza się jawić taką niezłomność w twarzy i słowach w nadziei, iż nabytą stąd reputacją cieszyć się będą jeszcze za życia. Patrzałem na śmierć wielu takich, o których zachowaniu w ostatniej chwili rozstrzygnął traf, nie wola. U tych nawet, którzy w starożytności sami sobie zadali śmierć, dobrze jeszcze trzeba rozróżnić, czy to była śmierć nagła, albo też śmierć, która miała czas. Ów okrutny cesarz rzymski powiadał o swoich jeńcach, iż pragnie, by czuli śmierć[709]; i jeśli który z nich sam się zgładził w więzieniu, mawiał o takim, iż mu się wymknął[710]: pragnął przedłużyć śmierć i dać ją smakować przez cierpienia.

Vidimus et toto quamvis in corpore caeso
Nil animae lethale datum, moremque nefandae
Durum saevitiae pereuntis parcere morti[711].

W istocie, nie jest to rzecz tak wielka, będąc przy dobrym zdrowiu i spokojnym umyśle, postanowić odebrać sobie życie; bardzo łatwo jest udawać zucha, nim przyjdzie do spotkania. Najbardziej zniewieściały człowiek na świecie, Heliogabal, wśród najwyuzdańszych rozkoszy układał sobie, iż bardzo smakowicie zgładzi się ze świata, skoro okoliczności zmuszą go do tego. I aby śmierć nie zadała kłamu reszcie życia, kazał umyślnie zbudować wspaniałą wieżę, w dole zaś, u jej stóp, umocować belki wykładane złotem i drogimi kamieniami, aby się rzucić na nie z góry. Tak samo kazał sporządzić sznur ze złota i karmazynowego jedwabiu, aby się nim udusić; i ukuć miecz ze złota, aby się nań nadziać; wreszcie przechowywał trucizny w naczyniach ze szmaragdu i topazu: wedle tego, na jaki rodzaj śmierci przyszłaby mu ochota:

Impiger… et fortis virtute coacta[712].
Bądź co bądź, co się jego tyczy, to owa wybredność przygotowań każe mi raczej przypuszczać, że byłby skręcił kominka, gdyby przyszło do samej rzeczy. Ale z tych nawet, którzy, bardziej hartowni, posunęli się aż do uczynku, trzeba by zważyć, powiadam, czy dokonali go za pomocą ciosu, który dla swej nagłości nie zostawiał czasu na świadomość jego działania. Wątpliwe bowiem jest, czy gdyby patrzyli na życie uciekające powoli (przy czym czucie ciała mieszałoby się z czuciem duszy) i gdyby był sposób cofnięcia się z drogi, czy i wówczas stałoby im hartu i wytrwania w tak niebezpiecznym zachceniu.

W czasie wojen domowych Cezara, Lucjusz Domicjusz wzięty do niewoli w Abruzzach[713], zażywszy truciznę, pożałował tego później[714]. Zdarzyło się za naszych czasów, iż człowiek pewien, postanowiwszy się zabić i za pierwszą próbą nie zakłuwszy się dość głęboko (ile że świerzbienie skóry wstrzymało mu ramię), skaleczył się następnie ciężko ze dwa czy trzy razy, nie mogąc wszelako przemóc na sobie, aby pogłębić cios ostatecznie. Kiedy wytoczono proces Plautowi Sylwanowi, babka jego Urgulania posłała mu sztylet: ale on, nie mogąc się sam zdobyć na uczynek, kazał domownikom, aby mu poprzecinali żyły[715]. Albucilla za czasu Tyberiusza, próbując sobie zadać śmierć, lecz ugodziwszy się zbyt słabo, zostawił katom czas, by go uwięzili i uśmiercili na swoją modłę[716]. Toż samo trafiło się hetmanowi Demostenesowi po wyprawie sycylijskiej[717]. C. Fimbria, ugodziwszy się zbyt słabo, błagał sługę, by go dokończył[718]. Kiedy oceniamy czyjeś męstwo w chwili śmierci, która jest z pewnością najznaczniejszym czynem ludzkiego żywota, winniśmy mieć na uwadze jeden wzgląd, a mianowicie, iż niełacno człowiek uwierzy, jako w rzeczy przyszła nań ta pora. Niewielu ludzi umiera w świadomości, by to była ich ostatnia godzina. Nie masz okoliczności, w której mamidła nadziei bardziej by nam zastawiały swe sidła. Nieustannie szepcą nam do ucha: „Bywali inni bardziej chorzy, przedsię nie pomarli; sprawa nie jest jeszcze tak rozpaczliwa: ostatecznie, Pan Bóg i większych cudów potrafił dokazać”. A pochodzi to stąd, iż nazbyt wiele trzymamy o sobie. Zda nam się, iż powszechność rzeczy cierpi poniekąd od naszego unicestwienia i współczuje naszej niedoli. Zmącony nasz wzrok przedstawia sobie rzeczy złudnie; zdaje się nam, że one mu chybiają w miarę, jak on im chybia. Tak samo podróżującym na morzu zda się, iż wsie, miasta, niebo i ziemia pomykają tak samo jak oni:

Provehimur portu, terraeque urbes recedunt[700]

Któż widział kiedy starca, by się wychwalał minionych czasów, a nie wieszał psów na obecnym, obarczając świat i obyczaje ludzkie własną niedolą i udręką?

Iamque caput quassans, grandis suspirat arator…
Et cum tempora temporibus praesentia confert
Praeteritis, laudat fortunas saepe parentis,
Ee crepat antiquum genus ut pietate repletum[701].

Ściągamy wszystko do siebie: z tego wynika, iż uważamy śmierć naszą za wielką rzecz, która nie odbywa łacno[702] ani bez solennej konsultacji gwiazd; tot circa unum caput tumultuantes deos[703]; i wierzymy w to tym więcej, im więcej rozumiemy o sobie: „Jak to! tyle nauki miałoby zginąć, z taką szkodą dla świata, bez osobliwego uważania losów? Żali[704] nie więcej kosztuje zgładzić duszę tak rzadką i przykładną niż inną jaką, pospolitą i niepożyteczną? To życie, które osłania tyle innych, od którego tyle dusz zależy, które tak zaprząta świat swymi dziełami, które wypełnia tyle miejsca, zali tak łatwe jest do zerwania jak inne, zawieszone ledwie na lichym jego węzełku?” Nikt z nas nie myśli dość o tym, że jest tylko jednostką. Stąd rodzą się słowa, jakie powiedział Cezar do swego sternika, bardziej wzdęte niż owo morze, bałwaniące się wkoło:

Italiam si coelo auctore recusas,
Me, pete: sola tibi causa est haec iusta timoris,
Vectorem non nosse tuum; perrumpe procellas,
Tutela secure mei[705]:
i owe:

Credit iam digna pericula Caesar
Fatis esse suis: Tantusne evertere, dixit,
Me superis labor est, parva quem puppe sedentem,
Tam magno petiere mari[706]?

i to jawne błazeństwo, iż słońce przez ciąg całego roku nosiło po nim żałobę na czole:

Ille etiam exstiocto miseratus Caesare Romam,
Quum caput obscura nitidum ferrugine texit[707].

i tysiąc podobnych, którymi świat tak łatwo daje się durzyć, mniemając, iż nasze sprawy mącą spokój niebios, i że jego nieskończoność kłopocze się naszymi kłopotami. Non tanta coelo societas nobiscum est, ut nostro fato mortalis sit ille quoque siderum fulgor[708].


Owo, nie jest rzeczą słuszną sądzić o stałości, odwadze i rezolucji tego, który nie wierzy jeszcze pewnie, iżby był w niebezpieczeństwie, mimo że naprawdę jest w nim. Nie wystarcza, że ktoś umrze w tej postawie, jeśli się na to w istocie nie gotował. Wielu zdarza się jawić taką niezłomność w twarzy i słowach w nadziei, iż nabytą stąd reputacją cieszyć się będą jeszcze za życia. Patrzałem na śmierć wielu takich, o których zachowaniu w ostatniej chwili rozstrzygnął traf, nie wola. U tych nawet, którzy w starożytności sami sobie zadali śmierć, dobrze jeszcze trzeba rozróżnić, czy to była śmierć nagła, albo też śmierć, która miała czas. Ów okrutny cesarz rzymski powiadał o swoich jeńcach, iż pragnie, by czuli śmierć[709]; i jeśli który z nich sam się zgładził w więzieniu, mawiał o takim, iż mu się wymknął[710]: pragnął przedłużyć śmierć i dać ją smakować przez cierpienia.

Vidimus et toto quamvis in corpore caeso
Nil animae lethale datum, moremque nefandae
Durum saevitiae pereuntis parcere morti[711].

W istocie, nie jest to rzecz tak wielka, będąc przy dobrym zdrowiu i spokojnym umyśle, postanowić odebrać sobie życie; bardzo łatwo jest udawać zucha, nim przyjdzie do spotkania. Najbardziej zniewieściały człowiek na świecie, Heliogabal, wśród najwyuzdańszych rozkoszy układał sobie, iż bardzo smakowicie zgładzi się ze świata, skoro okoliczności zmuszą go do tego. I aby śmierć nie zadała kłamu reszcie życia, kazał umyślnie zbudować wspaniałą wieżę, w dole zaś, u jej stóp, umocować belki wykładane złotem i drogimi kamieniami, aby się rzucić na nie z góry. Tak samo kazał sporządzić sznur ze złota i karmazynowego jedwabiu, aby się nim udusić; i ukuć miecz ze złota, aby się nań nadziać; wreszcie przechowywał trucizny w naczyniach ze szmaragdu i topazu: wedle tego, na jaki rodzaj śmierci przyszłaby mu ochota:

Impiger… et fortis virtute coacta[712].

Bądź co bądź, co się jego tyczy, to owa wybredność przygotowań każe mi raczej przypuszczać, że byłby skręcił kominka, gdyby przyszło do samej rzeczy. Ale z tych nawet, którzy, bardziej hartowni, posunęli się aż do uczynku, trzeba by zważyć, powiadam, czy dokonali go za pomocą ciosu, który dla swej nagłości nie zostawiał czasu na świadomość jego działania. Wątpliwe bowiem jest, czy gdyby patrzyli na życie uciekające powoli (przy czym czucie ciała mieszałoby się z czuciem duszy) i gdyby był sposób cofnięcia się z drogi, czy i wówczas stałoby im hartu i wytrwania w tak niebezpiecznym zachceniu.

W czasie wojen domowych Cezara, Lucjusz Domicjusz wzięty do niewoli w Abruzzach[713], zażywszy truciznę, pożałował tego później[714]. Zdarzyło się za naszych czasów, iż człowiek pewien, postanowiwszy się zabić i za pierwszą próbą nie zakłuwszy się dość głęboko (ile że świerzbienie skóry wstrzymało mu ramię), skaleczył się następnie ciężko ze dwa czy trzy razy, nie mogąc wszelako przemóc na sobie, aby pogłębić cios ostatecznie. Kiedy wytoczono proces Plautowi Sylwanowi, babka jego Urgulania posłała mu sztylet: ale on, nie mogąc się sam zdobyć na uczynek, kazał domownikom, aby mu poprzecinali żyły[715]. Albucilla za czasu Tyberiusza, próbując sobie zadać śmierć, lecz ugodziwszy się zbyt słabo, zostawił katom czas, by go uwięzili i uśmiercili na swoją modłę[716]. Toż samo trafiło się hetmanowi Demostenesowi po wyprawie sycylijskiej[717]. C. Fimbria, ugodziwszy się zbyt słabo, błagał sługę, by go dokończył[718].

Przeciwnie znów Ostoriusz: ten nie mogąc się posłużyć własnym ramieniem, nie raczył użyć dłoni swego sługi inaczej, jak tylko po to, aby trzymał prosto a krzepko sztylet; zaczem, wziąwszy rozmach, sam się rzucił gardzielą na ostrze i tak się przebił[719]. Jest to potrawa, którą trzeba przełknąć, nie żując, kto nie ma gardzieli podkutej żelazem. Cesarz Hadrian[720] wszelako kazał swemu lekarzowi dokładnie oznaczyć i określić sobie na przód śmiertelne miejsce, gdzie miał celować ten, któremu polecił, by go zabił. Oto dlaczego Cezar, gdy go pytano, jaka śmierć zda mu się najbardziej upragnioną: „Najmniej przewidywana — odparł — i najszybsza”. Jeśli Cezar śmiał to powiedzieć, nie będzie z mej strony tchórzostwem mu uwierzyć. „Krótka śmierć — powiada Pliniusz — jest najwyższym szczęściem ludzkiego żywota”.[721] Niezbyt mają ochotę zawierać z nią znajomość. Nikt nie może powiedzieć, iż przygotowany jest na śmierć, kto lęka się z nią traktować, kto nie może jej strzymać z otwartymi oczami. Ci, których widuje się, jak wzięci na mękę bieżą ku swemu końcu i przyspieszają egzekucję i naglą ją, nie czynią tego z nadmiaru męstwa, jeno chcą sobie odjąć czas przyglądania się śmierci. Być umarłym nie mierzi ich, ale, wierę, umierać.

Emori nolo, sed me esse mortuum nihil estimo[722].

To jest stopień hartu, do którego przekonałem się, iż mógłbym dojść, jak ci, którzy rzucają się w niebezpieczeństwo, jakoby w morze, z zamkniętymi oczyma.
Nie masz nic, wedle mnie, wspanialszego w życiu Sokratesa niż to, iż miał całych trzydzieści dni, aby przeżuwać dekret swojej śmierci. Przez ten czas przetrawił ją z pełną świadomością, bez wzruszenia, bez niepokoju i całym szeregiem słów i uczynków raczej ją zlekceważył i wzgardził, niż żeby ją miał podnieść i dodać jej wagę ciężarem takowych rozmyślań.

Pomponiusz Attykus[723] (ów, do którego pisywał Cycero), będąc chory, kazał przywołać Agryppę, swego zięcia i paru przyjaciół. Rzekł, iż przekonawszy się, że mu nic nie płużą[724] wszelkie próby uleczenia i że wszystko, co czyni dla przedłużenia życia, przedłuża wraz i mnoży jego cierpienia, postanowił położyć koniec jednemu i drugiemu; prosi ich tedy, aby przyklasnęli jego postanowieniu, a w najgorszym razie, aby nic nie czynili dla cofnięcia go z drogi. Owo, postanowiwszy się zgładzić przez wstrzymanie się od pokarmów, przypadkiem tym właśnie sposobem uleczył chorobę: lekarstwo, które obrał, aby się zbawić życia, wróciło mu zdrowie. Wszelako, gdy lekarze i druhowie, radując się tym szczęśliwym wypadkiem, chcieli z nim dzielić owo wesele, spotkali się z zawodem: niepodobna im było skłonić go do zmiany postanowienia. Powiadał, że tak czy owak trzeba mu kiedyś przestąpić ten próg i że skoro tyle już się doń zbliżył, nie ma ochoty zaczynać na nowo drugi raz. Ten oto, zapoznawszy się ze śmiercią bardzo poufale, nie tylko nie zniechęca się w ściganiu jej, ale wręcz się w nim zacieka; znalazłszy bowiem zadośćuczynienie w tym, dla czego stanął z nią do walki, upiera się przez czystą hardość rzecz doprowadzić do końca. To już jest o wiele więcej niż nie obawiać się śmierci, tak ją sobie macać i smakować.

Historia filozofa Kleantesa[725] bardzo jest podobna. Dziąsła mu spuchły i zgniły; lekarze poradzili mu wielką wstrzemięźliwość. Zaczem, gdy przepościł dwa dni, poprawiło mu się tak znacznie, iż uznali go wyleczonym i pozwolili wrócić do zwykłego trybu; wszelako on, dosmakowawszy się snadź niejakiej słodyczy w tym upadku sił, postanawia nie cofnąć się wstecz i przebywa próg, do którego już tyle się był przybliżył.

Tuliusz Marcelinus, młodzieniec rzymski, chcąc przyspieszyć godzinę swej doli i w ten sposób zbyć się choroby, dręczącej go więcej, niż życzył sobie ścierpieć (mimo iż lekarze przyrzekali mu wyleczenie zupełne, choć nierychłe), zwołał przyjaciół, aby się z nimi naradzić. Jedni, powiada Seneka[726], dawali mu radę, za którą przez tchórzostwo byliby poszli i sami; drudzy przez pochlebstwo tę, która (jak sądzili) będzie mu milsza; zasię jeden stoik rzekł: „Nie siłuj się tak, Marcelinie, jak gdybyś zastanawiał się nad rzeczą wielkiej wagi. Żyć to niewielka rzecz: toć i twoi słudzy, i bydlęta żyją; ale wielka rzecz jest żyć poczciwie, roztropnie i mężnie. Pomyśl, ile razy zdarza ci cię robić jedno i to samo: jeść, pić, spać; pić, spać i jeść: obracamy się nieustannie w tym kole. Nie tylko przykre i nieznośne przypadki, ale już sama sytość życia budzi tęsknotę za śmiercią”. Marcelinus nie tyle potrzebował kogoś, kto by mu poradził, ile kto by mu pomógł. Słudzy lękali się ręki do tego przyłożyć; ale filozof wyłożył im, że słudzy jeno wtedy popadają w podejrzenie, jeśli jest wątpliwość, czy śmierć pana była dobrowolna: w przeciwnym wypadku równie karygodne jest przeszkadzać mu, co pomóc do śmierci; ile że

Invitum qui servat, idem facit occidendi[727].

Po czym natrącił[728] Marcelinowi, iż jak po ukończonym posiłku rozdaje się podarki obecnym, tak samo przy końcu życia godziłoby rozdać coś tym, którzy byli mu przy nim pomocą. Ów Marcelin był człek szczodry i nieskąpy: kazał rozdać między sługi nieco grosza i tym ich pocieszył. Zresztą nie potrzebował żelaza ani krwi; postanowił opuścić życie, ale nie uciekać zeń: nie wymigać się śmierci, ale stawić jej czoło. I aby sobie zostawić czas i swobodę, poniechawszy trzy dni wszelkiego pożywienia, trzeciego dnia z kolei, kazawszy się polać ciepłą wodą, zgasł powoli i nie bez pewnej słodyczy, jak twierdził.

W istocie ci, którzy doświadczyli takiego ostatecznego upadku sił i życia, powiadają, iż nie czuli przy nich żadnej boleści, jeno raczej niejaką lubość, jakby przy przejściu do snu i spoczynku. Oto przykłady wyszukanej i dobrze przetrawionej śmierci.

Ale iżby mogło być powiedziane, że w samym jednym Katonie snadnie się znajdzie przykłady wszelakiej cnoty, zda się, iż jego dobry los zwątlił mu rękę, kiedy sobie zadawał cios: a to, by miał sposobność zmierzyć się ze śmiercią oko w oko i wziąć się z nią za bary; i aby mógł okazać, jak męstwo jego wzmogło się w niebezpieczeństwie, miast mięknąć. I gdybym go miał przedstawić w jego najwspanialszej postawie, raczej wybrałbym chwilę, gdy sam rozdziera swe krwawiące wnętrzności, nie zaś gdy z mieczem w ręku gotuje się do ciosu, jak to przedstawiali ówcześni rzeźbiarze: to drugie bowiem zabójstwo samego siebie było o wiele jeszcze sroższe niż pierwsze.


[700]
Provehimur (…) recedunt — Vergilius, Aeneida, III, 72.
[701]
Iamque (…) repletum — Lucretius, De rerum natura, II, 1165.
[702]
łacno (daw.) — łatwo.
[703]
tot (…) deos — Seneca [Maior] Suasoriae I, 4.
[704]
żali a. zali (daw.) — czy, czyż.
[705]
Italiam (…) mei — Lucretius, De rerum natura, V, 579.
[706]
Credit (…) mari — Lucretius, De rerum natura, V, 653.
[707]
Ille (…) texit — Vergilius, Georgica, I, 466.
[708]
Non tanta (…) fulgor — Plinius, Naturalis historia, II, 8.
[709]
Ów okrutny cesarz rzymski powiadał (…) iż pragnie, by czuli śmierć — cesarz Kaligula, por. Swetoniusz, Gajus Kaligula, 30 [w:] Żywoty cezarów.
[710]
(…) mawiał o takim, iż mu się wymknął — autor myli dwu różnych cesarzy, odnosząc się do wcześniej do słów Kaliguli, ale w tym miejscu przytaczając słowa cesarza Tyberiusza o samobójstwie Karnulusa, por. Swetoniusz, Tyberiusz, 61 [w:] Żywoty cezarów.
[711]
Vidimus (…) — Lucanus, Pharsalia, IV, 178.
[712]
Impiger (…) coacta — Lucanus, Pharsalia, IV, 798.
[713]
Abruzzy — położone w środkowych Włoszech najwyższe pasmo Apeninów.
[714]
W czasie wojen domowych Cezara, Lucjusz Domicjusz wzięty do niewoli w Abruzzach (…) — drobna pomyłka autora: Lucjusz Domicjusz Ahenobarbus, oblężony przez Cezara w Corfinium, zażył truciznę obawiając się niewoli; por. Plutarch, Cezar, 34 [w:] Żywoty sławnych mężów.
[715]
Plautowi Sylwanowi, babka jego Urgulania posłała (…) sztylet (…) — Tacyt, Roczniki, IV, 22.
[716]
Albucilla za czasu Tyberiusza, próbując sobie zadać śmierć (…) — Tacyt, Roczniki, VI, 48.
[717]
Toż samo trafiło się hetmanowi Demostenesowi po wyprawie sycylijskiej — Plutarch, Nikiasz, 27 [w:] Żywoty sławnych mężów.
[718]
C. Fimbria, ugodziwszy się zbyt słabo błagał sługę (…) — Appian z Aleksandrii, Wojny z Mitrydatesem, 60 [w:] Historia rzymska.
[719]
Ostoriusz (…) nie mogąc się posłużyć własnym ramieniem, nie raczył użyć dłoni swego sługi inaczej, jak tylko po to, aby trzymał (…) sztylet (…) — Tacyt, Roczniki, XVI, 15
[720]
Cesarz Hadrian (…) kazał swemu lekarzowi (…) — Jan Ksifilinos, Życie Hadriana.
[721]
„Krótka śmierć (…) najwyższym szczęściem (…)” — Pliniusz, Historia naturalna, VII, 53.
[722]
Emori (…) estimo — Cicero, Tusculanae quaestiones [wyd. też pod tytułem: Tusculanae disputationes], I, 8.
[723]
Pomponiusz Attykus (…), będąc chory (…) — por. Korneliusz Nepos, Pomponiusz Attyk [w:] Żywoty wybitnych mężów.
[724]
płużyć (daw.) — służyć, działać dobroczynnie, wspomagać.
[725]
Historia filozofa Kleantesa (…) — Diogenes Laertios, Kleantes z Assos [w:] Żywoty i poglądy słynnych filozofów, VII, 176.
[726]
Tuliusz Marcelinus (…) powiada Seneka (…) — Seneka, Listy moralne do Lucyliusza, LXXVII.
[727]
Invitum (…) occidendi — Horatius, Ars poetica, 467.
[728]
natrącić — wspomnieć o czymś; nadmienić.
[729]
Montaigne, Próby
tłumaczenie: Boy Żeleński

Przeciwnie znów Ostoriusz: ten nie mogąc się posłużyć własnym ramieniem, nie raczył użyć dłoni swego sługi inaczej, jak tylko po to, aby trzymał prosto a krzepko sztylet; zaczem, wziąwszy rozmach, sam się rzucił gardzielą na ostrze i tak się przebił[719]. Jest to potrawa, którą trzeba przełknąć, nie żując, kto nie ma gardzieli podkutej żelazem. Cesarz Hadrian[720] wszelako kazał swemu lekarzowi dokładnie oznaczyć i określić sobie na przód śmiertelne miejsce, gdzie miał celować ten, któremu polecił, by go zabił. Oto dlaczego Cezar, gdy go pytano, jaka śmierć zda mu się najbardziej upragnioną: „Najmniej przewidywana — odparł — i najszybsza”. Jeśli Cezar śmiał to powiedzieć, nie będzie z mej strony tchórzostwem mu uwierzyć. „Krótka śmierć — powiada Pliniusz — jest najwyższym szczęściem ludzkiego żywota”.[721] Niezbyt mają ochotę zawierać z nią znajomość. Nikt nie może powiedzieć, iż przygotowany jest na śmierć, kto lęka się z nią traktować, kto nie może jej strzymać z otwartymi oczami. Ci, których widuje się, jak wzięci na mękę bieżą ku swemu końcu i przyspieszają egzekucję i naglą ją, nie czynią tego z nadmiaru męstwa, jeno chcą sobie odjąć czas przyglądania się śmierci. Być umarłym nie mierzi ich, ale, wierę, umierać.
Emori nolo, sed me esse mortuum nihil estimo[722].
To jest stopień hartu, do którego przekonałem się, iż mógłbym dojść, jak ci, którzy rzucają się w niebezpieczeństwo, jakoby w morze, z zamkniętymi oczyma.
Nie masz nic, wedle mnie, wspanialszego w życiu Sokratesa niż to, iż miał całych trzydzieści dni, aby przeżuwać dekret swojej śmierci. Przez ten czas przetrawił ją z pełną świadomością, bez wzruszenia, bez niepokoju i całym szeregiem słów i uczynków raczej ją zlekceważył i wzgardził, niż żeby ją miał podnieść i dodać jej wagę ciężarem takowych rozmyślań.
Pomponiusz Attykus[723] (ów, do którego pisywał Cycero), będąc chory, kazał przywołać Agryppę, swego zięcia i paru przyjaciół. Rzekł, iż przekonawszy się, że mu nic nie płużą[724] wszelkie próby uleczenia i że wszystko, co czyni dla przedłużenia życia, przedłuża wraz i mnoży jego cierpienia, postanowił położyć koniec jednemu i drugiemu; prosi ich tedy, aby przyklasnęli jego postanowieniu, a w najgorszym razie, aby nic nie czynili dla cofnięcia go z drogi. Owo, postanowiwszy się zgładzić przez wstrzymanie się od pokarmów, przypadkiem tym właśnie sposobem uleczył chorobę: lekarstwo, które obrał, aby się zbawić życia, wróciło mu zdrowie. Wszelako, gdy lekarze i druhowie, radując się tym szczęśliwym wypadkiem, chcieli z nim dzielić owo wesele, spotkali się z zawodem: niepodobna im było skłonić go do zmiany postanowienia. Powiadał, że tak czy owak trzeba mu kiedyś przestąpić ten próg i że skoro tyle już się doń zbliżył, nie ma ochoty zaczynać na nowo drugi raz. Ten oto, zapoznawszy się ze śmiercią bardzo poufale, nie tylko nie zniechęca się w ściganiu jej, ale wręcz się w nim zacieka; znalazłszy bowiem zadośćuczynienie w tym, dla czego stanął z nią do walki, upiera się przez czystą hardość rzecz doprowadzić do końca. To już jest o wiele więcej niż nie obawiać się śmierci, tak ją sobie macać i smakować.
Historia filozofa Kleantesa[725] bardzo jest podobna. Dziąsła mu spuchły i zgniły; lekarze poradzili mu wielką wstrzemięźliwość. Zaczem, gdy przepościł dwa dni, poprawiło mu się tak znacznie, iż uznali go wyleczonym i pozwolili wrócić do zwykłego trybu; wszelako on, dosmakowawszy się snadź niejakiej słodyczy w tym upadku sił, postanawia nie cofnąć się wstecz i przebywa próg, do którego już tyle się był przybliżył.
Tuliusz Marcelinus, młodzieniec rzymski, chcąc przyspieszyć godzinę swej doli i w ten sposób zbyć się choroby, dręczącej go więcej, niż życzył sobie ścierpieć (mimo iż lekarze przyrzekali mu wyleczenie zupełne, choć nierychłe), zwołał przyjaciół, aby się z nimi naradzić. Jedni, powiada Seneka[726], dawali mu radę, za którą przez tchórzostwo byliby poszli i sami; drudzy przez pochlebstwo tę, która (jak sądzili) będzie mu milsza; zasię jeden stoik rzekł: „Nie siłuj się tak, Marcelinie, jak gdybyś zastanawiał się nad rzeczą wielkiej wagi. Żyć to niewielka rzecz: toć i twoi słudzy, i bydlęta żyją; ale wielka rzecz jest żyć poczciwie, roztropnie i mężnie. Pomyśl, ile razy zdarza ci cię robić jedno i to samo: jeść, pić, spać; pić, spać i jeść: obracamy się nieustannie w tym kole. Nie tylko przykre i nieznośne przypadki, ale już sama sytość życia budzi tęsknotę za śmiercią”. Marcelinus nie tyle potrzebował kogoś, kto by mu poradził, ile kto by mu pomógł. Słudzy lękali się ręki do tego przyłożyć; ale filozof wyłożył im, że słudzy jeno wtedy popadają w podejrzenie, jeśli jest wątpliwość, czy śmierć pana była dobrowolna: w przeciwnym wypadku równie karygodne jest przeszkadzać mu, co pomóc do śmierci; ile że
Invitum qui servat, idem facit occidendi[727].
Po czym natrącił[728] Marcelinowi, iż jak po ukończonym posiłku rozdaje się podarki obecnym, tak samo przy końcu życia godziłoby rozdać coś tym, którzy byli mu przy nim pomocą. Ów Marcelin był człek szczodry i nieskąpy: kazał rozdać między sługi nieco grosza i tym ich pocieszył. Zresztą nie potrzebował żelaza ani krwi; postanowił opuścić życie, ale nie uciekać zeń: nie wymigać się śmierci, ale stawić jej czoło. I aby sobie zostawić czas i swobodę, poniechawszy trzy dni wszelkiego pożywienia, trzeciego dnia z kolei, kazawszy się polać ciepłą wodą, zgasł powoli i nie bez pewnej słodyczy, jak twierdził.
W istocie ci, którzy doświadczyli takiego ostatecznego upadku sił i życia, powiadają, iż nie czuli przy nich żadnej boleści, jeno raczej niejaką lubość, jakby przy przejściu do snu i spoczynku. Oto przykłady wyszukanej i dobrze przetrawionej śmierci.
Ale iżby mogło być powiedziane, że w samym jednym Katonie snadnie się znajdzie przykłady wszelakiej cnoty, zda się, iż jego dobry los zwątlił mu rękę, kiedy sobie zadawał cios: a to, by miał sposobność zmierzyć się ze śmiercią oko w oko i wziąć się z nią za bary; i aby mógł okazać, jak męstwo jego wzmogło się w niebezpieczeństwie, miast mięknąć. I gdybym go miał przedstawić w jego najwspanialszej postawie, raczej wybrałbym chwilę, gdy sam rozdziera swe krwawiące wnętrzności, nie zaś gdy z mieczem w ręku gotuje się do ciosu, jak to przedstawiali ówcześni rzeźbiarze: to drugie bowiem zabójstwo samego siebie było o wiele jeszcze sroższe niż pierwsze.
[700]
Provehimur (…) recedunt — Vergilius, Aeneida, III, 72.
[701]
Iamque (…) repletum — Lucretius, De rerum natura, II, 1165.
[702]
łacno (daw.) — łatwo.
[703]
tot (…) deos — Seneca [Maior] Suasoriae I, 4.
[704]
żali a. zali (daw.) — czy, czyż.
[705]
Italiam (…) mei — Lucretius, De rerum natura, V, 579.
[706]
Credit (…) mari — Lucretius, De rerum natura, V, 653.
[707]
Ille (…) texit — Vergilius, Georgica, I, 466.
[708]
Non tanta (…) fulgor — Plinius, Naturalis historia, II, 8.
[709]
Ów okrutny cesarz rzymski powiadał (…) iż pragnie, by czuli śmierć — cesarz Kaligula, por. Swetoniusz, Gajus Kaligula, 30 [w:] Żywoty cezarów.
[710]
(…) mawiał o takim, iż mu się wymknął — autor myli dwu różnych cesarzy, odnosząc się do wcześniej do słów Kaliguli, ale w tym miejscu przytaczając słowa cesarza Tyberiusza o samobójstwie Karnulusa, por. Swetoniusz, Tyberiusz, 61 [w:] Żywoty cezarów.
[711]
Vidimus (…) — Lucanus, Pharsalia, IV, 178.
[712]
Impiger (…) coacta — Lucanus, Pharsalia, IV, 798.
[713]
Abruzzy — położone w środkowych Włoszech najwyższe pasmo Apeninów.
[714]
W czasie wojen domowych Cezara, Lucjusz Domicjusz wzięty do niewoli w Abruzzach (…) — drobna pomyłka autora: Lucjusz Domicjusz Ahenobarbus, oblężony przez Cezara w Corfinium, zażył truciznę obawiając się niewoli; por. Plutarch, Cezar, 34 [w:] Żywoty sławnych mężów.
[715]
Plautowi Sylwanowi, babka jego Urgulania posłała (…) sztylet (…) — Tacyt, Roczniki, IV, 22.
[716]
Albucilla za czasu Tyberiusza, próbując sobie zadać śmierć (…) — Tacyt, Roczniki, VI, 48.
[717]
Toż samo trafiło się hetmanowi Demostenesowi po wyprawie sycylijskiej — Plutarch, Nikiasz, 27 [w:] Żywoty sławnych mężów.
[718]
C. Fimbria, ugodziwszy się zbyt słabo błagał sługę (…) — Appian z Aleksandrii, Wojny z Mitrydatesem, 60 [w:] Historia rzymska.
[719]
Ostoriusz (…) nie mogąc się posłużyć własnym ramieniem, nie raczył użyć dłoni swego sługi inaczej, jak tylko po to, aby trzymał (…) sztylet (…) — Tacyt, Roczniki, XVI, 15
[720]
Cesarz Hadrian (…) kazał swemu lekarzowi (…) — Jan Ksifilinos, Życie Hadriana.
[721]
„Krótka śmierć (…) najwyższym szczęściem (…)” — Pliniusz, Historia naturalna, VII, 53.
[722]
Emori (…) estimo — Cicero, Tusculanae quaestiones [wyd. też pod tytułem: Tusculanae disputationes], I, 8.
[723]
Pomponiusz Attykus (…), będąc chory (…) — por. Korneliusz Nepos, Pomponiusz Attyk [w:] Żywoty wybitnych mężów.
[724]
płużyć (daw.) — służyć, działać dobroczynnie, wspomagać.
[725]
Historia filozofa Kleantesa (…) — Diogenes Laertios, Kleantes z Assos [w:] Żywoty i poglądy słynnych filozofów, VII, 176.
[726]
Tuliusz Marcelinus (…) powiada Seneka (…) — Seneka, Listy moralne do Lucyliusza, LXXVII.
[727]
Invitum (…) occidendi — Horatius, Ars poetica, 467.
[728]
natrącić — wspomnieć o czymś; nadmienić.
[729]
Montaigne, Próby
tłumaczenie: Boy Żeleński

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.