niedziela, 7 września 2014

Zeszyty Ciorana


To bardzo ważna książka dla praktykujących Dhammę, dająca możliwość zapoznania się z tym jak myśli i czuje człowiek mający wgląd w Cztery Szlachetne Prawdy. Sekha, widzący cierpienie i jego wstrzymanie, nie ma jeszcze pełnej realizacji, ale jego doświadczenie jest tego typu, że nie może już zawrócić z drogi do pełnego przebudzenia, choć może się na niej na jakiś czas zatrzymać, czy nawet popaść w pewien regres – choć nigdy do punktu w którym traci się wiedzę o Czterech Szlachetnych Prawdach.

Oczywiście, że Cioran był ariya to jest moje zdanie. Każdy wybiera sobie nauczycieli i przyjaciół stosownie do stanu swego zrozumienia i sam też doświadczy rezultatów swych wyborów. I tak jedni widzą Ajahana Buddhadasę jako nauczyciela dla zaawansowanych inni się z tym zgadzają, ale dodają, że raczej chodzi o tych, cierpiących na zaawansowaną demencję intelektualną. Cóż za piękny egzystencjalny dramat, przypominający grę w pokera o najwyższe stawki, kto przegra straci wszystko, zaczynając od ludzkiego statusu, gdyż jeżeli Ajahn Buddhadasa jest rzeczywiście ariya, obrażanie go w ten sposób będzie miało tragiczne skutki. No chyba, że ktoś rozumie Cztery Szlachetne Prawdy i widzi on, że Ajahan Buddhadasa był ariya, taki ktoś nie gra nawet w otwarte karty, a po prostu widzi oponenta jako już przegranego, a raczej stojącego na przegranej pozycji, bo w samsarze, często mamy czas na korektę naszych poglądów. Faktycznie na tym polega buddyjska praktyka, tj na stopniowym wycofywaniu się z błędnych pozycji, i eliminowaniu złudzeń z własnego doświadczenia.

Przypominam Sutty:

Przy pewnej okazji Zrealizowany mieszkał w Natika w Ceglanym Holu. Tam Zrealizowany odezwał się do mnichów tak: „Mnisi!” „Czcigodny panie!”, odpowiedzieli. Zrealizowany rzekł to: „Mnisi, w zależności od elementu powstaje percepcja, powstaje pogląd, powstaje myśl”.

Kiedy to zostało powiedziane, czcigodny Saddha Kaccayana powiedział do Zrealizowanego: „Czcigodny panie, kiedy, odnośnie do tych którzy nie są doskonale oświeceni, powstaje pogląd: 'Ci są Doskonale Oświeconymi', w zależności od czego pogląd ten się pojawia?”

„Potężny, Kaccayano, jest ten element, element ignorancji. W zależności od podrzędnego elementu, Kaccayano, powstaje podrzędna percepcja, podrzędny pogląd, podrzędna myśl, podrzędna wola, podrzędne dążenie, podrzędna chęć, podrzędna osoba, podrzędna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla podrzędne. Jego odrodziny, powiadam, są podrzędne.

W zależności od przeciętnego elementu, Kaccayano, powstaje przeciętna percepcja, przeciętny pogląd, przeciętna myśl, przeciętna wola, przeciętne dążenie, przeciętna chęć, przeciętna osoba, przeciętna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla przeciętne. Jego odrodziny, powiadam, są przeciętne.

W zależności od nadrzędnego elementu, Kaccayano, powstaje nadrzędna percepcja, nadrzędny pogląd, nadrzędna myśl, nadrzędna wola, nadrzędne dążenie, nadrzędna chęć, nadrzędna osoba, nadrzędna mowa. Wyjaśnia on, naucza, ustanawia, odsłania, analizuje, naświetla nadrzędne. Jego odrodziny, powiadam, są nadrzędne".

SN 14: 13

Mnisi, był raz w Magadhan pasterz, z natury nierozumny i w ostatnim miesiącu deszczowym, jesienią, bez przeegzaminowania bliskiego brzegu rzeki Ganges ani jej drugiego brzegu, poprowadził swe stado tam gdzie nie było brodu do przejścia na drugi brzeg, tu w kraju Videhan. Wtedy stado zgromadzone razem po środku rzeki Ganges spotkała klęska i nieszczęście. Dlaczego tak się stało? Ponieważ pasterz Magadhan, z natury nierozumny w ostatnim miesiącu deszczowym, jesienią, bez przeegzaminowania bliskiego brzegu rzeki Ganges ani jego drugiego brzegu poprowadził swe stado tam gdzie nie było brodu do przejścia na drugi brzeg, tu w kraju Videhan.

Tak też pustelnicy i bramini nieobeznani z tym światem i innym światem, nieobeznani z tym co należy do Mary i z tym co do niego nie należy, nieobeznani z tym co należy do Śmierci i z tym co do niej nie należy - długo będzie na krzywdę i cierpienie tych co uznają ich za odpowiednich przewodników i odpowiednich do pokładania w nich wiary. M 34 


Do jakiego elementu zatem należy Cioran? Czy był ariya? A może  był li tylko znerwicowanym, wyalienowanym emigrantem z obsesją myśli samobójczych i awersją do narodzin, zupełnie z resztą nie zrozumiałą, bo jak nas przekonują współczesności buddyści, życie nie jest znowu takim cierpieniem i można się w nim całkiem nieźle urządzić, na przykład nauczając Dhammy?

Trochę cytatów:


Jeśli tyle czytam, to dlatego, że liczę na spotkanie kiedyś samotności większej niż moja.

Obojętność świadoma, postawa najwyższa jaką można przyjąć na tym padole.

Ćwiczenie się w niepozostawianiu śladów to wojowanie ze sobą w każdej chwili – tylko po to, by uświadomić sobie, że mogłoby się zostać mędrcem, ba, że już się nim jest.

Wszelako już dawno nabyłam (zgubnego) przekonania, że jestem jedynym, który zrozumiał wszystko, że wszyscy inni skazani są na złudzenia. Oprócz Buddy i Pirrona wszędzie widzę tylko naiwniaków, biednych, błyskotliwych naiwniaków.

Czytam gdzieś: Neron był uosobieniem okrucieństwa.
Błąd: Był uosobieniem strachu, a to zupełnie co innego.

Gdyby można stać się nieupokarzalnym, rozwiązany byłby główny problem – stalibyśmy powyżej bogów.

Prawdziwe piekło? - Gdyby niczego nie było można zapomnieć.

Główne moje doświadczenie na tym świecie, to doświadczenie Pustki, pustki wszystkich dni, pustki wieczności.
A jednak to w jego następstwie zamajaczyły przede mną stany które o bladą zazdrość przyprawiłyby najczystszego bądź najbardziej szalonego mistyka.

Normalny jest ten, kto przejrzał tajemnicę swych awersji. Do takiego poznania, do takiej operacji niewielu jest zdolnych.

Spotykam się z tym lub owym spośród moich przyjaciół, zżeranym przez ambicję, trwoniącym życie, zatruwającym sobie egzystencję, harującym ponad siły, popełniającym wszelkie możliwe nikczemności – po co? Aby o nim mówiono.

Jeśli słowo szlachetność coś jeszcze znaczy, to chyba tylko zgodę na śmierć za przegraną sprawę.

Piekło to być może tylko świadomość czasu.

„Bóg nie jest bez winy, skoro stworzył świat” (przysłowie bułgarskie).
Z pewnością wymyślili je katarzy.

Widząc kto jest znany, zdumiewam się, że kiedykolwiek sam mogłem mieć na to nadzieję.

Szczytem życia duchowego jest wyrzeczenie.
Posiadać dobra to rzecz poważna; ale tysiąc razy gorsze jest przywiązanie do nich. Przywiązanie jest bowiem źródłem wszelkiego zła, oderwanie zaś – przyczyną wszelkich prawdziwych dóbr.

Wszystko co mnie skłóca ze światem, jest ze mną konsubstancjalne, to mój bagaż od narodzin, moje dziedzictwo. Bardzo niewiele nauczyłem się drogą doświadczenia. Moje rozczarowania zawsze mnie poprzedzały.

Od dawna, od wczesnej młodości wiem, że do niczego się na tym świecie nie nadaję. Tylko dzięki temu, wyłącznie dzięki temu, uzyskałem jakiś wymiar religijny. Tak, jestem kimś bez zajęcia „ziemskiego”, na zewnątrz wszystkiego, co robią inni. Moim powołaniem jest niespełnienie.

W miarę naszych postępów „wewnętrznych” maleje liczba tych, z którymi naprawdę możemy się porozumieć. W końcu tracimy ich wszystkich i pozostaje nam już tylko całość.

Tym co pociąga mnie u mistyków, nie jest ich miłość Boga, lecz wstręt do tego świata; za jego to sprawą wybaczam im wszystkie te błogie westchnienia, którymi tak szczodrze szafują.

Zachód pociąga już tylko bluźnierstwo.

Tej nocy myślałem o rumuńskim słowie „nimicnicie” pochodzącym od „nimic”, „nic” i wyrażającym odczucie czczości, frustracji, daremności. Uczucie znicestwienia.

Ludzie idą tylko za tym, który nie szczędzi im złudzeń. Nigdy nie widziano tłumów wokół kogoś wyzbytego iluzji.

Dramat ciekawości (Adam), pożądania (Ewa), zawiści (Kain) – tak zaczęła się historia, tak się toczy i tak się skończy.

… być na płaszczyźnie duchowej, to być niczym na płaszczyźnie świata.

Normalnie powinienem przestać pisać i pokazywać się. Tak, gdybym żył w innej epoce. W naszej trzeba zdobyć się na jakieś minimum działań, żeby nie zdechnąć z głodu. Brak mi moralnej siły do bycia kloszardem, toteż muszę produkować (albo się produkować) od czasu do czasu.

To nie tęsknota za innym światem, to tylko znużenie tym tutaj sprawia, że interesują mnie religie.

Lepiej zerwać ze wszystkimi niż łykać jedno upokorzenie za drugim.

Wszelka mądrość polega na umiejętności przegrywania.

Bogactwo rodzi zgniliznę.
Najgorsze: czas wolny. Człowiek mu się nie oprze.

Należałoby się oswoić z myślą, że nic nie mamy do zyskania żyjąc, ani zresztą umierając. Wychodząc od tej pewności, można by odpowiednio zorganizować sobie życie.

Oderwanie to niestety triumf nad językiem. Tym co nas wiąże z żywymi, jest umiłowanie słowa.

Przechodząc obok cmentarza, mówię sobie: Oto miejsce w którym ambicja, rozczarowanie, ściśnięcie serca, ani … zupełnie się nie liczą.
Ktoś zreplikuje: ani szczęście, ani radość itd. Dobrze, ale czymże w końcu są te ślady raju obok tak wyraźnego, tak widomego, a też palącego pytania, jakie pozostawia wszelka forma nieszczęścia?

...w klęsce objawia się człowieka. Właśnie tu jest on naprawdę sobą, a nie w iluzji i arogancji powodzenia. Dlatego bohater jest prawdziwie bohaterem tylko w swym załamaniu, będącym jego pełnym chwały pokaraniem.
Oznacza to, że prawda jest w cierpieniu, albo raczej, że cierpienie jest prawdą.

Szczęście umierania bez potomności.

Pustka jest metafizycznym wymiarem milczenia.
(lub: pustka to skrajny odcień milczenia)

W recenzji Pokusy istnienia, amerykański krytyk nazywa mnie „beduinem myśli”.

Mam coś znacznie więcej niż zmysł metafizyczny, mam chorobliwe poczucie Verganglichkeit [przemijalności]. Literalnie jestem chory na powszechną znikomość, nie potrafię się bez niej obyć, jestem nią intoksykowany. Wszystko jest -zniszczone – do cna, absolutnie. Tak dogłębnie jestem o tym przeświadczony, że wyciągam stąd konkluzje sprzeczne: bezmierną pociechę i bezgraniczne przygnębienie.

Nie tylko wolę egzystencję marginalną; sam jestem marginalny jako istota. Żyję na peryferiach gatunku i nie wiem, z kim bądź czym miałbym się stowarzyszyć.

Nie można by żyć, gdyby nie przywiązywało się wagi do tego co jej nie ma.

Największy stopień wolności osiągamy w ekstazie pustki. Przy niej wszystko jest kajdanem, zniewoleniem, zaprzedaniem się.

Czegoś dobrego można dokonać tylko będąc nieznanym. Czuję się sobą tylko wówczas, gdy nie istnieję dla nikogo.
To samo mogę powiedzieć: myślę o Bogu jedynie wówczas, gdy zrobiłem wokół siebie próżnię, tak, że nie istnieje już nic oprócz Niego.

Teolog Guardini stwierdził bardzo trafnie, że „melancholia to coś zbyt bolesnego, zbyt głębokiego, aż do korzeni wciskającego się w ludzkie życie, abyśmy mogli pozostawić ją psychiatrom.

Moją misją jest wytrącenie ludzi z odwiecznego snu, choć wiem, że dopuszczam się w ten sposób zbrodni i że byłoby tysiąc razy lepiej, gdyby w nim sobie dalej trwali, skoro po przebudzeniu i tak nie mam im nic do zaproponowania.

W pewnych krajach Ameryki Łacińskiej powiada się o człowieku, który właśnie umarł: „Stał się obojętny”.

Nie robię nic, to oczywiste. Za to widzę, jak mijają godziny – co może jest lepsze od ich zapełniania.

„Gdyż dążę do poznania własnej nicości”. (Pascal)

Zawsze płaciłem za wszystkie moje błędy – a już z pewnością za ten, że żyję.

Już od dwudziestu – co ja mówię? - od trzydziestu lat oczerniają mnie, uchodzę za wyrzutka. Mocny smak niesprawiedliwości. W pewnym sensie wolałbym nawet, by nie traktowano mnie sprawiedliwie. Sytuacja odrzuconego, nawet zapomnianego, jest o wiele płodniejsza, niż sytuacja akceptowanego. Nie zależy mi na życzliwym spojrzeniu bliźnich.

Pod koniec życia Wolter, zastanawiając się, na czym polega szczęście, odpowiada: Żyć i umrzeć nieznanym. Ze swej strony widzę, że odkąd mniej cierpię z powodu tego, że jestem lekceważony, zapomniany, „nieznany”, czuję się o wiele szczęśliwszy niż przedtem.

tłumaczenie: Ireneusz Kania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.