niedziela, 2 grudnia 2012

Dariusz Czaja o Cioranie

Teksty rumuńskiego myśliciela to w istocie rozpisane na akapity deklinacje słowa „rozpacz”. Rozpacza on za rajem utraconym, za światem, który naprawdę jest, który odsłania całą grozę, pełnię bezokolicznika „być”. Rozpacz jest u niego kategorią religijną najczystszej wody, a Bóg jest jednym z imion tej rozpaczy. Jednakże tylko tępy głuszec albo cymbał brzmiący dostrzeże w dziele Ciorana katechizm bezbożnego ateizmu, a jego samego obsadzi w roli prymitywnego proroka nicości i absurdu. A pośrednim dowodem na fałszywość tej tezy jest nie tylko to, że w pewnym miejscu charakteryzując rozpacz, przywołuje on biblijną frazę z Koheleta, jak gdyby tylko ten język był w stanie nazwać ją po imieniu. Sprawa jest bardziej skomplikowana. Choć Cioran powtarzał będzie do znudzenia, że nie potrafi uwierzyć, że obcy jest mu religijny rytuał i katechizmowe dogmaty, to przecież w samym rdzeniu jego wątpliwości, w samym ciężarze i bezwzględności podejmowanych pytań jest coś dogłębnie religijnego.

Lekcje Ciemności s. 246

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.