Teksty
rumuńskiego myśliciela to w istocie rozpisane na akapity deklinacje
słowa „rozpacz”. Rozpacza on za rajem utraconym, za światem,
który naprawdę jest, który odsłania całą grozę, pełnię
bezokolicznika „być”. Rozpacz jest u niego kategorią religijną
najczystszej wody, a Bóg jest jednym z imion tej rozpaczy. Jednakże
tylko tępy głuszec albo cymbał brzmiący dostrzeże w dziele
Ciorana katechizm bezbożnego ateizmu, a jego samego obsadzi w roli
prymitywnego proroka nicości i absurdu. A pośrednim dowodem na
fałszywość tej tezy jest nie tylko to, że w pewnym miejscu
charakteryzując rozpacz, przywołuje on biblijną frazę z Koheleta,
jak gdyby tylko ten język był w stanie nazwać ją po imieniu.
Sprawa jest bardziej skomplikowana. Choć Cioran powtarzał będzie
do znudzenia, że nie potrafi uwierzyć, że obcy jest mu religijny
rytuał i katechizmowe dogmaty, to przecież w samym rdzeniu jego
wątpliwości, w samym ciężarze i bezwzględności podejmowanych
pytań jest coś dogłębnie religijnego.
Lekcje
Ciemności s. 246
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.