niedziela, 2 grudnia 2012

Ortega y Gasset - wypisy

Prawdą jest, że szeroka publiczność zawsze nienawidzi czegoś nowego z tego właśnie powodu, że jest nowe. Przypomina nam to prawdę, o której w naszych czasach często zapominamy, a mianowicie, że wszystko na tym świecie co ma jakąkolwiek wartość, stworzone zostało wbrew szerokiej publiczności, przez małą grupkę ludzi wybranych, toczących odwieczną walkę przeciwko głupocie i zawiści tłumów. Nietzsche nie bez racji ocenia wartość każdej osoby według ilości samotności jaką jest ona w stanie wytrzymać, to znaczy według dystansu, jaki dzieli jej duszę od tłumu. Po stu pięćdziesięciu latach nieustannego schlebiania masom bluźnierstwem wydaje się stwierdzenie, że gdybyśmy byli pozbawieni tej garstki jednostek wybranych, cały nasz glob opanowałyby głupota i ciasny egoizm.

Masy to „ludzie przeciętni”. W ten sposób to, co było jedynie ilością, tłum, nabiera znaczenia jakościowego, staje się wspólną jakością, społeczna nijakością. Masy to zbiór ludzi nie różniących się niczym od innych, będących jedynie powtórzeniem typu biologicznego.

Obecnie jesteśmy świadkami triumfu hiper demokracji, w ramach której masy działają bezpośrednio, nie zważając na normy prawne, za pomocą nacisku fizycznego i materialnego, narzucając wszystkim swoje aspiracje i upodobania.

Być może mylę się, ale wydaje mi się, że obecnie pisarz, kiedy bierze do ręki pióro, by napisać coś na gruntownie znany mu temat, powinien pamiętać o tym, że przeciętny czytelnik, dotąd tym problemem niezainteresowany, nie będzie czytał dla poszerzenia własnej wiedzy, lecz odwrotnie – po to, by wydać na autora wyrok skazujący, jeśli treść jego dzieła nie będzie zbieżna z banalną przeciętnością umysłu owego czytelnika.

Dla chwili obecnej charakterystyczne jest to, że umysły przeciętne i banalne, wiedząc o swej przeciętności i banalności, mają czelność domagać się prawa do bycia przeciętnymi i banalnymi i do narzucania tych cech wszystkim innym.

… społeczeństwo ludzkie jest zawsze arystokratyczne, czy tego chce czy nie, dzieje się tak z samej jego istoty. Jak długo jest arystokratyczne, jest społeczeństwem, a im mniej jest arystokratyczne, tym mniej jest społeczeństwem.

W diagram psychologiczny współczesnego człowieka masowego możemy więc wpisać dwie podstawowe cechy: swobodną ekspansję życiowych żądań i potrzeb, szczególnie w odniesieniu do własnej osoby, oraz silnie zakorzeniony brak poczucia wdzięczności dla tych, którzy owo wygodne życie umożliwili. Obydwie te cechy są charakterystyczne dla psychiki rozpuszczonego dziecka.

Natomiast człowiek którego analizujemy, przyzwyczaił się nie odnosić własnej osoby do żadnej zewnętrznej instancji. Zadowolony jest z siebie takiego jakim jest. Skłonny jest zupełnie szczerze: i to nie przez próżność – jako rzecz najbardziej naturalną w świecie przyjmować i brać za dobrą monetę wszystko, co w sobie napotyka: mniemania, pożądania, upodobania i wybory. Dlaczego nie miałby tak robić, skoro – co już stwierdziliśmy – nikt ani nic go nie zmusza do uprzytomnienia sobie, iż jest człowiekiem drugiej kategorii, nader ograniczonym, niezdolnym do stworzenia ani zachowania tej organizacji, która zapewnia jego życiu pełnię i zadowolenie, co z kolei daje mu podstawę do owej afirmacji własnej osoby.

Szlachectwo określają wymagania i obowiązki a nie przywileje.

Człowiek jest intelektualnie masowy wtedy, gdy postawiony wobec jakiegoś problemu zadowala się tymi myślami, które na ten temat przyjdą mu akurat do głowy. Człowiekiem wybitnym jest natomiast ten, kto nie zadowala się tym, co mu od razu, bez uprzedniego wysiłku, przyjdzie do głowy, lecz za godne siebie uznaje jedynie to co go jeszcze przewyższa, a czego poznanie i zrozumienie wymaga zdwojonego wysiłku.

To właśnie są ludzie wybrani, szlachetni, jedyni, którzy umieją być aktywni a nie tylko reaktywni, dla których życie jest ciągłym napięciem, nieustannym treningiem. Trening = askesis. To są właśnie asceci.

Jednak w ostatecznym rachunku państwo jest tylko machiną, której istnienie i utrzymanie uzależnione jest od otaczających ją żywych osobników. Kiedy zatem wyssie ze społeczeństwa ostatnią krople krwi, zniszczy zarazem samo siebie; pozostanie po nim martwy szkielet, zmarły zardzewiałą śmiercią maszyn, jeszcze bardziej trupią niż śmierć organizmów żywych.

Biurokratyzacja życia powoduje jego zupełny upadek – i to we wszystkich dziedzinach. Ludność ubożeje, kobiety rodzą coraz mniej dzieci. W tej sytuacji państwo dla zaspokojenia ich potrzeb jeszcze bardziej usztywnia formę biurokracji.

Społeczeństwo dla zabezpieczenia sobie lepszego życia, tworzy narzędzie dla zapewnienia sobie lepszego życia, tworzy narzędzie w postaci państwa. Potem państwo przejmuje władzę i społeczeństwo musi żyć dla państwa.

Ale jedynie niewinna naiwność ludzi „porządnych” każe im wierzyć, że owe „siły porządkowe” stworzone po to by utrzymywać porządek, zadowolą się na zawsze pilnowaniem tego by zachowane były ustalone przez nich reguły. Kończy się to zawsze i w sposób nieunikniony tym, że „siły porządkowe” same określają i rozstrzygają jak ten porządek ma wyglądać; oczywiście, bo jakże by inaczej, okazuje się, iż ma on być taki jaki jest dla nich wygodny.

Obecny świat to świetny przykład dziecięcej mentalności. W szkole, kiedy ktoś oznajmi, że nauczyciel już wyszedł, natychmiast dzieciarnia zaczyna hałasować i dokazywać.

Ostatnimi laty jesteśmy świadkami gigantycznego widowiska, jakim jest widok niezliczonej ilości ludzkich egzystencji, które nie znajdując celu godnego poświęcenia, kręcą się zagubione we własnym wewnętrznym labiryncie. Wszelkie imperatywy, wszelkie normy i reguły znalazły się w zawieszeniu.

Na ogół polityk, także sławny polityk, dlatego właśnie jest politykiem, że jest tępy.

Niemoralność stała się rzeczą tanią i każdy może się nią dzisiaj chełpić.

Bunt mas
Tłumaczenie: Piotr Niklewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.