Wysiłek by uczynić jasne rozróżnienie
pomiędzy umysłem poznającym a obiektami umysłu jest w naszej
praktyce bardzo ważne. Uważność oddychania jest dobrym sposobem
by pracować z tym wglądem. Po prostu dostrzegaj uczucie oddychania
wraz z tym jak podążasz za nim. Oddech jest ruchomy, ale to co zna
oddech nie rusza się.
Prawdopodobnie możemy pochwycić idę
tej praktyki rozpoznając przestrzeń na końcu wydechu i dalej, na
końcu wdechu. Zauważamy, że jest tam pauza, przestrzeń. Ale
jeżeli rozszerzymy naszą wizję, zaczniemy zauważać, że ta
przestrzenność i niewzruszoność są w rzeczywistości tam zawsze.
Wraz z oddychaniem, wdechem i wydechem, jest tam wieczna
przestrzenność i umysł pozostający niezakłóconym przez ruch
oddechu.
Możemy rozciągnąć to praktykę na
chodzoną medytację. Jeżeli stoimy nieruchomo, z oczami otwartymi
lub zamkniętymi, możemy zauważyć, że wszystkie wrażenia ciała
są poznawane w umyśle. Poczucie stóp na ziemi, stojące ciało,
doświadczanie powietrza, itd., są wszystkie poznawane w umyśle.
Może zabrać parę minut, by to uchwycić, ale jeżeli wykonamy
wysiłek, wkrótce takie wrażenie umysłu zostanie ustanowione.
Wtedy po prostu pozwalamy ciału chodzić.
Zwykle gdy chodzimy, idziemy w pewne
miejsce; to może skomplikować naszą wizję. W rzeczywistości nie
ma esencjonalnej różnicy pomiędzy udawaniem się gdzieś, czy
chodzeniem bez celu. Chodzona medytacja jest bardzo pomocna w ten
sposób; w znaczniej mierze upraszcza rzeczy. Wiemy, że absolutnie
nigdzie nie idziemy. Jest to świadomie całkowicie bezcelowe
ćwiczenie na poziomie próbowania dostania się w jakiejś miejsce.
Przez pracę z poruszającym się ciałem, możemy stać się
świadkami chodzącego ciała, nie idąc nigdzie. Tak jak ciało
chodzi, spokojnym krokiem, zaczynamy dostrzegać, że mimo to iż
ciało się rusza, umysł który zna ten ruch jest nieruchomy. Ruch
nie ma zastosowania do przytomności. Są ruchy ciała, ale umysł
znający te ruchy nie porusza się. Jest w tym niewzruszoność a
jednak jest ruch. Ciało się przemieszcza, płyną percepcje, ale
jest tam niewzruszoność. Jak tylko umysł chwyta się tego,
zaczynamy myśleć, że gdzieś idziemy, wtedy olej i woda mieszają
się. Jest tam „ja” idący w jakieś „miejsce”. Ale w
momencie rozpoznania: „Och, patrz, niewzruszoność umysłu jest
całkowicie niepodatna na wpływy ruchu ciała” - poznajemy tą
cechę stojącej, płynącej wody.
Jest w tym poznanie wolności. To co
się rusza to nie-ja. To co się rusza jest aspektem płynnego ruchu
i zmiany. I serce naturalnie bierze schronienie w tej jakości
przestrzenności, nieruchomości, i otwartości, która poznaje ale
jest niezaangażowana. Odnajduję medytację z otwartymi oczami jako
bardzo pomocną w tej sprawie. Z otwartymi oczami stykamy się z
większym wezwaniem do ćwiczenia tej samej jakości, która
normalnie jest ustanowiona tylko podczas chodzonej medytacji. Jeżeli
mamy oczy otwarte, dostrzegając przestrzeń w pomieszczeniu, widzimy
przychodzących i odchodzących ludzi, delikatny ruch ciał na
wietrze, zmiany świateł, pojawianie się i znikanie za chmurami
popołudniowego słońca.
Możemy pozwolić dziać się tym
rzeczom, i trzymać się tej przestrzeni poznawania, gdzie zachodzi
świadome doświadczenie, ruchu i niewzruszonego. W poglądzie
ostatecznym, nie ma osoby, czasu, przestrzeni, a tylko bezczasowe
poznawanie i radiacja. Jest też poziom konwencji: ty i ja, tutaj i
tam, siedzenie i chodzenie, przychodzenie i odchodzenie. Te dwa
poziomy nie mieszają się ze sobą, jeden nie przeszkadza drugiemu.
To sposób bezpośredniego dostrzeżenia, że nie-przebywanie nie
jest jakimś rodzajem trudnej do zrozumienia filozofii, ale czymś
czego sami możemy doświadczyć i ocenić. W momencie rzeczywistego
zrozumienia tej zasady, serce realizuje: „Ciało się rusza, świat
przychodzi i odchodzi, ale To nie idzie absolutnie nigdzie”.
I nie musimy siedzieć nieruchomo czy spacerować w wolnym tempie, by
przebudzić się na ten wgląd. Możemy biec, a nawet grać w tenisa
i wciąż odkryć tą samą jakość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.