Gdy tak myślisz o sobie i o
tym kim jesteś, kim powinieneś być, kim chciałbyś być, kim nie
chcesz być, jak dobrym czy złym, cudownym czy okropnym jesteś,
wszystko to wiruje dookoła, kręci się w miejscu. Jednego razu
czujesz „Jestem rzeczywiście cudowną osobą”, w następnej
chwili „Jestem absolutnie beznadziejną, straszną osobą”. Ale
jeżeli przyjmiesz schronienie w przytomności, wtedy cokolwiek
myślisz nie ma większego znaczenia, ponieważ twoje schronienie
jest w tej zdolności do bycia przytomnym raczej, niż krążeniu i
fluktuacji poglądu na osobowość, twojego nawykowego
sakkaya-ditthi.
Po prostu dostrzeż, jak
bycie osobą jest w rzeczywistości podobne do yo-yo; wznosi się i
opada cały czas. Wraz z pochwałą czujesz się cudownie, jesteś
cudowny – i wtedy stajesz się beznadziejnym przypadkiem, masz
depresję, jesteś beznadziejną ofiarą okoliczności. Wygrywasz na
loterii i jesteś zachwycony; wtedy ktoś kradnie ci wszystkie
pieniądze i masz myśli samobójcze. Osobowość jest jak to; jest
bardzo zależna. Możesz być strasznie zraniony na poziomie
osobistym. Lub możesz być radosny: ludzie znajdują cię jako
najcudowniejszą, ekscytującą osobowość, i czujesz się
szczęśliwy.
*
Budda wskazał na
niestabilność uwarunkowanych rzeczy, na ich nietrwałość. To nie
jest po prostu filozofia, z którą powinniśmy się zgodzić. Badamy
i widzimy naturę uwarunkowanej rzeczywistości na sposób w jaki jej
doświadczamy, fizycznie, emocjonalnie i mentalnie. Ale to co jest
przytomne doświadczenia – nasze schronienie – jest w tym
przebudzonej przytomności raczej, niż w próbowaniu znalezienia czy
stworzenia warunku który da nam pewne poczucie bezpieczeństwa. Nie
próbujemy się ogłupić pozytywnym myśleniem. Schronienie kryje
się w przebudzeniu na rzeczywistość, ponieważ nieuwarunkowane
jest rzeczywistością. Ta przytomność, te przebudzenie, to jest
nieuwarunkowane, aktualne przebudzenie na to. Warunki są jakie są –
silne bądź słabe, przyjemne czy bolesne. „Jestem nieoświeconą
osobą, która musi mocno praktykować medytację. Muszę
rzeczywiście to sobie wypracować, usunąć swe skalania, i stać
się oświeconą osobą, pewnego dnia w przyszłości. Mam nadzieję
osiągnąć poziom wchodzącego w strumień zanim umrę, ale jeżeli
mi się to nie uda, mam nadzieję że odrodzę się w lepszym
świecie”. Tak to idzie, tworzymy więcej i więcej komplikacji.
Ludzie pytają mnie: „Czy możemy osiągnąć poziom wchodzącego w
strumień? Czy są jacyś arahaci?” Ciągle myślimy o wejściu w
strumień i o arahacie jako o jakości personalnej, nieprawdaż?
Patrzymy na kogoś i mówimy: „Ten tam mnich jest arahatem!”
Myślimy, że ta a ta osoba jest arahatem czy wchodzącym w strumień.
To właśnie jest sposób w jaki operuje uwarunkowany umysł; nic nie
można na to poradzić, uwarunkowany umysł nie może robić nic
innego niż to. Zatem nie możesz mu ufać, nie możesz przyjąć
schronienia w swych myślach czy swych percepcjach, lecz w
przytomności. To do niczego nie podobne, to raczej jak nicość –
ale jest wszystkim. Wszystkie problemy rozwiązują się właśnie
tam.
Twój uwarunkowany umysł
myśli: „To nic, to nie ma żadnego znaczenia. To nic nie warte,
nie możesz tego sprzedać”. Oto gdzie uczymy ufać się zdolności
do przebudzenia, ponieważ jeżeli myślisz o tym, zaczniesz wątpić
cały czas. „Czy jestem rzeczywiście przebudzony? Czy jestem
wystarczająco przebudzony? Może powinienem więcej spać, żeby
dłużej być czujniejszym. Może gdy zacznę pracować z ignorancją,
tak się zniechęcę, że z tego zrezygnuję”. Jeżeli rozpoczniesz
od ignorancji, jak mógłbyś kiedykolwiek skończyć na mądrości?
To nie ma żadnego sensu. Uderzając swoją głową w mur, po chwili
możesz zrezygnować, jeżeli nie uszkodziłeś sobie mózgu. Kiedy
przestajesz, to przyjemne uczucie, czyż nie? Ale zamiast patrzenia
na to w ten sposób, zaufaj prostemu aktowi uważności. I wtedy
badaj i ufaj w swoją zdolność użycia mądrości.
Możesz pomyśleć: „Och,
nie posiadam żadnej mądrości. Jestem nikim. Nie miałem żadnego
rzeczywistego wglądu”. I tak w pełni przekonujesz siebie, że nie
potrafisz tego zrobić. Tak to wydaje się wyglądać na poziomie
personalnym. Może nie czujesz się jakbyś miał coś do
zaoferowania na tym poziomie, ale to kolejna kreacja. To samo „Jestem
nieoświeconą osobą”. Cokolwiek myślisz o sobie, czy to coś
najlepszego czy najgorszego, to ciągle kreacja; tworzysz to w
obecnym teraz doświadczeniu. Jakiekolwiek założenia masz o sobie,
niezależnie jak rozsądne, są one ciągle kreacjami w
teraźniejszości. Przez wierzenie im, przez myślenia i trzymanie
się ich, ciągle tworzysz siebie jako pewien rodzaj osobowości.
Przebudzoność nie jest
kreacją; jest immanentnym aktem uwagi w teraźniejszości. Oto
dlaczego rozwijając to rozmyślne: „Jestem nieoświeconą osobą”,
jest zręcznym środkiem służącym do tego by zauważyć bardziej
dokładnie i stale, co to znaczy być uważnym, mieć czystą
przytomność tego samego czasu, gdy w jakikolwiek sposób tworzysz
siebie jako osobę. Uzyskujesz te poczucie, że twój pogląd na jaźń
jest zdecydowanie obiektem mentalnym, przychodzi i odchodzi. Nie
możesz utrzymać „Jestem nieoświeconą osobą”. Jak mógłbyś
to zrobić? Myśleć o tym cały czas? Jeżeli zaczniesz chodzić
dookoła i mówić „Jestem nieoświeconą osobą” cały czas,
wyślą cię do szpitala psychiatrycznego. To powstaje i zanika, ale
przytomność jest stale obecna. Ta przytomność nie jest stworzona,
nie jest osobista, ale jest realna.
Również rozpoznaj
zakończenie, kiedy ulega zatrzymaniu: „Jestem nieoświeconą
osobą, która musi praktykować medytację ażeby stać się
oświeconą osobą kiedyś w przyszłości”. Wtedy jest tam ta
dźwięcząca cisza, przytomność. Warunki zawsze powstają i
zanikają teraz. Zakończenie warunków jest teraz. Koniec świata
jest teraz. Koniec jaźni jest teraz. Koniec cierpienia jest teraz.
Możesz zobaczyć powstawanie „Jestem ...” i dalej zakończenie
tego; co pozostaje, gdy coś się rozpoczęło i zakończyło jest
przytomnością.
*
Rozważając „centralizację”
- co oznacza, że każdy z nas jest w centrum wszechświata w tym
momencie. To nie osobista interpretacja, ale rzeczywistość tego
momentu. Jesteście – w terminach tego momentu, tak jak ja go
doświadczam – obiektem, centrum jest tutaj i teraz, z tego punktu
tutaj. Jeżeli myślę o tej obecności, tym punkcie w którym
doświadczamy życia, świadomość jest zawsze w tym punkcie –
przytomność tutaj i teraz. Każdy z nas jest odseparowaną świadomą
formą we wszechświecie, ale w naszym życiu doświadczamy
wszechświata z tego centralnego punktu, gdziekolwiek zdarzy się że
będziemy: tutaj, w kuti, na szczycie góry, na lotnisku.
Centrum, użyjcie refleksji:
nie jest to punkt w przestrzeni, ale to rzeczywistość naszego
istnienia. Weźmy to na poziomie osobistym, „Jestem centrum
wszechświata” brzmi jak namiętne założenie, że jestem
najważniejszy, czy że jestem Bogiem lub przypisuję sobie jakąś
niezwykłość. To całkiem zwyczajne, ponieważ każdy z nas, każde
stworzenie, jest faktycznie centrum wszechświata w terminach
doświadczenia. Nawet pchła jest świadomą istotą i doświadcza
świadomości z tego punktu, tak samo z psem czy kotem. Nie wyobrażam
sobie by pchły miały silne ego, one aż tyle nie myślą. Ale nie
będąc pchłą, nie mogę za nią nic powiedzieć. I tak, możemy
zobaczyć siebie, jestem po prostu zwykłą ludzką istotą. Nie ma
we mnie nic specjalnego, rozpatrując jak wiele miliardów ludzi żyje
na tej planecie. To konwencjonalny sposób myślenia. „Jetem tylko
jeszcze jednym stworzeniem na tej planecie”, co z pewnością jest
prawdą. Nie ma w tym nic złego czy fałszywego, ale czy
rzeczywiście rzeczy mają się właśnie tak? Co stanie się z tą
formą jest tym co doświadczam, i tak jest to ważne, nawet jeżeli
na poziomie perspektywy makrokosmosu jestem tak jak ta pchła, bez
większego znaczenia we wszechświecie.
Jeżeli teraz padnę martwy,
nie będzie to wielka strata dla wszechświata. Tylko paru ledwie to
zauważy. Tak jak gdy umiera pchła, któż by się o to troszczył?
Faktycznie możemy być z tego nawet zadowoleni. Widzenie martwej
pchły może być lepsze niż widzenie jej żywą. Ale w terminach
doświadczenia, to jest to na co chcę wskazać, ten punkt
doświadczeniem tutaj i teraz. Zatem ten przebudzony stan,
przytomność, jest naszą zdolnością do refleksji nad tym
doświadczeniem, nie z punktu osobistych preferencji czy opinii, ale
z pozycji Buddy poznającego Dhammę. Świadomość w odseparowanej
formie jest doświadczeniem poznawania. Poznawanie, zatem, jest tym
co robimy na tym odosobnieniu – znaniem drogi jaką ona jest
raczej, niż wiedzą o drodze czy posiadanie poglądów i opinii na
poziomie osobistym takich jak „Ja czuję, moje uczucia są takie”,
czy „moje ciało odczuwa to tak”. Nasze nawyki myślowe i nasz
język są w bardzo wielkim stopniu ugruntowane w znaczeniu mnie i
mojego. Ale przekraczając myśl i język, kiedy zatrzymaliśmy
myślenie, ciągle jest tam obecność, czyż nie?
Kiedy myślę „Jestem
Ajahnem Sumedho” - i daję się złapać w asocjacje związane z tą
myślą i przywiązanie do tej szczególnej percepcji mnie samego –
ciągle jest tam przytomność, i to jest brama do Nieśmiertelności.
To jest otwarcie, wyrwa w samsarze, otwór ucieczki z bycia stale
popychanym i zniewalanym przez nasze nawyki. Myślenie jest nawykiem;
poczucie mnie samego jako osoby jest nawykiem. Osobiste nawyki są
sakkaya-ditthi, silabbata-paramasa, i vicikiccha,
pierwsze trzy z dziesięciu pęt, nazywanych w Pali samyojana.
Tak też, trzeba wyjść poza te trzy pęta, przejrzeć przez nie.
Wtedy realizuje się ścieżkę: wchodzącego w strumień, sotapati.
Zatem to nie usunięcie tych trzech pęt przez zniszczenie
wszystkiego, ale raczej rozpoznanie ich; bycie ich obserwatorem
raczej, niż dać się im wodzić, przez stanie się tą osobowością
i tymi konwencjami i myślami, staniem się procesem umysłowym.
I tak rzeczy jak
samo-dociekanie, wglądanie się w siebie, obserwowanie siebie raczej
niż zajmowanie pozycji, że nie powinniśmy mieć ego, że nie
powinniśmy być egoistyczni – co zależy od myśli …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.