sobota, 15 grudnia 2012

Pogląd naukowy a pogląd egzystencjalny

Widzę, że uczyniłeś pewne rozróżnienie pomiędzy fizycznymi obiektami i stanami mentalnymi: rozważmy zatem wpierw fizyczne obiekty. Mówisz: „Idea ciągłej zmiany czy tego, że wszystko się ciągle zmienia, wydaje mi się być poprawną. Ale kłopot powstaje gdy ta idea jest stosowana w życiu, gdy mówi się, że ten obiekt nie jest tym samym obiektem. Krzesło, które jest przede mną, będące materialnym, przechodzi zmiany. I w tym sensie nie będzie tym samym krzesłem. Ale w innym sensie za to znacznie bardziej realnym mamy ideę, że krzesło tam jest, i że aż do czasu gdy się rozpadnie, będzie tam. To ciągle ma ważność, na przekór zmianom, które w nim zachodzą, a które mogą być postrzegane albo i nie, tak długo jak krzesło może być używane jako krzesło”.

Rozróżnienie które tutaj uczyniłeś, pomiędzy „ideą ciągłej zmiany” i „ideą, że krzesło tam jest”, jest w najwyższym stopniu ważne, gdyż zaznacza różnicę pomiędzy poglądem naukowym a poglądem egzystencjalnym (czy fenomenologicznym). Powstaje pytanie, czy te dwa poglądy są kompatybilne, a jeżeli nie, to który jest poprawny?

Na przekór faktowi, że powiedziałeś: „Idea kontynuacyjnej zmiany jest sprawą obserwacji i zgadza się z poglądem naukowym, że materia jest podmiotem ciągłej zmiany”, chcę zasugerować, że idea kontynuacyjnej zmiany nie jest sprawą obserwacji (omówię to później), ale że jest czystą i prostą konsekwencją naukowego roszczenia co do osiągnięcia kompletnej obiektywności. (Nauka dąży do całkowitego wyeliminowania obserwatora – czy indywidualnego punktu widzenia – ze swych rezultatów, przez to osiągając kompletną ogólność. Jak tylko przywracany jest obserwator, jak w teorii kwantowej, zmiana od razu staje się dyskontynuacyjna. Egzystencjalny pogląd, z drugiej strony, jest taki, że dla istniejącej jednostki świat z konieczności prezentuje się w tej czy innej perspektywie. Żadna jednostka nie ma możliwości widzieć świata tak jak to rości sobie nauka, ze wszystkich punktów widzenia naraz. Patrz Przedsłowie (f)

Mówisz: „Krzesło, które jest przede mną, będące materialnym, przechodzi zmiany”. To brzmi jakbyś dedukował kontynuacyjną zmianę z faktu, że krzesło jest materialne, i sugeruję, że to co robisz to stosowanie abstrakcyjnego pojęcia, którego wyuczyłeś się teoretycznie do twojego konkretnego doświadczenia (tj „do znacznie bardziej realnej idei, że krzesło tam jest”). Fakt, że mówisz o „zmianach, które w nim zachodzą, a które mogą być postrzegane albo i nie”, również sprawia wrażenie, że czynisz teoretyczne założenia o naturze zmiany – jak możesz wiedzieć o zmianach, których nie możesz postrzec? (Oto Sartre, mówiący o materialnych obiektach, które są przed nim:

Oczywiście ktoś się sprzeciwi, twierdząc, że ja po prostu nie potrafię spostrzec zmian … Ale to nic innego jak wprowadzanie bardzo nieodpowiedniego naukowego punktu widzenia. Taki punkt widzenia, którego nic nie usprawiedliwia, jest negowany przez właśnie naszą percepcję B&N s.205)

Mówisz: „kłopot powstaje wtedy gdy … mówi się, że ten obiekt nie jest tym samym obiektem”. Całkiem słusznie; ale ty sam wskazałeś drogę ominięcia tego kłopotu, kiedy powiedziałeś: „Gdy mówi się, że niemowlak nie jest tym samym co już dorosły człowiek … to jest poprawne. Kiedy mówi się, że to jest ten sam niemowlak, który dorósł, to również poprawne ...”. Kiedy niemowlak wyrasta na dorosłego człowieka, postrzegamy, że niemowlak się zmienił, i wyrażamy to mówiąc, że niemowlak zarówno jest i nie jest tym samym co dorosły człowiek (bierzemy tu niemowlaka i dorosłego człowieka tylko jako fizyczne obiekty, nie jako „jaźnie”, co jest odmiennym zagadnieniem). Co jasne, zatem, ażeby dla nas było możliwe powiedzenie „to się zmieniło”, potrzebne są dwie rzeczy: (i) jednakowość, i (ii) nie-jednakowość, czy różnica, Bez bycia czegoś co pozostaje takie samo, nie możemy powiedzieć „to”; i bez czegoś co jest odmienne, nie możemy powiedzieć „się zmieniło”.

Weź twoje drzewo mango. Dziesięć lat temu było małą rośliną, teraz jest dużym drzewem rodzącym owoce, i to z uwagi na tą różnicę, mówisz, że się zmieniło; ale zarówno mała roślina i duże drzewo są mango, i oba są w tym samym miejscu (mała roślina mango nie wyrosła na drzewo jabłoni, ani też nie jest teraz w innym miejscu ogrodu), i to z uwagi na tą jednakowość mówisz, że nie jest to inne drzewo. Lub weź liść który zmienia kolor – wpierw jest zielony, kiedy umiera jest brązowy, ale to wciąż ten sam liść. To co pozostaje takie samo to kształt, a to co się zmienia to kolor, zatem mówimy „ten liść się zmienił”. To całkiem proste z uwagi na fakt, że wizja ma podwójny sens, dając nam percepcje zarówno kształtu jak i koloru, i często się tak dzieje, że podczas gdy jedno pozostaje takie samo, drugie się zmienia.

Ale weźmy bardziej skomplikowany przypadek, i rozważmy zmianę samego koloru. Przypuśćmy, że mam niebieskie zasłony, i po pewnym czasie zauważam, że „niebieskie wyblakło” - jak mamy to rozumieć? Co oczywiste, jeśli pewnego dnia spojrzę na zasłony i odkryję, że są karmazynowe, nie powiem, że „niebieskie wyblakło”, z tego powodu, że karmazynowe zupełnie nie jest niebieskim – to całkowicie inny kolor. I tak powiem tylko: „zasłony zmieniły swój kolor” (tak jak liść). Ale jeżeli mówię „niebieskie wyblakło”, mówię, że zasłony są ciągle niebieskie, ale o lekko odmiennej niebieskości, jaśniejszej. To co pozostaje niezmienne tutaj to generalna determinacja „niebieskie”, a co jest odmienne, to szczególny odcień niebieskości.

Weź inny przypadek. Patrzę na łyżkę na stole przede mną. Ogniskuję moją uwagę na miseczce łyżki i widzę rączkę mniej wyraziście z jednej strony; wtedy ogniskuję moją uwagę na rączce i widzę miseczkę mniej wyraziście w drugiej strony. Łyżka jako całość, pozostaje niezmieniona – w obu przypadkach jest dokładnie tą samą łyżką. To co odmienne to poszczególny aspekt łyżki w obrębie generalnego doświadczenia zwanego „widzeniem łyżki”. Powstają tu dwa punkty.

1. Pozostawiając z boku przypadki gdzie jedna odczuwana cecha różni się podczas gdy druga pozostaje niezmienna (na przykład liść) i rozważając tylko bardziej fundamentalne przypadki gdzie zmiana ma miejsce w obrębie jednej i tej samej odczuwanej cechy czy charakterystyki, zauważamy, że to zawsze bardziej generalna cecha co pozostaje niezmienna podczas gdy subordynowana czy bardziej szczególna cecha jest odmienna. To sugeruje, że może tu być pewna struktura zmiany, która musi być wzięta pod uwagę, kiedykolwiek tylko rozważamy zagadnienie zmiany; i skoro tak, będzie to oznaczało, że twierdzenie „wszystko się zmienia” wymaga ścisłej kwalifikacji. (W ostatniej części Uwag, próbowałem dać formalny opis fundamentalnej struktury w obrębie której ma miejsce zmiana, ale oczekuję, że prawdopodobnie nie byłeś w stanie wiele z tego wynieść. Nie szkodzi).

2. Jeżeli to możliwe, w każdej danej zmianie, uczynić jasne i wyraźne rozróżnienie pomiędzy tymi cechami które się nie różnią a tymi co się różnią, to w konsekwencji rozróżnienie pomiędzy jednakowością i odmiennością jest absolutne: innymi słowami, znaczy to, że zupełnie nie możemy powiedzieć „w przybliżeniu to samo”, czy „w przybliżeniu odmienne”. (Tak długo jak używamy zwrotu „w przybliżeniu” wskazuje to, że nie udało nam się uczynić poprawnego rozróżnienia, gdyż „w przybliżeniu to samo” oznacza „to samo ale odmienne”, - i „w przybliżeniu odmienne” tj „w pewnym stopniu odmienne” czy „raczej odmienne” - oznacza „odmienne, ale częściowo takie samo”.) Jeżeli tak jest, to wynika z tego, że wszystkie zmiany mają miejsce dyskontynuacyjnie; gdyż jeżeli „jednakowe” oznacza „absolutnie takie samo” i „odmienne” oznacza „absolutnie odmienne”, nie będzie pośrednich kategorii pomiędzy jednakowością a odmiennością.

Prawdopodobnie sprzeciwisz się, że to śmieszne, mówić o własnych zasłonach, że „bledną dyskontynuacyjnie”, i ze zdroworozsądkowego punktu widzenia mógłbym się z tobą zgodzić. Ale fakt pozostaje taki, że nie „widzimy jak bledną nasze zasłony”; co się dzieje to pewnego dnia „zauważamy”, że zasłony wyblakły'; i to jest nagła percepcja. Bez wątpienia, po paru następnych tygodniach, zauważymy, że zasłony wyblakły jeszcze bardziej, i będziemy wnioskowali, że przez ten czas zasłony stopniowo blakły „bez naszego zauważenia tego”. „Ale” możesz powiedzieć, „czy czasem jednak rzeczywiście nie widzimy rzeczy w procesie zmiany – jak wtedy, na przykład, gdy szybko przygasają światła w kinie i gasną w ciągu pięciu czy dziesięciu sekund?” Owszem, widzimy, ale zauważ, że na pierwszym miejscu, zmiana ta jest ze „stałego światła” do „gasnącego światła” i z „gasnącego światła” do „ciemności”. Innymi słowy, „gasnące światło” jest postrzegane jako rzecz różna od obu „stałego światła” i „ciemności”, i że zmiana z jednej do drugiej tej rzeczy jest dyskontynuacyjna. Na drugim miejscu, są powody by przypuszczać, że to co rzeczywiście widzimy, kiedy widzimy „gasnące światło” - co ma tą samą esencjonalną strukturę jak „lecąca strzała” - nie może być poprawnie opisane jako „ciągła zmiana”.

A. Psychologiczna szkoła Gestalt specjalizująca się w eksperymentalnych badaniach percepcji zmiany, rozpoznała, że każda zmiana którą postrzegamy ma miejsce nagle i absolutnie. (Patrz fragment Sartre'a przetłumaczony w ANICCA [A].) Kiedykolwiek postrzegana zmiana jest opisywana jako „mająca miejsce kontynuacyjnie”, trzeba zakładać, że albo konieczna analiza kompleksu doświadczenia jest ponad mocą postrzegającego, albo że, nieświadomie, miała miejsce racjonalizacja. (To, że faktycznie doświadczamy ruchu i innych takich zmian, jest oczywiście nie do zaprzeczenia; ale te doświadczenia są notorycznie trudnymi do opisania, i problem ruchu męczył filozofów od niepamiętnych czasów.)

B. Można za pomocą argumentu wykazać, że pojęcie kontynuacyjnej zmiany jest samo-sprzeczne (innymi słowy, że zawiera gdzieś cyrkularność.). Są dwa sposoby dokonania tego.

(i) Pierwszy to wykazać, że wszelkie doświadczenia, które mogłoby nas kusić by opisać je jako „kontynuacyjna zmiana” (ruch materialnych obiektów, blednięcie [czy pojaśnienie] świateł i kolorów, rozpad materii, i tak dalej) równie dobrze, adekwatnie i kompletnie mogą być opisane w terminach dyskontynuacyjnych zmian na różnych poziomach generalności. Jestem zadowolony, że dialektyka przedstawiona w FUNDAMENTALNEJ STRUKTURZE jest zdolna by to uczynić (i to jest właśnie powód dla którego zamieściłem ją w Uwagach), ale, tylko jeżeli ją pojąłeś, mogę mieć nadzieję uczynienia siebie tu zrozumiałym. Argument przeciwko płynnemu ruchowi, podsumowałem w nocie o PATICCASAMUPPADA: „Sprzeczność [obecna z definicji kontynuacyjnej zmiany] wynika z niedostrzeżenia, że zmiana na każdym danym poziomie generalności musi być dyskontynuacyjna i absolutna, i że muszą tam być odmienne poziomy generalności. To wzięte razem, każde pożądane przybliżenie do 'kontynuacyjnej zmiany' może być osiągnięte bez sprzeczności”. (Punktem wyjścia każdej dyskusji na temat ruchu musi być strzała Zenona. Pewne omówienie tego celebrowanego paradoksu jest dane przez Bertranda Russella i Mistyce i Logice, ale problemu nie da się tak łatwo rozwiązać, jak myśli Russell.)*

Drugi sposób radzenia sobie z pojęciem płynnego ruchu, to przedyskutować go bezpośrednio, i wykazać, że nie może być zdefiniowany bez napotkania samo-sprzeczności. To, faktycznie, jest tym co starałem się zrobić w najkrótszy możliwy sposób w PATICCASAMUPPADA; z definicją zapożyczoną od Poincare A=B, B=C, A nie jest równe C. (…)

Odnośnie stanów umysłu, które odróżniasz (całkiem słusznie) od fizycznych obiektów, tym, że nie wchodzą one w sferę nauki (choć nie mogę się zgodzić, że „nie są one obiektami”: są obiektami mentalnymi), - wydajesz się myśleć, i znów masz rację, że pojęcie ciągłej zmiany nie ma co do nich zastosowania. Mam takie niejasne wrażenie, że jednym z powodów iż nie odnosisz pojęcia ciągłej zmiany do stanów mentalnych, jest dokładnie taki, że nie są one w sferze nauki; i to, z kolei, sugeruje mi, że stosujesz pojęcie ciągłej zmiany do fizycznych obiektów ponieważ są on w sferze nauki – innymi słowy, kierujesz się „zabobonnym szacunkiem dla prestiżu współczesnej nauki”. Całkiem możliwe, że jestem tu wobec ciebie niesprawiedliwy, ale tą sprawę musisz rozstrzygnąć sam dla siebie – w każdym razie, tylko mówię o wrażeniu jakie miałem, czytając twój list. Ale chociaż mówię, że masz rację, myśląc, że pojęcie płynnego ruchu nie może być zastosowane do stanów umysłu, powinno być dla ciebie jasnym, że utrzymuję, iż to pojęcie nie może być również stosowane do fizycznych obiektów.

Wraz z całkowitym usunięciem tego pojęcia, staje się jasnym, że struktura zmiany mentalnych stanów (czy mentalnych obiektów) ma znacznie więcej wspólnego z fizycznymi obiektami niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. (Mówisz, że mentalne stany takie jak przyjemność i smutek, „znikają i pojawiają się ponownie”, - ale czy nie jest to również prawda o fizycznych obiektach? Czy nie mamy znajomych widoków, dźwięków, zapachów, smaków i cielesnych kontaktów?) Jest konieczne by pamiętać, że trzy charakterystyki, mianowicie pojawienie się, zanik i zmiana gdy obecne, mają zastosowanie do wszelkiego doświadczenia, czy to fizycznych obiektów czy stanów umysłu.

*Rozwiązanie problemu opisane przez Russela, rozwiązuje problem przez pozostawienie go nienaruszonym. A problem to: Czym jest czas.

Nanavira Thera

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.