sobota, 29 grudnia 2012

Akaliko - „Kiedy” nie ma zastosowania

Ajahn Amaro




Czas jest jeszcze jednym obszarem, gdzie możemy rozpoznać subtelne lgnięcie. Możemy doświadczać spoczynku w przytomności i mieć towarzyszące temu poczucie klarowności i przestrzenności, ale możemy również mieć mocne wrażenie, że to wydarza się teraz. Kiedy działamy, bez rozpoznania tego, obracamy tą teraz-istość w cechę solidności. Proces puszczania dzieje się z poziomu na poziom. Gdy odpada jeden poziom, możemy stać się podekscytowani i myśleć: „Och, świetnie. Teraz jestem wolny. Ta otwarta przestrzeń jest wspaniała”. Ale wtedy realizujemy, że „Coś nie jest całkiem tak. Ciągle jest pewna kleistość w systemie”. Zauważamy wzmocnienie się czasu i ograniczenia jaki stworzyliśmy w teraźniejszości.

Są pewne wersy o czasie, autorstwa Szóstego Patriarchy, które lubię cytować. Mówi on:

W tym momencie, nie ma nic co dochodzi do bycia.
W tym momencie, nie ma nic, co zanika.
I tak, w tym momencie, nie ma narodzin i śmierci doprowadzanych do końca.
I tak, absolutny spokój jest w tym momencie, i stąd jest wieczna błogość.

Narodziny i śmierć zależą od czasu. Czegoś jawiącego się zrodzonym w przeszłości, żyjącego teraz, co umrze w przyszłości. Gdy puścimy czas, i gdy również puścimy istość rzeczy; dostrzegamy, że nie ma rzeczywistej „rzeczy” dochodzącej do istnienia czy umierającej; jest tylko takość obecnego. W ten sposób, nie ma narodzin czy śmierci by doprowadzić je do końca. Oto jak ten moment jest absolutnie spokojny; jest poza czasem, akaliko.

Używamy takiej frazy jak „ten moment”, ale nie jest co całkiem odpowiednie, ponieważ to ciągle daje nam wrażenie o teraźniejszym jako o małym fragmencie czasu. Gdyż choć jest to tylko ten moment, teraźniejsze jest bezgraniczne. W puszczaniu struktur przeszłości i przyszłości, realizuje się, że ten obecny moment jest nieskończonym oceanem, i rezultatem tej realizacji jest życie w wieczności, bezczasowości. Nie musimy wzmacniać i wyobrażać sobie obecnego teraz w opozycji do przeszłości i przyszłości – jest to samo-wspomagająca się głębia. Mówimy tutaj o porzucaniu lgnięcia na bardzo subtelnym poziomie, o praktyce, która wymaga sporo szybkiego i starannego duchowego przemieszczania się. Kiedy widzimy, że nasz umysł dał się przez coś pochwycić, możemy zastosować klasyczną metodę vipassany – stosując przeciwko temu kontemplację nietrwałości, cierpienia, i nie-ja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.