214
Niewarzony dotąd napój sączę
Z kufli drążonych w perle -
Żadne kadzie Nadrenii nie będą
Alkoholu takiego pełne!
Jestem rozpustnicą rosy -
I opojem - powietrzem spita
Wytaczam się z gospód lata
Na drogi zatopione w błękitach -
Kiedy "karczmarz" pijaną pszczołę
Z naparstnicy wyrzuci siłą -
Gdy poniecha "kieliszeczka" motyl -
Mnie się będzie tym lepiej piło!
Aż Serafin kapeluszem śnieżnym machnie -
I do okien podbiegną święci -
By zobaczyć - jak wspartemu o słońce
Pijaczynie w głowie się kręci -
* * * * *
Spijam nieznany gorzelniom trunek -
Z drążonego w Perle Kieliszka -
Nawet z Nadreńskich Beczek
Taki Alkohol nie tryska!
Nałogowiec Powietrza -
Opój Rosy i Świtu -
W nieskończone letnie dni się wytaczam
Z traktierni Ciekłego Błękitu -
Gdy Szynkarz pijaną Pszczołę
Wyrzuca za drzwi Koniczyny -
Gdy się Motyl od Kielicha odsuwa -
Ja - pić dopiero zaczynam!
Aż Serafy schylą śnieżne Kaptury -
Aż tłum Świętych - do okien podbiegnie -
Aby ujrzeć małego Pijaczka -
O Słońce wspartego chwiejnie -
* * * * *
Kosztuję płynu dotąd nie warzonego
z drążonego w perłach kufla;
od żadnej kadzi pośród winnic nadreńskich
taki alkohol nie bucha.
Jestem pijanicą powietrza
na rozpustnych z rosą przygodach
i zataczam się przez długie letnie dni
po szafirowych gospodach.
Gdy szynkarz wyprosi wstawione pszczoły
za naparstnicy wrota,
gdy motyl głębszych zaniecha łyków,
będę piła z tym większą ochotą.
Aż serafy swe białe podrzucą cylindry,
i święci z okien wychyną,
by oglądać wspartego o słońce
szczęśliwego pijaczynę.
Dickinson
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.